Harper i zagubiona wiedza to pełna przygód opowieść o trzynastoletniej dziewczynie, która za sprawą zagadkowego wehikułu zostaje przemieniona w złotego orła i przenosi się do Świata Ptaków. W tej krainie legendy przeplatają się z prawdą, rzeczy magiczne mogą okazać się realne, a tajemnice zatopionej Atlantydy co rusz wypływają na powierzchnię oceanu wiedzy. Dzięki sile umysłu można tu przenosić ciężkie głazy i porozumiewać się telepatycznie. Latające kufry służą cennymi radami, a największymi wrogami bohaterów są ich wewnętrzne blokady i strach.
Czy Harper pokona swoje słabości i odnajdzie Szmaragdową Czaszkę, by uratować umierającego przyjaciela? Czy uchroni ludzi przed prehistorycznymi gadami, które zapragnęły powrócić do naszego świata i nim zawładnąć?
Już jutro swoją premierę mieć będzie pełna przygód powieść dla młodzieży Harper i zagubiona wiedza autorstwa Kingi Langley. Tymczasem już teraz zachęcamy do przeczytania premierowego fragmentu powieści:
Rozdział I
TAJEMNICE ROLLINGÓW
Zapadła ciemna noc i z trudem można było cokolwiek dostrzec przez szyby samochodu, którym podróżowała pani Diana Steller wraz z dwójką swoich dzieci, Lily i Tonym. Kobieta próbowała zachować zimną krew i nie dawała po sobie poznać zdenerwowania. Czuła się jednak zupełnie zagubiona pośród wąskich uliczek nieznanej jej miejscowości. Miała wrażenie, że już trzeci raz okrąża to samo wzgórze. Na dodatek z nieba zaczął padać drobny, ale intensywny deszcz. Para wodna natychmiast wypełniła wnętrze i przylgnęła do szyb ich wysłużonego austina cambridge, starszego niż sama pani Steller, która zaczęła właśnie coś mruczeć pod nosem.
Być może modliła się po cichu, by udało się im dojechać cało do celu i nie wypaść z jednej z krętych dróg, a może była zła na siebie, że uległa dzieciom i zgodziła dłużej, zamiast wyruszyć, kiedy jeszcze słońce stało wysoko. Przez tę niefrasobliwość krążyli po nocy nieznanymi sobie drogami tak wąskimi, że jeśli z przeciwka nadjechałby drugi pojazd, z trudem mogliby się wyminąć, co przyprawiało kobietę o zawrót głowy. Nie chciała nawet spoglądać w dół urwiska i całą uwagę skupiła na prowadzeniu samochodu.
„W razie wypadku w tych ciemnościach nikt nie odnalazłby nas do rana, a po tylu godzinach pewnie wyzionęlibyśmy już ducha” – pomyślała z trwogą i mocniej chwyciła kierownicę, aż paznokcie wbiły jej się w wewnętrzną stronę dłoni. Pochyliła się i niemal przykleiła czubek nosa do przedniej szyby, mokrej od skraplającej się pary, aby zobaczyć choćby zarys drogi prowadzącej – przynajmniej taką miała nadzieję – do małej wioski położonej u stóp rozległego wzgórza.
Formalnie nie była to wioska, lecz część dużego miasta nad Morzem Północnym, która już dawno została włączona do aglomeracji przez urzędników Ratusza. Jednak kilkaset lat wcześniej, kiedy na świecie żyło znacznie mniej ludzi, była to osobna miejscowość z własnym kościołem, cmentarzem i wiekową gospodą, nad której drzwiami nadal wisiała tabliczka z informacją, że jest to najstarszy pub w całej Szkocji. Znajdowało się tam również całkiem spore jezioro, wokół którego licznie gromadziło się różnego rodzaju ptactwo. Akwen ten nazywano lochem, tak samo jak owiane legendą Loch Ness, w którym rzekomo zamieszkuje wodny potwór Nessie. Być może i w tym jeziorze żyły jakieś nieodkryte stwory, ale w tym momencie pani Steller nie miała zupełnie do tego głowy.
Deszcz przybierał na sile i nie zapowiadało się, by miało szybko przestać padać. Niebo zaczęły rozrywać groźnie huczące błyskawice. Przednie wycieraczki z trudem zgarniały wodę z szyby. Kobieta westchnęła głęboko, otarła pot z czoła i nagle trach! Rozległ się grzmot tuż obok samochodu. Wszyscy na chwilę zamarli. Dziewczynka chwyciła starszego brata mocno za rękę i krzyknęła przerażona.
– Lily, to tylko piorun. Nie ma się czego bać – powiedział spokojnie czternastolatek.
Jednak Lily i mama nie były tak opanowane jak chłopiec, który już od jakiegoś czasu z fascynacją obserwował zbliżającą się burzę oraz pobłyskujące w oddali wyładowania atmosferyczne. Na ich szczęście piorun trafił tylko w drzewo stojące samotnie tuż przy szosie, rozrywając je na dwie części. Podczas uderzenia wydobyła się potężna smuga jasnego światła, rozjaśniając pochłonięte przez ciemność niebo.
Nagle ich oczom ukazały się dwie wysokie kamienne kolumny, stanowiące kiedyś bramę do miasta, gdzie na każdym abakusie siedziały, niczym żywe, mosiężne posągi ptaków posępnie spoglądające na przejeżdżających.
Ich wzrok wydawał się tak przeszywający, że pani Steller. poczuła zimny dreszcz przebiegający po plecach.
Droga zamieniła się w kamienny trakt i zwęziła tak bardzo, że tylko jeden pojazd mógł nią przejechać, i to z trudem. Kobieta dodała nieznacznie gazu i wjechała na główną, wznoszącą się ulicę Old Church Lane, uważając, by nie otrzeć karoserii o mur znajdujący się po obu stronach jezdni. Skręciła w lewo w bardzo wąską uliczkę Harewood Way i po chwili ujrzała budynek z numerem jedenaście na zielonych drewnianych drzwiach. Był to ich nowo wynajęty dom. Zaparkowała na niewielkim podjeździe ułożonym z polnych kamieni przypominających kocie łby, o które przy odrobinie nieuwagi łatwo było się potknąć.
Pani Steller pośpiesznie otworzyła drzwi, Tony zaś, mimo deszczu, wypakowywał bagaże z auta. Z trudem wyciągnął z bagażnika dużą skrzynię z metalowymi okuciami w kolorze popielatej wystudzonej magmy wulkanicznej. Mama wszędzie ją ze sobą zabierała i często upominała dzieci, aby do niej nie zaglądały. Tłumaczyła, że znajdują się tam cenne rodzinne pamiątki odziedziczone po dziadku ich zmarłego ojca. Chłopiec chwycił obiema rękami za uchwyt, lekko uniósł kufer i przeciągnął go z mozołem przez wyślizgany od starości próg drzwi wejściowych. Przemknęła mu przez głowę myśl, czy faktycznie pamiątki mogą być aż tak potwornie ciężkie.
Jednak późna pora i deszcz spływający mu po spoconym od wysiłku czole szybko zakończyły jego rozmyślania nad zawartością skrzyni.
*
Następnego dnia pani Steller wstała wcześnie rano i cichutko zeszła po drewnianych schodach do kuchni, by nie obudzić śpiących jeszcze dzieci. Przejrzała zawartość szafek, w których ku swojemu zdziwieniu znalazła pojemniki pełne świeżo zmielonej kawy, herbat z odległych zakątków świata oraz maślanych ciasteczek.
– Jak miło, że właściciel domu o nas pomyślał i przygotował niespodziankę – powiedziała szeptem do siebie, zalewając kawę gorącą wodą.
Przyjemny zapach wypełnił całe pomieszczenie. Naciągnęła na dłonie zbyt długie rękawy swetra, otuliła nimi parujący kubek i usiadła w wygodnym fotelu o rozłożystym oparciu w obiciu w zielono-fioletową szkocką kratę.
Popijając napar, zatopiła się w myślach o czekającym ją nowym rozdziale życia. Nie miała jeszcze pojęcia, że miejsce to kryje bardzo starą tajemnicę, która tylko czekała, by wykiełkować z zakamarków przeszłości.
Diana Steller była szczupłą brunetką średniego wzrostu w wieku czterdziestu lat i trudniła się dziennikarstwem. Dzięki tej pracy dużo czasu spędzała w domu, co bardzo ją cieszyło, gdyż mogła połączyć zawodowe pasje z wychowywaniem dzieci. Kiedy otrzymała propozycję przeprowadzenia się do Szkocji, natychmiast ją przyjęła i nie czekając długo, wynajęła niewielki dom na obrzeżach Edynburga. Na dole był mały salon i kuchnia, trzy skromnej wielkości sypialnie na pierwszym piętrze oraz strych, do którego prowadziły drewniane drzwiczki z masywną metalową zasuwą, tak niskie, że jedynie dziecko mogło przejść przez nie swobodnie, nie pochylając głowy.
Od samego początku te drzwi bardzo intrygowały Tony’ego. Zastanawiał się, dlaczego ktoś zamontował tak maleńkie wejście na strych i co takiego może się tam kryć, że pomieszczenie zostało zamknięte na cztery spusty przez właściciela domu.
Książkę Harper i zagubiona wiedza kupić można w dobrej cenie poniżej: