Jak lalka. Fragment książki „Diamentowy plac" Merce Rodoredy

Data: 2022-03-30 14:25:32 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Rok 1930, Barcelona. Piękna Natalia zostaje poproszona do tańca przez Quimeta. Pewny siebie młodzieniec oświadcza, że w ciągu roku się z nią ożeni. I dopina swego. Nazywa ją czule Colometą - Gołąbką - i kocha dziwną, egoistyczną miłością. Tymczasem przyszłość w pochłoniętej wojną Hiszpanii staje się coraz bardziej niepewna. Zaborczy i nieco dziecinny Quimet wpada na coraz to nowe pomysły zarobkowania, aż w końcu zaczyna hodować gołębie. Kiedy biznes upada, wyrusza na front. Natalia z dwójką dzieci stara się przeżyć. Haruje dzień i noc i powoli traci wiarę w lepsze jutro. Szczęście się jednak do niej uśmiechnie.

Diamentowy plac to pięknie napisana powieść o bohaterstwie, za które nie otrzymuje się laurów. Opowieść o wielkich marzeniach i równie wielkich rozczarowaniach. Miłość jest tu zapomnianym skarbem odkrytym po latach bólu i przemocy. Rodoreda w pozbawiony sentymentalizmu sposób przedstawia życie zwykłych ludzi, którzy znaleźli się w niezwykłej sytuacji. Opowiada o miłości codziennej, trudnej, a czasem niemożliwie wręcz wymagającej. Takiej, która zdarza się najczęściej.

Nowy przekład Anny Sawickiej - tym razem z języka oryginału - wydobywa całe piękno tej prozy.

Obrazek w treści Jak lalka. Fragment książki „Diamentowy plac" Merce Rodoredy [jpg]

Można do tej książki podejść jako do jednego z najważniejszych dzieł katalońskiej literatury XX wieku i przeczytać ją w skądinąd słusznym założeniu, że klasyków różnych narodów znać warto, ale chyba jednak lepiej spojrzeć na Diamentowy plac jak na po prostu znakomitą i świeżą powieść: to historia dziewczyny, która staje się kobietą, opowieść o życiu prostym, pełnym bólu, ale i radości czasem trochę też. Dokonany z oryginału przekład Anny Sawickiej wydobywa z prozy Merce Rodoredy jej charakterystyczny ton: subtelny, rzeczowy, bez wielkich słów i wykrzykników, jakby to wszystko zostało opowiedziane półszeptem – Tomasz Pindel.

Julieta zajrzała do mnie do cukierni i powiedziała, że przed licytacją bukietu odbędzie się licytacja kawiarek" - kiedy czytam pierwsze słowa książki Merce Rodoredy po polsku, czuję dreszcz. Nareszcie! Kultowa katalońska powieść w końcu doczekała się tłumaczenia godnego oryginału. Sama tylko nie wiem, co w „Diamentowym placu" zachwyca mnie bardziej: genialny język, energia tej opowieści czy prawda kobiecego doświadczenia – Aleksandra Lipczak

Merce Rodoreda (1908-1983), jedna z najwybitniejszych postaci literatury katalońskiej XX wieku. Po hiszpańskiej wojnie domowej przebywała na emigracji we Francji, a od 1954 w Szwajcarii. Do Katalonii powróciła w 1979. Rok później otrzymała nagrodę Premi d'Honor de les Lletres Catalanes jako wyraz uznania dla całego dorobku pisarskiego. Powieści Rodoredy były porównywane do twórczości Virginii Woolf, uwielbianej przez katalońską pisarkę. Głównymi bohaterkami jej powieści są kobiety, a styl narracji - poetycki, symboliczny i oryginalny - stał się inspiracja dla wielu późniejszych autorów.

Do lektury Diamentowego placu zaprasza Wydawnictwo Marginesy. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach przeczytacie fragment książki Diamentowy plac. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

Quimet uznał, że chłopcu potrzebne są powietrze i szosa; dość już tarasu, galerii i ogródka babci. Zrobił z drewna coś w rodzaju kołyski i przytwierdził ją do motoru. Chłopczyka, kilkumiesięczne niemowlę, chwytał jak pakunek i przywiązywał do tej kołyski; zabierał też butelkę ze smoczkiem. Kiedy patrzyłam, jak się oddalają, miałam wrażenie, że nigdy więcej ich nie zobaczę. Pani Enriqueta mówiła: Quimet może i jest oszczędny w wyrażaniu uczuć, ale widać, że dziecko kocha do szaleństwa. Jednak to, co robi, w głowie się nie mieści. A ja, kiedy odjeżdżali, otwierałam balkon od ulicy, żeby usłyszeć warkot motoru, jak już będą wracać. Quimet wyjmował chłopca z drewnianej kołyski, prawie zawsze śpiącego, wbiegał po schodach, przeskakując stopnie, i wręczał mi go: masz, jest pełen zdrowia i wiatru. Będzie spał bez przerwy osiem dni.

Minęło półtora roku, dokładnie półtora roku od jego narodzin, a tu niespodzianka! Znów zaszłam.

Bardzo ciężko przechodziłam tę ciążę, chorowałam, czułam się jak zbity pies. Quimet czasem przeciągał mi palcem pod oczami i mówił: fiołki... fiołki... będzie dziewczynka. Dużo nerwów kosztowały mnie te ich wyprawy motorem, ale pani Enriqueta radziła, żebym się wzięła w garść, bo jak będę wszystkim się przejmować, to dziecko, które powstaje w brzuchu, ułoży się odwrotnie i trzeba będzie wyciągać je ze mnie kleszczami. A Quimet dowcipkował, że pewnie znów złamię w łóżku kolumienkę, a gdyby tak się stało, nową trzeba będzie wzmocnić od środka żelazem, a to kosztuje. I że ludzie nie mają pojęcia, jakie kosz- ty pociąga za sobą taki bal na Diamentowym placu. On tak tańczy i tańczy, i końca tego balu nie widać. Fiołki... Nad noskiem Colomety rozkwitły dwa fiolety. Fiołki... fiołki...

Urodziła się dziewczynka i daliśmy jej na imię Rita. Niewiele brakowało, a przypłaciłabym ten poród życiem; krew lała się ze mnie strumieniami i nie dało się jej zatrzymać. Antoni był zazdrosny o dziewczynkę; nie można było na chwilę spuścić go z oka. Któregoś dnia wlazł na stołek obok kołyski i próbował wetknąć jej zabawkę, bąka, do buzi; kiedy się zorientowałam, co się dzieje, mała ledwo żyła; z główką w kształcie kokosa wyglądała jak kociątko. Wtedy po raz pierwszy Antoni dostał ode mnie lanie i jeszcze trzy godziny później zalewali się łzami, i on, i dziewczynka; oboje zasmarkani, wyglądali jak kupa nieszczęścia. Antoni, kiedy go biłam, malutki jak koreczek, kopał mnie po nogach z całą wściekłością, na jaką go było stać, aż upadł na pupę. Nigdy nikt nie patrzył na mnie z taką nienawiścią jak ten zbity malec. A kiedy przychodzili Cintet i Mateu, Mateu z Griseldą i córką, i ktoś z nich pochwalił Ritę, że taka ładna, mały natychmiast biegł do kołyski i wspinał się, żeby ją bić i ciągnąć za włosy. Macie już to, czego jeszcze brakowało dziewczynie od gołębi, mówiła Griselda, z córką na kolanach, ładną dziewczynką, która nie umiała się śmiać. Griseldę trudno opisać: miała jasną cerę, a wysoko na policzkach trochę piegów, i spokojne oczy w kolorze mięty.

Wąska w pasie. Jakby cała z jedwabiu. Latem w wiśniowej sukni. Jak lalka. Mało się odzywała. Mateu tak na nią patrzył, że aż się rozpływał od tego patrzenia... tyle lat jesteśmy małżeństwem... trudno uwierzyć... A Quimet powtarzał, fiołki. Popatrzcie, jakie fiołki... Colometka, wioletka. Chodziło mu o to, że po urodzeniu dziewczynki te sińce, które miałam pod oczami w czasie ciąży, nie znikły.

Żeby zająć czymś uwagę chłopca zazdrosnego o Ritę, Quimet kupił mu rewolwer z prawdziwego niklu, z cynglem, pif! paf!, i drewnianą pałkę. Będziesz mógł straszyć babcię, podpowiadał; jak tu przyjdzie, to wal i strzelaj! A chodziło o to, że Quimet był wściekły na matkę, bo namawiała chłopca, żeby nie jeździł z nim motorem, że niby kręci mu się w głowie. Matka chce z niego zrobić dziewczynkę, coś jej się ubzdurało, jakieś staroświeckie przesądy, do czego to podobne. A kiedy chłopiec usłyszał, jak Quimet skarży się na ból w nodze, zaczął udawać, że kuleje. Przez pewien czas Quimet jakby o tym bólu zapomniał, ale kiedy urodziłam Ritę, znów zaczął: tej nocy strasznie mnie paliło, nie słyszałaś, jak jęczałem? A chłopcu tylko tego było trzeba. Skarżył się, że go boli noga, kiedy nie chciał jeść. Rzucał talerzem z zupą i rozparty na krześle niczym sędzia za pulpitem, stukał widelcem, żeby mu przynieść wątrobowe koreczki, jego ulubione danie, ale kiedy nie miał apetytu, one też lądowały na podłodze. A kiedy odwiedzała mnie pani Enriqueta albo matka Quimeta, stawał przed nimi z rewolwerem, gotów je zastrzelić. A jak któregoś dnia pani Enriqueta udała, że rzeczywiście pada martwa, chłopcu tak się to spodobało, że ciągle ją zabijał i musiałyśmy zamknąć go na galerii, żeby sobie spokojnie pogadać.

Diamentowy plac kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Diamentowy plac
Merce Rodoreda0
Okładka książki - Diamentowy plac

Rok 1930, Barcelona. Piękna Natalia zostaje poproszona do tańca przez Quimeta. Pewny siebie młodzieniec oświadcza, że w ciągu roku się z nią ożeni. I dopina...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje