Nic nie jest takie, jakie się wydaje.
Negatyw Klaudiusza Szymańczaka to rasowy kryminał, który nie da o sobie zapomnieć.
Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. (Łk 8, 17)
Na warszawskiej Pradze policja znajduje zwłoki syna amerykańskiego dyplomaty - nagie, wiszące na łańcuchu w kanale ściekowym. Niedługo później w hostelu w Harlemie zostaje zamordowany młody turysta, a narzędziem zbrodni okazuje się... pozytywka. Nikt nie wie, kim jest mężczyzna i czemu przyjechał do Nowego Jorku z torbą pełną gotówki.
Oba śledztwa prowadzi John Slade - agent FBI, który świetnie mówi po polsku, a z powodu szczególnych upodobań zyskał ksywkę Filozof. Jak na rasowego agenta przystało, ma skomplikowane życie osobiste, a do tego doskonale łączy zamiłowanie do sztuki nowoczesnej i jacka danielsa.
Nie jest oczywiście zupełnie kryształowy... Jego tajemnica może odwrócić bieg śledztw i wywrócić wszystko do góry nogami.
Przeszłość w końcu cię dopadnie.
Do lektury Negatywu Klaudiusza Szymańczaka zaprasza Wydawnictwo Burda Książki. Na początku maja w naszym serwisie mogliście przeczytać premierowy fragment powieści. W ubiegłym tygodniu opublikowaliśmy kolejny fragment. Dziś czas na ostatni odcinek - jeśli książka Was zainteresowała, zapraszamy do księgarń!
Ostatnia gasi światło
Baileys Harbor, Wisconsin, październik 2017
Slade usiadł na kamieniu, pod którym ukryty był klucz, i zaczął przeglądać zdjęcia. Veronica otworzyła drzwi szopy na oścież.
– O cholera! – zawołała.
Slade odłożył album i podszedł do szopy. W środku panował potworny nieład. Stare meble były poprzewracane. Puste plastikowe i metalowe pojemniki i strzępy gazet walały się po podłodze, skrzynki z narzędziami leżały otwarte na stole.
– Niezły bałagan. Chyba dawno nikt tu nie sprzątał.
– Wręcz przeciwnie, John, ktoś musiał tu niedawno czegoś szukać. Billy był bardzo schludny, wszystko trzymał zawsze na swoim miejscu – wyjaśniła, po czym chciała wejść do środka, ale Slade złapał ją za ramię.
– Nie wchodź tam. Zdaje się, że moje incognito trafi szlag. Trzeba tu przysłać ekipę dochodzeniowo-śledczą. Muszą zabezpieczyć ślady. Zwierzęta tego raczej nie zrobiły.
– Kto i czego tu szukał?
– Nie wiem. Jest tu jakaś latarka?
– Zawsze była.
Pobiegła do domu i po chwili wróciła, trzymając w dłoniach wielką latarkę. W szopie panował półmrok. Slade oświetlił wnętrze, po czym ostrożnie wszedł do środka. Kurz unosił się w powietrzu, wirując w świetle.
– Widzisz coś? – zapytała zniecierpliwiona Veronica.
– Niewiele.
Kłamał. Zauważył, że w kącie pod stołem warsztatowym deski podłogowe były wyłamane, a właściwie wycięte w kształt prostokąta. Pod podłogą była prawdopodobnie jakaś skrytka. Skierował światło latarki prosto w to miejsce, upewniwszy się najpierw, że Veronica nie może tego zobaczyć z zewnątrz.
Zrobił jeszcze kilka kroków naprzód, niczego nie dotykając. Rzucił okiem w drugi kąt zagraconego pomieszczenia, po czym szybkim ruchem ręki skierował światło latarki w stronę skrytki, a potem na stół i sufit. Mała przestrzeń pod podłogą była pusta. Wyszedł z szopy, strzepując kurz z marynarki.
– To jest klucz do tej kłódki? – spytał, wskazując kluczyk, który Veronica trzymała w dłoniach. – Muszę go zabrać. – Z kieszeni marynarki wyjął portfel, w którym miał złożoną na kilka części małą plastikową torebkę strunową. – Wrzuć to tutaj.
Veronica wykonała polecenie bez słowa, zdumiona całą sytuacją. Slade zamknął drzwi szopy i przez moment mocował się z kłódką, próbując ją zamknąć kluczem bez wyjmowania go z plastikowej torebki.
– Coś znaleźliśmy, Veronico. – Slade spojrzał na nią i uśmiechnął się, chcąc ją tym pocieszyć i uspokoić. Wrócił z powrotem do kamienia i podniósł album ze zdjęciami. – Będę też chciał zabrać ten album. Niedługo go oddam.
– Oczywiście, weź. – Kobieta sprawiała wrażenie zdenerwowanej znacznie bardziej niż podczas pogrzebu brata.
– Wracajmy już do miasta – Slade spojrzał w niebo – zanosi się na deszcz.
– Okej, John, zamknę tylko dom i… powinnam chyba zgasić latarnię jako ostatnia.
– Niech na razie pozostanie włączona. W ciągu kilku tygodni ktoś zapewne podejmie decyzję, co z nią zrobić.
Większość drogi do miasta wracali w milczeniu. Dopiero kiedy wyszli z lasu, Veronica zapytała:
– Podejrzewasz coś? Masz jakąś teorię?
– Veronico, pamiętaj, że nie byłem przyjacielem Billy’ego. Jestem tu służbowo, nie znałem twojego brata. Przykro mi, że nie żyje. Przyjechałem tu poszukać wskazówek dotyczących jego śmierci i niestety nie mogę dzielić się z tobą swoimi podejrzeniami. Nie powinienem się też z tobą zaprzyjaźniać, dla dobra śledztwa. Jestem agentem FBI na służbie.
– Dobrze, rozumiem. Skoro masz takie podejście, jestem pewna, że wyjaśnisz tę sprawę.