Gdyby tylko wiedzieli, jak bardzo się mylili. "Na wieki wieków Pani Amen"

Data: 2021-03-03 09:00:02 | Ten artykuł przeczytasz w 10 min. Autor: Patryk Obarski
udostępnij Tweet

Na wieki wieków, Pani Amen to niezwykła historia o życiu, miłości i niespełnieniu, otwierająca na duchowe doznania i wiodąca ku samopoznaniu. 

Chora na bezmiłość? Małgorzata, główna bohaterka powieści, nie zna uczucia miłości. Nie kochała nigdy nikogo, nawet rodziców i brata. Kobieta stara się zrozumieć, dlaczego tak jest. Kiedy dowiaduje się, że również jej matka cierpiała na tę samą przypadłość, coraz mocniej docieka prawdy. Towarzyszy jej w tym… jeden z czternastu Świętych Wspomożycieli.

Obrazek w treści Gdyby tylko wiedzieli, jak bardzo się mylili. "Na wieki wieków Pani Amen" [jpg]

Do lektury powieści Na wieki wieków Pani Amen Bianki Kunickiej-Chudzikowskiej zaprasza Wydawnictwo Oficynka. My z kolei zachęcamy do przeczytania premierowego fragmentu powieści: 

Jej drugi mąż, którego darzyła sympatią i któremu chyba jako jedynemu mężczyźnie ufała bezgranicznie, miał na imię Stefan. Był profesorem akademickim, wykładowcą psychologii na Uniwersytecie Wrocławskim, dużo starszym od niej. Poznała go na jednym z wykładów o psychologii miłości, w których wtedy namiętnie brała udział. Jako jeden z nielicznych, dość długo opierał się czarowi pięknej studentki, która nie opuszczała żadnego wykładu, a przynajmniej starannie ukrywał swoje uczucia. Imponowała mu wprawdzie jej rozległa wiedza przejawiająca się w szeregu błyskotliwych pytań, które prowokowały do dyskusji pozostałych, co z kolei powodowało, że całe przedsięwzięcie było bardzo pozytywnie opisywane we wszelkich periodykach naukowych, ale był zbyt zdyscyplinowany, żeby ulec chwilowej fascynacji. Nie brał również pod uwagę, że właśnie on, starszy, obiektywnie rzecz biorąc, mało atrakcyjny mężczyzna, miałby dostać prezent od losu w postaci pięknej i w dodatku tak mądrej kobiety. Nie był jednak przy tym wszystkim pozbawiony uczuć i instynktów i coraz częściej łapał się na tym, że większość jego myśli stała się bursztynowa jak barwa włosów pięknej Małgorzaty. Ona zaś urzeczona jego niebywałą wiedzą i taktem, nieświadoma uczuć, które w nim kiełkują, nalegała na kolejne spotkania, chcąc się jak najwięcej dowiedzieć o miłości i ewentualnym powodzie niezdolności do jej odczuwania.

Ponieważ Stefan okazał się niezwykłym erudytą, mężczyzną o nieskazitelnych manierach, uwielbiającym mówić i co znamienne dla każdego z wykładowców, być słuchanym, nie dawał się długo prosić i nie tylko organizował dla niej indywidualne wykłady, lecz także dodatkowo się do nich przygotowywał, douczając się i zgłebiając wszelkie dostępne źródła, aby poszerzyć swoją wiedzę w zakresie interesującego ją tematu.

Małgorzata doskonale pamiętała, jak podczas jednego z takich wykładów przysiadł się bliżej, żeby razem z nią zerknąć do jego notatek. Ona wtedy otarła się lekko piersią o jego ramię, a on niemal rzucił się na nią całą swoją niewielką postacią. Być może dla wielu innych kobiet ta sytuacja byłaby żenująca, jednak Małgorzata przyjęła wybuch namiętności z zadowoleniem. Pierwszy raz bowiem poczuła do mężczyzny coś więcej niż bezemocjonalną obojętność. Tak bardzo zafascynował ją swoją wiedzą i poświęceniem dla niej, jej zainteresowań i słabości, że z wdzięcznością oddała mu się na niewielkiej profesorskiej sofie. Czuła się zaszczycona, że on, znawca ludzkiej natury, kobiecej duszy i teorii miłości, odnalazł w niej obiekt swojego pożądania. Traktowała to jako wyróżnienie i argument, że nie jest jałową, pustą w środku lalką, której nakręcono sprężynkę i dlatego biegnie przed siebie siłą rozpędu, pozbawiona ludzkich emocji. Małgorzata oddawała się Stefanowi z należnym, jak jej się wydawało, szacunkiem i uwielbieniem. Wtedy pierwszy raz w życiu była, na swój sposób, szczęśliwa. Widząc radość swojego mentora, sama czuła się doceniona i zadowolona, tym bardziej że nie mogła mu również odmówić talentu w sferze fizycznej miłości, bo umiał wykrzesać z siebie naprawdę imponujące zaangażowanie. Ich ślub był kameralny, nie chcieli robić wokół siebie dodatkowego szumu, który i tak był nieunikniony ze względu na okoliczności. Ludzie uwielbiają historię mezaliansów bądź melodramatycznych zwrotów akcji, a tutaj, jak pierwszy był oczywisty, tak drugi wydawał się nieunikniony.

Wszystko przez jakiś czas naprawdę dobrze się układało i wydawało się, że ów związek pomimo ogromnego dysonansu miał coś, co można nazwać sensem i uzasadnieniem jego trwania, a także, że był rodzajem obopólnego, niewypowiedzianego interesu. Błędem jednak okazało się przyznanie się Stefanowi do nieumiejętności kochania. Ufając mu i jednocześnie pokładając w nim całą nadzieję, że spróbuje jej pomóc, wyznała mu wszystkie swoje sekrety, opowiedziała o ograniczeniach, braku miłości, niezdolności do kochania, oddania, empatii w kwestii duchowych uniesień czy potrzeby odwzajemnienia uczucia.

Początkowo, niesiony pozytywnymi myślami, pełen wiary we własne możliwości, starał się pomóc ukochanej, analizował jej dzieciństwo, dojrzewanie, okoliczności i każdy element życia, aby zrozumieć istotę jej problemu. Kiedy zaczął dostrzegać, że jego starania są bezowocne, kierował ją na wszelkiego rodzaju konsultacje i badania zarówno psychologiczne, jak i neurologiczne, psychiatryczne czy biochemiczne. Kobietą zajmowali się najlepsi specjaliści w kraju i za granicą z zakresu psychiatrii, endokrynologii, neurologii, ale także immunolodzy, onkolodzy, a nawet znachorzy leczący metodami niekonwencjonalnymi.

Małgorzata, jak wierny pies, z wdzięcznością dbała o męża, jak potrafiła najlepiej, w perfekcyjny sposób udając zakochaną żonę i chcąc w ten sposób odwdzięczyć się za to, co dla niej robił. Niestety, ta sytuacja zaczęła go przerastać i kiedy poczuł,że nie podoła wyzwaniu, ciągle mając świadomość, że żona go nie kocha i jej oddanie jest rodzajem zapłaty, zaczął się zadręczać i stopniowo jej unikać. Ona natomiast, widząc jak ten, naprawdę porządny człowiek, cierpi z jej powodu, nie chciała go dłużej ranić. Wiedziała, że sam nie odejdzie, bo nie umie, a jednocześnie czuła, że tak będzie dla niego lepiej, bo życie z nią go zabija. Postanowiła wtedy, pomimo komfortu, jaki jej dawał, największego, jaki udało jej się kiedykolwiek osiągnąć, pozwolić mu odejść, a właściwie odeszła sama. Była pewna, że złamie mu serce, ale wiedziała też, że uratuje mu w ten sposób życie. Nie protestował, nie tłumaczył, nie miał do niej żalu ani pretensji. W milczeniu godził się z decyzją, którą podjęła, wiedząc, że robi to dla niego. Tak bardzo ją kochał, że nie mógł pozwolić na to, aby była z nim pomimo braku miłości, ale jednocześnie nie umiał znieść świadomości, że nigdy go nie kochała i nie pokocha. Odejście od Stefana to najbardziej altruistyczna rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiła dla drugiego człowieka, i gdyby nie fakt, że to niemożliwe, to można by powiedzieć, że zrobiła to z miłości.

Małgorzata wiedziała, że zawsze może się do niego zwrócić z problemem, że nigdy jej nie odepchnie, jednak dużo czasu minęło, zanim była w stanie z nim rozmawiać. Wiedziała, że on również potrzebuje czasu na odzyskanie równowagi.

Niemniej po kilku latach, gdy byli już w stanie utrzymywać kontakty bez narażania go na cierpienie, stał się dla niej najbliższą osobą, jaką kiedykolwiek miała. Jeśli miałaby kogokolwiek nazwać swoim przyjacielem, to był nim on, Stefan.

Właśnie teraz, po zakończeniu kolejnego związku, biegła do niego niczym do bezpiecznej przystani, w której może odsapnąć i nabrać sił po przeżytym sztormie. Wiedziała, że przyjmie ją z otwartymi ramionami, poczęstuje własnoręcznie przygotowaną kolacją i jeśli będzie tego chciała, to z nią porozmawia. Przede wszystkim jednak wiedziała, że zrobi to bezinteresownie, doskonale bowiem zna jej problem i nie będzie chciał wykorzystać sytuacji, żeby się z nią kochać. I tak jak wcześniej, nie będzie jej oceniał.

Zawsze gdy wbiegała na podwórko przy tej starej kamienicy, czuła rodzaj ulgi. Nie umiała tego uczucia nazwać dokładnie, gdyż jednocześnie narastały w niej poczucie winy i wstyd. Wstyd za to, jaka jest, za to, że nie umie żyć jak inni ludzie, że nie panuje nad własnymi emocjami, że obarcza swoim problemem osobę, którą tak bardzo zraniła. Jednak Małgorzata nie miała dokąd pójść, bo tylko to miejsce dawało jej poczucie bezpieczeństwa, tylko tutaj mogła być naprawdę sobą, wiedząc, że nie musi udawać kogoś innego, niż jest, i nie musi czuć się winna, że znów jej związek się nie udał. Zraniła kolejną osobę, ale przecież sama również cierpiała. Tylko ona tak naprawdę wiedziała, jak bardzo pragnęła, żeby było inaczej. Bardzo chciała kochać.

Szybko pokonała nieco obskurną klatkę schodową i doszła do dużej bramy, która prowadziła do kilku mieszkań. Kiedy dotknęła przycisku domofonu, poczuła, że jest w tej chwili w odpowiednim miejscu. Ileż to razy wracała tutaj z uczelni czy pracy albo wieczorem z wykładów Stefana, na których zawsze mu towarzyszyła? Ta piękna kamienica w sercu wrocławskich Krzyków, zajmowana w większości przez emerytowanych wykładowców akademickich, miała duszę, coś, co wprowadzało nie tylko spokój, lecz także jakąś krążącą w powietrzu tajemnicę. Małgorzata miała świadomość tego, jak bardzo musiała wstrząsnąć tym nieco skamieniałym środowiskiem, wychodząc za Stefana i wprowadzając się tutaj.

Młoda atrakcyjna kobieta i starszy niepozorny mężczyzna, który zostawił dla niej żonę. Jednak nie to najbardziej kołatało jej w głowie, ale świadomość, na jak ogromne upokorzenie go naraziła, gdy odeszła. Niemal słyszała wtedy myśli wszystkich wokół, które nie dopuszczały prawdy, one od razu zakładały ten prosty schemat, który dominuje w obiegowej opinii. Dziewczyna ustawiła się przy starym głupcu, a jemu ostatnie podrygi młodości odebrały rozum. Gdyby tylko wiedzieli, jak bardzo się mylili.

Książkę Na wieki wieków Pani Amen kupić można w popularnych księgarniach internetowych: 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Na wieki wieków Pani Amen
Bianka Kunicka - Chudzikowska 1
Okładka książki - Na wieki wieków Pani Amen

Chora na bezmiłość? Małgorzata, główna bohaterka powieści, nie zna uczucia miłości. Nie kochała nigdy nikogo, nawet rodziców i brata. Kobieta...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje