Historia dwóch sióstr rozdzielonych przez wojnę. „Dziewczynka z walizki"

Data: 2021-01-26 12:37:14 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Giza, półtoraroczne żydowskie dziecko, zostaje wyniesiona z warszawskiego getta w pielęgniarskiej walizce i trafia do rodziny Danuty Gałkowej (z domu Ślązak), gdzie przez kilka lat uchodzi za jej starszą siostrę. Rodzice Gizy giną w Treblince i Oświęcimiu. Po wojnie dziewczynka zostaje oddana dalszym krewnym, z którymi ucieka do Urugwaju. Kontakt między Gizą a Danutą ulega zerwaniu. Giza pozostaje nieświadoma swojej przeszłości i tego, że Danuta próbuje ją odnaleźć. Po 65 latach wreszcie udaje im się ponownie spotkać.

Giza narodziła się dwa razy. Pierwszy raz wydała ją na świat matka. Drugi raz przyszła na świat, gdy wynoszono ją w walizce. Choć miała tylko półtora roku, nie wydała z siebie głosu, gdy mijali strażnika przy bramie getta.

Giza mieszka w Urugwaju, prowadzi własną firmę, ma męża i dwie córki (starszą koniecznie chciała nazwać Stefania). Danuta, starsza o 16 lat, mieszka w Polsce. Ma jedno życzenie: odnaleźć ,,siostrzyczkę", z którą rozdzieliła ją wojna.

Obrazek w treści Historia dwóch sióstr rozdzielonych przez wojnę. „Dziewczynka z walizki" [jpg]

Do lektury książki Dziewczynka z walizki zaprasza Wydawnictwo Bellona. Dziś w naszym serwisie przeczytacie premierowy fragment książki: 

Pociąg z Budapesztu

Niedzielę i poniedziałkowy poranek miałem wypełnione obowiązkami, wizytami u przyjaciół i oficjalnymi wywiadami. Bo w czasie corocznej wizyty w kraju odległym o 13 tysięcy kilometrów trzeba wykorzystać każdą chwilę.

Czekało mnie też oficjalne spotkanie z udziałem nowego konsula Hiszpanii. Bardzo chciałem go poznać, bo jego poprzednik, Eduardo de Quesada, z całym zaangażowaniem wspierał promocję mojej przedostatniej książki wydanej w Urugwaju oraz inne moje projekty. Uczestniczył nawet w Festiwalu Punta del Este, na którym pokazywałem swój pierwszy film dokumentalny, mimo iż wypadł mu dysk, a jest to bardzo bolesne.

Po początkowej wymianie zdań z nowym konsulem, kiedy to starałem się zorientować, czy jest między nami chemia, i badałem orientację polityczną nowej władzy, sprawa się wyjaśniła.

– Opowiada pan o nowym projekcie… Nie wiem, czy zna pan nazwisko Ángel Sanz Briz…?

To było pytanie retoryczne. Miał na sobie białą koszulę w błękitną kratkę ze starannie rozchylonym kołnierzykiem i stosowną szarą marynarkę. Wygodnie rozparł się w lekko wytartym granatowym fotelu.

– Ależ oczywiście, że znam!

– Naprawdę? – zdziwił się konsul. – Był moim wujem!

– Jakże miałbym go nie znać! Przecież jednym z żydowskich dzieci, które znalazły się w pociągu, był Jaime Vandor! Choć pewnie pan o nim nie słyszał… – zażartowałem, aby odpłacić mu pięknym za nadobne.

– Poznałem go jako konsul w Buenos Aires. Reprezentował parlamentarzystów na uroczystości ku czci mojego wuja.

– Co pan powie… – rzuciłem, widząc, że mamy remis. Dzięki niemu napisałem doktorat, wprowadził mnie w literacki krąg świadectw Zagłady, twórczości dotyczącej Holokaustu, przedstawił Imremu Kertészowi, rozmawialiśmy…

Jaime Vandor to pierwszy ocalony z Holokaustu, którego poznałem osobiście. Było to przed 20 laty u niego w domu, wśród tomów poezji. Jaime szybko tracił słuch, szwankowało mu zaniedbywane przez lata zdrowie. A teraz oto miałem przed sobą potomka człowieka, który uratował mu życie.

Sanz Briz, zwany „Aniołem z Budapesztu”*, zdaniem bratanka „nigdy nie przechwalał się swoimi bohaterskimi dokonaniami. Mówił, że po prostu robił to, co wynikało z poczucia odpowiedzialności”. W okresie dyktatury frankistowskiej był dyplomatą, przedstawicielem Hiszpanii w Budapeszcie. W czasie masowych deportacji do Polski Żydów – kierowanych zwłaszcza do obozu Auschwitz, choć tego akurat dyplomata mógł nie wiedzieć – od 14 listopada 1944 roku zdołał ocalić 5200 osób, w tym wiele dzieci. Wykorzystując swoje stanowisko, umożliwił im opuszczenie Węgier na hiszpańskich paszportach. Dowodził, że są sefardyjskiego pochodzenia i obejmuje ich dekret królewski* z 1924 roku, wydany przez ówczesnego dyktatora Prima de Riverę.

Pociągi, które ich wiozły, pokonywały wśród trudności i niebezpieczeństw okupowaną przez Trzecią Rzeszę Europę i docierały do Hiszpanii. Wśród uratowanych znajdowali się Jaime Vandor i jego brat.

Sanz Briz ratował Żydów podobnie jak Raoul Wallenberg, sekretarz ambasady Szwecji, czy Carl Lutz z ambasady Szwajcarii.

Jaime opowiadał mi, że Sanz Briz umieszczał ocalonych w jedenastu wynajętych domach z drzwiami opatrzonymi informacją: „Własność poselstwa Hiszpanii”, zapewniał im wyżywienie i opiekę lekarską. Pamięć o tym jest żywa do dziś.

Dzięki opłaconym przez niego przepustkom z Węgier wyjechały tysiące Żydów, wśród których jedynie dwustu było naprawdę Sefardyjczykami. Chociaż rząd hiszpański wzywał go, aby natychmiast wracał do kraju, San Briz, świadom zbliżającego się końca wojny, postanowił zostać jeszcze na Węgrzech i zadbać o kontynuację swojego dzieła.

Vandor mówił mi, że wśród współpracowników Briza byli Zoltan Farkas, Javier Barrueta i przede wszystkim Giorgio Perlasca, który zastąpił konsula, gdy ten nie mógł już dłużej narażać się ministerstwu i zwlekać z powrotem do kraju. Jego dalszy pobyt na Węgrzech mógłby zwrócić uwagę na prowadzoną przezeń działalność i na domy, które dawały schronienie Żydom. Teraz jego dzieło udzielania pomocy prześladowanym przejął Perlasca. Nie tylko wysyłał następne pociągi, ale też – dzięki upoważnieniu z ambasady przygotowanemu wcześniej przez Sanz Briza zdołał wyciągnąć z transportów tych Żydów, którzy mieli być wysłani do obozów na Wschodzie.

„Członkowie rodzin obywateli hiszpańskich mieszkających na Węgrzech domagają się ich powrotu do Hiszpanii. Zanim zostaną wznowione połączenia i podróż będzie możliwa, obywatele ci pozostają pod opieką rządu Hiszpanii” – głosił dokument.

Strategia ta przyniosła oczekiwane efekty. Dzięki niej ocalały zarówno osoby ukryte w wynajętych domach, jak i wielu spośród tych, którzy bez wody i jedzenia byli już zamknięci w bydlęcych wagonach oznaczonych kredą literami NN (Nacht und Nebel, czyli „Noc i mgła ”).

Jaime Vandor ze wzruszeniem opowiadał, jak pociągi docierały do Hiszpanii, a uratowanych ludzi umieszczano u „gościnnych, przyjaznych rodzin, żeby przeczekali tam do końca wojny”, której wynik był już przesądzony, by później mogli połączyć się z krewnymi. Część z nich pozostała jednak w Hiszpanii na stałe, ponieważ większość ich bliskich zginęła w komorach gazowych w niemieckich obozach zagłady na terenie okupowanej przez nazistów Polski, głównie w Auschwitz.

Książkę Dziewczynka z walizki kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dziewczynka z walizki
David Serrano Blanquer0
Okładka książki - Dziewczynka z walizki

Giza, półtoraroczne żydowskie dziecko, zostaje wyniesiona z warszawskiego getta w pielęgniarskiej walizce i trafia do rodziny Danuty Gałkowej (z...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje