W ostatnich dniach grudnia 2008 roku został zakupiony do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie niezwykle cenny kielich szklany z przedstawieniem św. Hieronima w pustelni z czaszką w ręce i lwem u stóp oraz napisem dedykacyjnym:
POŚWIENC PANSKIE W KIE-
LICHV HIERONIMIE DARY
Z KTOREGO SLVDZY CZYNIĄ
KSIAZECIV OFIARY
NIECH POMYŚLNYCH TYLE
LAT WYBIIĄC GODZINA
ILE KROPEL W KIELICHV
ZNAYDVJE SIĘ WINA
Ten niewielkich rozmiarów kielich (17,5 cm) o stożkowatej czaszy z dwiema bańkami u nasady, na okrągłej stopie z wysokim eleganckim i wysmukłym trzonem reprezentuje charakterystyczny dla radziwiłłowskiej huty w Nalibokach (1722-1862) typ naczynia określany współcześnie przez polskich badaczy jako polski kielich barokowy. Wśród wielu form kielichów produkowanych w manufakturze właśnie ten - kielich z czaszą z bańkami (dwoma lub trzema) był naczyniem najbardziej charakterystycznym i najdłużej produkowanym bo aż do początku XIX w. Tylko dwie bańki na czaszy oraz znakomicie dobrane proporcje i wykwintny kształt pozwalają przyjąć, że kielich należy do grupy szkieł z najwcześniejszego okresu produkcji, z lat 30. XVIII w.
Po okresie bezkrólewia i wojny o tron polski w latach 1733-1736, w pierwszych latach panowania Augusta III ustabilizowała się sytuacja gospodarcza w Polsce. Większość z działających w okresie wcześniejszym manufaktur ponowiło działalność przystosowując się do nowych warunków. Do znakomitszych przedsięwzięć tamtych czasów należy zaliczyć hutę szkła w Nalibokach założoną w 1722 roku przez kanclerzynę wielką litewską Annę z Sanguszków Radziwiłłową. W 1737 roku odnowiła ona kontrakt na „Gospodarza huty” z hutnikiem Wolffgangiem Landgraffem. Przejmując manufakturę Landgraff miał świadomość, że po raz pierwszy od chwili założenia huta nie potrzebowała nowych inwestycji przemysłowych. Większość budynków związanych z manufakturą – huta, pracownie: szlifierska i „rysownicza”, potażnia, kuźnia, magazyny itp. były na nowo wybudowane, rzemieślnikom zaś zapewniony został właściwy, w dużym wyborze sprzęt. Od tej chwili manufaktura mogła konkurować z najlepszymi hutami europejskimi, gdyż stworzono w niej wszelkie udogodnienia, aby dorównywała im poziomem, zarówno jeżeli chodzi o jakość masy szklanej, jak i dekoracji szlifierskiej i „rysowniczej”. Osiągnięcie tak wysokiego poziomu było nie tylko wynikiem pracy całego zespołu rzemieślników, ale zasługą przede wszystkim wieloletniej, osobistej ingerencji w sprawy artystyczne księżnej Anny Radziwiłłowej i jej krytycznej oceny przedstawianych jej wyrobów. Hutnicy, „rysownicy” i szlifierze mieli obowiązek – „Sztukę pierwszą każdego szkła osobliwszej maniery, którą nową wymyślą” wykonać w dwóch egzemplarzach, przekazując jedną z nich do magazynu przy hucie „dla modelu”, drugą zaś przesłać do księżnej do Białej Podlaskiej do oceny i akceptacji. Dzięki temu miała ona wgląd w aktualną produkcję manufaktury, jak i stałą kontrolę nad jakością i poziomem szkła, a także, co prawda pośrednio, możliwość wymuszania na pracownikach huty nowych form naczyń i ich dekoracji. Stąd też nie zaskakują opinie współczesnych chwalących szkło nalibockie, które „przechodzi inne zagraniczne” i że „w Dreźnie nie jest piękniejsze”. Nieliczne zachowane spisy wykonywanych w Nalibokach naczyń z 2 połowy lat 30. informują o różnorodności kształtów i o niezwykłych dekoracjach na szkle, jednak do tej pory nieliczne zachowane przykłady tylko sporadycznie potwierdzały wysoki poziom artystyczny radziwiłłowskich rzemieślników.
Postać św. Hieronima i napis dedykacyjny pozwała związać to szkło z księciem Hieronimem Florianem Radziwiłłem (1715-1760), drugim, młodszym synem Anny Radziwiłłowej. Po osiągnięciu przez księcia wymaganej zwyczajowo pełnoletniości dokonano w 1735 podziału majątku, m.in. przypadły mu wtedy włości nalibockie z hutą, które przekazał w dożywocie swojej matce, potwierdzając to dodatkowo w roku 1739. Formalnie objął je dopiero po jej śmierci w 1746. Książe po podróży zagranicznej osiadł na stałe w księstwie słuckim, a jako namiętny myśliwy bywał często na polowaniach w nalibockiej puszczy słynącej z licznego zwierza m.in. niedźwiedzi. Towarzyszył mu liczny dwór złożony zarówno z gości jak zaufanych sług. Zapewne było wiele okazji aby zamówić w hucie szkło. Wysoki poziom wykonawstwa, delikatność rysunku i oryginalność tematu wskazują na to, że prace powierzono najlepszym z hutników, szlifierzy i rytowników, być może wykształconym w środowisku saskim, np. szlifierzowi Johannowi Georgowi Ungerowi czy rytownikowi Johannowi Christoforowi Dreherowi pracującym w hucie na przełomie lat 30. i 40. Pozostanie tylko rzeczą niewiadomą czy były to dar jego dworzan czy też rzemieślników związanych z hutą.