Pasażer na gapę. Fragment książki „To nie koniec świata"

Data: 2019-07-23 12:48:23 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Życie potrafi zaskakiwać. Przekonuje się o tym Halina, bo choć szczęście o imieniu Ewunia jest słodkie, to rola matki ją przeraża, zaś nietypowe zachowanie partnera odbiera resztki nadziei… 

Ale od czego są przyjaciele?! Basia i ciotka Bogusława, którą dopadła miłość, postanawiają wspólnie zaopiekować się Haliną. Nadzieja, zdrada i tajemnice przeplatają się ze sobą, a kłamstwo jest jak bumerang, wystarczy rzucić i wróci. I chociaż czasami wydaje się, że trawa u sąsiada jest bardziej zielona, to może być podlana łzami, bo każdy skrywa sekrety. Nawet Rzepkowa. 

Nowe perypetie bohaterów znanych już z powieści Na koniec świata zostały okraszone jodłowaniem, wiarą i receptą, że wszystko ma swoją porę, a potknięcia i porażki to nie koniec świata. Do lektury powieści To nie koniec świata zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Warto wziąć udział w konkursie, który poświęcony jest tej właśnie książce. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam fragment książki To nie koniec świata. Dziś czas na ciąg dalszy tej historii: 

Paweł wsiadł do samochodu i przez całą drogę do Zielonego Zakątka zastanawiał się nad swoją dzisiejszą wizytą. Miał nieodparte wrażenie, że jego wycieczka była zbędna. Gdzieś wewnątrz doszukiwał się drugiego dna, choć może zupełnie niepotrzebnie. Zaparkował samochód pod domem Basi. Nie planował tu zaglądać, choć nie ukrywał, że kiedy odebrał telefon od Wiesławy Rzepki, przebiegło mu przez głowę, że będzie miał pretekst, by zajrzeć do Basi. A tak naprawdę miał na myśli jej ciotkę. Wysiadł z samochodu. Otworzył furtkę. Zauważył ruch firanki w oknie. Uśmiechnął się pod nosem w nadziei, że to Bogusława. Szedł powoli i napawał się zielenią. Kiedy przyjechał tu pierwszy raz, zauroczyło go to miejsce i udzielił się mu entuzjazm Basi. Zachwycił się jej lipową rzeźbą i przyozdobionymi drzewami. Choć gdy wtedy zobaczył dom, uniósł ze zdziwienia brwi. Odwagi dziewczynie nie brakowało, musiał przyznać. Ale podjął się pracy. A kiedy ujrzał Bogusławę, przepadł. Mógłby wyremontować każdy dom w wiosce i okolicy i takie zlecenie było mu na rękę.

– Dzień dobry. A co tu pana sprowadza, panie Pawle? – Bogusia wyszła mu naprzeciw.

– Dzień dobry. Dziabka, jeśli dobrze pamiętam, a może bardziej prośba. – Podrapał się po głowie.

Bogusia zrobiła wielkie oczy.

– Jaka dziaaabkaaa? Jaka prośba?

– A może by tak przy kawie?

– Och, przepraszam. – Złapała się za policzek. – Gdzie się podziały moje dobre maniery, zapraszam na kawę, może i ciasteczko się znajdzie.

– A co, zginęło? – zapytał z przekąsem, podążając za gospodynią.

Bogusia lubiła jego żarty. Uśmiechnęła się pod nosem i nie odpowiedziała na zaczepkę.

– Będziesz musiał samjechać do pani Wiesławy. Basia źle się czuje. Ta nerka ją wykończy. Nie mogę patrzeć, jak cierpi, ale jeszcze parę dni i będzie po kłopocie. Przynajmniej mam taką nadzieję – dodała, podając mu dziabkę. – A ja, jak widzisz, nie mogę jechać, pilnuję gospodarstwa. Chyba że to kłopot?

– Żaden – odpowiedział. – A czy mógłbym jakoś pomóc?

– W tej sprawie to chyba nie, ale jeśli będę miała problem, dam znać. – Zaśmiała się. – A teraz jedź z tą dziabką, bo się kobiecina nie doczeka i tylko patrzeć, jak tu przyczłapie. – Skończyła zdanie, kiedy zaskrzypiała furtka.

– O wilku mowa – Paweł roześmiał się, zerkając w stronę ogrodzenia. –To ja już będę szedł.

– Pewnie, a nawet jechał, i to z kim…

***

– Basiu – Bogusława zajrzała do pokoju siostrzenicy – nie wiesz może, gdzie jest Rysio? Nie pałętał się u ciebie? Nie widzę go. Wołam, wołam i nic. Przepadł jak kamień w wodę. Do miseczki jego ulubioną karmę dałam i nic, nie przytuptał. Wyobrażasz to sobie? Przecież Rysio jedzenie wyniucha jak niedźwiedź dziki czosnek wiosną.

Basia uniosła głowę z poduszki, podparła się na łokciu.

– Leżę tu cały dzień. Owszem, był, ale raniutko. Pobiegał za swoją myszką i poszedł. Później już mnie nie odwiedzał. Puść Merdka, niech go szuka. – Kiwnęła głową w stronę drzwi.

Merdek zjawił się w tej samej chwili, jakby wyczuł, że o nim mowa.

– Skoro tak, niech będzie. Merduś, szukaj Rysia, szukaj – wydała komendę.

Merdek szczeknął, podbiegł do drzwi.

– Ale co, mam otworzyć? Jest na podwórku? – zapytała. Przez mieszkanie przeleciało głośne „hau, hau”.

Bogusława otworzyła drzwi. Pies wyskoczył z domu i z nosem przy ziemi obwąchiwał ścieżkę, robiąc zygzaki od prawa do lewa. Dotarł do furtki i stanął, obrócił łebek w stronę domu. Szczeknął. Bogusława podreptała do niego.

– I co, psino, mam otworzyć? – zapytała, po czym uchyliła furtkę.

Pies wyszedł, obwąchał miejsce przed płotem, pokręcił się w kółko, usiadł i zaskomlał. Spojrzał na Bogusię, wstał, zakręcił się dookoła własnej osi, zaszczekał i ponownie usiadł.

– I co, to już koniec poszukiwań? – zapytała zawiedziona wpatrującego się w nią psa, a ten zapiszczał żałośnie. – No tak, to nie twoja wina, przepraszam. – Pochyliła się i pogładziła go po łebku. – Ale przecież Rysio nie wyparował… Rysioooo, Ryszardzieee – zawołała na kota po imieniu, w nadziei, że się pokaże albo zamiauczy. Przeszła wokół płotu. Po kocie zaginął wszelki ślad. Odczekała jeszcze chwilę. Zawołała Merdka i wróciła wraz nim do domu. – No to przepadło. – Zamknęła drzwi i wytarła z łez policzki. Zaskoczyły ją te łzy. Nigdy nie przepadała za kotami, ale Rysio zapadł jej w serce od pierwszej chwili.

– Ciociu, twój telefon dzwonił jak najęty – odezwała się Basia, słysząc, że wróciła z poszukiwań.

– Niech sobie dzwoni. Co mnie to interesuje? – odburknęła, po czym wydmuchała nos.

– Oddzwoń, może to coś ważnego.

– Ważne to jest teraz, żeby się Ryszard odnalazł, a nie jakieś… – Nie dokończyła, zerkając na wyświetlacz. – Paweł? Piętnaście połączeń? – Wcisnęła słuchawkę.

Odebrał po pierwszym sygnale.

– Bogusiu, mam dla ciebie niespodziankę. Zresztą ja też miałem niespodziankę, i to niezłą.

– Jaaa… jaką nieespodziankę – wychlipała. – Nie chcę niespodzianek, chcę mojego Ryyysia.

– Małego rudzielca o bursztynowych ślepkach?

– Tak. – Przestała płakać na dźwięk tych słów.

– Dałbym ci go do telefonu, ale chyba nie jest skory do rozmów. Leży sobie zwinięty w kłębuszek i śpi.

– Jak to?

– Miałem pasażera na gapę. Nie wiem, kiedy i jak to zrobił, ale udało mu się. Może jak Rzepkowa wsiadała do auta. Zresztą nieważne. Trzeba było widzieć moją minę, jak go zobaczyłem.

– Trzeba było zobaczyć moją, kiedy ja go nie widziałam.

– Cóż, trzeba będzie zrobić nieplanowaną wycieczkę. Nie mogę teraz zawrócić, mam poumawiane spotkania. Ale będę za dwa, trzy dni.

– Już czekam – zabrzmiało w słuchawce. – On lubi tuńczyka.

– To tak jak ja. – Zaśmiał się. – Przyjedzie objedzony jak bąk.

W naszym serwisie znajdziecie już kolejny fragment książki To nie koniec świata Powieść tę możecie kupić w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
To nie koniec świata
Ewa Maja Maćkowiak0
Okładka książki - To nie koniec świata

Życie potrafi zaskakiwać. Przekonuje się o tym Halina, bo choć szczęście o imieniu Ewunia jest słodkie, to rola matki ją przeraża, zaś nietypowe zachowanie...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Z pamiętnika jeża Emeryka
Marta Wiktoria Trojanowska ;
Z pamiętnika jeża Emeryka
Obca kobieta
Katarzyna Kielecka
Obca kobieta
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Oczy Mony
Thomas Schlesser
Oczy Mony
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Pokaż wszystkie recenzje