Nowa powieść Jude Deveraux

Data: 2015-03-11 09:36:15 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Nowa powieść Jude Deveraux

Wspaniała Jude Deveraux w kolejnej książce - Lawendowy poranek - zabiera nas w cudowną podróż sekretów ludzkich uczuć. 



Jocelyn Minton jako mała dziewczynka traci matkę, a kiedy jej ojciec zakłada nową rodzinę, czuje się zagubiona i samotna. Jej jedyną radością są spotkania z Edilean Harcourt. Stara panna pokazuje małej Joce wspaniałości świata i uczy wielu nowych rzeczy. 

 

Kiedy panna Edi umiera i zostawia jej w spadku tajemniczy stary dom w Wirginii, okazuje się, że wiele spraw wygląda inaczej niż myślała. Przyjaciółka miała wiele sekretów, które Jocelyn dopiero teraz zaczyna odkrywać. Jedzie do rodzinnego miasta panny Edi, żeby poznać nie tylko jej przeszłość, ale, według zapowiedzi przyjaciółki, także miłość swojego życia. 

 

Lawendowy poranek to książka, obok której trudno przejść obojętnie. Pozostaje w pamięci na długi czas. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Lucky. Dziś publikujemy przedpremierowy fragment najnowszej powieści Jude Deveraux. 

 

Ale teraz panna Edi odeszła na zawsze, a Jocelyn została zaproszona na odczytanie testamentu. Prawnik, który wyglądał na starszego od panny Edi, wszedł do środka bocznymi drzwiami i bacznie przyglądał się im wszystkim. 

– Mówiono mi, że na odczycie testamentu będzie tylko panna Jocelyn – powiedział, spoglądając na nią, a potem na jej ojca, tak jakby domagał się wyjaśnień. 

– Ja... – zaczął Gary Minton. Czas był dla niego łaskawy i nadal był przystojnym mężczyzną. Wyglądał dużo młodziej z czarnymi włosami, przyprószonymi na skroniach siwizną, i czarnymi brwiami. 

– Dbamy o swoje – powiedziała jego żona. Wyglądało na to, że to, czego nie zrobił czas z twarzą Gary’ego, odbiło się na twarzy jego żony. Słońce, cygara i wiatr tak zniszczyły jej twarz, że wyglądała jak zwiędnięta śliwka. 

– Nie ma pan nic przeciwko naszej obecności, prawda? – Bell zwróciła się niewinnym głosikiem do prawnika. Obie bliźniaczki miały na sobie supermini spódniczki, a ich długie nogi sięgały prawie do jego biurka. Niewielkie topy, które miały na sobie, ledwo sięgały im do pasa. 

Pan Johnson popatrzył na nie znad swoich okularów i zmarszczył nieco czoło. Wyglądało, jakby chciał im powiedzieć, żeby coś na siebie założyły. Popatrzył teraz w stronę Jocelyn, zobaczył jej czarny kostium, a pod spodem wykrochmaloną, białą bluzeczkę oraz perły i lekko się uśmiechnął.

– Jeśli panna Jocelyn wyrazi zgodę, możecie państwo zostać. 

– O nie, wszystko dla niej – powiedziała Ash. – Panno Jocelyn. Panno wyedukowana Jocelyn. Poczytasz nam książkę? 

– Myślę, że ktoś będzie musiał to dla was zrobić – powiedziała Jocelyn, nie spuszczając wzroku z prawnika. – Mogą zostać. I tak o wszystkim się dowiedzą.

 – Dobrze. – Prawnik popatrzył na dokumenty. – Właściwie, Edilean Harcourt zostawiła pannie Jocelyn Minton wszystko. 

– To znaczy ile dokładnie? – zapytała szybko Bell. 

Pan Johnson zwrócił się do niej. 

– Nie mogę udzielić więcej informacji na ten temat. Jeśli panna Jocelyn uzna za stosowne, powie państwu, ale ja zamilknę w tym miejscu. A teraz proszę mi wybaczyć, ale muszę wracać do pracy. – Wziął brązową teczkę spiętą gumką i przesunął w kierunku Jocelyn. – Wszystkie informacje znajdują się w środku i może je pani przejrzeć w dogodnym dla pani czasie. 

Prawnik cały czas stał, więc Jocelyn podniosła się z krzesła. 

– Dziękuję – powiedziała, podnosząc teczkę. – Później to przeczytam. 

– Sugeruję, żeby przeczytała to pani na osobności. Gdy będzie pani sama. Edilean napisała rzeczy, które sądzę, że są przeznaczone tylko dla pani. 

– Wszystko dla niej? – spytała Ash, która dopiero zrozumiała, co się stało. – A co z nami? Odwiedzałyśmy tę starszą kobietę cały czas. 

Na postarzałej twarzy pana Johnsona pojawił się lekki uśmiech. 

– Jak mogłem zapomnieć? – Wyjął z kieszeni kluczyk i otworzył nim jedną z szuflad w swoim biurku. – Zostawiła paniom to.

Trzymał w dłoniach dwa niebieskie, satynowe woreczki, które miały nierówne kształty i wyglądały, jakby zawierały biżuterię. 

– Och! – westchnęły jednocześnie Bell i Ash. – Dla nas? Jaka kochana. Nie powinna była. Naprawdę nie spodziewałyśmy się niczego. 

Otwierały woreczki ze scenicznymi uśmiechami na twarzach, a potem spojrzały na prawnika. 

– Co to ma być? 

Ash przesypała zawartość woreczka na swoją dłoń. Było na niej około dwudziestu małych, czarnych kawałków, niektóre z nich miały kształt szmaragdów, a inne okrągłych diamencików. 

– Co to jest? Nigdy wcześniej nie widziałam takich kamieni. 

– Czy to czarne diamenty? – spytała Bell. 

– W pewnym sensie tak – powiedział pan Johnson i, uśmiechając się, skierował swoje kroki do drzwi, ale zatrzymał się na chwilkę przy klamce, odwrócił lekko i mrugnął do Jocelyn, potem opuścił pokój. 

Joce musiała się powstrzymać od śmiechu. 

Te „czarne diamenty”, które panna Edi zostawiła jej przyrodnim siostrom, to były kawałki węgla. 

Nie odezwała się ani słowem, gdy opuszczali biuro. Usiadła na tylnym siedzeniu w samochodzie i przysłuchiwała się Bell i Ash, które siedziały obok niej i, podnosząc kawałki węgla do światła, zachwycały się ich pięknem i zastanawiały się, jak je oprawią. 

 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje