Everly Penn nigdy nie chciała się zakochać, a już na pewno nie w wykładowcy. Ale Nolan Gates jest czarujący, inteligentny i seksowny i tylko przy nim Everly udaje się zapomnieć o mrocznych myślach, które od dzieciństwa nie dają jej spać w nocy. Im lepiej go poznaje, im intensywniejsza staje się więź między nimi, tym bardziej Everly chce przekroczyć niewidzialną granicę, oddzielającą ją od Nolana. Nie wie jednak, że za jego optymizmem i miłością do literatury kryje się tajemnica. Tajemnica, która może zniszczyć ich miłość, zanim się na dobre zaczęła.
Hope again to powieść lekka, którą czyta się błyskawicznie i która spodoba się wszystkim rozczytującym się w romansach kierowanych do nastoletnich czytelników. Dużym atutem powieści jest rozwinięcie wątków pobocznych, które z uwagi na swoją wymowę i tematykę równoważą słodki, czasami aż przesadnie cukierkowy nastrój towarzyszący młodym, zakochanym bohaterom powieści. Hope again to książka, która pozwala się zrelaksować. To literatura popularna, która zaspokoi oczekiwania wszystkich miłośników pełnych miłosnych wzlotów i upadków historii.
- recenzja książki Hope again
Do lektury nowej powieści Mony Kasten – Hope again – zaprasza Wydawnictwo Jaguar. To czwarta część cyklu Again, opowiadającego o uczuciowych perypetiach kolejnych nastoletnich bohaterów. Dziś w naszym serwisie możecie przeczytać jej premierowe fragmenty:
– Ciekawe, kiedy mój ojciec i twoja mama zdecydują się na następny krok.
Zakrztusiłam się latte, na próżno starałam się zapanować nad atakiem kaszlu. Dawn natychmiast zaczęła klepać mnie po plecach, co przyniosło odwrotny skutek; jeszcze bardziej zanosiłam się kaszlem. Typ przed nami odwrócił się. Widząc, że zaraz się uduszę, zmarszczył czoło i przyśpieszył kroku, żeby zwiększyć odstęp między nami.
– Co takiego? – wychrypiałam, gdy w końcu znowu mogłam oddychać.
– No, nasi rodzice. – Dawn podejrzliwie zerknęła na mnie z ukosa, jakby nie wiedziała, czy traktować moje pytanie poważnie, czy nie. – Nie wydaje ci się, że między nimi świetnie się układa?
Znowu zachciało mi się kasłać, powstrzymałam się jednak, z całej siły zaciskając zęby. Zamiast tego nerwowo poprawiłam torbę na ramieniu.
Nasi rodzice, moja mama i jej tata, od dziewięciu miesięcy byli parą. I choć naprawdę było im ze sobą dobrze i czuli się bardzo szczęśliwi, nie podzielałam optymizmu Dawn. Nie wierzyłam, że ich związek przetrwa próbę czasu, choć wcale nie podobała mi się ta myśl. Może Stanley naprawdę nie jest takim dupkiem jak inni, z którymi do tej pory wiązała się mama, ale i tak wszystkie jej romanse prędzej czy później kończyły się tak samo. To tylko kwestia czasu.
– Nie wydajesz się zachwycona – zauważyła moja przyjaciółka, przygaszona.
Zerknęłam na nią ukradkiem. Nie do wiary, że po kilku miesiącach znamy się już tak dobrze. Zazwyczaj od razu wiedziałyśmy, gdy drugiej coś leżało na sercu albo była w złej formie, jak rodzeństwo, które razem dorastało. A przecież w ogóle nie przypominamy sióstr: Dawn ma rudobrązowe włosy i ciemne, sarnie oczy, podczas gdy ja mam czarne włosy i lodowato niebieskie oczy, które odziedziczyłam po moim płodzicielu.
– Oczywiście, że się cieszę, że są tacy szczęśliwi – odparłam po chwili wahania.
Zastanawiałam się tylko, kiedy będzie po wszystkim. Miałyśmy z mamą zbyt wiele tajemnic, których nie zdradzimy nikomu, nawet żadnemu z Edwardsów. Nie miało przy tym znaczenia, jak bardzo mama pokochała Stanleya, a ja zaprzyjaźniłam się z Dawn.
– Czyli tata ma twoje błogosławieństwo? – Dawn nie dawała za wygraną.
Zatrzymałam się w pół kroku na ścieżce między budynkami uniwersytetu.
– Niby w jakiej sprawie?
Dawn odwróciła się do mnie, ale szła dalej, teraz tyłem. Wsunęła kciuki pod szelki plecaka.
– Żeby dalej było tak, jak teraz. Chyba obawia się, że mnie zaniedbuje. Chcę go upewnić, że obie bardzo się cieszymy z ich związku.
Wyrwałam się z zadumy, chciałam dogonić Dawn. Kiedy się z nią zrównałam, potknęła się. Złapałam ją za ramię, żeby nie upadła.
– Nie bądź taka antyromantyczna – mruknęła, ledwie odzyskała równowagę, i żartobliwie szturchnęła mnie w bok.
– Nie jestem antyromantyczna – odparłam.
Po prostu z miłością nie było mi po drodze i bardzo mi to odpowiadało. Nie po tym, jak przez całe życie obserwowałam, co miłość wyprawiała z życiem mamy. Oczywiście, cieszyłam się, że jest im dobrze ze Stanleyem. Ale ani Dawn o mnie, ani jej ojciec o mamie nie wiedzieli wielu rzeczy i dlatego nie wyobrażałam sobie, że ten związek przetrwa próbę czasu.
– Dobrze, ujmijmy to inaczej – odezwała się Dawn po dłuższej chwili. – Nie jesteś najbardziej romantyczną osobą na świecie.
– Nie? – odparłam zgryźliwie i upiłam łyk mojej chai latte.
– Mam ci przypomnieć twoje komentarze na temat About Us?
Z wysiłkiem udało mi się powstrzymać uśmiech. Dawn pisała powieści romantyczne. Ponieważ studiowałam literaturę, a w związku z profesją mamy nauczyłam się co nieco na temat pracy z tekstem, prosiła mnie, żebym była pierwszą czytelniczką jej prac. Ku jej wielkiemu rozczarowaniu zwracałam przede wszystkim uwagę na luki logiczne, a nie na aspekt romantyczny.
Zerknęłam na nią z ukosa i zobaczyłam smutny błysk w jej oczach. Tylko dlatego, że w przeszłości życie miłosne mamy ciągle dawało mi powody do niepokoju, nie powinnam obarczać tym pesymizmem także Dawn. Wzięłam się w garść i uśmiechnęłam do niej.
– Masz rację. Odwzajemniła uśmiech.
– Jak zawsze. – Upiła łyk swojej kawy. – Jutro spotykam się z tatą w Steakhouse. Powiem mu, że obie się cieszymy, że im się układa, i żeby przestał się martwić.
– Brzmi super. – Odrzuciłam głowę do tyłu i jednym haustem wypiłam resztkę swojej latte. Schowałam wielorazowy kubek do bocznej kieszeni torby.
– Chyba też sobie taki sprawię – stwierdziła Dawn po chwili namysłu. Spojrzała na kieszonkę, z której wyglądał kubek, i w papierowy w swojej dłoni.
– Zamówiłam go w necie, na takiej stronie, gdzie można samemu zaprojektować swój kubek. Jeżeli chcesz, umieścimy na nim okładkę twojej książki – zaproponowałam.
Dawn skrzywiła się komicznie.
– Chyba wolałabym nie ganiać po kampusie z kubkiem, na którym jest półnagi facet.
– Wiesz, działy się tu gorsze rzeczy – odparłam i najdyskretniej, jak umiałam, zerknęłam na zegarek.
Cholera.
Jeszcze nigdy nie przyszłam tak późno na warsztaty kreatywnego pisania. W głębi serca poczułam ukłucie rozczarowania. To tyle, jeśli chodzi o szansę na tę środę. Chociaż właściwie straciłam ją już wtedy, gdy Dawn zapytała, czy przed zajęciami wyskoczymy jeszcze na kawę. Zazwyczaj przychodziłam na te zajęcia co najmniej kwadrans przed czasem albo jeszcze wcześniej.
– Weź tak nie biegnij. Mam krótsze nogi od ciebie – wysapała Dawn, gdy wbiegałyśmy na schody do głównego budynku.
– Bzdura, jestem od ciebie tylko odrobinę wyższa. Poza tym też chyba nie chcesz się spóźnić.
Spojrzała na wyświetlacz telefonu.
– Dochodzi dwunasta. Myślisz, że Nolan się przejmie, że przyjdziemy chwilę później niż zwykle?
– Fakt, że się z nim dobrze dogadujemy, nie oznacza, że mamy to wykorzystywać – odparłam i przytrzymałam jej drzwi.
– Racja. Chyba trochę przesadziłam.
Szłyśmy razem długim korytarzem. Dawn opowiadała mi o imprezie, którą planował Spencer, ja tymczasem starałam się zapanować nad mrowieniem w brzuchu, które przybierało na sile, im bardziej zbliżałyśmy się do sali wykładowej. Dyskretnie przeczesałam włosy palcami i miałam nadzieję, że fryzura ciągle wygląda w miarę znośnie. W innej sytuacji zerknęłabym jeszcze w lusterko, ale zazwyczaj nie było ze mną Dawn, gdy przychodziłam na zajęcia przed czasem.
Bez chwili wahania nacisnęłam klamkę i weszłam do sali. Trzej inni uczestnicy tego seminarium byli już na miejscu, siedzieli na podłodze po turecku z notesami na kolanach. Przez chwilę zatrzymałam na nich wzrok, potem spojrzałam do przodu. Na biurku panował chaos kolorowych karteczek, długopisów, książek i dokumentów, co stanowiło doskonałą wizytówkę pana tego bałaganu.
– Witaj, Nolan – rzuciła Dawn.
Nauczyciel oderwał wzrok od książki, która jeszcze przed chwilą całkowicie pochłaniała jego uwagę. W zębach trzymał czerwony długopis. Wydawał się zmieszany, jakby zbyt gwałtownie wrócił z innego świata do naszego. Najpierw popatrzył na Dawn, potem przesunął wzrok na mnie. Uśmiechnął się. Zerknął na zegarek nad naszymi głowami i wygodnie rozparł się na krześle.
– Zdążyłyście w ostatniej chwili. – Uśmiech nie znikał z jego ust.
– Jesteśmy megapunktualne – odparła Dawn. Nolan uniósł brew.
– Kilka sekund później, a wysłałbym cię po bułkę.
Ta groźba wywołała cichy śmiech wśród pozostałych uczestników zajęć. My z Dawn także się uśmiechnęłyśmy, choć wiedziałyśmy, że to nie były puste słowa.
Metody Nolana były co najmniej… niekonwencjonalne. Traktował swoich studentów nie z góry, lecz jak przyjaciół, z którymi chciał się podzielić swoją wielką pasją. Zawsze był w dobrym humorze, pełen energii, a jego zajęcia nie przypominały żadnych innych, w których do tej pory brałam udział.
Poczynając od tego, że byliśmy z nim po imieniu, poprzez kreatywne zadania karne, gdy nie odrabialiśmy pracy domowej albo przychodziliśmy spóźnieni, po godziny spędzone na podłodze, na stołach albo na trawniku w kampusie – Nolan nie robił niczego zgodnie z oczekiwaniami. To dotyczyło także tematów, które poruszał na zajęciach. O ile na pierwszy rzut oka wydawał się luźny i beztroski, o tyle zadania, które nam wyznaczał, były głębokie i czasami bardzo bolesne. Nieraz się zastanawiałam, czy to na pewno tylko przypadek, że wybiera akurat takie tematy.
Fascynował mnie. Był jak zagadka, którą chciałam za wszelką cenę rozwiązać, i właśnie dlatego w każdą środę nie mogłam się doczekać chwili, gdy wejdę do tej sali.
Usiadłam na podłodze obok Dawn i zwróciłam wzrok przed siebie. Nolan odłożył czerwony długopis na biurko.
Jego twarz była równie nietypowa, jak on cały; z jednej strony miękka, z drugiej o wyraźnych, ostrych rysach, szare oczy, malutkie zmarszczki wokół ust. Ciemnoblond włosy sięgały ramion, najczęściej związywał je w kucyk, co u innego faceta nie wydawało mi się równie atrakcyjne. W połączeniu z lekkim zarostem nadawał mu nuty pewnej dzikości, która fantastycznie kontrastowała z jego łagodnością i ciepłym uśmiechem.
Wędrowałam wzrokiem coraz niżej. Wyprostowałam się, żeby lepiej widzieć kolorową koszulkę. Zazwyczaj właśnie od tego zaczynały się moje środowe zajęcia z Nolanem – od podziwiania jego koszulki, bo uwielbiał T-shirty z przesłaniem. Akurat w tej chwili odchylił się do tyłu i wyprostował ręce nad głową. Czarny materiał napiął się lekko na jego klatce piersiowej. Na koszulce widniały kolorowe światełka, a pod nimi wypisany alfabet. Uśmiechnęłam się pod nosem. Miałam w domu bardzo podobną koszulkę, bo oszalałam na punkcie serialu Stranger Things. Wędrowałam wzrokiem po całym alfabecie, aż spojrzałam niżej.
Gdyby nie biurko, być może zobaczyłabym skrawek nagiej skóry nad dżinsami.
Speszyłam się, ledwie pojawiła się ta myśl.
Przesunęłam wzrok w górę i zastygłam w bezruchu. Nolan przyglądał mi się pytająco. Natychmiast zaczerwieniłam się po uszy i odwróciłam głowę tak szybko, że aż coś zabolało mnie w karku.
Fakt, że prawdopodobnie istniał bardzo konkretny powód, dlaczego co tydzień tak bardzo cieszyłam się na te zajęcia, to jeden z sekretów, których ani Dawn, ani nikt inny nigdy nie pozna.
W naszym serwisie możecie już przeczytać kolejny fragment książki Hope again. Nową powieść Mony Kasten kupicie w popularnych księgarniach internetowych: