Wortal literacki Granice.pl poleca trylogię "Kupcy i ich żywostatki" autorstwa wziętej pisarki, tworzącej powieści fantasy, Robin Hobb i zaprasza do udziału w konkursie, poświęconym pierwszemu tomowi trylogii - "Czarodziejski statek", którego egzemplarze można wygrać. Nagrody ufundowało wydawnictwo MAG. By wziąć udział w naszym konkursie, wystarczy odpowiedzieć na 1 proste pytanie. Na odpowiedzi czekamy do 5 czerwca. Podpowiedź znajdziecie w recenzji książki, opublikowanej w dziale "Recenzje". Więcej informacji w dziale "Konkursy"
O pierwszym tomie trylogii:
Żywostatki to stworzenia zrobione z czarodrzewu. Wyglądają pozornie jak zwykłe statki z wyrzeźbioną na dziobie ludzką figurą, lecz nie mają nic wspólnego ze zwykłością. Są sporządzane dla konkretnej rodziny, a ich uśpiona dusza budzi się, gdy osoba z trzeciego pokolenia umrze na pokładzie. Czerpią pamięć głównie z dzienników pokładowych, a ich charaktery zależą w głównej mierze od tego, jacy ludzie stąpali po ich deskach. Zawsze jednak są pełne mądrości. Potrafią same sterować omijając niebezpieczeństwa.
W pierwszej części poznaliśmy jeden z żywostatków- "Vivacię". Pływała na nim Althea- córka jednego z kupców z Miasta Wolnego Handlu. Gdy jej ojciec umarł, ożywiając statek, dowiedziała się o jego ostatniej woli- kapitanem ma być nie ona, lecz mąż jej siostry Kaj- człowiek, który jej nienawidzi. Oczywiście korzysta z okazji i nie pozwala jej przebywać nadal na statku. Zrozpaczona dziewczyna z pomocą znajomego marynarza- Aroganta snuje plany odzyskania miejsca na "Vivacii". W drugiej części widzimy jej dalsze losy. Dostała się na zwykły statek - "Żniwiarza"- którego załoga zajmuje się zabijaniem zwierząt i przerobem ich ciał. Osiągnęła to podstępem, podając się za czternastoletniego chłopaka. Teraz jako chłopiec pokładowy wykonuje najgorsze prace. Jest traktowana z pogardą. Znosi jednak cierpliwie wszelkie niedogodności, ponieważ chce zdobyć kartę zaokrętowania potwierdzającą jej umiejętności żeglarskie. Liczy, że przekona w ten sposób Kaja, żeby przyjął ją z powrotem na pokład "Vivacii". Jest bliska sukcesu, ale nie przewidziała jednego. Otóż karta musi być wystawiona na jej prawdziwe imię i nazwisko. Gdy kapitan dowiaduje się, że miał do czynienia z kobietą, wyrzuca ją ze statku. Althea musi więc opracować inny plan, żeby dostać się znowu na ukochany żywostatek. Czy osiągnie swój cel? Nie zdradzę tajemnicy.
Równie okrutnie los obchodzi się z Prawym- synem Kaja. Ojciec nie szczędząc mu upokorzeń chce z niego zrobić marynarza, choć wie, że prawdziwym powołaniem chłopca jest kapłaństwo i służenie najwyższemu bogu Sa. Prawy zwierza się ze swych trosk "Vivacii". Wkrótce rodzi się między nimi szczególna więź. Potrafią wzajemnie wnikać w swoje myśli. Rozumieją się idealnie. Stosunki między nimi zaczynają przypominać miłość (i kto powiedział, że drewno jest nieczułe?). W pewnym momencie chłopak staje się w pewnym sensie częścią "Vivacii". Ulega bowiem wypadkowi. Ma zmiażdżony palec, który trzeba amputować. Po zabiegu żywostatek połyka odciętą część ciała...
Wkrótce jednak Prawy zaczyna się bać tego związku. Stara się szorstkimi słowami zrazić do siebie "Vivacię", w końcu ucieka (przed uczuciem do statku, a także przed ciągłymi upokorzeniami ze strony ojca). Planuje dostać się do świątyni Sa, żeby wypełnić swoje powołanie. Czy mu się to uda? Przeczytacie Państwo sami.
O "Vivacię" walczą nie tylko członkowie rodziny, dla której została wykonana, ale także młody, bezwzględny kapitan piratów Bystry. Pragnie on niepodzielnie władać na morzu, a przejęcie żywostatku bardzo by mu pomogło w tych śmiałych planach...
Książkę czyta się bardzo dobrze. Akcja jest żywa i wciągająca. Jedyne fragmenty, które mi się nie podobały, dotyczą spotkań rodzin kupieckich. Ich rozmowy, choć bardzo ważne dla zrozumienia całości, nieco mnie znudziły. Ale to tylko drobny mankament.
Bardzo trafny jest pomysł nadawania bohaterom znaczących imion. Na kartkach książki pojawiają się między innymi: Bystry, Chciwus, Arogant, Słodka czy Prawy.
W świecie przedstawionym zwyczajna rzeczywistość i magia łączą się ze sobą w harmonijną całość. Przenikają się wzajemnie. Czasem granice są płynne- zwykłe krajobrazy zostają przedstawione w taki sposób, jakby były magiczne, z kolei żywostatki i talizmany wyrzeźbione z czarodrzewu mają typowo ludzkie przywary....
Warto dać się porwać nurtowi tej opowieści i na pokładzie żywostatku przepływać przez kolejne strony.
Z recenzji Kaliny Beluch.