Barwna opowieść o życiu artystek PRL. Niekwestionowaną gwiazdą była wówczas Agnieszka Osiecka, bez której w ogóle nie można sobie wyobrazić polskiej kultury tamtych lat. Utalentowana autorka tekstów i poetka, niezrównana komentatorka życia codziennego. Kobieta wrażliwa i szalona, która poszukiwała osobistego szczęścia i właściwie nigdy go nie odnalazła.
A przy tym posiadała niezwykły dar unieszczęśliwiania innych.
Poza Agnieszką Osiecką autor przedstawia sylwetki Małgorzaty Braunek, Kaliny Jędrusik i Elżbiety Czyżewskiej.
Do lektury publikacji Sławomira Kopra pt. Zachłanne na życie zaprasza Wydawnictwo Harde. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Zachłanne na życie. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Podczas pobytu u Ewy Lejman w Orłowie poznała ostatniego mężczyznę swojego życia. Był nim niemiecki reżyser, aktor i pieśniarz André Hübner-Ochodlo. Zasłynął jako popularyzator kultury jidysz, a w 1989 roku założył w Sopocie teatr Atelier. Fascynowały go problemy przenikania się kultur, bliskie (ze względu na pochodzenie ojca) również Osieckiej. Ponadto okazało się, że oboje wysoko cenią twórczość Isaaca Singera. Spotkała oddanego sobie człowieka – kontynuowała Lejman. – Narodziła się pomiędzy nimi wzruszająca zażyłość. Była wprost rozczulona młodzieńczymi żartami Andrzejka, jak go nazywała. Pochwalała jego twórcze wybory, podziwiała niezwykłe zorganizowanie”.
Osiecka promowała sopocką scenę, świadomie użyczała swojego nazwiska, godzinami przesiadywała w teatrze, czuła się szczęśliwa w gronie ludzi młodszych od niej o całe pokolenie. Pomagała w garderobie, przewoziła swoim samochodem rzeczy dla teatru, z USA przyleciała z „dwiema walizami pełnymi rekwizytów”. Kupiła również sprzęt nagłaśniający, bez jej wsparcia scena zapewne by nie przetrwała.
„Torowała nam drogę do sponsorów – wspominał Ochodlo – często sama nas sponsorowała, po prostu dofinansowywała teatr, który dzięki niej mógł pokonywać trudności. Była współtwórczynią naszego teatru. Rozdawała nam całą siebie”.
André Hübner-Ochodlo był młodszy od Agnieszki o 27 lat, co nie przeszkadzało im w gorącej przyjaźni i możliwe, że w czymś więcej. Nie mogli żyć bez siebie, rozmawiali bez końca, a gdy byli oddaleni, co wieczór rozmawiali telefonicznie aż do zaśnięcia któregoś z nich.
„No i jeszcze ten André – zauważyła Magda Czapińska. – Chyba prezent od Boga na jesień życia. Jeden z niewielu mężczyzn, który darzył ją bezinteresowną przyjaźnią. Ona przy nim znowu rozkwitła. To chyba nie był ktoś, kto przyczepił się do »słynnej Osieckiej«. Zapytałam kiedyś Magdę Umer: – Czy on jest dla niej dobry?
– Tak, on JEST dla niej dobry – powiedziała”.
Książkę Zachłanne na życie kupicie w popularnych księgarniach internetowych: