Była niczym promień światła, który tnie ciemność jak skalpel ciało. Przyszłość innych nie stanowiła dla niej żadnej tajemnicy. Uzdrawiała i leczyła, przez co uważano ją, wielką opatkę z Rupertsbergu i Bingen, stroniącą od włosiennic, nawet za czarownicę. Uchodziła za powiernicę cesarza i przewodniczkę tłumów. Bliskie sobie mniszki uczyła, że otacza nas witalność. Dlatego, tłumaczyła, świat nie siwieje. Jej ciało, w wieku osiemdziesięciu dwóch lat, było jej wciąż posłuszne, a ona otaczała je wszelką troską, ponieważ – jak mówiła – było cenną tuniką, którą pewnego dnia będzie musiała zwrócić Stwórcy tak doskonałą, jak w dniu, gdy przyszła na świat. Bez skazy i bez rozdarcia. Taka była Hildegarda z Bingen. Książka Lucii Tancredi Hildegarda z Bingen to opowieść o jej życiu pełnym tajemnicy i mądrości.
Przedstawiając fakty z życia niemieckiej benedyktynki, Lucia Tancredi niczego nie koloryzuje - podkreśla w swojej recenzji Danuta Szelejewska. - Z jej relacji jasno wynika, że jako przeorysza Hildegarda dała się poznać z najlepszej strony. Wrażliwa na piękno otaczającego świata oraz delikatna w swych codziennych działaniach, osiągnęła więcej, niż – biorąc pod uwagę realia ówczesnych czasów – można się było spodziewać. Korespondencja z wybitnymi osobowościami epoki (papieże, cesarz, królowa), twórczość muzyczna, autorskie dzieła spisane, odpowiedzialność za budowę nowego klasztoru, podróże kaznodziejskie wypełnione publicznym nauczaniem, a także liczne uzdrowienia - to w ogólnym zarysie elementy składające się na całość życia i działalności opisywanej wizjonerki, uzdrowicielki oraz reformatorki religijnej. Ponieważ niewielki format książki jest odwrotnie proporcjonalny do treści w niej zawartych, wszyscy, którzy po nią sięgną, będą z pewnością usatysfakcjonowani.
Warto więc lepiej poznać postać świętej Hildegardy z Bingen. Warto sięgnąć po poświęconą jej książkę Lucii Tancredi i wziąć udział w konkursie, który poświęcony jest tej właśnie publikacji.