Kim jest Pan Zło?
To jungowski Cień?
Mroczny destrukcyjny popęd?
Freudowski Tanatos?
A może wcielenie banalnego zła, które skłania nas do morderstw, oszustw i kradzieży?
Sięgnijcie po powieść Michała Długi Pan Zło. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Pan Zło. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– Chciałeś odpowiedzi na swe pytania, zatem podejdź – dodał bardziej stanowczo ten sam głos, akcentując ostatnie słowo.
Brzmiało to jak rozkaz, więc Tomek zaczął go posłusznie wykonywać. Niepewnym krokiem zbliżał się do kurtyn. Stanął przed nimi, a gdy miał je na wyciągnięcie ręki, przełknął ślinę i rozpiął koszulę pod szyją. Drżącą ręką chwycił za jedną z nich. Zamknął oczy, a następnie delikatnie odsunął materiał. Zobaczył tam wygodny fotel oświetlony tym samym światłem co kanapa. Odwrócił się w stronę miejsca, z którego przyszedł, a tam było zupełnie ciemno. Ciekawość, strach i mroczne myśli zawładnęły Tomkiem. W bezruchu przyglądał się fotelowi.
– Usiądź, proszę – powiedział spokojnie ten sam gruby głos.
Tomasz rozejrzał się wokół. Nie widział nikogo.
Nie pytał o nic, tylko wykonał rozkaz. Odsłonił zasłonę szerzej, podszedł i puścił ją. Zrobił kilka kroków do przodu. Odwrócił się, a za nim była pustka. Kurtyny zniknęły, jakby ich w ogóle nie było, zupełnie jak kanapa, na której się obudził.
Dręczyły go myśli, które nie pozwalały zaakceptować takich sytuacji. Znikające kanapa i kurtyny.
„Magia” – jedno słowo, które krążyło wewnątrz umysłu.
Gdy dotarła do niego myśl, że spełniło się jedno z jego marzeń, zrobiło mu się cieplej na sercu. Zastanawiał się, czy w ten sposób ujawniły się jego umiejętności teleportacji. Z uśmiechem zapytał:
– Może jestem bohaterem jakiejś gry?
Po chwili namysłu spojrzał na fotel i przypomniał sobie prośbę. Uspokoił się, serce biło wolniej.
Ruszył pewnym krokiem. Stanął przed fotelem i obejrzał dokładnie siedzenie, doszukując się pułapki. Było czyste i bez skazy. Tomasz zachowywał się jak postać z gry, która szukała fantów do ekwipunku.
Podczas oględzin fotela usłyszał szyderczy śmiech. Dochodził z każdej strony. Tomek wierząc, że nic mu nie grozi, przestał się obawiać. Pewnie usiadł w fotelu.
– Czy teraz się dowiem, kim jesteś? – zapytał grzecznie.
Fotel zaczął się powoli obracać, a Tomek powiedział z uśmiechem:
– Tajemnicza z ciebie postać.
Kiedy wypowiedział te słowa, z fotela wyskoczyły skórzane paski, które ścisnęły jego ręce i nogi. Nadgarstki, bicepsy, kostki u nóg oraz uda były mocno ściśnięte.
– Hej! – krzyknął głośno i spróbował podnieść ręce do góry. Był to daremny wysiłek. Całe ciało oprócz głowy zostało unieruchomione. – Co tu się dzieje?! – krzyknął ponownie. Gwałtownie poruszał głową na boki. Zza fotela wyskoczył kolejny pasek, który zakneblował mu usta i docisnął głowę do oparcia. Zaczął się wiercić, używając przy tym ogromnej siły. Im mocniej to robił, tym silniej dociskały go paski. Gdy siedzenie w bardzo wolnym tempie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, Tomasz dostrzegł przed sobą te same zasłony, przez które tutaj przyszedł. Były dłuższe i rozciągały się w otaczającą ciemność, tak że nie było widać końców.
Zmęczony zaprzestał walki, a fotel dał mu więcej swobody. Kurtyny zaczęły się rozsuwać, ukazując niską, ale szeroką scenę teatralną. Z każdej strony czerni dochodził aplauz. Gorący i głośny. Spadające na podłogę czerwone róże szybko ją przykryły. Sytuacja jak w popularnym teatrze. Tomka ogarnęło zdumienie, a jednocześnie poczuł się wielbiony. Kurtyny rozsuwały się powoli, a na scenie pojawiło się światło, ukazując skrywaną tajemnicę. Od góry oświetlało postać, która była odwrócona tyłem do Tomka. Miała lekko pochyloną głowę i dłonie skrzyżowane za plecami.
Tomasz rozglądał się dookoła, próbował cokolwiek dostrzec. Ciekawiły go okrzyki tłumu, którego nie było widać. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie, że ktoś stoi na scenie. Zrozumiał, że ten aplauz nie był adresowany do niego.
– Witaj, Tomaszu, już dawno chciałem się z tobą spotkać. Z tej okazji zarezerwowałem ci najlepsze miejsce – powiedziała postać i delikatnie się zaśmiała. Kwiaty zniknęły z podłogi, a odgłosy publiczności stopniowo cichły. Osobnik odwrócił się, towarzyszył temu stukot twardych podeszew. Tomek zaczął analizować tajemniczą osobę.
Najbardziej w oczy rzucała się biała maska na twarzy, która była w części – po przekątnej – koloru złotego. Barwa nieco emanowała światłem i pobudzała pragnienie złota. Każdy element był nieruchomy, zwyczajna plastikowa maska z otworami na oczy i nozdrza. Te oczy były wyraźnie widoczne przez dziury w masce. Złoty kolor źrenic delikatnie świecił i był zauważalny z daleka. Osobnik był odziany w czarny garnitur, który idealnie pasował do jego ciała. Szerokie barki dodawały mu groźnego wyglądu. Na nogach miał czarne, polerowane buty z najwyższej półki, w których ludzie mogli zobaczyć swoje odbicia, ujrzeć, jak bardzo są biedni w porównaniu z nim. Miał białą koszulę oraz krwisty krawat, który nie odstawał od szyi – idealnie dobrany. Melonik na głowie skrywał część maski przy czole. Mężczyzna wyglądał jak twardziel, gangster, który ma w szachu największe miasto świata.
Tomasz poczuł niepokój, a zarazem szacunek do niego. Odczuwał niższość wobec nieznajomego. Widząc go, poczuł pragnienie bogactwa, władzy oraz ogromną zazdrość. Obudziła się w nim chęć odgrywania się na innych. Siedząc obok tajemniczego człowieka, poczuł się ważny.
Osoba w garniturze wzięła głęboki wdech, a następnie głośno wypuściła powietrze. Przemówiła spokojnym głosem:
– Czy jeśli wyjmę ci knebel, to wysłuchasz mnie w ciszy?
Tomasz kiwnął głową twierdząco, a w tym samym czasie knebel się poluzował. Nieco uwolniony mlasnął kilka razy i oblizał suche wargi. Przyglądał się z podziwem obcemu człowiekowi; zaczął go szanować choćby za to, że nawet mebel był mu posłuszny. Chciał wiedzieć więcej. Poczuł szansę na lepsze życie. Złoto zaczęło do niego przemawiać, a możliwość udowodnienia, że jest lepszy, stała się realna. Kolor działał hipnotyzująco. Zapragnął być wreszcie kimś, a ta postać miała być kluczem do osiągnięcia celów. Tomek próbował zsunąć knebel z brody, w tym samym czasie pytając:
– Kim jesteś?
Nagle kolor złoty na masce zamienił się w krwisty, a oczy zalały się tą samą barwą. Czerwień emanowała blaskiem. Knebel zacisnął się jeszcze mocniej niż przed uwolnieniem. Tomasz zaczął się dusić i wyrywać co sił. Przestraszony krzyczał i szarpał się. Knebel skutecznie zagłuszył wołanie o pomoc.
– Chyba wyraziłem się jasno, że masz mnie wysłuchać w ciszy – powiedział głośno osobnik, wskazując palcem na Tomka. Od razu widać było, że z nim nie ma żartów. Po krótkiej chwili kolor oczu i maski powrócił do złotego, a ręka ponownie znalazła się za plecami.
Minęło parę sekund, po których zdyszany Tomek zaprzestał walki. Pot zalewał mu czoło. Przerażenie tworzyło najgorsze wizje. Próbował coś wymyślić, żeby oswoić umysł, ale w głowie miał pustkę. Strach wykorzystał tę lukę.
– Jesteś niesłowny – powiedział „gangster”, kiwając palcem prawej ręki. – Na razie zostawiam ci go w ustach – dodał, wskazując na knebel, i zeskoczył ze sceny. Światło niemal w tym samym momencie zniknęło i pojawiło się, gdy „gangster” wylądował przed sceną z delikatnym przysiadem i mocnym tąpnięciem. Wyglądało to bardzo efektownie.
Wyprostował się, schował dłonie za plecami i odwrócił się w stronę Tomasza. Nie odzywał się i tym wprawił go w niepokój. Tomek sam w myślach kreował kres swojego losu. Tajemnicza postać pewnym krokiem ruszyła w jego stronę. Światło podążało za nim.
– Zapytałeś, kim jestem, a mam wiele imion. Żadnego sobie nie nadałem ani nie wymyśliłem. – Stanął przed Tomkiem. Oparł ręce o podłokietniki i nachylił się ku jego twarzy.
Tomasz wyraźnie mógł przyjrzeć się oczom złotego koloru. Patrząc w nie, czuł lęk i niepokój. Słyszał straszne głosy w głowie. Przeszywający wzrok docierał w głąb ciała i wprowadzał do niego mrok. Pobudzał zazdrość, strach i nienawiść. Tomasz doświadczył pocałunku diabła. Walczył z nim. Ale ten działał jak magnes, nie można było oderwać oczu. Wzrok nieznanego osobnika wydawał mu się bardzo znajomy, co jeszcze bardziej napawało go strachem. Poczuł się dziwnie.
Osobnik przemówił:
– Uwielbiłem sobie jedno, wymyślone przez największych grzeszników. – Po tych słowach się odchylił. Zrobił kilka kroków w stronę sceny, a następnie zatrzymał się i stanął tyłem do Tomka. Było widać tylko część twarzy. – Na imię mam Pan Zło – przedstawił się i poszedł w kierunku sceny. Wszedł na nią po schodkach i patrzył na niego z góry.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Pan Zło. Powieść Michała Długi kupicie w popularnych księgarniach internetowych: