Drugim wydarzeniem inauguracji XV Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tanecznej były dwa przedstawienia w wykonaniu Nory Chipaumire z Zimbabwe. Jej spektakle zawsze pełne są wątków społecznych i politycznych. Pierwszy prezentowany podczas Festiwalu, „Manifesto”, okazał się opowieścią o wielkich ideach zderzających się z rzeczywistością. Ubrana w garnitur bohaterka składa palce w literę V, by chwilę później obrócić się do publiczności tyłem i wysunąć środkowy palec. W tych kilku prostych a brutalnych gestach zawiera się właściwie cały przekaz przedstawienia, mówiącego o politykach, którzy głoszą wielkie idee, ich usta pełne są słów wzniosłych i patetycznych, a codzienna aktywność sprowadza się do grania tak zwanej „publiczności” (czytaj: elektoratowi) na nosie. Politycy to aktorzy – względnie: klowni – w cyrku sceny politycznej. Ruchy Chipaumire były bardzo proste, acz dynamiczne, wykonywane na tle muzyki inspirowanej afrykańskimi motywami kultury ludowej. Problem w tym, że spektakl „Manifesto” okazał się nieco zbyt długi, miejscami pozbawiony napięcia i enigmatyczny. W sumie jednak stanowić będzie interesujący materiał porównawczy dla spektakli wyrastających z nurtu kultury europejskiej.
Zdecydowanie bardziej udane, jasne, przejrzyste okazało się drugie przedstawienie prezentowane wieczorem w Elektrociepłowni Szombierki. „Swan” („Łabędź”) to poruszająca, niepokojąca opowieść o zniewoleniu. Aktorka porusza się po scenie, próbując jakby wzbić się do lotu. Wykonuje gwałtowne, dynamiczne, niepokojące ruchy. Jej ręce i nogi zdają się jednak być skrępowanymi, wydaje się przygniatać ją do ziemi niewidzialne brzemię. Taniec mocno kontrastuje z niemal anielską muzyką Camille'a Saint-Saensa. Jeszcze bardziej niepokojące wrażenie sprawia głęboka cisza, która zapada w pewnym momencie. Słychać wówczas tylko ciężki oddech aktorki, która chwilę później cichym, niskim głosem śpiewa jedną z pięknych piosenek Janis Joplin, która wyjawia tajemnicę spektaklu wszystkim tym, którzy do tego momentu go nie zrozumieli. „Łabędź” więc to spektakl znakomity, bardzo udany, poruszający. To dowód na to, że Afryka ma bardzo wiele do zaproponowania światowemu teatrowi tańca, że choć zdaje się mówić o specyficznych problemach historii tego regionu, to tak naprawdę pokazuje nowy, bardzo interesujący język, który być może stanie się inspiracją dla choreografów.
Sławomir Krempa