Nieznajomy. Fragment książki „Dama z woalką"

Data: 2020-11-09 15:29:09 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Są domy, w których mieszkają duchy przeszłości. Niektórych drzwi lepiej jest nie otwierać…

Młoda arystokratka Madeline Hyde jedzie do posiadłości Wzgórze Mgieł, gdzie w czasie świąt Bożego Narodzenia ma spotkać się z ojcem i przyjąć oficjalne zaręczyny swojego ukochanego Jonatana. Kiedy otwiera od lat nieużywane pokoje domu, który odziedziczyła po zmarłej ciotce, zaczynają nawiedzać ją koszmarne sny. Tajemnice domowników powoli wychodzą na jaw, a plany na przyszłość popadają w ruinę. Tymczasem na otaczających dom wrzosowiskach ukrywa się zbiegły morderca…

Obrazek w treści Nieznajomy. Fragment książki „Dama z woalką" [jpg]

Do lektury Damy z woalką – nowej powieści Pauliny Kuzawińskiej, autorki doskonale łączącej sensacyjną intrygę w stylu retro z subtelnymi wątkami romantycznymi, zaprasza Wydawnictwo Lira. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Dama z woalką. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:  

Przeszył mnie chłód. Odniosłam wrażenie, że skądś znam tę twarz, a jednocześnie przecież nie mogłam jej wcześniej widzieć. Ten człowiek niewątpliwie nie zaliczał się do sfery, w której obracałam się przez całe moje życie. Starość przyszła na niego przedwcześnie zapewne w wyniku fizycznej pracy i częstego przebywania na świeżym powietrzu — tutejsze słone wiatry i kapryśne słońce odcisnęły piętno na jego zgrubiałej, poznaczonej zmarszczkami skórze. Nie był starcem, ale młodość miał już za sobą. Musiał być co najmniej w wieku mojego ojca — jednak lata obeszły się z nim i z moim rodzicielem zupełnie inaczej. Mężczyzna za szybą powozu oblicze miał zmęczone, wzrok zagubiony, jak gdyby błędny. Kożuch przykrywał jego zgarbione ramiona, których szerokość zdradzała jednak drzemiące w nim niegdyś krzepkość i siłę. Rysy twarzy miał zdecydowane, z silnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi i niemal kwadratową, przyciężką szczęką, niskim czołem oraz z parą głęboko osadzonych, rozbieganych oczu.

Jonathan wyszedł na zewnątrz. Z zaskoczeniem obserwowałam interakcję dwóch mężczyzn niczym pantomimę za szybą, która na zimnie znów zachodziła parą mojego oddechu. Jonathan skinął do mnie— drzwiczki powozu się otworzyły.

— Ten człowiek jest niemową, Madeline — oznajmił Jonathan ściszonym głosem. — Artur powiedział, że zna go z widzenia. Udało się nam z nim porozumieć. Po prostu pokaże nam, kiedy będzie chciał wysiąść.

Mój narzeczony usiadł obok mnie, robiąc naprzeciw nas miejsce dla nieznajomego.

Obcy uchylił znoszonego, filcowego kapelusza.

Wówczas zdałam sobie sprawę z tego, że nawet nie wiemy, jak nasz nowy pasażer się nazywa.

Czuć było od niego wilgocią, wonią ziemi i mgłą, a także kwaskowym odorem potu. Kiedy usiadł, wnętrze powozu jak gdyby skurczyło się od jego potężnej sylwetki.

Potem rzucił mi prędkie spojrzenie — silne, zagadkowe wzruszenie odmalowało się na jego twarzy.

Ten człowiek mnie zna! — przemknęło mi przez myśl. Jednakże niedorzeczność tego przypuszczenia znowu wzięła górę nad intuicją. Ze smutkiem doszłam do wniosku, że jako spadkobierczyni lady Hortense Lancey, która przeżyła w tych stronach całe swe długie życie, po prostu muszę być w okolicy postacią znaną.

Konie ruszyły. Zauważyłam, że nasza trójka nie patrzy sobie w oczy. Zarówno obcy mężczyzna, jak i my czuliśmy się dość niezręcznie.

Za oknem z białego nieba coraz gęściej spadały płatki śniegu. Jonathan objął mnie ramieniem z rozkoszą chłonęłam ciepło jego ciała. Tym razem jednak poczucie bezpieczeństwa, jakie zawsze wokół siebie roztaczał, nie wystarczyło, by rozproszyć niejasne wrażenie osaczenia, któremu z wolna ulegałam. W ciemnym powozie zrobiło się zaskakująco ciasno — brak wolnej przestrzeni i zapach obcego człowieka przytłaczały z niewytłumaczalną siłą, spotęgowaną przez wrażenie bezkresu nacierające z wrzosowisk za oknem. Marzyłam o tym, żeby wreszcie znaleźć się z Jonathanem w ciepłym domu.

* *

Kiedy minęliśmy w końcu znajomą bramę z kunsztownie kutego żelaza, Jonathan z zainteresowaniem wyjrzał za okno.

— Madeline, to jest naprawdę piękny dom! — orzekł, z uwagą przypatrując się otoczeniu.

W wyrazie jego kochanej twarzy, prócz zachwytu, dojrzałam jakieś nieuchwytne, nieme pytanie. To miał być jego pierwszy pobyt we Wzgórzu Mgieł. Czy zastanawiał się, co młoda dama z Londynu, taka jak ja, może widzieć zajmującego w życiu na tym nieprzyjaznym odludziu? Oświadczył mi się, nie przyjechawszy tutaj ani razu. Czy teraz zastanawiał się nad tym, czy nasze gusta są zgodne, czy mamy podobne upodobania?…

— Musisz zobaczyć dom latem — rzekłam z ożywieniem. — Kiedy ogród jest w pełnej krasie, a wrzosowiska zaczynają kwitnąć. Takim właśnie widzę ten dom, kiedy zamknę oczy — skąpany w letnim słońcu, które ozłaca mgłę. Jak wiesz, kiedy byłam małą dziewczynką, spędzałam tutaj każde lato…

— Dla mnie zawsze będziesz tamtą małą dziewczynką. — Jonathan uśmiechnął się z czułością. — Oczywiście jeżeli tylko zechcesz.

Nie potrafiłam się nie uśmiechać, kiedy tak na mnie patrzył.

Po chwili powóz zatrzymał się przed schodkami prowadzącymi na wysoki kamienny ganek. Jonathan podał mi dłoń — poczułam, że pomimo rękawiczek palce mam skostniałe od chłodu.

— Après vous, mademoiselle… — Lekko się skłonił.

Zebrałam szeleszczącą suknię z turniurą i zeszłam na biały żwir przykryty najcieńszą pajęczyną śniegu.

Ciężkie drzwi wejściowe otworzyły się i stanęła w nich Rosalind. Starsza wiekiem panna służąca nie kryła swojego wzruszenia.

— Tak się cieszę, że moja panienka wróciła! — wyszeptała, kiedy padłyśmy sobie w ramiona.

— Przywiozłam kogoś ze sobą, Rosalind — odpowiedziałam również szeptem. Wyswobodziłam się z objęć staruszki, żeby przedstawić jej Jonathana.

— Bardzo się cieszę, że mogę cię poznać, Rosalind — zapewnił ją Jonathan. Mimo chłodu twarz mu promieniała, błękitne oczy o melancholijnym zazwyczaj wejrzeniu lśniły niczym skrzące się po sztormie morze. Wewnętrzne ciepło rozgrzewało moją pierś, kiedy na niego patrzyłam.

To właśnie musiało być szczęście…

— Ależ wejdźcie państwo do środka! Robi się coraz zimniej… Wszyscy już czekają w salonie — zawołała Rosalind, jak gdyby i ona dopiero co popadła w błogie zamyślenie, z którego właśnie się ocknęła. Rzeczywiście, chłód był silniej odczuwalny z każdą chwilą, a za naszymi plecami kłaczki śniegu spadały z popielatego nieba coraz gęściej.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Dama z woalką. Powieść Pauliny Kuzawińskiej kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dama z woalką
Paulina Kuzawińska 1
Okładka książki - Dama z woalką

Są domy, w których mieszkają duchy przeszłości. Niektórych drzwi lepiej jest nie otwierać… Młoda arystokratka Madeline Hyde jedzie do posiadłości...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje