Rok z życia dwóch serdecznych przyjaciółek Honoraty i Arlety. Honorata z oddaniem pracuje w ośrodku pomocy społecznej. Dzięki jednej z podopiecznych zyskuje wymarzoną rodzinę i spełnia swoje najskrytsze marzenie. Tymczasem Arleta poślubia - jak jej się wydaje - wymarzonego księcia z bajki.
Jest pierwszy dzień Nowego Roku. Skatowana przez męża Arleta trafia do szpitala. Mimo że rany goją się szybko, dziewczyna zmaga się z niepewnością i strachem. Szczęśliwie los stawia na jej drodze silne i mądre kobiety, dzięki którym krok po kroku odnajduje prawdziwą siebie i przekonuje się, że życie pisze dla niej całkiem nowy scenariusz.
Wszystko będzie dobrze to poruszająca opowieść o mocy nadziei, kobiecej przyjaźni i… Rudziku, odnalezionym kocie. Wszystko będzie dobrze. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Do lektury powieści Ewy Mai Maćkowiak zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowe fragmenty książki:
Odpływała w krainę snów, kiedy usłyszała ciche, jakby nieśmiałe pukanie do drzwi. Uniosła głowę, nasłuchiwała przez chwilę, ale za drzwiami panowała cisza. Zdawało mi się – powiedziała w myślach. Chyba jestem przewrażliwiona – dodała. I już miała przyłożyć głowę do poduszki, kiedy odgłos pukania rozległ się na nowo. Tym razem nie było to ciche ani nieśmiałe pukanie. Tym razem przybrało na sile – i to mocno.
Co za szalona młodzież – pomyślała. Podeszła do drzwi, uchyliła je i zamarła, a jej serce na chwilę zamarło razem z nią. Za drzwiami hotelowego pokoju stał ON. Metr siedemdziesiąt sześć chodzącego ideału. Usiłowała przełknąć ślinę. Jej gardło wydało tylko głuchy odgłos.
Zakrztusiła się. Rząd śnieżnobiałych zębów zabłysnął w dobrze jej znanym uśmiechu. Poczuła mimowolne drżenie brody. Wyrzucił przed siebie rękę, zaciśnięta pięść zawirowała przed jej twarzą, zaśmiał się, po czym rozprostował palce i przeczesał dłonią gęste czarne włosy. Zareagowała bezwiednie, skuliła się w sobie. Widziała, jak jego muskularne ciało pulsowało, napinając i puszczając mięśnie. Znała to na pamięć. Powróciły obrazy zafascynowanego własną rzeźbą „kulturysty”. Spuściła wzrok.
– Nie wpuścisz mężusia? – padło pytanie, i nim zdążyła zareagować, ON był już w środku. – Co, nie przywitasz Nowego Roku z mężem? A może czekasz na księcia z bajki? A może książę już był, przeleciał cię i odjechał? – zadrwił.
Arleta stała jak mumia. Czuła, jakby od stóp do głów oplatały ją niewidoczne bandaże, a jej ciałem i umysłem owładnął paraliż. W głowie kłębiło się pytanie: „Skąd się tutaj wziąłeś?”. Usta jednak odmówiły posłuszeństwa. Miała wrażenie, że w jej gardło wbija się jakiś klin i dlatego nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Chciała uciekać. Coś wewnątrz niej krzyczało: „Uciekaj!”. Umysł robił swoje, a zdradzieckie ciało swoje. Zawsze tak było. Strach, ten wszechogarniający ją strach, był niezawodny. Paraliżował i trzymał niczym bezbronną ofiarę we wnykach kłusownika. Stała jak zamurowana, jak opleciona siecią silnych macek, czekając na… cud?
– Może zamkniesz drzwi? Będziesz tak stała do usranej śmierci? – zapytał.
To pytanie zadziałało jak nieprzyjemny dźwięk porannego budzika. Drgnęła, przez ciało przebiegł bolesny dreszcz. Mimo woli zamknęła drzwi. Była poza ciałem i poza czasem. ON postawił na stoliku butelkę szampana, po czym odwrócił się i zapytał szyderczo:
– Co, zdziwiona? Owszem, Dom Pérignon, w końcu jest sylwester, prawdaaa? – przeciągnął sylabę. – Bawmy się. W taką noc nie wypada się nie bawić, prawdaaa? – przeciągnął ponownie, sprawiając sobie tym niemałą przyjemność. – I mam do ciebie dwa zasadnicze, a właściwie trzy zasadnicze pytania – kontynuował, upajając się swoją grą.
– Pierwsze – uniósł w górę kciuk – gdzie są kieliszki?
Arleta drgnęła, jej ciało zareagowało, jakby to pytanie było nakazem tresera: „Daj głos”, ale pozostała na miejscu. Odruchowo zerknęła na stolik, choć picie z nim czegokolwiek nie wchodziło w grę. Co za syf – pomyślała – ja ciągle się boję.
Powędrował wzrokiem za jej spojrzeniem.
– Stoliczku, nakryj się – powiedział teatralnym głosem. – Kie-lisz--ki… – sylabizował, wiedząc, co uzyska, po czym niezrażony, zadawałkolejne pytania: – Drugie, czy może przypadkiem czegoś nie zgubiłaś? Czegoś bardzo ważnego? Czegoś, czego, mam nadzieję, nikt oprócz ciebie… – zrobił wymowną pauzę – i mnie – skłonił się przy tym w jej stronę – taką mam nadzieję, nie czytał?
W pokoju zaległa cisza. Było od niej tak gęsto, że Arleta odniosła wrażenie, jakby szczelnie ją owijała i dociskała jej klatkę piersiową. Poczuła, że robi jej się niedobrze, a cała krew spływa do stóp. Patrzyła na niego i miała wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie.
W naszym serwisie przeczytacie już premierowy fragment książki Wszystko będzie dobrze Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych: