Już najbliższej nocy będzie miało miejsce największe wydarzenie literackie ostatnich lat – przynajmniej jeśli chodzi o liczbę osób nim zainteresowanych. Dokładnie o północy 21 lipca dzieci i dorośli na całym świecie wkroczą do księgarń, by nabyć ostatni już tom cyklu powieści Jeanne Rowling, opowiadających o przygodach młodego adepta magii – Harry’ego Pottera i jego zmaganiach z geniuszem zła, Lordem Voldemortem. Abstrahując od tego, czy autorka zasłużyła na zainteresowanie, jakie Czytelnicy okazują jej powieści, ignorując wartości literackie i moralne, zawarte w książkach o Potterze trzeba zaznaczyć, że tak naprawdę teraz zaczyna się pisać najbardziej interesująca część cyklu – „Harry Potter i histeria medialna”. Część, z której jeszcze przez wiele lat uczyć się będą marketingu specjaliści od promocji w największych wydawnictwach na świecie. W pierwszym odcinku naszej opowieści postaramy się opowiedzieć nieco więcej o pierwszym tomie cyklu oraz dokonać małej psychoanalizy głównego bohatera, co z pewnością w pewnym stopniu pozwoli zrozumieć fenomen jego popularności.
Historia zaczęła się dość niewinnie – młoda matka niewykazująca dotąd szczególnych zainteresowań czy zdolności literackich postanowiła napisać książkę dla swoich dzieci. Jej sytuacja finansowa była dramatyczna – stąd też podjęła decyzję o podjęciu prób opublikowania jej. Krążąc od wydawcy do wydawcy, z których większość odsyłała ją z kwitkiem, trafiła w końcu do oficyny !!!!!. Wydawca nie wiedział wówczas, że trafił na żyłę złota, która sprawi, że po kilku latach jego wydawnictwo będzie stać na to, by wydać miliony dolarów na samą tylko ochronę tajemnic firmy, a autorka powieści stanie się jedną z najbogatszych kobiet na świecie.
Tak powstał „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” – całkiem sympatyczna książeczka dla dzieci, z pozoru jednak niewyróżniająca się niczym szczególnym. Młody chłopak, sierota, wychowywany przez ciotkę i wuja w typowo mieszczańskiej, średniozamożnej brytyjskiej rodzinie, pewnego dnia dowiaduje się, że tak naprawdę jego rodzice nie zginęli w wypadku. Byli bowiem czarodziejami, a on sam odziedziczył po nich zdolności magiczne i oto zaproszony jest do podjęcia nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dodatkowo do jego świadomości dociera fakt, że w świecie czarodziejów jest postacią bardzo znaną, bowiem podczas rewolty przeprowadzonej przez czarnoksiężników stojących po stronie zła, którego uosobieniem staje się ich przywódca – demoniczny Lord Voldemort (nazywany także „Sami Wiecie Kim” lub „Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać”) to właśnie on jako nieświadome niczego dziecko doprowadził geniusza zła niemal do śmierci. Nikt właściwie nie wie, jak to się stało. Podczas pierwszego roku nauki Harry będzie stopniowo odkrywał swoje przeznaczenie, a wraz z nim jego nauczyciele i Czytelnicy poznają, jak wielkie znaczenie w życiu ma miłość rodziców i przyjaźń oddanych kolegów – Rona i Hermiony. To dzięki nim właśnie oraz dzięki sporej dawce szczęścia Harry’emu udaje się po raz pierwszy pokonać Lorda Voldemorta, który pragnie powrócić, by znów opanować świat.
Wydawało się, że to historia złożona z doskonale znanych kawałków, puzzli układanych już po tysiąckroć. Tymczasem w krótkim czasie świat na punkcie młodego czarodzieja zwariował. Dlaczego? Co stało się kluczem do sukcesu? Bo na pewno nie tylko poziom literacki pierwszych tomów opowieści, który recenzenci zgodnie ocenili jako raczej przeciętny.
Być może chodzi właśnie o to, że „Harry Potter...” to historyjka w gruncie rzeczy doskonale już znana. Odwieczna walka dobra i zła, kamienie filozoficzne, czary-mary, wielcy dobrzy magowie i źli czarnoksiężnicy, próbujący przekroczyć granicę między życiem i śmiercią, odwieczne marzenie ludzkości o wiecznej młodości – dorośli lubują się w historiach doskonale im znanych. A wiadomo, że na początku to oni mają podsuwać lektury dzieciom. Ponadto „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” to książka napisana bardzo prostym językiem, to jeszcze bajka, jasna i zrozumiała, której lektura i pełne zrozumienie nawet na najgłębszym poziomie lektury nie niesie z sobą wielkich trudności. Prosta, jednowątkowa fabuła, wartko tocząca się akcja – to sprawi, że nawet dorośli będą bawić się przy powieści Rowling jak przy całkiem dobrym thrillerze.
Ale „Harry Potter...” to nade wszystko książka dla dzieci. Co więc sprawiło, że obdarzyły one Pottera miłością wielką, wierną i wszechogarniającą, niezależnie od kraju, z którego pochodzą Czytelnicy?
Wbrew pozorom chyba nie wartko płynąca akcja, łatwość odbioru czy prosty język. Dla dzieci atrakcyjny będzie przede wszystkim bohater. Bohater, który jest jednym z nich. Bez żadnego „ale”, bez zbędnego moralizowania i idealizowania. Harry jest every-manem, chłopcem, którym mógłby być każdy. I którym w pewnym sensie jest każde dziecko.
Zszokowani? A tymczasem rzecz jest prosta jak konstrukcja fabularna „Titanica”. Otóż Rowling, tworząc postać Pottera, nie poszukiwała pierwowzoru w dzieciach szczególnie zdolnych, tylko naprawdę starała się stworzyć postać, z którą każdy z czytelników będzie mógł się identyfikować. Oto dowody:
Po pierwsze, Harry wychowuje się w rodzinie jakich wiele. Nie zdaje sobie sprawy z własnego pochodzenia, wydaje mu się, że jest typowym dzieckiem przedstawicieli „middle class” – ludzi zachowujących się wg prostych mieszczańskich schematów, kołtunów, dla których największym odstępstwem od normy może być smierć w wypadku samochodowym. Żyje w świecie pozorów, ułudy, udawania, odgrywania rozmaitych ról przed sąsiadami... W takim świecie żyje 90% współczesnego społeczeństwa – dzieci rozpoznają więc schematy zachowań znane im z codziennego życia. Oczywiście, schematy te są ogromnie przerysowane, ale to tylko ułatwia ich dostrzeżenie mniej zdolnym. Dzieci w życiu nie akceptują takiego sposobu postępowania, nie rozumieją, dlaczego nie mogą mówić otwarcie, że kogoś nie lubią, że sądzą, iż ktoś jest głupi, nie rozumieją sensu udawania, że jest się bogatszym niż ma to miejsce w rzeczywistości. Nie akceptuje tego również Harry. Dzieci pragną być wyjątkowe – tak jak wyjątkowy pragnie być ich idol. A zaproszenie do Szkoły Magii i Czarodziejstwa, jakie dostaje Potter, daje im nadzieję na odmianę losu.
Równie celowy jest zabieg wykreowania Harry’ego jako sieroty, którego rodzice byli wyjątkowymi ludźmi. Wszyscy znamy współczesne statystyki i wiemy, jak wiele małżeństw obecnie się rozpada, jak wielu rodziców, zaabsorbowanych pracą, o własnych dzieciach zapomina. Wiemy, jakie bajki wymyślają one, by uzasadnić, dlaczego rodzice nie przybywają z nimi na zabawy w szkole, na spotkania z okazji Dnia Matki czy Dnia Ojca. Wiemy też, że dzieci porzucone przez oboje rodziców czy dzieci, których rodzice z innych powodów nie mogą wychowywać wymyślają zachwycające historie, tworząc swoje alternatywne „ja” w wyimaginowanej czasoprzestrzeni. Odbicie swych marzeń odnajdują w historii Harry’ego.
Trzecim dowodem niech będzie fakt, że tak naprawdę Harry nie posiada szczególnych umiejętności. Powiedzmy to szczerze: nie jest geniuszem chyba w żadnej dziedzinie. Jako czarodziej nie sprawdza się specjalnie w zielarstwie czy eliksirach. Owszem, zdobywa dobre oceny z transmutacji czy bardzo dobre z obrony przed czarną magią, ale geniuszem, poszukującym własnych rozwiązań i tworzącym własne formuły nie jest. Wygląda na to, że Harry nie ma po prostu pasji, nie chce poświęcić się niczemu bez reszty. Prócz walki z Voldemortem. Ale to bardziej konieczność niż świadomy wybór.
Quatro: Harry, co tu dużo mówić, szczególnie pracowity nie jest. Więcej: robi wszystko, by uniknąć konieczności uczenia się. Nagina szkolne reguły, wykorzystuje spryt i szczęście, ale chyba nigdy nie przystępuje do egzaminów w pełni przygotowany. Liczy na to, że „jakoś to będzie”. Nie jest genialny jak był jego mistrz – Albus Dumbledore ani tak pracowity jak szkolna koleżanka, Hermiona. A jaka jest większość dzieci? Cóż, trudno byłoby stwierdzić, że każde dziecko jest szczególnie uzdolnione, że wszystkie dzieci są genialne. Wszystkie za to mają naturalną skłonność do lenistwa. O, tak, dlatego dobrze rozumieją Harry’ego. I za to kochają swojego idola, tak jak wiele dzieci z początku niecierpiało Hermiony za to, że jest po prostu zbyt mądra. Nie rozumiały, że poświęcenie wielu godzin mozolnej pracy i ćwiczeniom i im przynieść mogłoby podobne efekty w codziennym życiu. Wolą Harry’ego. Tak jest prościej.
Bo Harry często idzie na łatwiznę – to już piąty argument. Choć początkowo nie wie, z czego wynika jego szczególna pozycja i szczególne prawa oraz postrzeganie przez wiele osób w wyjątkowy sposób, wykorzystuje to doskonale. Wielu ludziom ogromnie zależy na jego dobru i gotowi są oni nieba przychylić naszemu bohaterowi. A on rzadko myśli o tym, że szczególne prawa to także szczególna odpowiedzialność. Woli po prostu korzystać z własnej pozycji. Tak jak rozpieszczane dzieci uwielbiają wykorzystywać własną pozycję w rodzinie. Bo jest egoistą. Jak do pewnego stopnia każdy człowiek. A więc i – choć może to nie jest najbardziej przyjemne odkrycie – jak każde dziecko.
Wady Pottera to jednak także powody, dla których wielu wychowawców miało wątpliwości, czy na pewno lektura „Harry’ego Pottera” jest odpowiednia dla najmłodszych czytelników. Harry nie jest idealny, więc trudno traktować go jako wzór do bezkrytycznego naśladowania. Tyle, że fakt, iż Harry nie jest postacią bez skazy może także w dużym stopniu wyjaśniać jego fenomen. Do czasu pojawienia się na rynku książek Rowling o literaturze w mass mediach mówiło się rzadko, a jeśli nawet, to przekaz taki docierał do stosunkowo niewielkiej grupy Czytelników. Tymczasem po sukcesie powieści brytyjskiej pisarki literatura co roku stawała się pretekstem do wielkiego szaleństwa medialnego. I nagle okazało się, że chociaż według najnowszych badań przeciętny człowiek czytuje ½ książki rocznie, to „Harry’ego Pottera” czytała znakomita większość społeczeństwa. W tym szczególnie wiele dzieci, które wydawały się już dla świata tradycyjnych książek stracone ze względu na rozwój technologii audiowizualnych.
Dzieci czytają i – jak się okazuje – potrafią ocenić dobre cechy swojego idola od jego wad. Bezbłędnie rozpoznają, kiedy postępuje dobrze, a kiedy źle. I książka jest dla nich naprawdę wiarygodna – bo im też czasami mimo złego postępowania dzięki szczęściu „się upiecze”. Bo bohater – jako się rzekło – jest im bardzo bliski. Bo to książka naprawdę wciągająca...
... A w dodatku to również książka, która promuje bardzo jasne wartości. Miłość rodzicielska, a więc i wartość rodziny oraz przyjaźni, daleko posunięta lojalność, skłonność do poświęcenia się dla najbliższych... Przykład Harry’ego pokazuje, że te wartości zwykle zwyciężają, że walka dobra i zła toczy się nie tylko w świecie literatury, nie tylko w świecie, w którym żyjemy, ale również w każdym człowieku. Że wprawdzie czasem każdy z nas może pójść na łatwiznę – jesteśmy słabi, to przecież bardzo ludzkie, ale najważniejsze, by w ostatecznym rozrachunku wybrać dobro. W gruncie rzeczy Jeanne Rowling to właśnie stara się udowodnić w każdej swojej książce. I dlatego spodziewam się po ostatnim tomie cyklu: „Harry Potter and the deathly hallows” zakończenia niezwykle słodkiego, banalnego i – w gruncie rzeczy - oczywistego. Z wielką stratą dla literackiego poziomu. I z wielkim zyskiem dla dziecięcej hierarchii wartości. Ale to już zupełnie inna historia.