Czy z literaturą jest już tak źle, że stosowana jest jako kara w systemie sprawiedliwości? Mamy nadzieję, że nie, choć wyrok nakazujący czytanie książek otrzymała dwójka nastolatków w Stanach Zjednoczonych.
Zaczęło się od tego, że przed rokiem w Wirginii w USA złapano dwójkę chłopaków, którzy na murach zabytkowej szkoły – w której dawniej, przed zniesieniem segregacji rasowej, uczyły się jedynie osoby czarnoskóre – wypisywali obraźliwe, rasistowskie hasła i symbole. Pojawiła się także swastyka.
Czytaj także: Religijny fanatyk spalił książki należące do... biblioteki
Sprawą zajęła się wówczas prokurator Alejandra Rueda, która postanowiła ukarać wandali inną karą niż tą, które stosowano dotychczas przy podobnych wykroczeniach. Biorąc pod uwagę wiek chłopaków, szesnaście i siedemnaście lat, prokurator zdecydowała się przekonać sędziego, by karą dla wandali było… przeczytanie 12 książek z wybranej wcześniej listy lektur.
Książki, które wybrała prokurator, miały przedstawiać i akceptować odmienność ze względu na kolor skóry, przynależność etniczną czy orientację. Wśród lektur znalazły się między innymi Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki Colsona Whiteheada, Zabić drozda Harper Lee czy Słońce też wschodzi Ernesta Hemingwaya.
Chłopcy mieli przeczytać w ciągu roku 12 lektur, a po każdej z nich – napisać esej, w którym przedstawią przeczytaną historię i opiszą płynący z niej morał. Pomimo sceptycznych komentarzy, nietypowy program Ruedy się sprawdził, choć – jak przyznaje – eseje chłopców pokazały, jak mało wiedzieli na temat tego, co robią.
Ostatecznie – chłopcy zrozumieli swoje czyny, co przeczytać można było zwłaszcza w ostatnich esejach. Sukces programu prokurator okazał się zaś tak wielki, że zaczęto go stosować wobec wielu nieletnich postawionych przed sądem w hrabstwie Loudoun.
Czy sądzicie, że to dobry pomysł? A może książki stanowić powinny formę nagrody, a nie kary?