O psie, który jeździł koleją to film na podstawie książki, który już za nieco ponad tydzień trafi do kin w całej Polsce. Produkcja będzie wzruszać nowe pokolenia. Jeden z aktorów już podczas czytania scenariusza powstrzymywał łzy.
O psie, który jeździł koleją to polska produkcja familijno-przygodowa, która została zainspirowana historią o tym samym tytule autorstwa Romana Pisarskiego. Już teraz wiadomo jednak, że film będzie się różnił od pierwowzoru. Twórcy między innymi zdecydowali się zmienić zakończenie. Choć premiera filmu została zaplanowana na 25 sierpnia 2023 roku, to już teraz aktorzy opowiadają, jak czuli się w trakcie pracy nad ekranizacją klasyka.
O psie, który jeździł koleją – klasyk w nowym wydaniu
Zdjęcia do produkcji rozpoczęły się już w zeszłym roku. Niedawno natomiast w sieci pojawił się pierwszy zwiastun filmu, który już wkrótce ma trafić do kin. Produkcja opowiada o dziesięcioletniej Zuzi zmagającej się z chorobą serca. O dziewczynkę troszczą się jej rodzice: mama Małgorzata (Monika Pikuła) i pracujący na stacji kolejowej tata Piotr (Mateusz Damięcki). Pewnego dnia na peronie niespodziewanie pojawia się piesek Lampo.
Czytaj także: Pierwszy raz - 2 sezon trafił na platformę Netflix
Dziewczynka szybko zaprzyjaźnia się z czworonogiem podróżującym samotnie pociągami. Co ciekawe psi podróżnik stanie się również hitem internetu, o co zazdrosny będzie dyrektor stacji. Mężczyzna będzie chciał sprawić, że pies zniknie z jego stacji kolejowej.
O psie, który jeździł koleją: Mateusz Damięcki opowiada o pracach nad filmem
Mateusz Damięcki, w produkcji wcielający się w postać Piotra, zdradził, jak pracowało mu się nad ekranizacją historii stworzonej przed laty przez Romana Pisarskiego. Aktor stanowczo stwierdził, że nadchodząca produkcja na pewno wzruszy wielu widzów:
Jest on [film] bardzo wzruszający, a w ogóle ten bohater – odkąd jestem ojcem, jest mi bardzo bliski i dokładnie wiem, co czuje ojciec, który dba o swoje dziecko i kocha je najbardziej na świecie. Jest to bardzo wdzięczna rola, a z drugiej strony wymagająca dość mocnego skupienia.
Aktor do dziś uwielbia kino familijne, dlatego cieszy się, że mógł zagrać w produkcji, która aż tak mocno łączy pokolenia. Damięcki dodał także, że już podczas lektury scenariusza opartego na opowiadaniu Pisarskiego mocno się wzruszał:
Czytając scenariusz, żeby się nie popłakać, musiałem uzbroić się w cierpliwość, a przede wszystkim w silne nerwy.
Aż cztery psy wcielały się w tytułowego bohatera
Aktor w wywiadzie wspomniał również o komforcie zwierząt na planie. W rolę Lampo wcielały się aż cztery owczarka szwajcarskie, które na zmianę pojawiały się w różnych scenach.
W zasadzie niewielu aktorów może sobie pozwolić na tylu dublerów, ilu miał nasz główny bohater – piękny Lampo, pies, który jeździł koleją. Jeżeli jeden piesek był zmęczony, to do akcji przystępował drugi. Mieliśmy tam bardzo profesjonalną opiekę, bo wiadomo, że zwierzaki mają swoje prawa, swoje przyzwyczajenia i również swoje emocje, z którymi czasami nie potrafią sobie poradzić
– wspominał Damięcki
Pod wrażeniem psów-aktorów był także Adam Woronowicz, który w nowej produkcji wcielił się w postać dyrektora dworca.
To był dla mnie ogromny szok, bo przed zdjęciami myślałem, że to będzie wysiłek, żeby coś zrealizować, a okazało się, że praktycznie nie czekaliśmy na żadne ujęcie. Nie można też powiedzieć, że jakiekolwiek z nich nie wyszło nam z tego powodu, że pies nie chciał czy był zmęczony
– komentował w rozmowie z agencją Newseria aktor.
Jak się dowiedzieliśmy, owczarkami szwajcarskim wcielającymi się w filmowego Lampo, zajmowali się ich trenerzy prosto z Węgier. Wśród nich znajdował się Zoltan Horkai, który zawodowo zajmuje się także opieką nad innymi zwierzakami, w tym wilkami, jeleniami i niedźwiedziami.
Te psy fantastycznie współpracowały z opiekunami. Na początku oczywiście pewną czynność musiał wykonać treser, na przykład przeskoczenie przez ławkę, a potem pies punkt po punkcie, w drugim czy trzecim dublu, fantastycznie robił to samo. One były bardzo wyuczone i potrafiły wszystko powtórzyć
– podkreślał Adam Woronowicz.
Wielki powrót do opowieści sprzed lat
Opowiadanie Romana Pisarskiego o psie Lampo powstało w drugiej połowie lat 60. Opowieść o piesku inspirowana była prawdziwą historią czworonoga z Włoch, który w latach pięćdziesiątych – za sprawą swoich kolejowych podróży – stał się ogromną medialną sensacją. Opowiadanie Pisarskiego w Polsce ukazało się drukiem początkowo nakładem Biura Wydawniczego „Ruch”, a w kolejnych latach nakładem oficyn wydających prozę dziecięcą.
Opowieść o piesku do dziś jest zresztą czytana przez dzieci. Opowiadania Romana Pisarskiego – tuż obok Baśni Hansa Christina Andersena czy Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren – znalazło się także na liście lektur do wspólnego czytania w klasach 1-3 szkoły podstawowej.
Przed filmowym seansem zachęcamy zatem do lektury tej wyjątkowej historii. Książkę kupić można poniżej: