Sławomir Koper, znany popularyzator historii, autor wielu książek biograficznych i historycznych, między innymi publikacji Nobliści skandaliści, tym razem stara się przybliżyć czytelnikom życie wielkiego polskiego kompozytora w biografii Moniuszko.
Moniuszko – o czym jest nowa książka Sławomira Kopra?
W Moniuszce Sławomira Kopra pierwszego planu nie zajmują największe dzieła znakomitego kompozytora. Autor skupia się na życiu prywatnym Stanisława Moniuszki, próbując dociec, jakim człowiekiem był kompozytor. Z książki wyłania się zaś obraz człowieka bardzo uczciwego, Polaka-patrioty, który jednak popełniał w życiu błędy i miał swoje słabości.
Moniuszki – fragment książki
Do lektury nowej powieści Sławomira Kopera zaprasza Wydawnictwo Harde. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment książki Moniuszko. Dziś czas na kolejną odsłonę opowieści o znakomitym kompozytorze:
Kompozytor na co dzień
Wprawdzie Stanisław Moniuszko był bez reszty oddany rodzinie, lecz – mimo obecności w domu licznej gromadki dzieci – musiał mieć czas i spokój na udzielanie lekcji, a przede wszystkim na komponowanie. Życie z nim pod jednym dachem nie było więc najłatwiejszą próbą. Z tego powodu wiele obowiązków spadało na żonę i teściową – inna sprawa, że w tamtych czasach większość tego rodzaju spraw załatwiała służba, a na niej Moniuszkowie nigdy nie oszczędzali.
Gorsze były pewne cechy charakteru kompozytora, które powodowały, że czasami okazywał się wyjątkowo trudnym partnerem. Bywał nerwowy, chwilami nadwrażliwy, szybko też tracił panowanie nad sobą. Wprawdzie nie zachowały się informacje o scysjach z tego powodu z żoną czy dziećmi, ale jeżeli nie potrafił panować nad sobą w sprawach zawodowych czy towarzyskich, zapewne podobnie było na gruncie domowym. Co gorsza, czasami uważał (zresztą słusznie), że wokół niego istnieje zmowa przeciwników działających na jego szkodę. Zdawał sobie jednak sprawę z własnych wad, przyznając, że „jest nadzwyczaj drażliwy, łatwo poddający się niespokojności” – z tego powodu bywał błędnie oceniany przez innych. Obiecywał, że postara się bardziej panować nad sobą, lecz takie deklaracje pozostawały tylko w sferze pobożnych życzeń. Z drugiej strony, gdy wszystko szło po jego myśli, łatwo popadał w euforię i radosną egzaltację. Nie zwracał wówczas uwagi na sygnały ostrzegawcze, przyjmował bezkrytycznie wszystkie opinie na swój temat, uważając, że wreszcie został właściwie doceniony. Gorzej, że nigdy nie potrafił oddzielić spraw ważnych od błahych – tak samo przejmował się drobiazgami, jak i problemami mającymi prawdziwe znaczenie.
W efekcie był człowiekiem mocno znerwicowanym, co fatalnie odbijało się na jego kondycji fizycznej. Nigdy zresztą nie był okazem zdrowia, a wpływ na to miało także upodobanie do niezdrowej diety. Nad Wilią podobno codziennie zaglądał do znanej cukierni Berna przy ulicy Wileńskiej, gdzie zawsze zamawiał 12 (!) ciastek. Do tego dochodziło jeszcze zamiłowanie do tłustych potraw, którymi raczył się o najdziwniejszych porach. Zachowały się bowiem informacje, że o północy potrafił zjeść zrazy po nelsońsku czy też kołduny. Na domiar złego był namiętnym palaczem – właściwie nie rozstawał się z cygaretkami, palił nawet podczas gry na fortepianie!
Problemy finansowe także odgrywały niebagatelną rolę i kompozytor starzał się w zastraszającym tempie. W Wilnie osiadł, mając 21 lat, a gdy przed czterdziestką przeprowadzał się do Warszawy, wyglądał już na znacznie starszego, niż był w rzeczywistości. Nad Wisłą zaczął też poważnie zapadać na zdrowiu i gdy umierał na serce w wieku 53 lat, wyglądał już jak starzec. Wprawdzie w okresie wileńskim omijały go poważniejsze choroby, lecz już wówczas miewał częste stany gorączkowe połączone z bolami gardła. Nerwowy tryb życia, który prowadził, powodował, że prześladowały go koszmary senne. Zdarzało się, że w snach widział „to pogrzeby, to choroby, to zabójstwa”, ewentualnie całą noc „śnił o nieboszczykach”, którzy „tłumnie się roili”… Zachował się interesujący wizerunek kompozytora autorstwa jego przyjaciela i biografa, Aleksandra Walickiego. To relacja z pierwszej ręki charakteryzująca Moniuszkę w sposób, w jaki nie oddałaby tego żadna fotografia. Dlatego warto ją przytoczyć w dłuższym fragmencie: „Wzrostu był miernego, a nawet bardzo niskiego. Budowy dobrej, kości szerokiej, lecz siły fizycznej niewielkiej. Zapewne to z tego powodu pochodziło, że się nigdy ćwiczeniom fizycznym nie oddawał i pod tym względem był bardzo niezręczny. Głowę miał, w stosunku do wzrostu, nadzwyczaj wielką, czoło szerokie, wysokie, jasne i czyste z wypukłościami, cechującymi umysły wyższe. Kości policzkowe wydatne. Nos kształtny, ostro zakończony. Włosy światłe [jasne – S.K.], z wiekiem ściemniały. Bardzo wcześnie je zaczął tracić i łysinę miał wielką. Mając lat 25, już łysieć zaczął. Oczy błękitne,trochę zezowate. Wzrok miał bardzo krótki i z tego powodu zawsze w okularach chodził. Od dzieciństwa przyzwyczajony był do chodzenia na palcach i zwyczaj ten aż do śmierci zachował. Na jedna nogę utykał, bo była trochę krótsza. Głos w mowie miał dźwięczny i przyjemny, mówił prędko, ale czasem w mowie się zacinał, jakby zająkał. W obejściu ze wszystkimi był bardzo grzeczny i delikatny, w towarzystwie miał maniery dystyngowane, znamionujące wielkie obycie ze światem, lecz zarazem i wielką skromność".
Książkę Moniuszko kupicie w popularnych księgarniach internetowych: