W miniony weekend środowiskiem miłośników książek wstrząsnęła informacja o tym, że Polska Izba Książki zaproponowała "Ustawę o książce", której celem jest zwiększenie poziomu czytelnictwa poprzez zapewnienie powszechnego dostępu do książki na terenie całego kraju i urozmaicenie oferty wydawniczej. Komentatorów zszokował jednak fakt, że założeniem ustawy jest wprowadzenie stałej ceny na nowości wydawnicze. Cena taka miałaby przez określony czas (najbardziej prawdopodobnym terminem jest rok) obowiązywać u wszystkich sprzedawców końcowych. Oznacza to koniec rabatów na nowości wydawnicze.
Czytelnicy bardzo szybko zareagowali. Artykuły na temat inicjatywy pojawiły się w niemal wszystkich portalach książkowych, jeden z wywiadów trafił na stronę główną Wykopu. Najczęściej powtarzane są zarzuty, że to tak naprawdę propozycja wprowadzenia zmowy cenowej w majestacie prawa. Że lobbing na rzecz ustawy jest tak naprawdę lobbingiem na rzecz serwisów pirackich, z których korzystać będą czytelnicy, których nie będzie stać na książki. Zarzuty i pytania internautów przedstawiliśmy dr Grażynie Szarszewskiej - dyrektor generalnej Polskiej Izby Książki.
- W Polsce dystrybutorzy i sieci księgarskie, by móc już na starcie zaproponować klientowi końcowemu rabat na nowości na poziomie nawet 25%, wymuszają bardzo wysokie rabaty ze strony wydawnictw, które wydawca musi w jakiś sposób odrobić. Stąd właśnie wysokie ceny okładkowe nowości – dzięki nim mamy kwotę, od której wydawca może zaproponować dystrybutorowi rabat na poziomie 50 czy 60%, a wydanie książki nadal będzie mu się opłacało. Wprowadzenie ustawy, regulującej ceny nowości książkowych nie tylko nie spowoduje podniesienia ceny okładkowej, ale może przyczynić się do ich spadku na poziomie nawet 15% Ustawa jest bardzo ważna, by za kilka lat istniały jakiekolwiek miejsca, w których książki w ogóle będziemy mogli kupić - mówi dr Grażyna Szarszewska. Zapraszamy do lektury całego tekstu, który opublikowaliśmy w naszym dziale publicystycznym.