Zaczęła się bać. Fragment książki „Powierzchnia. W poszukiwaniu prawdziwej siebie"

Data: 2019-06-19 11:02:35 | Ten artykuł przeczytasz w 10 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Czterdziestoletnia Kinga znów wkracza na szlak cudów. Opuszcza Krościenko, w którym przed pięciu laty znalazła wiarę, nadzieję i miłość, by wraz z mężem ruszyć do Międzyzdrojów w upragnioną podróż poślubną. Choć czuje się szczęśliwa i spełniona, w jej sercu od jakiegoś czasu tkwi niezrozumiały niepokój. Czy rzeczywiście w jej życiu wszystko jest tak idealne, jak się na pierwszy rzut oka wydaje, i czy wymarzona wyprawa nad morze pomoże jej poznać prawdę?

Powierzchnia to kontynuacja znakomicie przyjętego przez czytelników Szlaku Kingi. Do bohaterki poprzedniej książki dołączają dwie nowe postaci – dziewiętnastoletnia Skylar i znana pisarka Ksenia Liśkowiak. Obie kobiety, tak jak kiedyś Kinga, znajdują się w przełomowym momencie swojego życia. Jeszcze nie wiedzą, że aby odnaleźć szczęście, trzeba przyjąć łaskę wiary, zaufać nadziei i otworzyć się na prawdziwą miłość… Czy Kinga pomoże im odkryć to, co znajduje się pod skrywającą ich serca powierzchnią?

Katarzyna Targosz jak zwykle zaskakuje i jak zwykle porywa czytelników w świat inny niż ten znany z popularnych seriali czy powieści dla kobiet – świat, w którym prawda, dobro i piękno zawsze zwyciężają i w którym każdy z nas chciałby się choć na chwilę znaleźć. Do lektury zaprasza Wydawnictwo eSPe. Prezentujemy premierowe fragmenty powieści:

Krościenko nad Dunajcem, Pieniny

Październik rozpoczął się od morza mgły. Biały całun przykrył krajobraz, szczelnie otulił domy, ulice i nieodległe górskie zbocza. Wyglądając za okno, można było odnieść wrażenie, że świat przestał istnieć, a zostały jedynie kłęby pary, unoszące się w nicości.

Kinga mimo to stała przy oknie. Dziś nie mogła podziwiać znajdującego się za nim pejzażu, ale nie musiała go mieć przed oczami, żeby wiedzieć, jak jest uroczy. Znała go doskonale. Z pamięci mogła przywołać każdy domek, pagórek i drzewo. W końcu przez ostatnie pięć lat oglądała ten widok codziennie.

Pięć lat.

Tak pięknych, tak błogosławionych! To był wspaniały czas, na który – miała wrażenie – nie zasłużyła. Tyle dobra ją spotkało! Więcej, niż kiedykolwiek mogła zamarzyć. Tyle szczęścia mieszkało w tym domu, tyle łask spłynęło na jego mieszkańców!

Nie umiała dokładnie określić momentu, w którym zaczęło ją to przerażać.

Może to było tej wiosny, kiedy skończyła czterdzieści lat?

Nie martwiło jej starzenie się – naturalna kolej losu, nieoszczędzana nikomu. Wręcz przeciwnie, Kinga im była starsza, tym stawała się szczęśliwsza. Młodość przyniosła jej jedynie troski i cierpienia, więc z radością witała każdy kolejny rok spędzany wśród ukochanych osób w tej upragnionej przystani, o której przez większość życia marzyła.

W szybie, przed którą stała, majaczyło jej słabe odbicie. Drobna sylwetka, blond włosy do ramion, ładna twarz i intensywnie błękitne oczy – Kinga nadal wyglądała zaskakująco młodo i wciąż była atrakcyjna. Te kwestie, z pewnością istotne dla większości kobiet, nie miały jednak dla niej większego znaczenia. To nie pojawiające się zmarszczki były źródłem jej niepokoju.

Czterdzieste urodziny były dla niej podwójnym jubileuszem. Nie tylko stanowiły okrągłą rocznicę narodzin, lecz także piątą ogromnych zmian w jej życiu.

Kiedy miała trzydzieści pięć lat i sądziła, że już nic dobrego jej nie czeka, Pan Bóg odsłonił przed nią swój idealny plan, odkrywając nie tylko swoją uzdrawiającą moc, ale i całkiem nowy świat. Świat, w którym czekały na nią wiara, nadzieja i miłość.

Kinga niemal z dnia na dzień stała się matką, babcią i żoną. Odzyskała syna, a także ukochanego sprzed lat, ojca jej dziecka. Błyskawicznie zyskała również synową i przybraną wnuczkę, a po czasie i wnuka. Ale szczęśliwa rodzina to nie jedyne, co zostało jej dane z ogromnej obfitości Bożych błogosławieństw. Kinga spełniła również swoje zawodowe marzenia, zostając jedną z najbardziej poczytnych dziennikarek katolickich w kraju, a także osobiste, prowadząc ośrodek dla samotnych matek i niosąc pomoc wielu kobietom w trudnej sytuacji.

Dom, w którym mieszkała, był pełen miłości i radości, choć nie omijały go codzienne problemy. W drugiej ciąży Gracji, jej synowej, pojawiły się poważne komplikacje i obawy, czy dziecko urodzi się zdrowe. Wspólnie jednak wymodlili i tę łaskę, że mały Józio przyszedł na świat w pełni sił. Teść Kingi Antoni z każdym rokiem coraz bardziej podupadał na zdrowiu i od jakiegoś czasu wymagał już stałej opieki. Za to Cecylia, mieszkająca z nimi babcia serdecznego przyjaciela Kingi Szymona, wciąż była pełna życiowej energii, tak samo jak wtedy, kiedy poznały się pięć lat temu.

Jak w każdej rodzinie zdarzały im się drobne spory, kłopoty i kłody, które życie czasem rzucało pod nogi, jednak bilans zysków i strat był oszałamiająco dodatni.

Przerażająco dodatni.

I właśnie dlatego Kinga zaczęła się bać.

Trudno byłoby zliczyć, jak wiele razy dziękowała Panu przez ostatnie lata, jednak wciąż wydawało się jej to za mało. I czy to nie było zuchwałe z jej strony, że tak łapczywie chwytała to swoje szczęście, podczas gdy tak wiele cierpień było na tym świecie?

Za oknem stała niewzruszona mgła. Nie słabła, nie przepływała, po prostu trwała niczym biała ściana. Kinga miała wrażenie, że ta mgła dostała się również do jej serca, otępiając je i przygaszając.

Kolejny raz zaczęła się zastanawiać, kiedy zamieszkał w niej niepokój. Kiedy – najpierw nieświadomie, a później coraz bardziej namacalnie – zaczęła oczekiwać, że stanie się coś złego? To było głupie, a jednak w jakimś sensie wydawało się logiczne – nikt bowiem nie zasługiwał na tyle szczęścia, ile ona otrzymała. Miała dług, który starała się spłacać swą pracą dla innych – „na chwałę Bożą, na pomyślność ludu”, jak głosił napis na starej kapliczce świętej Kingi przy drodze do Krasu – miejscu dla Kingi najważniejszym. Ilekolwiek by jednak robiła, wciąż miała wrażenie, że to za mało.

Brakowało jej Szymona.

Może gdyby mogła jak dawniej porozmawiać ze swym drogim przyjacielem, czarne myśli by się rozwiały. Szymon zawsze wiedział, co powiedzieć. Nigdy nie spotkała drugiej takiej osoby jak on, tak napełnionej Duchem Świętym, będącej tak wspaniałym Bożym narzędziem na ziemi. Szymon był jednak daleko. Dzieliły ich tysiące kilometrów i choć mówiono, że dzisiejszy świat jest globalną wioską, było to powiedzenie tych, którzy w wielkich miastach oglądali go zza biurek ogromnych korporacji, wyposażeni w smartfony i szerokopasmowy internet.

Kinga codziennie modliła się za Szymona i o jego bezpieczeństwo. Modliła się za każdego z członków swojej rodziny. Modliła się za lokatorki Domu Samotnej Matki, przyjaciół i sąsiadów, a nawet czasami za nieznajomych, kiedy słyszała sygnał przejeżdżającej karetki lub widziała płaczące dziecko.

Intencji było tak wiele! Wstyd jej było przyznać się przed samą sobą, że ostatnio czuła się tym przytłoczona. I może dlatego modlitwa za siebie samą jakoś jej nie wychodziła. Wiedziała doskonale, że gdyby tylko potrafiła wszystkie swoje troski w pełni oddać Bogu, odzyskałaby spokój. Tymczasem w jej serce wkradł się chaos.

I była taka zmęczona... Zmęczona codziennymi obowiązkami. Opieką nad wnukami, odkąd Gracja zaczęła studia, a Sebastian wyjeżdżał na turnusy rehabilitacyjne. Opieką nad teściem, odkąd zdrowie zaczęło mu poważnie szwankować. Opieką nad wszystkimi mieszkankami Domu Samotnej Matki i ich dziećmi. W każdej chwili musiała być gotowa służyć im nie tylko radą, wsparciem i modlitwą, ale i konkretnym działaniem. A pojawiały się różne problemy. Przez cztery lata prowadzenia ośrodka musiała zmierzyć się z ucieczkami podopiecznych, z ich nałogami, a nawet z próbami samobójczymi. Dzieci chorowały, matki miewały załamania nerwowe. Wciąż coś się działo.

I przez cały ten czas Kinga dawała im wsparcie. Podnosiła na duchu, załatwiała terapie, ściągała specjalistów, podcierała zasmarkane nosy i leczyła złamane serca. Była kotwicą, na której można polegać, i drogowskazem wskazującym właściwy szlak.

To było niewiarygodnie ciężkie brzemię.

Nie mogła pozwolić sobie na gorszy dzień czy okazywanie słabości. Zbyt wielu ludzi na nią liczyło. Zbyt wielu podziwiało jej niezłomność i pogodę ducha. Zbyt wielu widziało w niej wzór do naśladowania. Nie mogła ich zawieść!

I utrzymywaniem tej swojej perfekcyjnej „powierzchni” była zmęczona najbardziej.

W naszym serwisie możecie już przeczytać kolejny fragment książki. Nową powieść Katarzyny Targosz możecie już kupić w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Powierzchnia. W poszukiwaniu prawdziwej siebie. Opowieści z Wiary
Katarzyna Targosz1
Okładka książki - Powierzchnia. W poszukiwaniu prawdziwej siebie. Opowieści z Wiary

Czterdziestoletnia Kinga znów wkracza na szlak cudów. Opuszcza Krościenko, w którym przed pięciu laty znalazła wiarę, nadzieję i miłość...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje