Londyn, początek XX wieku. Lady Eleanor Hardinge, młoda arystokratka, wdowa i matka dwuletniego Williama, powraca z Indii, żeby zacząć życie od nowa. Tymczasem czeka ją konflikt o spadek z bratem zmarłego męża – w testamencie znajduje się bowiem pewien kłopotliwy dla Nory zapis. Młoda wdowa, chcąc osiągnąć swoje cele, staje się gwiazdą na firmamencie londyńskiej socjety.
Zawierając nowe przyjaźnie i oczarowując kolejnych lordów krok po kroku zmierza do zrealizowania swojego planu. Nie jest to jednak łatwe, gdyż każdego dnia dopadają ją koszmary z przeszłości. Kiedy na jednym z balów poznaje Cilliana Shawa, skrytego Irlandczyka, nawet nie przypuszcza, jaką tajemnicę skrywa mężczyzna i jakie ma wobec niej plany.
Intrygi, skandale i zakazana miłość… Czym może grozić łamanie konwenansów na edwardiańskich salonach? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w powieści Moniki Godlewskiej Dama Kier, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Lira. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy fragment książki, tymczasem już dziś zachęcamy Was do lektury kolejnej jego części.
Wysiadła z dorożki i ruszyła prosto do hotelu. Przytuliła do siebie pieska, jakby chciała poczuć bicie jego serduszka. Purkoy był przy niej zawsze, gdy czuła się samotna w ponurym domu męża. Henry Hardinge rzadko spędzał czas w towarzystwie żony, pod koniec życia nie chadzał z nią nawet na bale. Spanielek został jej podarowany przez jednego z jej amis, wkrótce po dziewiętnastych urodzinach. „By nie pozwalał Ci pogrążyć się w melancholii, choć będąc smutną, nadal jesteś piękna” — głosił dołączony liścik. Nora nazwała pieska Purkoy, po psie Anny Boleyn, częściowo dla żartu, a częściowo dlatego, że nie miała lepszego pomysłu. Pokochała go jednak od pierwszego wejrzenia i trzymała przy sobie tak często, jak się dało.
Tej nocy długo nie mogła zasnąć. W ciszy apartamentu umysł Nory wyostrzył się, nie dając jej odpocząć od nawracających wspomnień. Nie chciała, a jednak stawały jej przed oczyma obrazy dusznej Kalkuty, w tym posiadłość Hardinge’ów wzniesiona z białego kamienia, który niemal błyszczał w słońcu. Eleanor z czasem znienawidziła tę rezydencję, choć na początku była nią oczarowana, podobnie jak Henry Hardinge, dla którego była wszak domem rodzinnym.
Henry zagadnął Eleanor na balu wydanym przez księżnę Tennant. Nora była wtedy najbardziej obleganą z debiutantek. Po przetańczeniu kilku tańców wymknęła się ukradkiem z sali, odnajdując spokój na jednym z tarasów. Nie piła wtedy dużo, lecz humor jej dopisywał, gdyż czuła się uwielbiana i pożądana przez wszystkich zaproszonych kawalerów. Oparłszy się o kamienną balustradę, uniosła głowę, by podziwiać nocne niebo, jednak tamtego wieczoru niemal nie było gwiazd. Spodziewała się ujrzeć księżyc, ale i on skrył się za chmurami.
— Nie tańczy pani, panno Calthorpe?
Nora odwróciła głowę. Na tle otwartych drzwi sali balowej intruz zdawał się bezosobową ciemną sylwetką, kiedy jednak podszedł bliżej, rozpoznała w nim najbardziej atrakcyjnego kawalera indyjskiej socjety. Henry Hardinge był od niej tylko dwa lata starszy, poważny dziewiętnastolatek o wiecznie zaciśniętych ustach. Tańczyła z nim na tym i na wcześniejszym balu, lecz nie miała z tym dobrych wspomnień, bo Hardinge nieustannie mylił kroki. Obróciła się w jego stronę z pełnym zniecierpliwienia westchnieniem.
— Wystarczająco długo wytrzymywałam deptanie mi po palcach — odparła, sięgając ku karnecikowi. W mroku i tak niewiele widziała, lecz musiała czymś zająć ręce. — Czyżby właśnie mijała pańska kolejka?
— Nie, nic z tych rzeczy. Wszyscy w środku mówią wyłącznie o pani i dziwią się, gdzie pani zniknęła.
— Ach tak? A mnie wydawało się, że wszyscy mówią wyłącznie o śmierci księżnej Teck.
Henry Hardinge uniósł brwi, podchodząc do Nory. Z bliska jego twarz, zwykle bardzo blada, w poświacie sztucznego oświetlenia zajaśniała niezdrowo.
— Oczywiście mnie niezbyt to interesuje — ciągnęła Eleanor. — Polityka jest taka mało zajmująca…
— Zgodzę się, panno Calthorpe. Mnie również nuży, choć przypuszczam, że ode mnie wymaga się w tej dziedzinie więcej aniżeli od pani.
— Uważa pan, że nie znam się na polityce? — W głosie Nory zabrzmiało wyzwanie, lecz Hardinge wzruszył ramionami. — Znam się, bo wiem, kto jest najbardziej liczącą się personą w naszym gronie. Pan, lordzie Hardinge. Wszystkie panie chcą wiedzieć, z kim się pan ożeni.
Henry przez długi czas milczał. Oparł dłonie na balustradzie i patrzył na spowity w mroku ogród. Wzrok Nory przesunął się po jego ciemnych włosach, skrzywionych ustach i wątłej posturze, choć musiała przyznać, że ubierał się nader gustownie.
— Pani też chce to wiedzieć? — zapytał w końcu, nie patrząc na nią.
— Nie — odpowiedziała od razu. — Bo ja nie potrafię dochowywać tajemnic.
— To żadna tajemnica, panno Calthorpe. Moją wybranką zostanie najmajętniejsza panna spośród wszystkich dziewcząt z indyjskiego towarzystwa.
Nora, która nigdy nie znała się na pieniądzach, wzruszyła ramionami. Jej palce zaczęły skubać szkarłatny materiał sukni, wachlarz zaś, zawieszony luźno na jej nadgarstku, kołysał się miarowo.
— Słyszałem, że z pani jest całkiem bogata dziedziczka — powiedział nagle. — Pani brat nie żyje, prawda?
— Tak. — Nie zamierzała kryć smutku w swym tonie. — Od dawna.
Henry pokiwał głową.
— Kopalnie pani ojca są ponoć bardzo obfite w złoża.
— Nie wiem. Nie znam się na tym.
— Nic dziwnego. Ostatnio, gdy rozmawialiśmy… a było to na przyjęciu u Flemmingów, niecałe trzy tygodnie temu, jeśli dobrze pamiętam… nie miała pani pojęcia, że kilka lat temu znowu walczyliśmy w Afganistanie. Może to i lepiej, że zajmują panią jedynie salonowe plotki.
Nora uniosła brwi i nic nie odpowiedziała na tę jawną impertynencję niegodną dżentelmena.
— Kiedy następnym razem któraś z dam zapyta panią, z kim się ożenię, proszę odpowiedzieć, że z wielką przyjemnością ożenię się z panną Eleanor Calthorpe.
— A to dlaczego? — Przekrzywiła głowę. — Nawet mnie pan nie lubi.— To nie ma nic do rzeczy — rzekł. — Pani chce dostać najlepszą partię w Kalkucie, a ja chcę dostać pani majątek.
— Nie wierzę panu. Nie wierzę, że widzi pan we mnie jedynie pieniądze. — Nora wyprostowała się z wyniosłą miną. — Jestem najbardziej rozchwytywaną z debiutantek oraz ulubienicą księżnej Tennant, a…
— No dobrze, rozgryzła mnie pani — przerwał jej Hardinge, wyraźnie zniecierpliwiony, a Nora uśmiechnęła się na jego słowa.
— Proszę zatem porozmawiać o wszystkim z moim ojcem — mruknęła cicho i chwyciwszy w dłonie falbany sukni, wróciła wolnym krokiem na salę.
Przewróciła się gwałtownie w łóżku, naciągając kołdrę na głowę. Każde wspomnienie, które dotyczyło Henry’ego, sprawiało Norze przykrość. Niemal czuła gorycz w ustach i łzy pod powiekami, najbardziej żałując, że nie może cofnąć czasu. Wiele by dała, by wrócić do tamtego grudniowego wieczoru, tamtego balu. Powstrzymałaby wówczas siebie, naiwną siedemnastolatkę, przed wiarą w fałszywe słowa i zapewnienia. Nora jednak nie miała mocy przywracania przeszłości; mogła ją jedynie rozpamiętywać. Zacisnęła z całej siły powieki, oczekując nadejścia snu. Bała się kolejnych wspomnień, nie była jeszcze gotowa, by znowu przeżywać to, do czego doszło w Indiach, a od czego musiała uciec.
Sen wkrótce nadszedł, płytki, niespokojny i pełen cieni, lecz przyniósł jej ulgę, bo nie było w nim miejsca na Henry’ego.
Książkę Dama Kier w dobrej cenie kupić można poniżej: