Harper i zagubiona wiedza to pełna przygód opowieść o trzynastoletniej dziewczynie, która za sprawą zagadkowego wehikułu zostaje przemieniona w złotego orła i przenosi się do Świata Ptaków. W tej krainie legendy przeplatają się z prawdą, rzeczy magiczne mogą okazać się realne, a tajemnice zatopionej Atlantydy co rusz wypływają na powierzchnię oceanu wiedzy. Dzięki sile umysłu można tu przenosić ciężkie głazy i porozumiewać się telepatycznie. Latające kufry służą cennymi radami, a największymi wrogami bohaterów są ich wewnętrzne blokady i strach.
Czy Harper pokona swoje słabości i odnajdzie Szmaragdową Czaszkę, by uratować umierającego przyjaciela? Czy uchroni ludzi przed prehistorycznymi gadami, które zapragnęły powrócić do naszego świata i nim zawładnąć?
Niedawno swoją premierę miała pełna przygód powieść dla młodzieży Harper i zagubiona wiedza autorstwa Kingi Langley. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy oraz drugi fragment tej historii, dziś natomiast zachęcamy do przeczytania ostatniej jego części:
Pani Steller weszła pierwsza i po przekroczeniu progu aż zaniemówiła z wrażenia. Ponury i posępny budynek, jaki widzieli z zewnątrz, w środku okazał się piękną i pełną przepychu rezydencją.
Najpierw znaleźli się w niewielkim eleganckim przedsionku prowadzącym do długiego korytarza, którego ściany wyłożone były różnobarwnymi tkaninami przedstawiającymi motywy roślinne. Zobaczyli palące się pochodnie osadzone w mosiężnych dzbanach zawieszonych po obu stronach szerokiego holu. Posadzkę przykrywał luksusowy szmaragdowy dywan. Na ścianach wisiały obrazy w złotych ramach przedstawiające dostojnych wojowników odzianych w futra i pióra. Przez chwilę dzieci i ich mama stali oniemiali, nie dowierzając temu, co zobaczyli w domu pana Horacego. Ciszę przerwał w końcu gospodarz, który podszedł do ogromnych drzwi prowadzących do następnego pomieszczenia i wypowiedział dwa słowa: „Okrotus dormis”. Na ich dźwięk ciężkie skrzydła zaczęły się powoli otwierać. Mężczyzna kiwnął zapraszająco ręką, dając znak, aby goście przeszli dalej. Wiedział doskonale, że to, co przed chwilą zobaczyli, oszołomiło ich, a tymczasem tuż za drzwiami kryła się kolejna niewiarygodna niespodzianka.
W pomieszczeniu panował lekki półmrok, jak w teatrze tuż przed rozpoczęciem spektaklu. Ściany zdobiły malowidła przedstawiające sceny z życia w średniowiecznym mieście. Cała trójka zaczęła rozglądać się dookoła, a Tony i Lily otworzyli szeroko usta ze zdziwienia i nie mogli uwierzyć własnym oczom. Postacie na obrazach poruszały się jak w filmie. Kobiety sprzedające warzywa na targu otoczonym kilkupiętrowymi kamienicami przekrzykiwały się gwarnie. Rozbawione dzieci goniły pokwikujące tłuste prosiaki między stołami, a jakiś młodzieniec w podartym ubraniu uciekał w popłochu ze skradzionymi ze straganu i ukrytymi za pazuchą jabłkami. W tle widać było potężny zamek zbudowany na nieaktywnym już wulkanicznym wzgórzu. Nagle na dziedziniec wjechało dwóch jeźdźców, za którymi niezwłocznie zamknięto żelazną bramę. Ludzie zaczęli szeptać coś nerwowo między sobą. Tony przyłożył ucho do ściany i nasłuchiwał rozmów.
– Oni mówią coś o małym dudziarzu zaginionym w podziemnych korytarzach zamku – wyszeptał półgłosem. – Został wysłany na dół, aby zbadać, jak długie są tunele i dokąd prowadzą. Miał grać na dudach cały czas, aby wiedziano, gdzie jest, lecz nagle muzyka się urwała – kontynuował chłopiec ze zdumioną miną. – Prze… przepraszam, panie Horacy – wykrztusił po chwili. – Czy to jest jakiś ekran, na którym wyświetla pan film?
– Nie, Tony! To nie jest film. To jest obraz namalowany wiele wieków temu na ścianie przez jednego z moich przodków, do którego należał ten dom. Żywy obraz! – dodał pan Rolling.
– Jak to „żywy obraz”? – dociekał chłopiec.
– Opowiem ci o tym przy innej okazji. A tymczasem podziwiaj życie średniowiecznego Edynburga. Scen tak autentycznych nie zobaczysz w żadnym filmie.
– Co się stało z tym dudziarzem, który zgubił się w zamkowych tunelach? – zapytała Lily.
– Przepadł bez śladu – odparł gospodarz. – Dziś legenda głosi, że jego duch czasami gra na dudach i można usłyszeć muzykę dobiegającą spod ziemi. Jeśli wybierzecie się na dziedziniec zamku, może uda się wam ją usłyszeć.
– To jest niewiarygodne, panie Rolling! Jak to możliwe? To chyba jakieś technologiczne sztuczki albo czary. Jak żyję, nigdy czegoś takiego nie widziałam – wydusiła w końcu pani Steller. – Co ja wygaduję… Jakie czary?! Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, czary przecież nie istnieją! – dodała z przekonaniem, wpatrując się w ścianę to po swojej prawej, to po lewej stronie.
Pan Horacy dobrze wiedział, że namalowane sceny nie zawsze są żywe. Postacie poruszały się tylko przy wybranych gościach. Niestety nikt nie znał tajemnicy mechanizmu uruchamiającego ten nieprawdopodobny spektakl.
Gospodarz ponownie wypowiedział słowa: „Okrotus dormis” i zatoczył otwartą dłonią kolisty znak, po czym otworzyły się wysokie drzwi prowadzące do salonu. Kiedy klasnął i wyszeptał coś niezrozumiale, rozsunęły się wszystkie kotary i przez wysokie od podłogi aż do sufitu okna wpadły promienie słoneczne, rozświetlając całe pomieszczenie.
– Niewiarygodne! – powiedziała pani Steller. – Wygląda na to, że pański dom jest naszpikowany nowoczesną technologią!
Na twarzy pana Rollinga zakwitł zagadkowy uśmiech. Postukał kilka razy palcami o komodę stojącą tuż przy wejściu – jakby nad czymś myślał – po czym zniknął za drzwiami prowadzącymi do kuchni. Po krótkiej chwili wrócił, taszcząc niewielkie urządzenie wykonane z połyskującego żółtego metalu, z dziwnymi rurami o różnych kształtach wystającymi z boku, z tyłu i z góry.
– Na co macie ochotę? – rzucił podekscytowany, stawiając zagadkowy przedmiot na stole. – Zamawiajcie, co tylko wam przyjdzie do głowy! Ta maszyna potrafi w mgnieniu oka ugotować, upiec i przyrządzić każdą potrawę.
– Wspaniale! – uradowała się pani Diana. – Czy to jakieś nowoczesne urządzenie wielofunkcyjne?
– Ależ skąd! Ta maszyna ma ponad sto lat i od zawsze była używana w naszym domu. Pani Steller, Lily, Tony, na co macie ochotę? – zapytał pogodnym tonem mężczyzna, który od wielu lat spożywał posiłki samotnie i bardzo się cieszył, że będzie mógł zjeść coś pysznego w towarzystwie miłych gości.
– To ja poproszę spaghetti i sernik! – wykrzyknęła radośnie dziewczynka.
– Dla mnie pizza i lody na deser – powiedział Tony.
Pan Horacy przycisnął kilka guzików na maszynie i po paru sekundach na przodzie urządzenia otworzyła się złota zasuwa. Na porcelanowych talerzach wyjechały zamówione potrawy podane tak wykwintnie, że tylko kucharz w najlepszej restauracji mógłby je w taki sposób przygotować.
– A co dla pani? – zapytał gospodarz.
– Ja poproszę w takim razie kaczkę z pieca z jabłkami, żurawiną i zapiekanymi ziemniaczkami – oznajmiła pani Steller, chcąc sprawdzić, czy faktycznie urządzenie potrafi zrobić wszystko.
Ku jej zdziwieniu po chwili złota zasuwa ponownie się otworzyła i wyjechało danie przygotowane dokładnie tak, jak sobie tego życzyła. Całe pomieszczenie wypełniło się wspaniałymi zapachami, jakby sztab kucharzy gotował w nim przez cały dzień.
– Panie Horacy, teraz już rozumiem, dlaczego nie kupuje pan jedzenia w sklepie. Gdybym miała takie urządzenie, też z pewnością nie marnowałabym czasu na gotowanie. Zdradzę panu sekret zasłyszany w okolicy. Pańscy sąsiedzi mają teorię, że jest pan wampirem i dlatego nic pan nie je – powiedziała ze śmiechem pani Diana, pogryzając przy tym chrupiącą nóżkę kaczki. – Ale dlaczego nie zaprosił pan kogoś na obiad i nie rozwiał tych plotek?
– Czasami szkoda czasu na wyjaśnienia. Ludzie lubią oceniać innych bez wcześniejszego poznania. Niech każdy wierzy, w co chce, byle nie krzywdził bliźnich. Choć często mam wrażenie, że wielu zupełnie nie rozumie, że nie tylko czyny, lecz także słowa mają wielką moc i potrafią zarówno dodać człowiekowi skrzydeł, jak i je podciąć. Poza tym nie każdy jest w stanie wszystko zrozumieć i uwierzyć w czary – odparł tajemniczo pan Rolling.
– Czary?! – powtórzył z niedowierzaniem Tony.
– Tak, czary, ale to są dobre czary, które niestety nawet w obecnych czasach nie mogą zostać ujawnione, gdyż ludzie mogliby z chciwości wykorzystać je do złych celów. Poza tym wiele wieków temu za takie praktyki moi przodkowie mogliby zostać oskarżeni o czarnoksięstwo i spaleni na stosie. Dlatego proszę was o dyskrecję, by ta wiedza została tajemnicą, tak jak jest od stuleci. Większość ludzi i tak by tego nie zaakceptowała – dodał zasmuconym głosem pan Horacy.
– Właśnie słyszałam o czarownicach palonych na stosach, ale myślałam, że to bajki do straszenia niegrzecznych dzieci – wtrąciła wyraźnie poruszona Lily.
– Niestety to nie bajki. Jeszcze całkiem niedawno, bo niespełna dwieście lat temu, można było zostać oskarżonym o praktykowanie czarnej magii zupełnie bez powodu, na przykład za posiadanie rudych włosów albo mamrotanie czegoś pod nosem na targu. Jeśli taką osobę okrzyknięto „czarownicą”, czekały ją okrutne tortury i śmierć w płomieniach. W samym Edynburgu spalono żywcem kilka tysięcy ludzi. Straszne to były czasy. Gdyby wiedza, którą posiadali moi przodkowie, ujrzała wówczas światło dzienne, dziś już nie moglibyśmy prowadzić tej rozmowy, bo najzwyczajniej w świecie by mnie nie było, a moja rodzina zostałaby stracona w okrutny sposób.
Kiedy pan Rolling opowiadał o czarownicach, na grubej gałęzi dębu za oknem usiadł orzeł i sprawiał wrażenie, jakby przysłuchiwał się rozmowie. Jego złotobrązowe pióra na głowie i szyi mieniły się jak czysty kruszec w promieniach zachodzącego słońca. Tony pierwszy zauważył ptaka i przyglądał mu się uważnie w milczeniu, nie chcąc go spłoszyć. Odniósł wrażenie, że drapieżnik jest podenerwowany – przeskakiwał z nogi na nogę. Co dziwniejsze, chłopiec zaczął słyszeć jakieś zagadkowe głosy w swojej głowie, mimo że nikt z obecnych do niego nie mówił.
– Muszę szybko porozmawiać z panem Horacym. To bardzo pilne. Niech on w końcu spojrzy na mnie, bo inaczej nie mogę przekazać mu wiadomości. Chłopcze, czy mógłbyś poinformować pana Rollinga, że tutaj jestem? – powiedział zaniepokojony ptak, używając telepatii.
Tony spojrzał na gospodarza, ale ten był zajęty rozmową z jego mamą i siostrą. Z niedowierzaniem przeniósł wzrok z powrotem na orła i natychmiast znów zaczął słyszeć słowa, które zdecydowanie nie były wytworem jego wyobraźni.
– Nie stój jak słup soli, gapiąc się na mnie, tylko przekaż moją wiadomość. Tak, to ja mówię do ciebie. Powiedz panu Rollingowi, że tutaj jestem. To bardzo pilne!
Chłopiec przez chwilę myślał, że chyba zwariował albo nadmiar wrażeń tego dnia spowodował, że umysł zaczął płatać mu figle. Jednak głos, który słyszał, był tak realny, że Tony uznał za konieczne poinformowanie pana Rollinga o obecności orła za oknem.
– Panie… panie Horacy, nie wiem, czy mi się tylko wydaje, ale za oknem jest orzeł, który chce z panem rozmawiać – oznajmił lekko zakłopotany.
Mama spojrzała na niego z niedowierzaniem, robiąc przy tym wielkie oczy.
– Jak to „rozmawiać”? Synu, czy ty się dobrze czujesz? Podejdź tu, niech sprawdzę, czy nie masz gorączki – powiedziała zaniepokojona, kładąc rękę na zimnym czole Tony’ego.
– Mamo, ja nie majaczę. Ten orzeł naprawdę do mnie mówił, a ja słyszałem jego głos w głowie – odparł chłopiec.
Pani Steller nie wzięła jednak słów syna na poważnie. Myślała, że najprawdopodobniej fantazjuje, dając upust wybujałej wyobraźni. Sądziła również, że być może Tony chce zrobić psikusa młodszej siostrze i dlatego wymyślił historię o mówiącym orle, by podkręcić atmosferę magii i tajemnicy, którą jej zdaniem pan Horacy zainscenizował, by umilić gościom pobyt w swoim domu. Jednak chłopiec był przekonany, że to, co się wydarzyło przed chwilą, było prawdziwe.
W tym czasie pan Rolling podszedł szybko do okna i w milczeniu przyglądał się ptakowi, który nieustannie przeskakiwał z nogi na nogę, drepcząc na gałęzi. Pan Horacy wyglądał, jakby rzeczywiście prowadził rozmowę z orłem: marszczył brwi i wykrzywiał twarz w dziwnych grymasach, zaczął się nawet drapać po głowie i kiwać nią przecząco, jakby nie dowierzał temu, co usłyszał. Po kilku minutach wpatrywania się w orła i prowadzenia z nim tajemniczej rozmowy, w której realność wierzył tylko Tony, gospodarz w końcu zwrócił się do Stellerów:
– Bardzo was przepraszam, ale mam coś ważnego do zrobienia dziś wieczorem i pozwolę sobie odprowadzić drogich gości do wyjścia, ale pamiętajcie, jesteście zawsze mile widziani w moim domu.
Zanim cała trójka się zorientowała, pan Rolling żegnał ich już przy drzwiach wejściowych, które zamknęły się za nimi tak szybko, że nie zdążyli nawet podziękować za gościnę.
Tony próbował jeszcze wypatrzyć orła z podwórza przed domem, przyglądając się uważnie konarom. Miał nadzieję, że go zobaczy i być może zdoła coś usłyszeć, ale nie był w stanie niczego dojrzeć w gęstych koronach drzew.
Po wyjściu Stellerów w ułamku sekundy w domu pana Horacego zgasły wszystkie światła, a gałęzie drzew i liście zamarły w bezruchu. Zdawało się, że pustka i cisza wypełniły całą okolicę. Nie było czuć nawet najmniejszego podmuchu wiatru, co jak na szkocką pogodę było wyjątkowo niespotykanym zjawiskiem. Pani Diana szybko przemknęła przez rozświetlony blaskiem księżyca dziedziniec. Chwyciła Lily za rękę i zawołała Tony’ego, aby się pośpieszył, bo następnego dnia wcześnie rano muszą iść do szkoły.
Książkę Harper i zagubiona wiedza kupić można w dobrej cenie poniżej: