Jestem starą wampirzycą. Fragment książki „Korngold"

Data: 2022-05-06 08:39:21 | Ten artykuł przeczytasz w 13 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Do zniszczonej po wojnie Warszawy powoli powraca życie. Wśród ruin i zgliszczy dochodzi do serii tajemniczych zbrodni. Ludzie szepczą między sobą, że to sprawka wampira. Jakub Korngold, łowca wampirów, podąża jego śladem i trafia do taniego hotelu robotniczego. Hotel, z zaminowaną piwnicą i przerwami w dostawach prądu, skrywa mroczną tajemnicę. Korngold, chcąc złapać krwiożerczą istotę, będzie musiał ją rozwiązać. Nie słyszeliście o Korngoldzie? Nic dziwnego. Komunistyczna bezpieka i Klub Wampirów zrobiły wiele, by jego imię zostało zapomniane...

Obrazek w treści Jestem starą wampirzycą. Fragment książki „Korngold" [jpg]

Korngold to wielowątkowa i wielopoziomowa powieść o pojedynku wampirzycy Niny, dzięki której poznajemy całą historię, i łowcy wampirów. W tym starciu wygrywają zło i mrok. Ale dobro nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa.

Przynajmniej taką mamy nadzieję...

Do lektury nowej powieści Macieja Paterczyka zaprasza Wydawnictwo Lira. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Korngold. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:  

2

Na początku musimy coś ustalić: nie żyjesz od przeszło siedemdziesięciu lat. Z twojego prawdziwego ciała pozostały tylko kości. Nie ma już nawet robaków. Wszystko, co żywe — i widoczne gołym okiem — zostawiło cię w spokoju. Nie mówię tego, żeby cię przestraszyć. Stwierdzam tylko fakty. Oprócz kości są pewnie jeszcze strzępy ubrań, guziki i buty. Te ostatnie mogli zabrać ci przed pochowaniem. Miałeś porządne lakierki od warszawskiego szewca Sikory. Skoro ja to zauważyłam, to chłopcy, którzy ciemną nocą jechali pochować cię w lesie, również to zauważyli. Przyjrzeli się najpewniej także guzikom. Więc pewna jestem tylko kości i szmat.

Wszystko to sobie teraz wyobrażasz, prawda? Niepotrzebnie. Tamto ciało, kiedy wrzucono je do płytkiego grobu, miało z tobą niewiele wspólnego. Wszystkie twoje myśli i wspomnienia były już częścią mnie. Ukradłam je wbrew twojej woli, pijąc twoją krew. Wielokrotnie wcześniej wysysałam z ludzi wspomnienia, ale po raz pierwszy zapragnęłam poznać czyjąś całą przeszłość. Wymagało to wielu dni czy wręcz tygodni, które spędziliśmy razem w mrocznych kazamatach ministerstwa. Czy przejęłam całą twoją pamięć? Wydaje mi się, że tak. Ale jest jedno ale. Zawsze jest jakieś ale.

Zaraz do tego wrócimy. Chciałabym, żebyśmy na początku wyjaśnili sobie kilka rzeczy, potem będzie łatwiej. Odkąd stałeś się częścią mnie, podejrzewam, że żyjesz we mnie, a nawet zachowałeś pewną niezależność. To bardzo dziwne uczucie. Jakby w tyle głowy mieć półki z książkami, na których ktoś czasami przekłada tytuły… Nie, wtedy byłabym pewna twojej obecności. Raczej jakby ktoś przekładał zakładki w dawno nieczytanych książkach, zaginał pożółkłe kartki lub zostawiał ślady na niewielkiej warstwie kurzu. To mogła być mysz. Ale podejrzewam, że to ty.

Nie wiem, jak daleko sięga twoja niezależność. Myślę, że możemy ze sobą rozmawiać, choć dotychczas nie odezwałeś się słowem. Chcę, żebyś w końcu przemówił. Nawet nie musisz się odzywać. Wystarczy, że się zdenerwujesz. W tyle mojej głowy jest największa biblioteka świata — zgromadziłam pamięć wielu osób — ale jeśli w złości trącisz choć jedną książkę, znajdę cię. Nie osobiście, zrobi to grupa wściekłych bibliotekarek, które na moje żądanie nieustannie przeszukują korytarze mojej pamięci.

Tak to sobie wyobrażam. Chude bibliotekarki z lampkami naftowymi w dłoniach nieustannie przemierzają ciemne aleje Biblioteki Pamięci. Wszystkie mają grube rogowe okulary, oczy szerokości szpilki, włosy spięte w kok, a ich długie suknie nasiąknięte zapachami naftaliny, starych ksiąg i kurzu suną po podłodze z cichym szelestem. Jedna bibliotekarka nie różni się od drugiej. Druga od trzeciej, a trzecia od setnej. Tak wyglądają, bo tak chciałam, żeby wyglądały. Wszystko w mojej głowie wygląda tak, jak chcę. Ty jesteś jedyną niewiadomą.

Bibliotekarki miały swój pierwowzór. Była to pewna nauczycielka języka polskiego, która sprawiła, że zapomniałam mowy wyniesionej z domu. Nauczycielka była okrutna, bezwzględna i głupia. Ale skuteczna, za co jestem jej dziś bardzo wdzięczna. Dziś mówię i myślę po polsku. Mowa, którą szeptała mi do ucha matulka, prosząc, żebym wszystko zapamiętała, przepadła. I dobrze. Gdybym dzisiaj mówiła językiem prawie wymarłym, byłby problem. Czasem zdarza mi się nazwać inaczej jakiegoś ptaka lub drzewo. Wtedy przypominam sobie swoją nauczycielkę i zaraz się poprawiam. Żeby nie bolało. Dłoń, ręka, pupa. Całe ciało.

Myślisz, że to głupie? Wyobrażać sobie bibliotekę pełną wspomnień. Książki z napisami na obwolutach: człowiek X, spacer po parku, godzina i data. Człowiek Y, trudna rozmowa z szefem, godzina i data. Półki z książkami są wysokie, sięgają ginącego w mroku sufitu. Żeby sięgnąć po niektóre tytuły, trzeba wspiąć się po wysokich drabinach. Wszystko mam przemyślane i zaplanowane. Tylko ty jesteś tajemnicą? Jesteś tam? Jaką masz formę? Reagujesz na swoje imię?

Myślisz, że w moim wieku nie wypada bawić się wyobraźnią, Jakubie? Może. Ale ja mam sto pięćdziesiąt lat, a ty nie żyjesz od siedemdziesięciu. Nie czas na rozmowę o tym, co wypada, a co nie.

Teraz mam zamknięte oczy i jestem w Bibliotece Pamięci. Mogę otworzyć oczy, pójść do łazienki, kuchni czy po prostu przejść się po korytarzu mojego małego mieszkania. Czy biblioteka przetrwa? Tak, sprawdziłam. Mogę wychodzić i wracać. Posypie się trochę pyłu z sufitu, zadrżą półki, ale wszystko pozostanie na miejscu. Sprawdziłam wiele razy. Jak się domyślasz, mam teraz dużo wolnego czasu.

Dalej myślisz, że to głupie? Pewnie tak. Pewnie nazwałbyś mnie wariatką. Nie znoszę tego słowa. Jest jak splunięcie. Wiele razy obrażano mnie w ten sposób. Publicznie. Prosto w oczy. Za plecami. Za pomocą słów, atramentu czy wycinków z gazet. Ale nie jestem wariatką. Jestem starą wampirzycą, która dobrze wie, co robi.

Milczysz. Nie znoszę twojego milczenia.

Przypominamy stare małżeństwo. Kiedy włączam komputer, bo muszę wysłać wiadomość, lecz po kilku nieudanych próbach zastygam z bezradności — śmiejesz się. Wiem to. Kiedy próbuję na poczcie wysłać telegram, ale kobieta w okienku tłumaczy mi, że poczta nie oferuje takiej usługi od wielu lat, wyobrażam sobie twój paskudny uśmiech. Wreszcie, kiedy zabrudzam krwią kuchenny obrus, czuję twój wstręt. Tłumaczę się, że to tylko świńska krew, prawdziwej, ludzkiej, nie piłam od bardzo dawna. Zawstydzona zabieram się do pospiesznego sprzątania. Myję obrus, podłogę i zlew, by pozbyć się wszystkich czerwonych odprysków. Nie spoglądam w lustro, bo jest mi głupio. A gdy już spoglądam, dostrzegam ślady krwi we własnym odbiciu. Wszystko przez ciebie.

Kiedy moje stupięćdziesięcioletnie kolana upadają na chodnik, schody czy śliskie łazienkowe płytki, wyczekujesz. Masz nadzieję, że już nie wstanę. Ale ja zawsze wstaję.

Kiedy… Chrzań się, Jakubie.

W ten sposób minęło nam siedemdziesiąt lat. W milczeniu i w narastającej wzajemnej wrogości. Jak mówiłam: stare małżeństwo. Właściwie to siedemdziesiąt jeden i pół roku. Ja to wiem. Sądzę, że ty nawet nie liczysz. Dobrze, że nie mamy dzieci.

Milczysz. Nie znoszę twojego milczenia.

A ja jestem rozmowna i chętnie odpowiedziałabym na różne pytania. Od czasu twojej śmierci świat poszedł naprzód. Mógłbyś zapytać o wszystko, o nowinki techniczne, literaturę i zmiany polityczne na świecie. Ale wiem, o co byś pytał. Gdzie cię pochowali? Gdzieś. Czy kiedyś tam byłam? Nie, niby dlaczego. Czy tych, którzy cię pochowali, spotkała kara? Nie. Czy mieli wyrzuty sumienia? Nie wiem, za późno już, żeby zapytać. Czy osoba, która cię zabiła, poniosła za to karę? Czy została jakkolwiek ukarana? Żyję sto pięćdziesiąt lat, a tylko raz dostałam mandat, gdy na oczach policjanta przeszłam przez ulicę na czerwonym świetle. Czy taka odpowiedź cię satysfakcjonuje? Podejrzewam, że nie.

Wolałabym, żebyś pytał o inne rzeczy. O podbój kosmosu, o auta, które jeżdżą tak szybko, że ich nie widać, o medycynę, której postęp sprawił, że ludzie przestali na co dzień myśleć o bólu i śmierci. O tych kilka dobrych książek, które napisano, kiedy ciebie zabrakło. Powstało też morze złej literatury, ale kilka książek jest naprawdę świetnych. Żal, że nie mogłeś ich przeczytać.

Ty i tak pytałbyś tylko o swoją śmierć.

Jak to możliwe, że przejmuję czyjąś pamięć? Myślę, że najlepsza odpowiedź to magia. Nie znam lepszego słowa. Ale ta magia nie ma nic wspólnego z wyciąganiem królika z kapelusza. Potrafię zgasić świeczkę, nie wypuszczając powietrza z ust. Mogę sprawić, że w całym bloku mieszkalnym zgaśnie światło. Klaszczę, światło jest, klaszczę, światła nie ma. Wezwanego do awarii elektryka mogę w ten sposób doprowadzić do rozstroju nerwowego. Można to jeszcze porównać do królika wyciągniętego z kapelusza. Ale potrafię też sprawić, że dwa jadące z naprzeciwka samochody zderzą się ze sobą. Czasem wypatruję kierowców bez zapiętych pasów. Wystarczy, że tylko pomyślę o zderzeniu, a ono następuje. A potem rodzina nieroztropnego kierowcy pogrąża się w żałobie. Ten królik wyjęty z kapelusza mało już kogo śmieszy. Potrafię sprawić, że spadnie zawieszony szyld, obluzuje się cegłówka ze starego balkonu albo kubek z gorącą kawą wyleje się na dłoń eleganckiej kobiety patrzącej na mnie z wyższością. Bywam złośliwa. A gdy jestem w wyjątkowo złym humorze, a obok przechodzi kobieta z dzieckiem śpiącym w wózeczku, potrafię sprawić, że… nieważne. Jak powiedziałam, bywam zazd… złośliwa.

Jak widzisz, lubię mówić. Szkoda, że o nic nie pytasz. Ale teraz porozmawiamy — musimy.

Jestem starą wampirzycą. Żyję już bardzo długo i coraz bardziej obawiam się śmierci. Nawet wampiry umierają, choć rzadko z powodu przebicia serca osinowym kołkiem. Częściej wskutek nieszczęśliwych wypadków czy chorób, które wolniej, bo wolniej, ale niszczą nasze ciała, z upływem czasu coraz słabsze i kruchsze. Zastanawiam się, czy jest coś po drugiej stronie. Czy śmierć to ostateczny koniec? Mam nadzieję, że tak. Żadna religia tego świata nie ma mi nic do zaoferowania. I dlatego potrzebuję ciebie. Razem możemy żyć wiecznie. Nie lubię tego słowa, ale zrobię wyjątek. Powtórzę: wieczność. Pomyśl o tym. Żeby to osiągnąć, muszę poznać twoje najważniejsze wspomnienie, właściwie tylko jego brakujący fragment. Szukam go od wielu lat bez powodzenia. Od blisko siedemdziesięciu dwóch lat. Praktycznie każdego dnia.

Zabrałeś ten fragment ze sobą do grobu. Ukryłeś go przede mną. Zachowujesz się jak ten Gollum z Władcy Pierścieni. Książki nigdy nie czytałam, choć urodziłam się jeszcze przed pisarzem, który ją napisał. Ty w ogóle nie miałeś okazji przeczytać Tolkiena. Po co mówię takie rzeczy? Opowiadam rzeczy niemądre, bo znów zaczynam się denerwować.

Gdy umierałeś, zrobiłam wszystko, by przejąć twoje wspomnienia. Moja biblioteka pełna jest książek z napisem Jakub Korngold na obwolucie. Piętrzą się na wszystkich półkach. Ale nie ma tej księgi, której najbardziej potrzebuję. Dlaczego nie chcesz mi dać wspomnienia z nieświeskiej wieży?

Zastanawiasz się, co w tym wspomnieniu takiego ważnego? Jak ono może zapewnić nam nieśmiertelność? To już moje zmartwienie. Nie zastanawiaj się. To tylko jedna scena, właściwie jej fragment. Daj mi ją! Teraz!

Cisza. Tylko szelest sukni bibliotekarek, które, gdy się denerwuję, zaczynają kręcić się w miejscu. Jak zepsuta zabawka. Złościsz mnie. Zmieniam zdanie! Wcale nie żałuję, że powiedziałam o rozkładzie twojego ciała. Jak się dłużej zastanowić, chłopcy zapewne zakopali cię w bardzo płytkim grobie. Padał deszcz, osuwała się ziemia, a łopaty grzęzły w plątaninie korzeni. Mieli rozkaz zakopać cię głęboko, ale to byli jeszcze chłopcy, nieposłuszni. Najpewniej byli już pijani. Ukryli cię byle jak, przykryli gałęziami i piaskiem. Z łatwością wywęszyły cię dzikie zwierzęta. Wyciągnęły i zaniosły…

Milczysz. Trudno. I tak wszystko z ciebie wyciągnę.

Uspokajam się.

Jestem już spokojna.

Wydaję polecenie bibliotekarkom. Każę im szukać ciebie do skutku. W końcu znajdą cię, okrążą. Zabiorą twój skarb. Pewnie myślisz: tyle razy udawało mi się ukryć, podobnie będzie tym razem. Zdziwisz się. Jak cię złapię? Już mówiłam, zdenerwuję cię. Obejrzę raz jeszcze twoje wspomnienia. Wszystko będę komentowała. Zirytuję cię, przestraszę lub wścieknę. W końcu nie wytrzymasz, odezwiesz się.

Nie powinnam zdradzać swojego planu?

Nie powiedziałam ci wszystkiego.

Gotowy? Zacznę od pierwszego wspomnienia, jakie poznałam. Od sceny w nieświeskim zamku Radziwiłłów. I jeśli znajdę to, czego szukam, tam też skończę.

Gotowy? Wychodzę z Biblioteki Pamięci. Nie zamierzam w niej przebywać dłużej niż to konieczne. Dlaczego ją stworzyłam? Przez kilka ostatnich lat codziennie wyobrażałam sobie bibliotekę, dbałam o detale, uczyłam się zapamiętywać zmyślone rzeczy. Przyświecał mi jeden cel: ściągnąć tam ciebie. I udało się. Wpadłeś w przygotowaną pułapkę. Czuję twoją obecność gdzieś między półkami. A teraz najważniejsze, posłuchaj. Wyjścia pilnują bibliotekarki. Ja mogę wyjść, ty nie.

Ile wytrzymasz? Pewnie długo. W tym czasie przypomnę ci sceny, o których wolałbyś zapomnieć. Będziesz mnie słyszał. W Bibliotece Pamięci nie sposób uciec od mojego głosu. W końcu nie wytrzymasz. Wyjdziesz z jednej z wąskich alejek i krzykniesz: tu jestem.

Taki jest plan. Pewne rzeczy powiedziałam dwukrotnie, bo choć za życia byłeś bystry i spostrzegawczy, to jednak byłeś mężczyzną. Więc lepiej było powtórzyć.

Pewnie myślisz, że jestem wariatką. Chciałabym powiedzieć, że wszyscy, którzy nazywali mnie wariatką, też byli mężczyznami, ale to nieprawda. Ostatnio, gdy siedziałam w parku, podeszła do mnie paniusia z wózkiem dziecięcym i zażądała, żebym opuściła okolice placu zabaw. Pomachała mi ręką przed oczyma i pstryknęła palcami. Zagroziła, że zadzwoni po policję. A ja siedziałam dalej nieruchomo i stawiałam w Bibliotece Pamięci kolejne półki i pułapki. Są tam pułapki. Ostrzegam cię.

— Wariatko, idź stąd, bo zawołam policję! — krzyknęła kobieta prosto w moją twarz.

A ja tylko spojrzałam na jej małe dziecko zawinięte w bielusie śpioszki i kocyk. I nie przyjechała policja, ale pogotowie. I nie do mnie, lecz właśnie do niej, bo… nieważne.

Zacznijmy.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Korngold. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Korngold
Maciej Paterczyk 0
Okładka książki - Korngold

Do zniszczonej po wojnie Warszawy powoli powraca życie. Wśród ruin i zgliszczy dochodzi do serii tajemniczych zbrodni. Ludzie szepczą między sobą, że to...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje