Czy w świecie pełnym różnic jest miejsce na uczucia? On – Kacper – żołnierz jednostki specjalnej stacjonującej we Francji. Jego codzienność to przedzieranie się przez dżunglę w Gujanie Francuskiej, odbijanie zakładników, rozbijanie szajek przemytników. Życie żołnierza to jego praca i pasja. Ona – Ksenia – kobieta po przejściach. Skrywa w swoim sercu nie tylko ból i cierpienie po stracie, ale także tajemnicę, której nikomu nie wyjawia. Różni ich wszystko. Połączy ich miłość. Życie nie jest jednak bajką. Przeszłość Kacpra da o sobie znać, a skrywane przez Ksenię tajemnice wyjdą na jaw… Czy tych dwoje będzie potrafiło na nowo sobie zaufać? Czy miłość potrafi wszystko wybaczyć? Czy oprócz miłości do stworzenia dobrego związku potrzeba czegoś więcej?
Do lektury powieści Gabrieli Gargaś Kacper zaprasza Skarpa Warszawska. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Kacper. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Rozdział 2
Wiadomo, od czego są przyjaciółki – od tego, że kiedy siedzisz na sofie w bawełnianych gaciach i rozciągniętym T-shircie, one z miłością cię pocieszają i wysłuchują po raz któryś twoich wynurzeń w stylu „jak on mógł!” na temat niewiernego męża. Najlepszą przyjaciółką Kseni była jej siostra Anastazja i teraz ona wysłuchiwała jej żali.
– Widocznie jakoś mógł, skoro to zrobił – skwitowała.
– Nie daruję mu tego.
– Oczywiście, że darujesz. Co masz zrobić? – zapytała.
– Obetnę mu fiuta.
– Pomogę ci obciąć mu fiuta, ale to nie zmieni jego decyzji o powrocie.
– Zabiję go.
– I co? Pójdziesz siedzieć? Po co ci to? Przez gnoja pójść do paki na dożywocie?
– Trudno. Ona nie będzie go mieć.
– A niech go bierze, skoro to taki łachudra. – Nastka sięgnęła po wino.
– Ona jest na sto procent ładniejsza.
– Nie sądzę. Jest nowa. Inna. A to zawsze pociąga.
– Koło mnie też kręciło się kilka niezłych „nowości”, a jakoś z nich nie skorzystałam.
– I po co to rozkminiasz?
– Bo mi kurewsko źle.
– Chodź się przytul. – Siostra otworzyła szeroko ramiona i objęła mocno Ksenię.
– Dlaczego mi to zrobił?
– Przestań rozkminiać, mówiłam ci. Zrobił i już. I wiem, że boli. I to bardzo, ale takie jest życie. Bywa kurewskie.
– I pełne kurew.
– Masz rację.
* * *
Łukasz zadzwonił do Kseni dwa dni później.
– Ochłonęłaś?
– Nie. Czego chcesz? – Ksenia podniosła się na łokciu do pozycji półsiedzącej. Była na zwolnieniu lekarskim. Nie miała siły iść do pracy. To się nazywa choroba duszy. A jej chorowały i dusza, i serce, i każda najmniejsza cząsteczka jej ciała.
– Chcę z tobą na spokojnie porozmawiać. Omówić szczegóły.
– Jakie szczegóły? – Była szorstka jak papier ścierny.
– Rozstania. – Jego głos natomiast był cichutki.
– Ty złamasie!
– Wiem, że cię to boli.
– Nie wiesz. Gdybyś wiedział, nie robiłbyś mi tego.
– Ksenia… – Słyszała, jak westchnął. – Dobrze nam to zrobi.
– Ty tak sądzisz. Ja uważam inaczej.
– Posłuchaj. Spotkajmy się i… porozmawiajmy.
– Wiesz, gdzie mieszkamy.
– Przyjdę. Kiedy?
– Kurwa, masz klucze. To też twoje mieszkanie. Nie musisz się zapowiadać. – Była na niego naprawdę wściekła.
* * *
Przyszedł następnego dnia.
– To jaka ona jest? – Ksenia wyglądała na opanowaną, chociaż Łukasz wiedział, że cierpi i robi wszystko, co w jej mocy, żeby się nie rozsypać. Drżała jej dolna warga. Jak zawsze wtedy, kiedy targały nią emocje.
– Po co ci to wiedzieć?
– Bo chcę i już. – Zacisnęła palce w pięści. Dłonie miała drobne.
– Inna niż ty.
– Zrozumiałe – parsknęła. – Milsza? Odważniejsza? Chodziła po pokoju w tę i z powrotem.
– Szalona!
– Szalona? – Zaczęła się śmiać. – Kiedyś powiedziałeś mi, że cieszysz się, że jestem zrównoważona, bo szaleństwo kobiet cię przeraża. Nie lubisz Anastazji, bo jest nazbyt otwarta i szalona.
– Anastazja to…
– Jest szalona, tak jak kobieta, z którą się spotykasz. Szalona… – Trawiła to słowo.
Łukasz patrzył w jakiś punkt nad jej głową. Nie chciał jej urazić. Ale Ksenia była nudna. Lenka miała dwadzieścia cztery lata i rozsadzała ją energia. Była tylko o trzy lata starsza od jego córki, ale dużo dojrzalsza. I była nim zainteresowana. A przede wszystkim chciała z nim uprawiać seks. Kochali się wszędzie: w przymierzalni, w samochodzie, w windzie, na jego biurku. Każdy facet w średnim wieku marzy o takich odjazdach i odlotach. A on chciał odlatywać.
– Ile ma lat?
– A jakie to ma znaczenie?
– Nie możesz mi powiedzieć?
– Mogę! – parsknął. – Dwadzieścia cztery. Tylko mnie nie oceniaj!
A ona chciała go ocenić. Wystawić mierną notę z jego podłego zachowania.
– Jesteś żałosny.
– Być może… Słuchaj… – Mężczyzna czuł się nieswojo. To zabawne, jak bliscy sobie ludzie mogą się w jednej chwili od siebie oddalić. Byli ze sobą ponad dwadzieścia lat. Szmat czasu. I naprawdę się kochali i o tym zamierzał powiedzieć teraz swojej żonie. – Kochałem cię.
– Ale przestałeś.
– Proszę cię, Ksenia. – Chciał dotknąć jej dłoni, ale szybko ją odsunęła. – Spotkaliśmy się w pokojowych zamiarach.
– Nic takiego nie powiedziałam.
– Chcę, żebyśmy sprzedali mieszkanie, a zyskami podzielili się po połowie.
– Cztery dni temu poinformowałeś mnie, że masz kochankę, i już chcesz sprzedawać mieszkanie? Po moim trupie! – wrzasnęła.
– Nie utrudniaj…
– I co? Kupisz sobie jakieś mniejsze mieszkanko i uwijesz z nią gniazdko?
– Zmieniliśmy się, Ksenia. Pomyśl o tym tak: daliśmy sobie dwadzieścia jeden cudnych lat, a potem nasze drogi się rozeszły.
– Dwadzieścia… – Poprawiła włosy.
– Słucham?
– Daliśmy sobie dwadzieścia lat, bo przez ostatni rok mnie zdradzałeś, więc go nie liczę. A może wcześniej miałeś też skoki w bok?
– Nie miałem.
– Ooo! – Wydęła wargi. – Łaskawco.
– Rozstańmy się z klasą.
– Nie ma rozstań z klasą.
– Ksenia, czego ty ode mnie chcesz?
– Nie wiem… Może tego, byś się kajał. Przepraszał mnie. Mówił, że jest ci przykro, a nie zachowywał się jak ostatni złamas.
– Słuchaj… Ból minie. Teraz się boisz, że mnie stracisz i nie będziesz mogła się odnaleźć w życiu. A dzięki mnie ty zaczniesz żyć. Lenka powiedziała, że byłaś jak huba.
– Kurwa! – wrzasnęła. – Nie obchodzi mnie zdanie jakiejś Lenki.
– Widzisz, w końcu pokazujesz pazura, a nie jesteś potulną żoneczką.
– Łukasz, weź się pierdol!
* * *
Kiedy ludzie się rozstają, nagle zdają sobie sprawę, że nie wiedzą, co począć z własnym życiem. Tak było w przypadku Kseni, która uświadomiła sobie, że była całością z Łukaszem. Jak widać, Łukasz był dopełnieniem nie jej, ale kogoś innego. Lenka, ta gówniara, miała rację. Ona nie miała życia poza mężem. Dla niego prała, gotowała, sprzątała. Nawet nie robiła w życiu tego, co chciała, bo wybrała taką pracę, po której mogła wrócić do domu i zdążyć zrobić mu obiad. Chciała być jak najlepszą żoną. Praca w urzędzie od siódmej do piętnastej. Była też druga zmiana, ale Ksenia umówiła się z koleżanką tak, że będzie zawsze brała tę pierwszą. Kiedyś pracowała jako pielęgniarka, lecz musiała odejść ze szpitala. A teraz… Przez ostatnie trzy lata. Tylko on… On… On… Bo i tak straciła zbyt wiele, dlatego tak się w niego wtopiła.
Przez następne dwa tygodnie trawił ją ból.
„Kurwa” – pomyślała. Wszystko, co ostatnio robiła w życiu, było nijakie. Miałkie. Bez pasji. Może dlatego, że coś w niej umarło. Tak, trzy lata temu coś w niej na zawsze umarło.
Przedwczoraj wróciła do pracy. Nie mogła siedzieć w domu w nieskończoność. Te dwa dni w robocie szybko jej minęły.
Zdjęła znienawidzoną garsonkę i przebrała się w białą lnianą tunikę z niebieskimi guziczkami, do tego jasnoniebieskie szerokie dżinsy i fioletowe baleriny.
Ze zdumieniem stwierdziła, że ciuchy są na nią za luźne.
– Wychodzę – powiedziała do swojego odbicia w lustrze. Nie miała ochoty na żadne wyjścia. Na nic nie miała ochoty, ale wiedziała, że musi przezwyciężyć swoje niechcenie. Jej szefowa i jedyna koleżanka z pracy Jagoda powiedziała jej, że musi zacząć małymi kroczkami odbudowywać swoje życie. „Nie chce ci się, ale postaraj się to zrobić” – poradziła. Jagoda przechodziła przez rozwód pięć lat temu. Była w głębokiej depresji, ale z niej wyszła. Dziś miała pięćdziesiąt dwa lata, włosy w kolorze różu i oprócz pracy w urzędzie też swoją pracownię malarską i o pięć lat młodszą dziewczynę, która za nią szalała. To właśnie dzisiaj Ksenia umówiła się z Jagodą na piwo.
Zawsze lubiła pić piwo, ale Łukasz wolał wino, więc ona się do niego dostosowywała, jak ta nawiedzona baba.
Pół godziny później kobiety siedziały przy stoliku i sączyły piwo.
– Jakie dobre… – zachwycała się Ksenia.
– Zachowujesz się, jakbyś piwa nie piła ze sto lat.
– Nie piłam od czterech lat.
– A lubisz?
– Bardzo.
– To dlaczego nie piłaś?
– Bo mój mąż nie pił.
– Znam to. – Jagoda położyła na jej dłoni swoją.
– Jak przez to przeszłaś? – Ksenia czuła, jak wokół gardła zaciska jej się jakaś niewidoczna obręcz.
– Kiepsko. Czułam się tak, jakby ktoś mnie wyrzucił za burtę w jakieś bagno, a ja nie potrafiłam złapać powietrza i czułam, że dotykam dna. Nie miałam siły na to, by się podnieść i o siebie zawalczyć. Na nic nie miałam siły. I chwilami chciałam w tym bagnie zatonąć. A im bardziej chciałam, tym coraz częściej wypływałam na powierzchnię. Trafiłam na wspaniałych ludzi. To ważne, by w takim trudnym momencie życia trafić na dobrych ludzi. – Jagoda chciała coś jeszcze dodać, ale obok nich pojawił się jakiś zawiany mężczyzna, który zaczął bełkotać.
– Piękne panie, czy mogę się do was dosiąść?
– Nie, nie możesz – powiedziała ostro Jagoda. – Nie możesz.
– Dlaaaczego? – Przytrzymał się stolika ręką.
– Bo cię nie chcemy.
Odwrócił się i chwiejnym krokiem odszedł w stronę baru.
– Kolejna lekcja – podsumowała Jagoda. – Jesteśmy już w tym wieku, że jeśli czegoś nie chcemy, to komunikujemy światu, że tego nie chcemy.
– Nie opierdalamy się?
– No nie.
Kobiety zaczęły się śmiać.
– I jeśli czegoś chcemy, to też to robimy.
– A jak nie wiemy, czego chcemy?
– To musimy się dowiedzieć. Czas nas goni.
– Chyba chciałabym dokądś wyjechać.
– To weź urlop i jedź, masz tyle zaległego urlopu.
– Serio?
– Serio. Mówię ci to ja, twoja przełożona.
– Najlepsza szefowa pod słońcem. Wiesz, ja czuję się tak bardzo nieszczęśliwa.
– Czasami człowiek czuje się tak bardzo nieszczęśliwy, że zapomina, że pewnego dnia poczuje się lepiej. I trzeba jakimś sposobem wbić sobie do głowy, że to „lepiej” nadejdzie. Bo w pewnym momencie życia „lepiej” nadchodzi. I wiem – Jagoda złapała Ksenię za rękę – że teraz czujesz się jak taka kupa błota, ale za jakiś czas ból zelżeje. W życiu jest tak, że wbrew wszystkiemu czasem przestaje boleć. I na twojej drodze nie wiadomo skąd zaczną się pojawiać dobrzy ludzie.
Wypiły po jeszcze jednym piwie, a potem we dwie szły przez park. Był ciepły wieczór. Niebo usłane było gwiazdami i Ksenia pomyślała, że jeszcze wszystko się jakoś w jej życiu ułoży. Trzy lata temu straciła to, co dla niej ważne. Dwa tygodnie temu ktoś ponownie wyrwał jej kawał serducha. Ale jakoś poczuła, że stawi czoła życiu.
* * *
Była sobota, kiedy Ksenia usłyszała pukanie do drzwi. Poderwała się na równe nogi i otworzyła. Miała nadzieję, że po drugiej stronie ujrzy Łukasza. A nawet jeśli zobaczyłaby swojego męża, to co? Rzuciłaby mu się na szyję?
W progu stała Basia, jej sąsiadka, która wyprowadziła się do Irlandii pięć lat temu.
– Barbie? – Ksenia była zdziwiona. Nie mogła uwierzyć, że ją widzi. Otworzyła szeroko ramiona. Nikt na Basię nie mówił Basia. Basia, odkąd pamięta, zawsze była Barbie, mimo że z Barbie na pewno nie łączył jej wygląd. Miała długie rude włosy, była przysadzista, ale wyglądała zniewalająco, kiedy się uśmiechała.
– No ja, ja… – powiedziała, słodko się uśmiechając. Barbie była kobietą otwartą na świat i ludzi.
– Co ty tu robisz?
– Wróciłam do kraju kilka miesięcy temu. Rozpoczynam nowe życie. – Klasnęła w dłonie.
Ksenia spojrzała na Barbie, która była tuż przed sześćdziesiątką, a wyglądała na czterdziestkę. Po prawdzie Barbie od kilku lat była „przed sześćdziesiątką” i Ksenia zaczynała już w to wątpić. Jej zdaniem kobieta już dawno skończyła sześćdziesiąt lat, ale niechętnie się do tego przyznawała.
– Nowe życie zaczynasz? Znowu?
– Wpuścisz mnie czy każesz mi tak stać?
– Wchodź, pewnie – zreflektowała się Ksenia.
Barbie weszła do salonu. Omiotła go wzrokiem. Na stoliku stały porozwalane pudełka po lodach i cieście, walały się torebki po chipsach. Na podłodze stały dwie opróżnione butelki po piwie.
– Widzę, że przechodzisz w życiu armagedon – powiedziała Barbie. Przecież znała życie.
Ksenia się rozpłakała. Barbie podeszła do niej i mocno ją przytuliła.
– Wybecz się, a potem mów.
I Ksenia opowiedziała Barbie o wszystkim, co jej ciążyło.
– Boli. I będzie jeszcze bolało przez długi czas, ale wiem, że można zacząć życie od początku w każdym wieku. Przyleciałam do Polski, pochowałam męża, na rok życie mi się zawaliło, ale je odbudowuję. Chciałam ci złożyć propozycję.
– Jaką?
– Otwieram kawiarnię. Taką, gdzie człowiek będzie mógł przyjść posłuchać muzyki relaksacyjnej. Nawet będziemy mieli dwie sofy, gdzie będzie można poleżeć.
– A jeśli ktoś będzie się chciał kochać na tych sofach?
– Na zdrowie, niech się kocha! Zaśmiały się.
– Mam pracę.
– Której nie lubisz.
– Ale jest to pewna praca.
– Kochanie… – Barbie dotknęła jej policzka. – W życiu nie ma nic stałego. Mogą cię z roboty wyrzucić, bo przyjdzie jakaś dziunia, która prześpi się z szefem.
– Mamy szefową.
– To dziuń, z którym szefowa będzie miała romans.
– Szefowa jest lesbijką.
– To jednak dziunia przyjdzie.
Kobiety się śmiały. Ksenia sama się dziwiła, że po tym wszystkim może się jeszcze tak głośno śmiać.
– Posłuchaj, teraz jesteś w złym momencie życia. Wyjedź dokądś. Przewietrz głowę. Moja propozycja cały czas będzie otwarta dla ciebie. Ja w to wchodzę.
– Jesteś niesamowita.
– Niesamowita? – Westchnęła. Usiadła na sofie i sięgnęła po chips paprykowy, który znalazła w torebce. – Ja po prostu w wieku prawie sześćdziesięciu lat – puściła do Kseni oko – zdałam sobie sprawę, że trzeba z tego życia brać garściami. To jest moje życie i jeśli ja nie będę o nie dbała, to nikt tego za mnie nie zrobi. Miałam trzech mężów, dwóch kochanków. Jestem mamą i babcią, ale przede wszystkim jestem Barbie. Życie dało mi tyle kopów w brzuch. To mąż mnie zdradzał, to ja męża zdradziłam. To dom nam spłonął, to poroniłam dwa razy. To miałam wypadek i lekarze postawili na mnie krzyżyk. To mama mi umierała, kiedy ja rodziłam i nie zdążyłam się z nią pożegnać. I powiem ci, że moje historie to powtarzalne historie innych ludzi. Jakbyś tak zapytała ludzi na ulicy, jaki wór problemów dźwigają, to gdyby zdjęliby ten wór z pleców, otworzyli go i pokazali, co tam dźwigają, to zobaczyłabyś, że ich problem to też twój problem. Ale każdy jakoś musi żyć, bez względu na to, ile razy pękło mu z bólu serce.
– Świat jest okrutny.
– Bardziej ludzie stworzyli sobie okrutny świat.
– A co ja miałabym robić w twojej kawiarni?
– Nie mojej, tylko naszej. Chciałabym uczynić cię wspólniczką, z którą razem bym piekła, sprzątała, obsługiwała klientów, razem byśmy zarabiały i cieszyły się z tego naszego biznesu.
– Brzmi fajnie.
– Ty potrafisz piec, ja też. I czego nam więcej trzeba?
– Lokalu, pieniędzy.
– Mój chłopak to załatwi. Ma i kasę, i prowadził już niejedną knajpę, co prawda w Irlandii, ale to już coś.
– Masz chłopaka? – Ksenia wybałuszyła oczy.
– A co w tym dziwnego? Jestem fajna. Wciąż atrakcyjna.
– I pachniesz poczuciem wartości.
– Właśnie tak. Faceci uwielbiają fajne babki. Kochana, zastanów się nad moją propozycją, ale najpierw zrób coś dla siebie.
– Ale co? – Ksenia zawsze robiła coś dla kogoś. Nawet pracując jako pielęgniarka, oddawała całą siebie innym. Córka, mąż. A ona? Przez ostatnie lata tak bardzo siebie zaniedbała.
– Cokolwiek.
– Do kiedy mam czas na podjęcie decyzji?
– Masz tyle czasu, ile potrzebujesz. Jeśli będziesz chciała zacząć za tydzień, zaczniesz za tydzień, a jeśli potrzebujesz kilku miesięcy, to przyjdź za kilka miesięcy. Dla ciebie zawsze znajdzie się miejsce.
Powieść Kacper kupicie w popularnych księgarniach internetowych: