Ciężarna Marysia Konopka porzucona przez dziedzica Pawłówki postanawia odebrać sobie życie. Los jednak przychodzi jej z pomocą, bo w chwili, gdy pętla ma zacisnąć się na jej szyi zostaje nieoczekiwanie uratowana. Leontyna natomiast wbrew swej woli poślubia warszawiaka Aleksandra Sokołowskiego, człowieka, który umiejętnie skrywa swe prawdziwe oblicze. Elwira, chcąc uniknąć złożenia zakonnych ślubów ucieka nocą z ukochanym. Życie trzech panien toczy się odtąd różnymi torami. Nie brakuje salonowych intryg, radości i smutku, ludzkich dramatów. Zbuntowane kobiece serca popełniają błędy…
Tymczasem przez kraj przetacza się historia: insurekcja kościuszkowska, upadek Rzeczypospolitej, wojny napoleońskie. Polacy zapatrzeni w Napoleona wierzą, że walcząc u boku cesarza Francuzów wskrzeszą upadłą ojczyznę.
Jak w tych burzliwych czasach odnajdą się bohaterowie powieści?
Do lektury nowej powieści Moniki Rzepieli – Szlacheckie gniazdo. Ogień buntu – zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie mogliście przeczytać premierowy fragment książki Szlacheckie gniazdo. Ogień buntu. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Gdyby Elwira nie była bardzo głodna, zapewne uciekłaby z jadalni. Pani Oryńska patrzyła na nią surowym wzrokiem. Pod jej przenikliwym spojrzeniem poczuła się bardzo mała. W oczach pana Oryńskiego dostrzegła ślad rozbawienia. Zapewne niespodziewane pojawienie się syna na śniadaniu z nieznaną panną wywołało w nim wesołość. Elwira w ogóle nie widziała w tej całej sytuacji niczego śmiesznego. Usiadła obok Mikołaja i wbiła wzrok w talerz. Musiała się powstrzymywać, by nie pochłaniać jedzenia. Była wdzięczna, że Oryńscy nic nie mówili. I jednocześnie bardzo niespokojna.
– Może wreszcie nam wyjaśnisz, Mikołaju, co to wszystko znaczy – odezwała się wreszcie pani Oryńska.
– Bardzo chętnie. – Otarł usta. – Panna Elwira Pawłowska, rodowa podczaszanka, jest moją wybranką. Weźmiemy ślub tak szybko, jak to możliwe.
Chociaż nie rozmawiali o tym, dla obojga było jasne, że cała awantura musi zakończyć się ślubem.
– Mój drogi, jesteś zaręczony z kuzynką Anną – zauważyła matka. – Co to ma znaczyć, że chcesz poślubić pannęPawłowską? Przecież ona jest zupełnie nam obca!
– Anna ma dopiero dwanaście lat. Pospieszyliście się z tymi zaręczynami. Tak się składa, że porwałem pannę Elwirę i musimy się pobrać. Kocham ją. Chciałem ją uchronić przed klasztorem, do którego zamierzali oddać ją rodzice. Pani Oryńska szeroko otworzyła usta. Z oczu Oryńskiego natomiast zniknęła wesołość. Mikołaj wstał.
– Ojcze i matko, proszę was o błogosławieństwo dla naszego związku.
Oryńska zignorowała syna. Wpatrywała się w Elwirę.
– Moja panno, skoro pozwoliłaś się porwać, mniemam, że jesteś dość lekkomyślną osobą. Ktoś taki nie może zostać żoną mojego syna.
– Zapewne – przytaknął Oryński. – Spędziliście razem noc, to mówi samo za siebie.
– Ojcze i matko – rzekł stanowczo Mikołaj – nie ubliżajcie pannie Pawłowskiej. Nic nagannego między nami się nie wydarzyło. Każdego, kto będzie w to wątpił, wyzwę na pojedynek!
– Chcesz nas wyzywać na pojedynek? – zapytał Oryński zniecierpliwiony.
– Mój drogi, nie ożenisz się z tą panną – rzekła zdecydowanie Oryńska. – Nie życzę sobie synowej, która ucieka z własnego domu w nocy z mężczyzną, którego nie zna!
– Panna Elwira nie jest mi nieznana – wtrącił Mikołaj. – Kiedy byłem w insurekcji, nieustannie o niej myślałem.
– Powtarzam po raz ostatni, że nie ożenisz się z nią! – zadecydowała matka.
– I ja tak mówię – rzekł ojciec.
Elwira była blada jak ściana. Zdawało jej się, że za chwilę zemdleje.
– Ojcze i matko – powiedział Mikołaj bardzo poważnym głosem – jeśli nie zgodzicie się udzielić nam swego błogosławieństwa, przysięgam na Boga, że jeszcze dziś opuszczę Sosnówkę i zaciągnę się do armii napoleońskiej!
– Mikołaju! – zawołała Oryńska przerażona. – Nie zrobisz nam tego!
– Zrobię, jak mi Bóg miły!
– Moja droga – zaczął Oryński – może trzeba to rozważyć? Przecie to szlachcianka…
– Panna bez czci i posagu!
Elwira miała tego serdecznie dosyć. Podniosła się z krzesła i rzekła:
– Nikt nie będzie mnie odsądzał od czci, nikt! Uciekłam z domu, bo nie miałam innego wyjścia. Gdybym nie musiała, nie zrobiłabym tego. Jak pani śmie mnie tak obrażać?
Oryńska zaniemówiła. Mikołaj podszedł do Elwiry i objął ją ramieniem.
– Stawiasz nas w bardzo nieprzyjemnej sytuacji, synu – powiedziała po chwili matka. – Wygląda na to, że nie mamy innego wyjścia, jak przyjąć tę pannę za synową. Wiedz jednak, że nie przytulę jej do serca, nigdy!
– Jestem pewien, że polubicie pannę Elwirę. – Mikołaj uśmiechnął się.
Surowa mina Oryńskiej sugerowała, że to nie nastąpi. W tej chwili jednak Elwira nie miała głowy, by się nad tym zastanawiać. Cały czas rozmyślała nad swym stanem. Na szczęście Mikołaj zaprowadził ją do alkierza, w którym lokowano gości, i dzięki temu miała szansę na odrobinę samotności.
– Czy czegoś potrzebujesz?
– Ja… miałabym życzenie. Czy mogłabym dostać miednicę, dzbanek ciepłej wody i jakieś niepotrzebne płótno?
– Oczywiście. Za chwilę pokojówka wszystko przyniesie.
– Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, uciekając z tobą z domu…
– Teraz już na to za późno. Pobierzemy się najszybciej, jak to możliwe. O nic się nie martw. – To powiedziawszy, opuściłalkierz.
Elwira usiadła na brzegu łóżka i opierając dłonie na kolanach, czekała na pojawienie się pokojówki.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Szlacheckie gniazdo. Ogień buntu. Nową powieść Moniki Rzepieli kupicie w popularnych księgarniach internetowych: