Tomek, Leszek i Mariusz wkraczają do klubu na Mazowieckiej z różnymi celami – nadzieją na lepsze jutro, zemstą, odkupieniem win.
Klubowe dziewczyny 2 to powieść pełna napięcia, gdzie romans przeplata się z sensacją, a każde spotkanie może być początkiem końca. Zanurz się w mroczny świat warszawskich klubów i poznaj historie, które przyprawią Cię o dreszcze. Czy odważysz się odkryć ich tajemnice?
Klubowe dziewczyny 2 to mieszanka romansu, sensacji, dramatu i powieści psychologicznej. To książka, którą czyta się błyskawicznie – pisze Danuta Awolusi w naszej redakcyjnej recenzji tej książki.
– W swojej powieści chciałam pokazać, że nie wszystkie relacje romantyczne są proste, słodkie i puchate, jak pokazują nam klasyczne romanse czy standardowe obyczajówki. Więź między dwojgiem ludzi może być usiana komplikacjami – czasami wynikają one z naszych błędnych pobudek, by z kimś być, innym razem są efektem drogi, na którą się decydujemy. W tej całej miłosnej loterii olbrzymim szczęściem jest trafić na osobę, z którą podzielamy wartości, plany, wspólną przyszłość i mamy okazję tworzyć harmonijną relację. Moi bohaterowie nawet, jeśli tego szczęścia przez chwilę zaznali, to nie potrafili na nie postawić – mówi w naszym wywiadzie Ewa Hansen, autorka powieści.
Zapraszamy do przeczytania książki Ewy Hansen. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Klubowe dziewczyny 2. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Życie można sobie rozjebać na różne sposoby. Można zaufać niewłaściwej osobie.
Można zakochać się w nieodpowiedniej kobiecie. Można postawić się nie temu, komu powinno. Mnie udało się to zrobić wszystko na raz. Jedną de cyzją przekreśliłem moją karierę, szansę na normalny związek oraz sprowadziłem na najbliższych niebezpieczeństwo. Może jednak ojciec miał trochę racji, kiedy w pijackim widzie rzucał mi w twarz, jednocześnie opryskując śliną, że „do niczego się nie nadaję i wszystko rozpierdolę”?
Ta niezbyt przyjemna refleksja spłynęła na mnie, kiedy przekraczałem próg klubu na Mazowieckiej w Warszawie. Szczerze nienawidziłem takich miejsc i bywałem w nich wyłącznie wtedy, kiedy wymagało tego przyjęte zlecenie. Dziś jednak do lokalu, w którym ludzie naiwnie sądzili, że się wyszumią i zapomną o problemach, przywiodło mnie zgoła coś innego.
Nadzieja.
Słowo, którego nie używałem od ponad dwudziestu lat, czyli od momentu, kiedy wszedłem do branży. Gdy wuj pomagał mi dopinać ostatnie formalności związane z przyjęciem i przedłożył przede mną ostatnie papiery, zanim je zaparafowałem, odsunął je na sekundę ode mnie i powiedział:
– Leszek, to ostatni moment, żeby się wycofać. Jesteś młody, nie pierdol sobie życia na to wszystko. Stracisz to, co najważniejsze. Emocje, nadzieję, wiarę w ludzi.
– I tak w nich nie wierzę – rzuciłem arogancko, jak przystało na osiemnastoletniego gówniarza, który za wszelką cenę chciał udowodnić ojcu, że się myli. Przed nikim bym się wtedy nie przyznał, że tak naprawdę wierzyłem w to, że uda mi się coś zmienić w Polsce. Że dzięki mnie dawni zbrodniarze zostaną osądzeni.
Wuj się jednak nie mylił. Już pierwsza sprawa, którą mi zlecono – bodajże jakaś zdrada małżeńska – sprawiła, że miałem wątpliwości i czułem gigantyczny niesmak. Mimo że całość była dość klasyczna i odbywała się bez większych dramatów, pomijając złamane serca. Ot, gość podejrzewał żonę, że przyprawia mu rogi. Kazano mi za nią pochodzić, porobić zdjęcia, ewentualnie spróbować nawiązać kontakt. Ostatniego polecenia nie wykonałem – nie umiałem się przełamać, zwłaszcza po tym, jak zobaczyłem, że kobieta nie tylko zdradza swojego męża, ale też jawnie okłamuje go co do swoich uczuć, wciskając kit, jak bardzo go kocha. Brzydziła mnie jej postawa i przez to dostarczyłem zleceniodawcy jedynie zdjęcia z odległości. Nie był zbytnio zadowolony, co poskutkowało tym, że szef wezwał mnie na dywanik i opieprzył tak, jak jeszcze nikt do tej pory. A miałem przecież doświadczenie z moim ojcem.
– Kurwa, gówniarzu, jak klient sobie zażyczy, że masz coś zrobić to, kurwa mać, masz to zrobić! Jak każe ci się przespać z jego żoną i to nagrać, to masz to zrobić bez moralnych dyrdymałów!!! – wrzeszczał, a ja poważnie zacząłem się zastanawiać nad tym, aby się wycofać.
Ambicja mi jednak nie pozwoliła. Kolejną obserwację przeprowadziłem wzorowo. Następną również. Przy piątej przekonałem się, że słowa szefa nie były na wyrost i faktycznie otrzymałem polecenie, aby pójść do łóżka z żoną klienta. Kobieta była sporo starsza ode mnie, ale miała słabość do takich chłopców jak ja. Kręciła ją „dziecięca naiwność” wymieszana z męskim wyglądem. Miała krótkie czarne włosy, była dość przysadzista i ani trochę mnie nie podniecała. Lubiła ostrą jazdę i stwierdziła, że pokaże mi, co to znaczy prawdziwe pierdolenie, a nie waniliowe bzdety.
Wykonałem zadanie.
To był mój pierwszy raz.
Po wszystkim, kiedy wróciłem do akademika, w którym pomieszkiwałem na waleta, zwymiotowałem całą zawartością żołądka, a zaraz potem pierwszy i jedyny raz w życiu się upiłem. Tydzień chodziłem struty, nie mogąc dojść ze sobą do ładu. Jednak gdy dostałem wypłatę i pochwałę za dobrze wykonaną robotę, wszelkie wątpliwości się ulotniły. Później poszło już z górki – wyłączenie emocji przychodziło mi coraz łatwiej, tylko ludzi coraz mniej lubiłem. Nadzieję na normalność schowałem głęboko pod podłogą, zapominając, że coś takiego istnieje.
Aż do dzisiaj.
Kiedy trzy miesiące temu wysłałem desperackie go maila do Janki, nie wierzyłem w to, że odpisze. Po naszym rozstaniu nie odzywaliśmy się do siebie. Ona z wiadomych względów. Nie wytrzymała tego gówna, zerwała ze mną i postanowiła ułożyć sobie życie beze mnie i całego bagna, a ja…? Ja sobie wmówiłem, że szanuję jej decyzję i dlatego też milczę. Jednak gdy otrzymałem od niej wiadomość, serce zabiło mi szybciej.
I dzięki temu znalazłem się teraz w tym parszywym miejscu.
Starając się pohamować obrzydzenie na widok pijanego tłumu, podszedłem do baru i usiadłem na hokerze. Skinieniem głowy przywołałem jedną z barmanek
– szczupłą brunetkę, która rozmawiała z jakimś gówniarzem siedzącym tuż koło mnie.
– Co dla ciebie? – rzuciła z profesjonalnym uśmiechem, choć w jej oczach widać było nutkę irytacji, że przerwałem jej flirt z klientem, który pewnie miał na celu naciągnięcie go na droższe drinki. Sugerował to wyjątkowo głęboki dekolt, który – na moje oko
– i tak miał niewiele do odsłonięcia.
– Poproszę wodę – uśmiechnąłem się półgębkiem, widząc jej zaskoczoną minę.
– Wódę? Z czym? – dopytywała, a ja przewróciłem oczami na tę tanią sztuczkę. Widziałem po jej minie, że wcześniej doskonale zrozumiała co powiedziałem, ale próbowała ugrać coś więcej.
– WODĘ. Przez „o”, nie przez „ó”. Niegazowaną.
– Ton mojego głosu przywodził na myśl stalowe ostrze. Dziewczyna momentalnie się speszyła i odwróciła na pięcie. Po chwili postawiła przede mną szklankę z wodą i po przyjęciu zapłaty, czym prędzej przekierowała swoją uwagę na innych klientów. Westchnąłem cicho i upiłem łyk, choć wcale nie chciało mi się pić. Zerknąłem na zegarek – jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za jakieś dwie godziny będzie po wszystkim. Póki co, musiałem się czymś zająć zanim przyjdzie umówiony gość.
O ile faktycznie przyjdzie.
Książkę Klubowe dziewczyny 2 kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,