reklama

Nie ma czegoś takiego jak koniec służby. "Pozornie bez winy"

Data: 2021-05-26 10:03:44 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Pod Masywem Ślęży zostają znalezione dziwnie upozowane oszronione zwłoki młodej kobiety. Podkomisarz Marcin Anders odwołany z przymusowego urlopu jedzie do Sobótki, by we współpracy z miejscową policją, a szczególnie sierżant Florianną Szulc, rozpocząć śledztwo. Małomiasteczkowy klimat, naciski prokuratora i dziennikarzy oraz piekielnie inteligentny morderca – oto, z czym musi sobie radzić sobie Anders. A zabójca nie próżnuje…

Obrazek w treści  Nie ma czegoś takiego jak koniec służby. "Pozornie bez winy" [jpg]

Pozornie bez winy to debiutancka powieść Pauliny Medyńskiej, laureatki konkursu na opowiadanie kryminalne w ramach MFK 2019 we Wrocławiu. Do lektury powieści zaprasza Wydawnictwo Oficynka. Ostatnio mieliście okazję przeczytać pierwszy i drugi rozdział książki, tymczasem już dziś zachęcamy do sięgnięcia po rozdział trzeci:

ROZDZIAŁ III

Sierżant Florianna Szulc opadła ciężko na krzesło w szatni komisariatu. Musiała choć na chwilę uspokoić pędzące myśli. Wciąż przed oczami miała martwą twarz Alicji. Wiedziała, że zapamięta ją właśnie taką, a nie jako uśmiechniętą i piękną dziewczynę. Dodatkowo głowę zaprzątały jej niepotrzebnie sceny sprzed pięciu lat. To wtedy Sobótkę dotknął ostatni poważny dramat. Ale nie! Nie mogła sobie pozwolić na wracanie do tamtego. Tamto nie miało już znaczenia. Musi się skupić na „tu i teraz”. Już miała wstać, kiedy do pomieszczenia weszła Malwina Drabik, jedyny pracownik cywilny na komendzie. Florianna posłała jej przygaszony uśmiech i powiedziała:

– Porobiło się, co?

– Jakieś okropieństwo. To na pewno Alicja?

– Niestety tak.

Malwina nerwowo poprawiła okulary, a jej policzki zapłonęły rumieńcem. Szulc już wiedziała, że zamierza podjąć jakiś ekscytujący dla niej temat.

– Chciałam zapytać o to ciacho…

– Jakie ciacho? Jest tu jakieś, bo głodna jestem? – spytała nieco ożywiona sierżant. Jedzenie zawsze poprawiało jej humor.

– Przecież nie do jedzenia. Mówię o tym facecie z wojewódzkiej. 

Twarz Drabik zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.

– A, to ciacho. – Florianna pokręciła głową. – Raczej zakalec. Choć z wierzchu wygląda pięknie, to jest ciężko strawny.

Oczy Malwiny rozszerzyły się ze zdumienia. Szulc wiedziała, że w świecie koleżanki piękni ludzie powinni mieć równie cudowne charaktery. Niestety, tą samą miarą mierzyła siebie.

Uważała, że nie jest ani wartościową osobą, ani nikim wyjątkowym. Tylko dlatego, że była mniej atrakcyjna. Florianna nie miała teraz siły na tłumaczenie jej po raz kolejny, w jak wielkim jest błędzie. Wstała i wzięła swoją torebkę. Przebrana w cywilne ciuchy chciała tylko wrócić to domu, zjeść, wypić kawę i się położyć. Wychodząc na korytarz, omal ponownie nie zderzyła się z Andersem, który szybkim krokiem zmierzał do wyjścia i z trzaskiem zamknął za sobą drzwi.

Podkomisarz wyszedł przed komisariat w Sobótce. Był wkurwiony. Przed chwilą pokłócił się z komendantem Czerwińskim, któremu wtórował młodszy brat. Również policjant. Najgorsze było to, że sam sprowokował konflikt, ale z drugiej strony, to on miał najwyższy stopnień i mógł sobie pozwolić na – jak to określili – rządzenie się. Dałby wiele, aby mieć tu grupę śledczą z prawdziwego zdarzenia. A przynajmniej swojego partnera. Będzie musiał porozmawiać o tym z szefem, podinspektorem Olszewskim.

I tu pojawił się kolejny problem. Musi jakoś dostać się do Wrocławia, a przed chwilą oddelegował posterunkowego Gajdę do przesłuchania koleżanki, u której miała nocować ofiara. Będzie zatem musiał wrócić na posterunek i poprosić kogoś o podwózkę. Inaczej nie zdąży na odprawę z prokuratorem.

– Kurwa mać! – zaklął, gdy zobaczył pustą paczkę papierosów.

Rozejrzał się wokoło. Stał w wąskiej uliczce, a jak na złość nie widać było żadnego sklepu. Za to zauważył dwie starsze panie wyglądające przez okna kamienicy naprzeciwko komendy. Uważnie lustrowały okolicę. Jakie miasto, taki monitoring, pomyślał. Postanowił pójść w prawo do skrzyżowania z czymś, co wydawało się główną ulicą. Kiedy tam dotarł, dostrzegł zbitych w małe grupki ludzi, którzy żywo o czymś dyskutowali.

Niektórzy go zauważyli i pokazywali innym. Poczuł się dziwnie. Na szczęście zauważył szyld sklepu i skierował się w tamtym kierunku. Im szedł dalej, tym większe zainteresowanie wzbudzał. Nagle zatęsknił za Wrocławiem, gdzie wszyscy się gdzieś śpieszyli, a na każdym rogu była Żabka, w której można kupić fajki. Szybko i anonimowo.

Ignorując ciekawskie spojrzenia, dotarł do sklepu. Za ladą stała kobieta, na oko pięćdziesięcioletnia. Miała na sobie obcisłą bluzkę z dekoltem eksponującym obfity biust oraz spódniczkę mini. Anders przez chwilę wpatrywał się w natapirowaną burzę włosów na głowie i niebieski cień na powiekach kontrastujący z czerwonymi ustami. Podkomisarz przeszedł od razu do rzeczy:

– Westy silver. Dwie paczki.

– Dzień dobry – odparła ekspedientka, odsłaniając zęby w uśmiechu. Na górnej jedynce widać było ślad szminki. – Pan jest tym policjantem z Wrocławia?

Podkomisarz głośno westchnął i powiedział przez zaciśnięte zęby:

– Czy odpowiedź na to pytanie jest konieczna do zakupu papierosów?

– Nie, oczywiście, że nie. – Ekspedientka zachichotała, a sekundę później, już ze śmiertelną powagą, zapytała: – Wiecie już, kim ona jest?

– Czy ja mogę dostać te fajki, do jasnej cholery? – warknął w końcu Anders. – Naprawdę nie mam czasu na niepotrzebne dyskusje!

Wyraźnie oburzona sprzedawczyni podała mu dwie paczki i uśmiechnęła się szyderczo, widząc, jak policjant wyciąga kartę płatniczą.

– Tu nie można płacić kartą – poinformowała ze sztuczną uprzejmością.

– Jak to, kurwa, nie można płacić kartą?!

– Normalnie – odpowiedziała kobieta, stojąca w drzwiach wejściowych. – Pani Krysiu, ja zapłacę.

Anders obserwował, jak sierżant Szulc płaci za jego papierosy i kupuje również paczkę dla siebie. Policjantka uprzejmie pożegnała się z ekspedientką i nie zaszczycając nawet spojrzeniem podkomisarza, wyszła ze sklepu. Dogonił ją dość szybko.

– Jest tu jakiś bankomat? To oddam ci kasę.

– Mogę poczekać, nie ma problemu. Teraz idę coś zjeść i napić się kawy. Do widzenia.

Szulc odwróciła się, nie czekając na odpowiedź. Ten człowiek widocznie nie dbał o konwenanse i nie używał zwrotów grzecznościowych. Jednak on przyspieszył i zrównał się z nią.

– Nie do końca „do widzenia”. Jedziemy do Wrocławia.

– Słucham? Jestem po służbie.

– W pracy ze mną nie ma czegoś takiego jak koniec służby. Chyba że nie chcesz posmakować pracy prawdziwego policjanta.

Sierżant nie wierzyła własnym uszom. Przez moment zastanawiała się, co jej grozi za danie w ryj starszemu stopniem koledze. Opanowała jednak emocje, bo gra nie była warta świeczki. Uśmiechnęła się sztucznie i odpowiedziała:

– Zatem jedźmy.

– A masz samochód?

– Za dziesięć minut pod komendą.

Podkomisarz kiwnął głową. Rozeszli się w przeciwnych kierunkach. Anders zadowolony z siebie, że znalazł kierowcę i nie musiał o nic prosić braci Czerwińskich. Natomiast Szulc zastanawiała się, z kim przyszło jej pracować. Szybko dotarło do niej, że Anders nie traktuje jej po koleżeńsku, a jedynie szukał podwózki.

Tymczasem dziennikarz Aleks Znajda obserwował z ukrycia wejście do komisariatu. Szczęście mu sprzyjało. Najpierw komendant z bratem, którzy gdzieś pojechali. Potem pod budynek podjechała Florianna, zabierając Andersa. To mogło oznaczać tylko jedno. W środku została tylko Malwina Drabik. Pracownik administracyjny komendy w Sobótce. Pełniła ona funkcję sekretarki, kadrowej i księgowej.

Dziennikarz uśmiechnął się szeroko i udał w kierunku drzwi wejściowych. Zastał Malwinę siedzącą przy biurku naprzeciwko wejścia. Dziewczyna wpatrywała się w monitor swojego komputera. Jak zwykle założyła babciny sweter, który postarzał ją o dobre dziesięć lat, i nikt by nie zgadł, że jest trzydziestolatką. Aleks odchrząknął i posłał jej swój najbardziej czarujący uśmiech.

– Cześć. Jak mija dzień?

– Cześć – odparła zaskoczona i nerwowym ruchem poprawiła okulary na nosie. – No wiesz, jest dopiero dziewiąta, a tu już tyle się wydarzyło.

– Tak, tak. Wiem.Znajda zrobił zmartwioną minę. Potrzebował informacji, więc postawił na taktykę empatycznego przyjaciela, który umie słuchać.

– I jeszcze przysłali nam tego policjanta z Wrocławia. Nawet nie masz pojęcia, co tu się działo. Sama nie wiem, kogo mam słuchać. Ten z kryminalnej kazał mi zebrać wszystkie informacje o młodej Łęckiej, a komendant powiedział, że mam mu wyszukać informację o, jak to określił, gamoniu z wojewódzkiej.

Aleks starał się panować nad emocjami. Uzyskał potrzebne informacje, zupełnie się nie wysilając. Natomiast Malwina chyba nawet nie zauważyła, że właśnie ujawniła szczegóły dotyczące śledztwa.

Książkę Pozornie bez winy kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Pozornie bez winy
Paulina Medyńska2
Okładka książki - Pozornie bez winy

Pełnokrwisty kryminał, od którego się nie oderwiesz! Pod Masywem Ślęży zostają znalezione dziwnie upozowane oszronione zwłoki młodej kobiety. Podkomisarz...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Pies
Anna Wasiak
Pies
Cienie. Po prostu magia
Katarzyna Rygiel
Cienie. Po prostu magia
Suplementy siostry Flory
Stanisław Syc
Suplementy siostry Flory
Lato drugich szans
Dagmara Zielant-Woś
Lato drugich szans
Odpowiedź Hiobowi
Carl Gustav Jung
Odpowiedź Hiobowi
Upiór w szkole
Krzysztof Kochański
Upiór w szkole
Piwniczne chłopaki
Jakub Ćwiek
Piwniczne chłopaki
Dolina Marzeń. Przeszłość
Katarzyna Grochowska
Dolina Marzeń. Przeszłość
Pokaż wszystkie recenzje