Nie można wymagać zbyt wiele od ludzi. „Zawsze będę Cię kochać" Teresy Moniki Rudzkiej

Data: 2021-12-16 12:12:13 | Ten artykuł przeczytasz w 22 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Zawsze będę Cię kochać, oparta na faktach, poruszająca historia o niezwykłej więzi między matką a córką, stanowi zbiór e-maili, jakie matka wysyła do córki przez kolejne miesiące po jej śmierci. Chwytający za serce zapis codzienności, która bywa wtedy najtrudniejsza do zniesienia, składa się zarazem na opowieść o życiu, które – czy tego chcemy, czy nie – biegnie dalej.

"Zawsze będę Cię kochać" jest książką o sile uczuć trwalszych niż śmierć, wzruszającą próbą zatrzymania czasu i zapamiętania ukochanej osoby, która wciąż żyje w spędzonych wspólnie chwilach, w listach, rozmowach, wspomnieniach.

Obrazek w treści Nie można wymagać zbyt wiele od ludzi. „Zawsze będę Cię kochać" Teresy Moniki Rudzkiej [jpg]

Zawsze będę Cię kochać to portret pamięciowy miłości stworzony przez Teresę Monikę Rudzką. Do lektury tej książki zaprasza HarperCollins Polska. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment powieści:

3

JIM MONTGOMERY

Anastazja Bojanowa najpierw krótko koczowała w zatłoczonym mieszkaniu koleżanki, potem wynajęła pokój w dużej willi, niedaleko Sidwell Street. Gdyby nie bałaganiarstwo jednej ze współlokatorek, Francuzki Louise, nie przyszłoby jej do głowy szukanie kawalerki. Któregoś ranka miarka się przebrała: Louise nie dość, że jak zwykle nie pozmywała naczyń, to bez pytania weszła do pokoju Nastii, wyjęła z szafy bluzkę i włożywszy ją, wybrała się do uczelnianej biblioteki. Jedwabny ciuszek został niedawno kupiony w TK Maxx, nadto Anastazja zawsze przejawiała dużą wrażliwość w kwestii zachowania granic. Nawymyślała Louise i poszła na spotkanie ze Steve’em, właścicielem zabytkowego domu przy David’s Hill. Dobiwszy z nim targu, zaczęła się pakować. W oznaczonym terminie przyjechałem taksówką bagażową i umieściłem w niej skromny dobytek Nastii.

Dziwiłem się, że ta przyzwyczajona do wygód dziewczyna woli pokój z łazienką na korytarzu niż luksusowy bathroom w pakiecie z pokojem w willi, ale szybko do mnie dotarło, że sam, mimo wrodzonej abnegacji, nie zniósłbym rządzenia się moimi ciuchami. Pierwszego wieczora oblewaliśmy przeprowadzkę czerwonym winem, po czym zostałem na noc. Patrząc od strony wyczynowej – nie była to noc udana. Anastazja, ułożywszy głowę na moim ramieniu, momentalnie zasnęła. Za chwilę zmieniła pozycję i poczęła zipać mi w twarz wypitym winem. Wdychałem jego zapach, ramię mi ścierpło, ale była to najpiękniejsza noc w moim życiu. Kochaliśmy się dopiero nad ranem, co nie trwało zbyt długo. Nastia nagle oprzytomniała, krzyknęła, że zrobiło się strasznie późno i nie zdąży do pracy! A musi, no musi przedtem zjeść śniadanie, zasada numer jeden mówi, żeby nie wychodzić z domu o pustym żołądku.

– Kawy też chcę. Możesz zrobić? Ekspres jest w kuchni.

– Darling, zróbmy sobie wolne. Zadzwonię, żeby nas ktoś zastąpił. Potrącą nam dniówkę. Spędzimy cały dzień razem. – Przytuliłem Nastię do siebie, ale ona spojrzała prawie ze zgrozą.

– Musiałam zapłacić kaucję za pokój, mam ściśle wyliczony budżet na cały miesiąc. Twój tatuś może ci wyrównać dniówkę, mnie nikt nie odpali kasy.

– Ojciec wcale się nie wyrywa, żeby mnie utrzymywać.

– I ma rację, przecież stary koń z ciebie. Ale w razie czego zginąć ci nie da. Nieprawdaż, maminsynku? No, Jim, nie wściekaj się, przed nami wiele nocy. – Anastazja zrobiła skruszoną minkę, odgarnęła rudawe włosy i pocałowała mnie w oba policzki. – Co z tą kawą?

Wypiliśmy dzbanek kawy, odprowadziłem ją do pracy, a sam poszedłem do domu. Musiałem przemyśleć spokojnie wiele rzeczy. Wiedziałem już, że kocham Nastię, tylko nie miałem pojęcia, jak sprawić, aby ona nie tylko odwzajemniła moje uczucie, ale zechciała też dzielić ze mną życie. Praca, praca… Pensja w dziale obsługi klienta firmy John Lewis była nieduża. Anastazja często brała nadgodziny i dyżurowała w weekendy. Załóżmy, że ja też będę. Ale to i tak o wiele za mało. Bogiem a prawdą, ojciec mógłby mnie jakoś wyposażyć… Nie, raczej nie ma co na to liczyć. Przecież ma jeszcze Caroline i Joy. Jego matka, czyli babcia Wally, rezydująca obecnie w domu opieki w Essex, zapisała mi kilkadziesiąt tysięcy funtów. Zakładać, że stara jędza nie pożyje długo, byłoby z mojej strony naiwnością. Miała co prawda swoje osiemdziesiąt sześć lat, ale jej rodzina należała do długowiecznych. Gdyby nawet… i gdyby nie zmieniła testamentu, to i tak za mało na kupno mieszkania i życie na jakim takim poziomie.

– Co ci odbiło, maminsynku, w życiu bym nie chciała, żeby mnie ktoś utrzymywał i potem, nie daj Boże, wypominał. Liczę tylko na siebie. Ty naprawdę nie chcesz pracować? No nie, ja miałam różne fuchy już w liceum – wydziwiała Nastia, kiedy podzieliłem się z nią swoimi rozważaniami.

– Praca jako taka jest przereklamowana. Cwani kapitaliści sztucznie wywindowali jej wartość, żeby ludzie zabijali się o marne posadki, każdego ranka chodzili do biur i fabryk z piosenką na ustach i patrzyli z góry na bezrobotnych.

– Niech ci będzie, ale ja muszę płacić rachunki. Poza tym, Jim, umarłabym z nudów, nic nie robiąc po całych dniach. Ileż tak można?

Nie mogłem tego pojąć, jako że każdy dzień pracy u Johna Lewisa odwalałem jak pańszczyznę, licząc godziny, minuty i sekundy do końca. Dusza i serce wyrywały się do gry komputerowej w moim pokoju, a teraz do Nastii. Do jej buńczucznego charakteru, do szczerych słów, nawet, jeśli nie były dla mnie pochlebne, do kremowej cery upstrzonej koło nosa brązowymi piegami. Dlaczego ona tak dozuje swoją obecność? Przecież czuję, że nie jestem jej obojętny.

– Mam w życiu jeszcze inne rzeczy do zrobienia – kwitowała Nastia moje skargi. – A poza tym…

Poza tym moja dziewczyna dostała w tym czasie lepiej płatną posadę w regionalnym biurze wodociągowym. W „Południowej Wodzie”, jak żartobliwie mówiła jej matka. A ja zrezygnowałem z pracy u Johna Lewisa. Poczułem w pewnym momencie, że nie jestem w stanie słuchać idiotycznych reklamacji i rozpatrywać skarg kretynów, którym przewróciło się w głowach z dobrobytu. Miałem zamiar poszukać czegoś lepszego i kto wie, może wrócić na studia?

– Pewnie, kto stoi w miejscu, ten się cofa – odpowiedziała Anastazja. – Nie, nie mogę poświęcić ci jutro całego dnia, po pracy umówiłam się z koleżankami. Ja nie jestem drugą Kumiko! Siądź lepiej na czterech literach i napisz jakieś sensowne CV.

Posłuchałem, ale nic z tego nie wynikło; nie chciała mnie zatrudnić żadna okoliczna firma. Widocznie czuli, że tak naprawdę nie palę się do pracy. I trudno, żeby było inaczej, skoro jedyną dostępną ofertą była telefoniczna obsługa klienta. Tym razem Anastazja mnie zrozumiała; „Południowa Woda” coraz częściej kierowała niedawno przyjętych pracowników do telefonicznych dyżurów, a wysłuchiwanie lamentów i skarg osób, żyjących z reguły lekkomyślnie i ponad stan, przerastało siły psychiczne nawet tak pogodnej osoby, jaką była moja Nastia. Nabrała przekonania, że świat składa się z ludzi, którzy notorycznie nie płacą rachunków za wodę, za to dziwnym trafem nie brakuje im pieniędzy na nowe telefony, telewizory, auta i garderobę. Zdumieni, że po jakimś czasie prowadzenia wystawnego stylu życia przychodzi do nich komornik, wylewali swoje żale przed Nastią.

– To jest w wysokim stopniu toksyczne, a bezdenna ludzka głupota poraża mnie do głębi – skonstatowała i zaczęła się rozglądać za kolejną pracą. David, kolega z biura, namawiał ją na wspólny wyjazd do Londynu. Posada w „Południowej Wodzie” była w jego życiu jedynie epizodem; miał na swoim koncie jakiś opatentowany wynalazek i kontrakt z londyńskim uniwersytetem. Robił wybitnie słodkie oczy do mojej dziewczyny, targanej rozterkami. Davida popierała Renata, matka Anastazji. Przystojny, zakochany, zaradny, dobrze rokujący, nie to, co maminsynek Jim. Do tej pory lubiłem Renatę, ale zdenerwowały mnie jej matczyne kalkulacje. Co ta kobieta wiedziała o prawdziwym uczuciu? Jakoś dawała sobie radę, nie słysząc głosu córki przez kilka dni i nie widząc jej przez parę miesięcy. Ja natomiast doszedłem do takiego stanu, że dzień bez przynajmniej kilkunastu minut spędzonych z Nastią, uważałem za stracony.

– Anastazjo, wiesz, że cię kocham. Na zawsze. Na wieczność. Nie mogę żyć bez ciebie. – Podałem jej bukiet kolorowych kwiatów.

– Ja też cię kocham, Jim. Ale na samym uczuciu nie ugotuje się zupy i nie zapłaci rachunków. – Konkretna odpowiedź kłóciła się z rozmarzonym i smutnym wzrokiem Nastii. Kto jej będzie kupować róże, zapewniać, że jest piękna, wspaniała i że wcale nie utyła? Kto będzie codziennie czekać na nią po pracy, kto przygotuje obiad? Nieźle opanowałem sztukę kulinarną i hedonistka Anastazja umiała to docenić. Pisałem dla niej wiersze, głównie całkiem udane haiku. Kilka z nich wydrukowała prasa, lecz w rzeczy samej, honorarium nie wystarczyło nawet na skromny obiad dla dwóch osób w restauracji. Kiedy Renata przyjechała na wakacje do córki, traktowałem ją bardzo grzecznie, ale chłodno. Nastia zdała się na moją adorację, odrzucając zaloty wiecznie zajętego Davida. Renata ośmielała się mnie krytykować. Moi starzy stanęli na wysokości zadania. Zapraszali całe towarzystwo na lunche i kolacje do najlepszych knajp w okolicy, ojciec woził nas a to do Dawlish, a to do parków narodowych, nieraz na plażę. Matka mojej ukochanej była zachwycona, ale nie omieszkała przypomnieć córce, że ktoś za wszystko płaci i nie ja jestem tą osobą. Nie ma czegoś takiego jak darmowy obiad i tak dalej… Nie mogłem dać jej satysfakcji, musiałem coś wymyślić. Miałem utrudnione zadanie, gdyż z chwilą przyjazdu Renaty, Nastia po prostu odstawiła mnie w kąt, spędzając cały czas z mamusią.

– Nie, Jim, nie masz racji. Oczywiście, jestem dorosła, jestem niezależna i mam swoje prywatne życie. Tylko zrozum, że ciebie widuję codziennie, a matkę raz na kilka miesięcy. – Anastazja wcale się nie przejęła i poprosiła mnie o pożyczenie patelni. Poprzednia, kupiona na wyprzedaży, spaliła się przy pierwszej próbie użycia, ale: „W sklepie przyjęli reklamację i zabrali tego kurwiszona” – opowiedziała matce. Obie długo turlały się ze śmiechu. Przygotowawszy posiłek na mojej patelni, popiły go butelką białego wina, po czym jednocześnie podniosły się z krzeseł i poszły spać. Z pijackiej drzemki pierwsza ocknęła się Nastia, zerwała się z łóżka i rączo pobiegła w kierunku naszego domu, dzierżąc w dłoni niewielki kamyk. Rzuciła nim w okno mojego pokoju. Zerwałem się od komputera. No tak, cała Anastazja! Potargane włosy, maślane oczy i rozpięta bluzka. Ta kulturalna dama, mówiąca doskonałym akcentem potrafiła w jednej chwili zamienić się w swoje przeciwieństwo. Nie posiadałem się z zachwytu i zbiegłem po schodach prosto w jej objęcia.

– Nie chciałam, aby twoi starzy ujrzeli mnie w tym stanie. Mama jeszcze śpi i chrapie, wyobrażasz sobie? Jim, chodźmy na spacer nad rzekę. Stęskniłam się za tobą. No, nie bocz się na moją mamę, ona cię bardzo lubi, chce tylko, żebym była szczęśliwa. Momentalnie zapomniałem o żalach i pretensjach; przecież Renata wkrótce wyjedzie i znowu będę mieć Nastię dla siebie.

– Ależ przestań, Jim! Daj mi oddychać, nie krzyw się na moich znajomych. Czy ty w ogóle nie masz przyjaciół?

W rzeczy samej, mimo młodego wieku żyłem jak dziwak i odludek. Moim najlepszym przyjacielem od dawna był jedynie komputer. Anastazja nie mogła tego zrozumieć i z pewnym niedowierzaniem przyjmowała wyjaśnienia. W szkole mi dokuczali. Najpierw byłem biedny, potem nagle moja rodzina się wzbogaciła. Nosiłem okulary, nie lubiłem się bić z chłopakami. Nauczyciele się czepiali i tak dalej.

– Zawsze tak jest, dzieciaki u każdego coś wynajdą, żeby dopiec. Myślisz, że za mną było inaczej? Ojciec zostawił moją matkę i mnie, miałam rude włosy oraz byłam najwyższa w klasie. Myślisz, że nie było mi ciężko? Robiłam dobrą minę do złej gry, nie zwracałam uwagi na zaczepki i w końcu odpuścili. Zaczęliśmy się lubić. Jim, przed ludźmi nie można się chować i zapiekać w urazie. Ta twoja brytyjska duma, to izolowanie się! Okay, coś musimy z tym zrobić. Kto ci najbardziej dokuczał w szkole? Jerry Lovenstein? Ach, teraz jest początkującym prawnikiem w Londynie? Przyjeżdża raz w miesiącu? Chętnie go poznam. No jak to, zwyczajnie go zaproś. Najtrwalsze przyjaźnie zawiera się mimo wszystko w szkole.

Czy muszę dodawać, że Jerry nie tylko chętnie przyjął zaproszenie, ale że zostaliśmy najlepszymi kumplami? Potem przypomniałem się Viktorowi i Jonowi, poznałem ich dziewczyny. A jeszcze później doszli Amelie z Lukiem. Nie licząc znajomych Anastazji, którzy stopniowo zyskali status naszych znajomych. Ja, Jim Montgomery, pierwszy cudak i odludek w regionie, stawałem się coraz popularniejszy. Wtedy jeszcze nie piłem. Szklanki piwa czy lampki wina na imprezie w lokalu, bądź u kumpli w domu, nie można przecież nazywać pijaństwem, takie rzeczy stanowią oczywisty element każdego spotkania. Nastia zasmakowała w niektórych gatunkach piwa i uwielbiała czerwone wytrawne wino. Nie znosiła natomiast wódki, nawet w postaci drinka.

We wrześniu 2001 roku przebywała w Nowym Jorku, gdzie minęła się o włos z zamachowcami Al-Kaidy. W pamiętny wtorek miała zaplanowane zakupy w centrum handlowym World Trade Center, ale koleżance zmienili grafik w pracy, w związku z czym obie pojechały ze Staten Island na Manhattan w poniedziałek.

– Nikt nie przypuszczał, że coś takiego może się zdarzyć… Sytuacja pełna była grozy, mama płakała, kiedy mnie wreszcie zobaczyła całą i zdrową na Okęciu. W listopadzie zaproszono mnie na andrzejki do akademika. Pamiętam, że golnęłam setkę wódki i film mi się urwał – opowiadała.

Obudziła się w szpitalnej izbie przyjęć z plastrem na głowie, obok siedziała zapłakana matka. Koledzy Anastazji zamówili taksówkę z zamiarem odwiezienia nieprzytomnej dziewczyny do domu. Plan nie do końca się powiódł, oszołomiona Nastia potknęła się na schodkach wiodących do bramy. Nie mogąc dźwignąć rosłej koleżanki, chłopcy zadzwonili po pogotowie, a potem do jej matki. Przerażona Renata pojechała do szpitala, znalazła lekarza dyżurnego i wysłuchała wielu gorzkich słów na temat lekkomyślności młodzieży.

– Moja córka to poważna dziewczyna. Nie wpakowałaby się sama w takie tarapaty.

– Pani jest bardzo naiwna. Wszyscy się łudzimy, że znamy nasze dzieci, gdy tymczasem nic o nich nie wiemy – odparł lekarz, ale widząc rozpacz Renaty, dodał łagodniejszym tonem, żeby się uspokoiła i przestała płakać. Jego dzieci podobno również zawiodły w najmniej spodziewanym momencie. To wyznanie miało ją pocieszyć. – Córka nie odniosła na szczęście poważniejszych obrażeń – objaśniał dalej. – Zrobiono już prześwietlenie i tomografię. Proszę iść do niej, za dwie godziny Nastia zostanie wypisana do domu.

Renata wypadła z gabinetu i z impetem usiadła obok szpitalnego łóżka. Na jej widok Anastazja zalała się łzami, chwyciła matczyną rękę i obsypała ją pocałunkami.

– Mamo, przepraszam. Mamo, ja już nigdy tego nie zrobię. Mamo, nie mam pojęcia, co się stało.

– Melodramat na maksa – opowiadała mi później, przekonując, że to najlepszy dowód na to, że dosypali jej czegoś do wódki.

W domu matka zapakowała ją na kilka dni do łóżka i w tajemnicy przed babcią mojej dziewczyny wezwała lekarza rodzinnego. Przeziębionej podczas leżenia na schodach Anastazji zaaplikowano antybiotyk, a gdy wyzdrowiała, zmuszono ją do wizyty u neurologa. Wyniki badań okazały się pomyślne, więc matka z córką wkrótce zaczęły sobie żartować z niedawnych przeżyć.

– Po obu stronach leżeli pijani menele, wśród nich ja, w nowych amerykańskich ciuchach, ze złotym łańcuszkiem na szyi, zlana perfumami Kenzo Jungle Elephant. Nie przystawałam do stereotypu, więc lekarze musieli doznać szoku na mój widok: panienka z dobrego domu i tak dalej…

Często się zastanawiam, czy stłuczenie głowy w listopadową noc wiele lat temu, przyczyniło się w jakiś sposób do choroby Anastazji? Lekarze twierdzą, że nie, ale oni przecież też nie wiedzą wszystkiego.

Anastazja mówiła, że mnie kocha. Uwielbiałem ją bezgranicznie i pragnąłem, aby była ze mnie zadowolona. Pracowałem dorywczo tu i tam, nawet w Timepiece jako barman. Nadal mieszkałem z rodzicami i wiedziałem jedynie, że chcę być z Nastią. Nie miałem pojęcia, o czym jeszcze marzyć.

– Tato, może pójdę na kurs pozytywnego myślenia, może grafika…

– Synu, w życiu często nie jest tak, jak chcemy – westchnął stary Tim, dodając oczywiście, że on doszedł do wszystkiego sam. – W twoim przypadku najlepiej iść do regularnej pracy i studiować wieczorowo – twierdził. Taka Anastazja przyjechała z obcego kraju i proszę, jak sobie świetnie radzi. Powinienem brać z niej przykład i tak dalej. Dziewczyna ma niezłą pozycję zawodową, jak tak dalej pójdzie to ho, ho…

Starzy kompletnie mnie nie rozumieli, w pewnym sensie nie rozumiała mnie również Anastazja. Ojciec trochę sobie pogadał, ale w końcu dał mi pieniądze na opłacenie kursów. Niestety jakoś tak wyszło, że zrezygnowałem z nich na półmetku, a rozżalona brakiem mojej determinacji Anastazja zerwała ze mną. Nie mogę jej zarzucić wyrachowania; po prostu nie widziała perspektyw dla naszego związku. No bo na czym go budować? Będziemy się tak spotykać i spotykać w nieskończoność? To zupełnie bez sensu. Myślenie rodziców szło podobnym torem, lecz i oni, i moje siostry Caroline i Joy, rozzłościli się na Nastię. Jak śmiała mnie zostawić, to przez nią teraz mam depresję i piję. Wstawałem rano, nalewałem sobie piwa i płakałem z tęsknoty. Po południu spotykałem się z którymś z kumpli, żeby przegadać problem. To właśnie Luke doradził:

– Stary, spróbuj jeszcze raz.

Zatem po dwóch tygodniach od zerwania stanąłem przed biurem, w którym pracowała Anastazja, trzymając bukiet pomarańczowych róż, jej ukochanych kwiatów. Wreszcie wyszła i rozejrzała się niepewnie, nie zauważyła mnie. Od jakiegoś czasu nikt na nią nie czekał, nikt nie mówił komplementów, nie zaglądał z zachwytem w oczy… Przypadłem do niej gwałtownie.

– Nastia, kocham cię. Nie mogę żyć bez ciebie!

– Ja też cię kocham, Jim. Ale tak nie może być. – Podniosła na mnie rozjaśnione oczy, potrząsnęła bujnymi włosami i wyprostowała się. – Na razie chodźmy do domu.

W małej kuchence przygotowałem dla nas obiad, pozmywałem, po czym spędziliśmy ze sobą namiętną i czułą noc. Rano uroczyście obiecałem jej i sobie, że teraz wszystko się zmieni. Co nastąpiło, choć nie od razu

Czytaj również: Teresa Monika Rudzka - cytaty

4

Piątek, 12 kwietnia 2013

W domu trzymam się w miarę. Wykonuję gospodarcze czynności dnia powszedniego z charakterystyczną dla siebie pedanterią. Pamiętasz, zawsze byłaś zadowolona, kiedy robiłam porządki u Ciebie. „Tećka, ciebie jak ciebie, ale twojego sprzątania będzie mi brakować” – mówiłaś. Kiedy pod koniec stycznia wybierałam się do Was, oznajmiłaś przez telefon, że wprawdzie Jim cudownie się Tobą zajmuje, robi zakupy, gotuje obiady, lecz to, co on nazywa sprzątaniem, jest po prostu straszne i nie możesz patrzeć na dewastację swojego wypieszczonego mieszkanka, zatem oczekujesz, że wyczyszczę wszystko na błysk oraz poukładam rzeczy w szafkach.

Zmywanie naczyń odbywało się zgodnie ze starannie przemyślaną strategią. Twój mąż podchodził do sprawy ekonomicznie i robił to raz dziennie, w dodatku nigdy pod bieżącą wodą. Kiedyś nieopatrznie odkręciłam kran, on wyrwał mi talerz z ręki i poprosił, żebym nie zmywała w ten sposób, bo woda jest bardzo droga. Wiedziałyśmy o tym, ale ekonomiczna metoda mycia naczyń zupełnie nam się nie podobała. Nawet mnie, mistrzyni oszczędzania. Miałam tę jedną słabość. No więc zjadłszy śniadanie w hotelu, przychodziłam do Was. Jim wychodził na zakupy lub do siłowni. „Tećka, najpierw bierz się do garów, dopóki jego nie ma. Bo jak przyjdzie, znowu będzie jarmolił o tę wodę. Zmywaj, ja będę stać na tych przysłowiowych czatach”. Kilka razy Jim nawet podziękował mi za pozmywanie i doprowadzenie kuchni do porządku. Szczerze mówiąc myślę, że on doskonale wiedział, co dzieje się w domu pod jego nieobecność, tylko udawał, że nie wie .

No więc w domu czasem sobie strzelę drinka (właśnie, muszę jutro coś kupić, wszystko zdążyłam wypić), potem siadam do komputera; działa na mnie uspokajająco. Gorzej, gdy wychodzę. Dziś jechałam taksówką, łzy mi ciekły po twarzy i znowu coś we mnie wrzeszczało błagalnie i prosząco: „Nastusiu, Nastusiu, Nastusiu!”. Czułam, że krążysz w pobliżu, że się mną opiekujesz, uśmiechasz się uspokajająco, ale to nie to samo. Chcę Cię tu i teraz, chcę Cię mocno przytulić do siebie, dlaczego odeszłaś, kochana córeczko?

Krzysiek, siostrzeniec Izy z forum trzydziestek, tej samej, która w imieniu moim i wszystkich koleżanek pojechała na pogrzeb, ma dopiero piętnaście lat. Zaimponowało mu, że piszę książki. Powiedział, że moja Singielka jest u nich w bibliotece dziecięcej i cieszy się ogromną popularnością. Są na nią zapisy! Mało nie padłam, bo akurat Singielka, jak się łatwo domyślić, nie jest najodpowiedniejszą lekturą dla dzieci! Pochwalił się paniom bibliotekarkom, że zna autorkę i chyba zorganizują spotkanie ze mną. Nieodpłatnie, ale jeśli do tego dojdzie, pojadę. Zawsze jakaś odmiana, rozrywka, a przede wszystkim promocja książki.

We wtorek obejrzałam w TV film biograficzny o Edith Piaf Niczego nie żałuję z Marion Cotillard w roli głównej. Żadne tam wielkie kino, choć oglądało się przyjemnie, a najlepsze były oczywiście piosenki śpiewane przez Piaf. U nas emitują popularny serial o naszej Annie German. Piaf i German miały cudowne głosy, bardzo ciężkie życie i obie zmarły przedwcześnie. Nie mogę zrozumieć, że mimo wszystko były gorąco wierzące i praktykujące.

Ściskam Cię, moja kochana córeczko! Odezwij się czasem, proszę.

Twoja mama

Sobota, 13 kwietnia 2013

James przysłał mi wczoraj polskie tłumaczenie mowy wygłoszonej w domu pogrzebowym. Płakałam, czytając, a przeczytałam kilka razy. Prawdziwe, pięknie napisane i zawiera istotę Twojej osobowości. Wieczorem chyba byłaś w pobliżu, bo opanował mnie spokój i nawet lekka radość.

Po paru tygodniach szarpaniny i niepewności, po Twoim pobycie w szpitalu w Plymouth i po usłyszeniu paskudnej diagnozy, drugiego lutego przyszłam do Was i padłyśmy sobie w ramiona z płaczem. Nadal miałaś swoje piękne, długie włosy, tylko mały plaster z boku informował, że zrobiono Ci biopsję. Byłaś ubrana w spodnie i sportową bluzę, ale wyglądałaś przepięknie, nie jak chora osoba. Odsunęłaś się trochę, obrzuciłaś mnie badawczym spojrzeniem: „Mamusiu, ślicznie wyglądasz, jak zawsze!”.

Lubiłaś, gdy byłam ładnie ubrana i ogólnie zadbana, czułaś się dumna ze mnie i sprawiały Ci przyjemność pochwały Twoich koleżanek. Od osiemnastego lutego przestałam się prawie myć i ubierać, nie wychodziłam ze szlafroka i z domu, non stop przesiadywałam przy komputerze, a potem zasypiałam, wziąwszy tabletki na sen. Ubrałam się dopiero, gdy trzeba było jechać na pogrzeb, lecz najpierw wylądowałam w szpitalu, potem znowu wkładałam byle co na grzbiet. Ostatnio wstaję rano, udaje mi się umyć, ubrać i nawet umalować. Nie chciałabyś, żebym była smutna, brudna i zaniedbana.

Niedziela, 14 kwietnia 2013

Kochana Nastusiu!

Pewnie nudzą Cię moje e-maile, bo piszę głupoty, nadmieniając często, co się dzieje na Facebooku. Zupełnie, jakbyś nie wiedziała. W każdym wymiarze znają już Facebooka. Wkurzyłam się, odkrywszy, że z mojego profilu zniknęło sporo zdjęć, wypowiedzi oraz linków do scen filmowych. Mogę zobaczyć wszystko w dzienniku aktywności, lecz nie o to chodzi. Jeśli umieszczam coś na swojej tablicy, wolałabym sama o tym decydować, a nie żeby robił to według swojego widzimisię wynalazek Marka Zuckerberga. Oczywiście opublikowałam wszystko ponownie, zobaczymy, co się będzie działo. Jim przyśle mi DVD z pogrzebu, a z Twojej firmy otrzymam formularz firmy ubezpieczeniowej. Trzeba go wypełnić, podpisać i odesłać, dopiero wtedy przeleją pieniądze. Twój mąż ma zamiar kontynuować studia, lecz jeszcze nie wrócił do pracy. Carrie pisze dość rzadko, ale ona chyba tak ma, zwłaszcza teraz, kiedy jest pogrążona w żalu.

Obie lubimy twórczość Isabel Allende, lecz powtarzam: jej najlepsze książki to Dom duchów i Paula. Wczoraj skończyłam Dziennik Mai; owszem, dobrze się czyta, zawiera sporo fajnych wypowiedzi i myślątek, ale stoi o klasę niżej. Moim zdaniem – powieść dla starszej młodzieży. Do opisania życia Mai posłużyły autorce losy jej pasierbicy Jennifer, tyle że w wersji powieściowej są one lajtowe i optymistycznie zakończone. W rzeczywistości skończyły się tragicznie. Jennifer nigdy nie wyszła z uzależnienia od narkotyków i któregoś dnia zniknęła na zawsze.

W porze obiadowej wpadły do nas pani Aldona z Malinką. Tym razem to my je ugościłyśmy. Był biały barszcz plus jajka na twardo. Ugotowała go pani Jadzia pod dyktando Twojej babci. Ona jakoś sobie radzi w kuchni, ale mistrzynią jest babcia. Poza tym Jadzia to raczej tłumok. Cóż, nie można wymagać zbyt wiele od ludzi.

Kocham Cię!

Książkę Zawsze będę Cię kochać kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Zawsze będę Cię kochać
Teresa Monika Rudzka 0
Okładka książki - Zawsze będę Cię kochać

"Patrzę na Twoje zdjęcia, takie wyraziste, takie realne, nic, tylko uśmiechnąć się do Ciebie i przytulić i nie pojmuję, że już Cię nie dotknę, nie porozmawiam...

dodaj do biblioteczki
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje