Książka Gangsterskie egzekucje Wydawnictwa Harde, jest efektem wielu lat dziennikarskiego śledztwa Janusza Szostaka. Autor przedstawia mafijne morderstwa, których zleceniodawcy i wykonawcy nigdy nie doczekali się rozliczenia. Pisze nie tylko o porachunkach między gangsterami „Pruszkowa” i „Wołomina”, ale przede wszystkim o wojnie, która na przełomie wieków rozgorzała po upadku tych grup przestępczych. Krwawą walkę o wpływy podjęli wówczas bandyci z „Mokotowa”, „Mutanci”, gangi „Kikira” i „Szkatuły”, żołnierze „Żoliborza”, „Wyszkowa”, „Ożarowa”, gangu nowodworskiego, nierzadko wspomagani przez mafiozów z innych organizacji przestępczych działających w różnych regionach Polski.
Chłopcy z ferajny – jak na amerykańskich filmach – podkładali bomby, torturowali w leśnych ustroniach, strzelali do siebie z broni automatycznej w ciemnych uliczkach i w centrum miasta, w biały dzień na miejskiej plaży i podczas wieczornego spaceru z psem, w restauracji i w szpitalu. Ginęli winni i przypadkowi świadkowie.
Janusz Szostak relacjonuje krwawe potyczki, jakie nastąpiły po uniezależnieniu się mafiozów pod wodzą Karola S. ps. „Karol” od „Wołomina”, kierowanego przez Mariana K. ps. „Maniek”. Ich kulminacją była rzeź w restauracji Gama w Warszawie w 1999 r., kiedy to od strzałów z broni maszynowej poległo pięciu gangsterów, w tym dwóch bossów grupy wołomińskiej. Opisuje również starcie „Mutantów” z policją we wsi Parole koło Nadarzyna.
Na kartach książki Gangsterskie egzekucje pojawia się młody pruszkowski gangster Wojciech K. „Kiełbasa" zamordowany w 1996 r., Wiesław N. "Wariat", zastrzelony w 1998 roku przed sklepem na Płowieckiej w Warszawie, celebryta przestępczego świata Andrzej K „Pershing”, który zginął w 1999 roku w Zakopanem, Andrzej Cz. „Kikir” zastrzelony na szpitalnej sali w 2000 r. oraz wielu innych znanych bardziej i mniej ze stron gazet.
Gangsterskie egzekucje to kolejna reporterska książka Wydawnictwa Harde z serii Śledztwa Szostaka po publikacjach Byłam dziewczyną mafii, Bandyci i celebryci, Masa. Jak stałem się bestią. Od pakera do gangstera, Komando Śmierci oraz Urwane ślady.
Autor, Janusz Szostak, jest dziennikarzem, reporterem śledczym, wydawcą prasy lokalnej i magazynu kryminalnego „Reporter”, którego jest redaktorem naczelnym. Kierował działami sensacji oraz reportażu w „Expressie Wieczornym”, gdzie zajmował się głównie przestępczością zorganizowaną w Polsce. Współpracował jako reportażysta z licznymi redakcjami w Polsce.
W Polsce nie ma już zorganizowanych grup przestępczych, które działałyby tak jak w latach 90. Ponadto policja jest znacznie skuteczniejsza niż 20 lat temu. To już, na szczęście, się nie powtórzy.
- przeczytajcie wywiad z Januszem Szostakiem, poświęcony wojnom gangów
Dziś w naszym serwisie możecie przeczytać premierowe fragmenty książki Gangsterskie egzekucje:
NIE OSZUKAŁ ŚMIERCI
Śmierć Ireneusza Sekuły, lewicowego polityka, byłego wicepremiera w rządzie Mieczysława Rakowskiego, do dziś budzi wiele wątpliwości. Wciąż pozostaje nierozwiązaną zagadką, dlaczego Sekuła stracił życie.
Ciężko rannego polityka znaleziono w jego biurze przy ulicy Brackiej w Warszawie 23 kwietnia 2000 roku. W pomieszczeniu natrafiono na rewolwer oraz kilka listów. Przewieziony do szpitala Sekuła twierdził, że postrzelił się sam. Polityk zmarł w sobotę 29 kwietnia 2000 roku. Tak informowało o tym RMF FM:
„Nie żyje Ireneusz Sekuła – były szef Głównego Urzędu Ceł zmarł przed piątą nad ranem w szpitalu przy ulicy Szaserów w Warszawie. Rzecznik szpitala powiedział, że przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa, spowodowaną ranami postrzałowymi. Profesor Janusz Bolewski przyznał, że do samego końca podstawowe funkcje życiowe były kontrolowane i podtrzymywane przez aparaturę. Przypomnijmy, że przed sześcioma tygodniami Sekuła trafił do szpitala z ranami postrzałowymi klatki piersiowej. Od samego początku zarówno policja, jak i prokuratura uważały, że były szef GUC-u najprawdopodobniej chciał popełnić samobójstwo. Miał strzelić do siebie trzy razy z legalnie posiadanego rewolweru. Warszawska prokuratura przekonana o samobójczej próbie, zrezygnowała nawet z badań daktyloskopijnych i balistycznych broni, z której padły strzały. Sugerowano nawet, że z Sekułą będzie mógł wkrótce osobiście porozmawiać prokurator (...)”.
Mimo że oficjalnie mówiło się o samobójstwie byłego wicepremiera, to wiele osób było przekonanych, że doszło do egzekucji w wykonaniu służb specjalnych lub gangsterów. Dominowała zwłaszcza ta druga wersja.
– Znane mi są powiązania grupy pruszkowskiej z Ireneuszem Sekułą, wydaje mi się, że te związki miały wpływ na jego samobójstwo – przekonywał śledczych Jarosław Sokołowski „Masa” latem 2000 roku. Jego zdaniem Sekuła zginął za długi.
„Pershing mówił mi, że ma sporządzoną listę biznesmenów, którzy winni są pieniądze Bagsikowi, i od których te pieniądze będzie teraz ściągał, i że listę tę otrzymał od Bagsika. Mówił, że część z tych biznesmenów jest nieosiągalna (…). Mówił też, że inni będą osiągalni i można z nich ściągnąć pieniądze. Wymieniał nazwiska Sekuły, właściciela restauracji Bilbao – Z., i Gawronika. Bagsik po wyjściu Pershinga z więzienia w1998 roku prosił go o pomoc w odzyskaniu długu Sekuły, chodziło o kwotę około miliona dolarów. Pershing miał dostać połowę tych pieniędzy. Mówił mi, że ma w planie spotkanie z Sekułą i nakłonienie go do zwrotu pieniędzy. Nie były to jakieś plany wojownicze, ponieważ Pershing z Sekułą prowadzili wspólne interesy. Po śmierci Pershinga Bolo i Słowik wyznaczyli Sekule bardzo krótki termin zwrotu długu i w ostatnim tygodniu życia Sekuła próbował od różnych osób gwałtownie pożyczać pieniądze. Znając metody działania Bola i Słowika, mogę przypuszczać, że wywierali duży nacisk na Sekułę” – mówił „Masa” prokuratorom.
Motyw długu wobec Bagsika pojawiał się także w publikacjach prasowych:
„Kluczem do tej hipotezy jest gryps wysłany z aresztu przez płatnego zabójcę Ryszarda Boguckiego. Znany gangster przyznaje w nim, że Sekułę zabił Pruszków. Ale są też inne zeznania – opowiadają o wożeniu Sekuły w bagażniku i opracowywanym naprędce planie „dobicia” byłego wicepremiera w szpitalu. Czy Sekuła zginął dlatego, że nie oddał 2 mln dol. Bogusławowi Bagsikowi? Czy zabiły go weksle, które przejęli bandyci z Pruszkowa? Według prokuratury Sekuła zabił się, bo po nagonce mediów wpadł w depresję” – pisał Leszek Kraskowski w „Dzienniku”.
W tym rozdziale postaram się odpowiedzieć między innymi na te pytania.
– W tamtym czasie nigdy bym nie pomyślał, że ludzie, którzy mają po kilka trupów, pójdą kiedykolwiek na współpracę z prokuraturą. Z tych, co teraz poszli na współpracę, to może 10 procent nie ma trupa na sumieniu. Pozostali albo sami zabili, albo zlecili zabójstwo lub się przyczynili do niego swoimi wcześniejszymi działaniami, co znowu wywołało reakcję łańcuchową. – „Obuch” niepochlebnie ocenia instytucję świadka koronnego i tych, którzy z niej skorzystali. Po chwili wraca do właściwego tematu rozmowy: – Takim nieprzewidzianym działaniami po próbie zabójstwa „Parasola” była śmierć „Pershinga”, a potem postrzelenie i śmierć Sekuły. Do dziś nikt nie zna prawdy. Jestem przekonany, że chęć zabójstwa „Parasola” wywołała dwie inne, niepotrzebne śmierci.
(…)
– „Pershing” dogadał się, że Sekuła dzięki swoim koneksjom pomoże przepchnąć korzystną ustawę hazardową, chodziło głównie o automaty do gry. Natomiast „Korek” ustawił się ze wszystkimi liczącymi się na rynku firmami od automatów, że się zrzucą na przepchnięcie ustawy. Była ustalona kwota, którą podzielono na wszystkich chcących zarabiać na automatach. Zebraną kasę „Korek” osobiście przekazał „Pershingowi”. A ten miał dać ją Sekule. Wszyscy żyli tym, że na sto procent załatwią taką ustawę. Panika zapanowała wówczas, gdy zastrzelili „Pershinga”.
– Pewnie zaczęły się też problemy z pieniędzmi, które były przeznaczone na lobbowanie?
– „Korek” wiedział, że kasa poszła do Sekuły i chciał do niego dotrzeć. Bo wziął kasę od chłopaków z Polski i deklarował, że gwarantuje zwroty, gdyby ta ustawa nie przeszła. Ale Andrzej z Sekułą nie miał takiego kontaktu jak „Pershing”. Gdy starzy wygnali „Masę” z „Pruszkowa” i zaczęli przejmować wszystko po nim i „Pershingu”, wtedy „Korek” zwrócił się o pomoc do „Bola” i „Malizny”. Okazało się, że ktoś ze starych dobrze zna Sekułę. Poszli do niego z tematem, aby dokończył to, co zaczął z „Pershingiem”, albo niech oddaje kasę.
– Odniosło to skutek?
– Sekuła zaczął udawać głupka, że nigdy nie dostał pieniędzy od „Pershinga”, bo ten rzekomo nie zdążył mu ich przekazać. Starzy pruszkowscy debatowali z „Korkiem”, co w tej sytuacji zrobić. Ale „Korek” był pewien, że „Pershing” dał hajs Sekule. Postanowili, że następnym razem będą rozmawiać z nim bardziej stanowczo. Ale sytuacja wymknęła się spod kontroli, bo poszedł tam naćpany „Malizna” i go tak poniosło, że terroryzując Sekułę, złamał mu psychikę. I być może Sekuła uznał, że najlepiej dla niego będzie upozorować samobójstwo.
– Po co miałby to robić?
– Sekuła zachował się sztywno wobec swojego kolegi, który skontaktował go z pruszkowskimi. Gdyby wtedy cokolwiek powiedział na temat tego, kto do niego przyszedł i po co, to jego życie i kariera też by się skończyły. Pewnie liczył, że przeżyje to samobójstwo. – Jak to, i strzelał do siebie aż trzy razy?
– Prawdopodobnie te trzy postrzelenia nie padły od razu. Tylko liczył, że jak odda jeden strzał, i to w nocy, to ktoś go usłyszy i wezwie policję oraz pogotowie. Ale gdy nikt nie zareagował, wtedy padł drugi i trzeci strzał. On nie chciał się zabić. To miało inne podłoże i cel, jaki zamierzał osiągnąć. Pewnie wszystko potoczyłoby się tak, jak zaplanował, gdyby ktoś po pierwszym postrzeleniu znalazł go w tym biurze. Chyba liczył, że plan jest idealny, ale jak to w życiu bywa, zdarzają się niespodzianki. Potem „Korek” i „Bolo” myśleli, że to „Malizna” się naćpał i poszedł straszyć Sekułę. A gdy ten wyciągnął broń, to w czasie szarpaniny padły strzały. Ale to się nie potwierdziło, bo „Malizna” dał im stuprocentowe alibi na ten wieczór. Wtedy się uspokoili, ale na początku były wątpliwości. Jednak po rozmowie z kolegą Sekuły, który ich z nim skontaktował, doszli do wniosku, że nie miał zamiaru popełniać samobójstwa ani nikt inny do niego nie strzelał.
– Zatem w dniu, kiedy Ireneusz Sekuła strzelał do siebie, nikogo z „Pruszkowa” nie było u niego?
– Śmierć Sekuły obrosła w legendy i w kilka wersji. Ale gdyby „Malizna” i koledzy byli tego dnia w jego biurze, to zapewne mieliby zarzuty. Niewątpliwie zostawiliby tam jakiekolwiek ślady DNA lub inne. Jednak wśród pruszkowskich pozostała ta pierwotna wersja, że to „Malizna” strzelał do Sekuły. I do „Masy” , który rzekomo znał tę wersję od Boguckiego opisaną mu przez ścianę w celi, też to dotarło. Ta wersja posadziłaby „Maliznę” na lata do kryminału. I znów bajki i koronni byliby górą. A fakty były takie, że „Malizna” był rzeczywiście u Sekuły, i to dwa razy. Ale nie tej nocy, tylko parę dni wcześniej. Owszem, tak go sterroryzował psychicznie, że Sekuła nie wiedział, jak z tej sytuacji wyjść, bo nie miał kasy do zwrotu. I nie można było jego na sto procent zweryfikować, bo „Pershing” nie żył. Po tym, gdy Sekuła strzelił do siebie, zaczęto się zastanawiać, czy rzeczywiście „Pershing” w ogóle dał mu kasę. „Korek”, „Bolo” i „Malizna” doszli do wniosku, że Sekuła tej kasy nie dostał od „Pershinga”.
Książkę Gangsterskie egzekucje kupicie w popularnych księgarniach internetowych: