Czy ktoś chce zostać papieżem? Fragment książki Anthonyego McCartena

Data: 2019-03-10 23:48:00 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Czy ktoś chce zostać papieżem? Fragment książki Anthonyego McCartena

Czy wybór na papieża jest marzeniem każdego z kardynałów uczestniczących w Konklawe? Odpowiedź nie jest tak oczywista, jaką mogłaby się wydawać. Pisze o tym Anthony McCarten w książce Papież. Franciszek, Benedykt i decyzja, która wstrząsnęła światem. Autor Czasu mroku opisuje w niej historię dwóch papieży, których z pozoru nic nie łączy. Joseph Ratzinger, utożsamiany z konserwatyzmem oraz Jorge Bergoglio – papież uznawany za bardzo postępowego. Jaki wpływ wywarli na siebie nawzajem? Jak to się stało, że Benedykt XVI postanowił ustąpić ze Stolicy Piotrowej? Aby się o tym przekonać, musicie sięgnąć po publikację Anthony'ego McCartena. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam jej premierowe fragmenty. Dziś czas na kolejną część tej historii: 

„Zgodnie z tradycją to na dziekanie Kolegium Kardynalskiego spoczywa odpowiedzialność, by zapytać nowego papieża, czy przyjmuje powierzany mu urząd; skoro jednak dziekanem był sam Ratzinger, zadanie to spadło na jego zastępcę, kardynała Sodana. Kardynał Murphy-O’Connor zapamiętał z tamtego wydarzenia zwłaszcza to, że w czasie gdy wszyscy w pomieszczeniu czekali na odpowiedź, „panowała głucha cisza. [Nowy papież] wyglądał bardzo poważnie, nie tylko przytomnie, ale i spokojnie”. Kiedy w końcu potwierdził – oczywiście po łacinie – Joseph Ratzinger oficjalnie został dwieście sześćdziesiątym piątym papieżem. Kiedy zaś zapytano go, jakie imię zechce przyjąć, nie zawahał się ani na moment. Miał już gotową odpowiedź. Stanie się znany jako Benedykt XVI. Czemu Benedykt? Podczas swojej pierwszej audiencji generalnej 27 kwietnia 2005 roku stwierdził, że święty Benedykt był „mężnym i prawdziwym prorokiem pokoju” oraz „zasadniczym punktem odniesienia dla jedności Europy i z mocą przypomina o niezbywalnych chrześcijańskich korzeniach jej kultury i cywilizacji”.

Wszyscy kardynałowie kolejno powinszowali Benedyktowi i ucałowali jego dłoń.

Zarazem fascynujące, jak i tragiczne, że obaj wiodący kandydaci na papieża podczas konklawe z 2005 roku publicznie powiedzieli, że nie pragną godności papieskiej. Benedykt po wyborze wyznał, że czuje się jak pod opadającym ostrzem gilotyny. Franciszek stwierdził, że ktokolwiek chce przewodzić Kościołowi katolickiemu, nie wykazuje się zbytnią troską wobec siebie samego: „Ja wcale nie chciałem zostać papieżem”.

No dobrze, ale czy ktokolwiek chciał zostać papieżem? To duże brzemię. Zbyt duże. Kadencję kończy dopiero śmierć. Nie bez powodu niewielkie pomieszczenie, do którego następnie zaprowadzono Benedykta, nazywane jest Sala delle Lacrime – Komnatą Łez. To w tych czterech ścianach niezliczeni papieże wybuchali płaczem pod brzemieniem odpowiedzialności, które będzie im towarzyszyć aż do ich ostatniego tchnienia. Słynne stały się słowa Jana XXIII o tym, że nikt nie mówi nowemu papieżowi, czy są to łzy radości, czy żalu. On sam musi sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Ale nowi biskupi Rzymu muszą szybko otrzeć łzy. Już od pierwszych minut po wyborze stają się twarzą Kościoła katolickiego. Jak to później opisał sam Benedykt XVI: 

W tym momencie człowiek jest pochłonięty przez całkiem praktyczne zewnętrzne kwestie. Trzeba pomyśleć, jak się uporać z szatami, i o innych tego typu rzeczach. Poza tym wiedziałem, że będę zaraz musiał na balkonie powiedzieć parę słów, i zacząłem myśleć, co by to mogło być. Już w tym momencie zresztą, w którym to mnie spotkało, mogłem powiedzieć do Pana tylko: „Co czynisz ze mną? Teraz to Ty przejmujesz odpowiedzialność. Musisz mnie prowadzić! Ja tego nie potrafię. Jeśli mnie chciałeś, to musisz mi też pomóc!”.

W tym sensie znajdowałem się w bardzo ożywionym, naglącym dialogu z Panem – mówiąc Mu, że On, jeśli uczynił jedną rzecz, musi także uczynić kolejną.

* * *

Habemus papam

Kiedy Benedykt zastanawiał się, którą papieską białą sutannę wybrać spośród trzech ręcznie wykonanych przez rodzinę Gammarellich, papieskich krawców od 1903 roku, doświadczony watykański korespondent John Thavis wspominał, że stał w zatłoczonym biurze prasowym. „Właśnie skończyłem dwie wstępne wersje artykułu: pierwsza traktowała o kardynale Ratzingerze, druga zaś – znacznie krótsza – o Dionigim Tettamanzim, kardynale z Włoch”, kiedy pod wieczór, o 17.40 z komina Kaplicy Sykstyńskiej zaczęły wydobywać się pierwsze smużki dymu.

Thavis i inni od razu wiedzieli, że dym ulatniający się o tak wczesnej porze dnia musi oznaczać, że Ratzinger zdobył wymaganą większość dwóch trzecich głosów już w pierwszym głosowaniu tego popołudnia, albowiem kardynałowie nie zdołaliby przeprowadzić dwóch głosowań w tak krótkim czasie. A jednak i tłumy na placu Świętego Piotra, i cały korpus prasowy wytężały wzrok, usiłując dostrzec barwę dymu, tymczasem ten wciąż dobywał się z komina przez dobrych dwadzieścia minut bez akompaniamentu bijących dzwonów. Misterny system sygnalizacji dymnej kolejny raz zawiódł. Za murami Watykanu panował chaos. Gwardia Szwajcarska i członkowie kurii pędzili, by uprzedzić dzwonników o dokonanym wyborze nowego papieża, albowiem ze względu na podwyższone środki bezpieczeństwa wokół kaplicy nie działały wszystkie telefony.

Kiedy dokładnie o szóstej wieczorem rozległo się bicie wielu dzwonów, zdezorientowanie tylko przybrało na sile. Po falstarcie z poprzedniego wieczoru tłumy na placu były zupełnie zbite z pantałyku i nie wiedziały, czy już świętować, czy nie.

W końcu po około dziesięciu minutach wielkie dzwony bazyliki Świętego Piotra rozbrzmiały ponownie, a po nich – pozostałe z niemal trzystu kościołów Rzymu. Zgromadzony tłum wiernych nie mógł już mieć wątpliwości: oto katolicy mieli nowego papieża. Ale Benedykt XVI w Komnacie Łez również przeżywał zupełnie groteskową sytuację. Metoda wybitnych Gammarellich, którzy szyli szaty dla dziewięciu ostatnich papieży, polegająca na przygotowaniu trzech sutann z atłasowej wełny w kolorze kości słoniowej z jedwabnymi mankietami – w trzech rozmiarach, małym, średnim i dużym – a potem nanoszeniu tylko w dniu uroczystości kilku drobnych poprawek, aby odzież pasowała na osobę wybraną na ojca świętego, uchodziła za niezawodną. Ale zawiodła. Ratzinger mierzy niezbyt imponujące metr siedemdziesiąt, choć trudno nazwać go niskim, natomiast nie pasowała na niego żadna z szat ani z par obuwia. Pragnął jednak jak najszybciej wyjść na balkon i pozdrowić swoich wiernych, zalecił więc krawcom, aby w miarę możliwości poupinali sutannę szpilkami. Ponadto postanowił nie zdejmować czarnego swetra spod spodu, ze względu na przeziębienie, które doskwierało mu w trakcie konklawe.

O 18.43 czasu lokalnego wybór papieża Benedykta XVI obwieszczono światu, wypowiadając kultowe wręcz zdanie, które po raz pierwszy padło, gdy w 1417 roku ogłaszano wybór papieża Marcina V: Habemus papam!(Mamy papieża!). Wychodząc na balkon, świeżo upieczony biskup Rzymu uśmiechnął się szeroko, wzniósł ręce w kierunku Boga, po czym splótł je, dziękując zgromadzonym tłumom. Po krótkim przemówieniu i modlitwach Benedykt wycofał się i udał do hotelu wraz z towarzyszącymi mu kardynałami na uroczystą, choć skromną kolację, na którą składały się tradycyjna niemiecka gęsta fasolowa, sałatka z suszoną wołowiną oraz szampan. Potem nastąpiło odśpiewanie łacińskich hymnów.

Tego dnia 2005 roku, kiedy drobna, cicho mówiąca postać o śnieżnobiałych włosach wyszła na najsłynniejszy balkon na świecie, by wznieść sędziwe ramiona w stronę tysięcy wiernych zgromadzonych na placu Świętego Piotra oraz milionów oglądających to wydarzenie przed telewizorami na całym świecie, nie trzeba było jak zwykle szukać informacji o człowieku, który znienacka stał się przywódcą miliarda stu milionów katolików. Tak się przynajmniej dzieje, gdy niespodziewanie na najwyższy urząd wyniesiony zostaje dotąd szerzej nieznany purpurat, ale w tym wypadku dużo już było wiadomo o nowym papieżu – zarówno dobrego, jak i złego – nie tylko w katolickim świecie, ale i w świecie w ogóle. Przez długie lata na stanowisku prefekta Kongregacji Nauki Wiary doczekał się mnóstwa przezwisk, niekiedy łagodnych, niekiedy okrutnych: Rottweiler Boga, Panzerkardinal, Kardynał „Nie”, a nawet Papa-Ratzi. Już same te nazwy uzmysławiają, że opinie o kardynale Ratzingerze zdecydowanie były podzielone. W oczach niektórych uchodził za „agresywnego Niemca o wielkopańskich manierach, ascetę, który nosi krzyż niczym miecz”, podczas gdy inni mieli o nim zgoła odmienne wyobrażenie: cnotliwy, prosty bawarski uczony ze słabością do picia Fanty, który całe życie przestrzegał praw boskich i poświęcił się pokornej adoracji wzniosłych, stałych prawd.

 -> Przeczytajcie ostatni fragment tej książki!

Jeśli zainteresowała Was ta publikacja, możecie ją kupić w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Papież. Franciszek, Benedykt i decyzja, która wstrząsnęła światem
Anthony McCarten0
Okładka książki - Papież. Franciszek, Benedykt i decyzja, która wstrząsnęła światem

Na podstawie książki laureata Oscara powstał film w reżyserii Fernando Meirellesa (Miasto Boga, Wierny ogrodnik, Miasto ślepców) z Anthonym Hopkinsem...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy