Wsłuchajcie się w rytm serca Fryderyka Chopina. Przeżyjcie z nim lata dziecięctwa i pacholęctwa w szczęśliwym kręgu rodzinnym, pierwszą miłość, młodość wpisaną w żar dni przedpowstańczej Warszawy, dramatyczny czas lęku na obczyźnie o los bliskich i Ojczyzny, powstańcze dni, olśniewające tryumfy w Paryżu, zagadkę listów i fascynacji Delfiną Potocką, marzenie o szczęściu u boku Marii Wodzińskiej, płomienny romans, a potem już tylko „sojusz familijny” z George Sand, ostatnią podróż do Szkocji i Anglii. Poznajcie arkana mistrzostwa Chopina – nauczyciela muzyki i związki jego utworów z życiem kompozytora. Podziwiajcie jego niezłomną polskość i wiarę: „Nie obejdzie się bez strasznych rzeczy, ale na końcu tego wszystkiego jest Polska, świetna, duża, słowem: Polska! Zawsze swoimi nazywam Polaków i tylko z nimi czuję się bliżej Ojczyzny”. Wszystko to znajdziecie w książce Sercem Polak Barbara Wachowicz, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Bellona. Tymczasem przeczytajcie, jak Barbara Wachowicz opisuje w swej publikacji paryskie lata Fryderyka Chopina:
5 października 1831 roku Fryderyk Chopin przybywa do Paryża, miasta, w którym przyjdzie mu przeżyć lwią część swego niedługiego żywota i z życiem się pożegnać.
„Mnie tu wiatr zapędził…”
W liście do wiernego przyjaciela Tytusa Woyciechowskiego, datowanym na 12 grudnia 1831 roku, taki wizerunek Paryża, zwanego perłą Europy, Fryderyk Chopin kreśli:
„Mnie tu wiatr zapędził – oddycha się słodko – ale może też dlatego więcej się wzdycha, że łatwo. Paryż jest to wszystko, co chcesz – możesz się bawić, nudzić, śmiać, płakać, wszystko robić, co Ci się podoba, i nikt na Cię nie spojrzy."
Zamieszkał przy bulwarze Poissonnière 27 przy pięknie zadrzewionej alei, jednej z ulubionych promenad paryżan, niestety, aż na czwartym piętrze, o czym do przyjaciela napisze: „Ładnie mieszkam, mam pokoik ślicznie mahoniowo umeblowany, z gankiem na bulwary, z którego widzę Montmartre do Panteonu i wzdłuż cały piękny świat; zazdrości mi wielu mojego widoku, ale nikt schodów” (list z 18 października 1831 roku). Wokół pulsuje barwne, pełne rozmachu życie świetnej metropolii. Paryżanie mówią z właściwą sobie skromnością, że gdy Pan Bóg nudzi się w niebie, uchyla chmury i patrzy na bulwary Paryża. „Największy przepych, największe świństwo, największa cnota […] krzyku, wrzasku, turkotu i błota więcej niźli sobie wystawić można ginie w tym roju” – oto wizerunek Paryża widziany przez Chopina. Ach, i jeszcze: „Co panien miłosiernych”, które „gonią za ludźmi”. To chyba najwytworniejsze miano nadane damom lekkich obyczajów. Fryderyk żałuje: „bieda nie dozwala mi kosztować owocu zakazanego. A znam już kilka śpiewaczek”, które „chciałyby duetów”.
Pozwoliwszy sobie na nieco frywolności w listach do swych rówieśników, za chwilę zrelacjonuje już z powagą swe próby zdobycia Paryża.
Nikomu nieznany przybysz z Warszawy wyrusza na podbój metropolii uzbrojony w list polecający doktora Johanna Malfattiego (który tyle serca okazał mu w Wiedniu) adresowany do Ferdinanda Paëra, dyrektora Orkiestry Królewskiej, autora 43 oper, których nikt dziś już nie pamięta. Królewski kapelmistrz okazuje młodemu Polakowi wiele życzliwości i dzięki jego interwencji Chopin otrzymuje pozwolenie na pobyt w Paryżu „celem uprawiania swej sztuki”.
W cytowanym liście do Tytusa Chopin pisze z wdzięcznością: „Przez Paëra, który tu jest dworskim kapelmajstrem, poznałem Rossiniego, Cherubiniego itd. […] przez niego poznałem Kalkbrennera […], chciałbym grać jak Kalkbrenner […], jego dotknięcie czarujące równość niesłychana i to mistrzostwo malujące się w każdej nucie jego”.
Friedrich Kalkbrenner, Niemiec osiadły w Paryżu, był podówczas najsławniejszym z pianistów, słynącym z błyskotliwej, nieskazitelnej techniki i niepodzielnie panującym jako „król fortepianu” wśród licznych paryskich wirtuozów. Słynął także jako pedagog Konserwatorium. Chopin westchnął, usłyszawszy go: „On jeden, któremu ja rzemyczka u trzewiczka rozwiązać nie godzien”. Szedł na przesłuchanie z bijącym sercem, ponieważ mistrz uchodził za człowieka wyjątkowo nieprzystępnego i wymagającego. A oto opis tej wizyty w liście do Tytusa:
„Prosi mnie, żeby mu coś zagrać […]. Zdjąwszy pychę z serca, siadam. Zagrałem mój e-moll […]. Zadziwiłem pana Kalkbr. […] (Ucieszyło mnie to w duszy), a jeszcze bardziej, gdy usiadłszy do fortepianu, Kalkbr, chcąc się przede mną wysadzić, omylił się i musiał ustać! […] Od tego czasu codziennie widujemy się […]. A poznawszy mnie dobrze, robi propozycją, żeby trzy lata u niego się uczyć, a zrobi ze mnie coś bardzo, bardzo. Powiedziałem mu, że wiem, ile mi nie dostaje, ale go nie chcę naśladować i 3 lata to za dużo. Tymczasem przekonał mnie, że mogę ślicznie grać, kiedym natchniony, a kiepsko, kiedy nie – rzecz, która mi się nigdy nie zdarza."
Gdy Fryderyk doniósł o tym wydarzeniu rodzicom, rozpętała się burza. Pan Mikołaj Chopin w liście datowanym na 27 listopada 1831 roku pisze:
„Moje drogie dziecko. Z treści Twego ostatniego listu z przyjemnością widzę, że pobyt w Paryżu da Ci więcej korzyści, aniżeli pobyt w Wiedniu […]. Poznanie sławnych artystów, rozmowy z nimi, możność usłyszenia ich utworów w ich własnym wykonaniu oraz ich doświadczenie mogą tylko przynieść wielką korzyść młodemu człowiekowi […]. Życzliwość, którą Ci okazał p. Kalkbrenner, jest pochlebna dla Ciebie i jako ojciec jestem mu za nią szczerze zobowiązany. Nie mogę jednak zrozumieć, mój drogi, jak wobec zdolności, które w Tobie stwierdził, przewiduje, że potrzeba jeszcze trzech lat, abyś pod jego okiem stał się artystą. […] termin trzyletni nie mieści mi się w głowie […]. Geniusz może od pierwszej chwili zwrócić na siebie uwagę znawców, nie widzą oni jednak jego punktu szczytowego, daj im więc czas, by Cię lepiej poznali […]. Całuję Cię z całego serca […], Matka przyciska Cię do serca."
Ojcu sekunduje oburzona siostra Ludwika, przypominając genialnemu bratu, że jest przede wszystkim stworzony do komponowania oper:
„Najdroższy Fryciu […] poszliśmy do poczciwego Elsnera, który nie tylko że Cię kocha, ale może więcej jak ktokolwiek sławy Twojej pragnie […]. Nie był kontent, tak jak my z propozycji, krzyknął: „Już zazdrość, trzy lata” […]. Masz geniusz wrodzony […]. Elsner nie chce Cię widzieć tylko koncercistą i kompozytorem fortepianowym, bo to łatwiejsze i mniej znaczy, jak opery pisać […]. Ty masz miejsce między Rossinim, Mozartem. Twój geniusz nie ma osiąść na fortepianie i koncertach. Ty z oper masz się unieśmiertelnić […]. Twój geniusz będzie Cię prowadził. Jeszcze dodał: Fryderyk ma tę oryginalność i ten rytm z ziemi rodzinnej."
A magnificencja Józef Elsner we własnej osobie oświadcza:
„Kochany przyjacielu! Dowiaduję się z wielką przyjemnością, że pierwszy fortepianista […] Kalkbrenner przyjął cię tak dobrze. Tym więcej mnie to cieszy, że przyrzekł odkryć tajemnicę swej sztuki. To mnie jednak zadziwia, że do tego oznacza czas trzyletni! […] Spodziewam się, że po bliższym poznaniu się z tobą, odmieni swój wyrok."
I tak się stało. Fryderyk pisze do Elsnera 14 grudnia 1831 roku:
„List Pański był mi dowodem nowym tej ojcowskiej troskliwości, tych prawdziwie szczerych życzeń, jakie Pan zachować raczyłeś dla najprzywiązańszego z uczniów […]. Trzy lata jest wiele! za wiele nawet, jak sam Kalkbrenner, lepiej mi się przypatrzywszy, przyznał […]. Nie będę kopią Kalkbrennera, nie zdoła on zatrzeć zbyt śmiałej może, ale szlachetnej chęci i myśli: utworzenia sobie nowego świata."
Niesłusznie w Warszawie podejrzewano wielkiego wirtuoza o zazdrość. Wręcz przeciwnie – okazał on młodemu, nieznanemu Polakowi wiele życzliwości, a będąc wspólnikiem sławnego Camille’a Pleyela, twórcy fortepianów i właściciela sali koncertowej, przyczynił się do zorganizowania pierwszego koncertu Chopina, który odbył się 26 lutego 1832 roku. Głównym bohaterem był, jak podkreśla afisz – „Frédéric Chopin de Varsovie”, który zagrał Koncert e-moll – i odniósł ogromny sukces. Najwyższy autorytet krytyki muzycznej w Paryżu, François-Joseph Fétis, napisał na łamach „La Revue Musicale”:
„Oto zjawia się młody człowiek, który nie naśladując żadnego wzoru […], ukazał obfitość oryginalnych myśli […]. Jest dusza w tych śpiewnych melodiach, fantazja w tych pasażach, a we wszystkim oryginalność […]. Jego gra jest elegancka, lekka, pełna wdzięku, odznaczająca się blaskiem i czystością."
Bardzo wysoko oceniono czar tej muzyki, która „rozbrzmiewa nad pobojowiskiem”.
Kolega Fryderyka z Konserwatorium Elsnera, skrzypek i kompozytor Antoni Orłowski, pisał do rodziny w Warszawie:
„Drogi nasz Fryderyk dał koncert, który mu przyniósł wielką reputację i trochę pieniędzy. Wszystkich tutejszych fortepianistów zabił na śmierć. Cały Paryż ogłupiał. […] Jest on teraz w modzie i niedługo zapewne świat ujrzy rękawiczki à la Chopin. Tęsknota tylko do kraju niekiedy go trawi.
„Swoimi nazywam Polaków”
Paryż jest pełen rodaków, wygnańców po powstaniu listopadowym. Paryż wita ich entuzjastycznie. Na widok polskiego munduru i czapki z orzełkiem przechodnie wołają: Vive les Polonais! Wieść o wybuchu powstania stała się świętem paryżan. Witali ją okrzykiem: „Polska jest wolna!”.
Inteligentni Francuzi zdawali sobie sprawę, iż wojska, które szykował car przeciwko Francji, walczą teraz w Polsce. Na łamach prasy paryskiej pojawił się wiersz: Noble coeur! Varsovie! Elle est morte pour nous! – „Serce szlachetne! Warszawa! Umarła za nas! Umarła z bronią w ręku, nie ugiąwszy kolan! Umarła, przeklinając nas w ostatniej godzinie!”.
W marcu 1831 roku, gdy w Polsce trwały zacięte walki, premier Casimir Périer, zapytany w parlamencie, czy Francja rozważa pomoc dla polskiego powstania, odrzekł krótko: „Krew Francuzów należy tylko do Francji!”.
„Notatnik stuttgarcki” Chopina kończy zdanie: „Boże, Boże, […] Niech najsroższe męczarnie dręczą Francuzów, co nam na pomoc nie przyszli”.
Teraz w Paryżu pełno dowodów czci dla Polaków. W sklepikach figurki polskich żołnierzy zdobią zegary, świeczniki, kałamarze. W salonach damy demonstrują fryzury à la polonaise i wplatają w loki biało-amarantowe wstążki. W parkach galopują piękności ubrane w amazonki stylizowane na polskie mundury. W ulubionym przez paryżan teatrze Cirque Olympique zobaczyć można wielkie widowisko pod tytułem „Historyczne wydarzenia w Polsce”, cieszące się ogromnym powodzeniem. Nuta Mazurka Dąbrowskiego towarzyszy spektaklom w wielu innych teatrach Paryża. Czasami hołdy te przybierają postać groteskową. Rozśmieszony i zirytowany jednocześnie Fryderyk pisze Tytusowi:
„Dają też teraz na teatrze „Francon”, gdzie tylko dramy i tableau z końmi wystawiają – całą historię ostatnią naszych czasów. Ludzie latają jak szaleni widzieć te wszystkie kostiumy Pannę Plater […]. Ale nic mnie tak nie bawiło, jak afiszowanie w jednym z mniejszych teatrów, że podczas antraktu grać będą la mazurka Dobruski „ieszore polska mirgineta”. Jak Ciebie kocham, nie facecja, mam na to świadków, którzy się razem ze mną dziwili, że Francuzi takie durnie!"
W tym samym liście Fryderyk wyznaje:
„Po części doszedłem do uczucia naszej narodowej muzyki […]. Między Polakami żyję […]. Przenoszę się do Ciebie, biorę Cię za rękę i płaczę […]. Moje zdrowie nędzne; wesoły jestem z zewnątrz, szczególnie między swoimi (swoimi nazywam Polaków), ale w środku coś mnie morduje, jakieś przeczucia, niepokoje […] – tęsknota."
W grudniu 1832 roku ukazują się w Paryżu „Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego" Mickiewicza. Przy wigilijnym stole łączącym wygnańców czytano ze łzami:
„I rzekła na koniec Polska: Ktokolwiek przyjdzie do mnie, będzie wolny […], bo naród polski nie umarł […] i zmartwychwstanie. Duszą narodu polskiego jest pielgrzymstwo polskie. A każdy Polak w pielgrzymstwie nie nazywa się tułaczem, bo tułacz jest człowiek błądzący bez celu […]. Polak nazywa się pielgrzymem, iż uczynił ślub wędrówki do ziemi świętej, Ojczyzny wolnej."
Książę Adam Czartoryski, wokół którego skupia się emigracja polska, powołuje w 1832 roku do życia Towarzystwo Literackie w Paryżu, o którym mówi:
„W oddaleniu od ojczystych siedzib, od wszystkiego, co życiu wartość daje, nieszczęśliwi wygnańcy staraliśmy się utworzyć sobie zajęcia, które by ulżenie przyniosły zbolałym sercom […] do obrony świętej sprawy ojczyzny […] użytecznymi być mogły."
Chopin natychmiast zgłasza swój akces wymownymi słowy:
„Upraszam Pana W. Prezesa, abyś zechciał być tłumaczem wdzięczności mojej przed rodakami […]. Zaszczyt wejścia w ich grono będzie mi bodźcem do nowych prac odpowiadających celowi Towarzystwa, któremu niosę gotowość do usług ze wszystkich sił moich. Zostaję z głębokim uszanowaniem prawdziwym sługą F.F. Chopin urodzony dn. 1 marca 1810 we wsi Żelazowa Wola w województwie mazowieckim."
Uzyskawszy szybko dobrą sytuację materialną, wspierał rodaków pomocą, o czym mówią między innymi wzruszające listy legendarnego bohatera generała Józefa Bema, tytułującego familiarnie „Drogi Szopciu”, „Kochany Szopciu” i żartobliwie informującego: „Mniej jak 200 fr. dać się nie godzi, ale więcej można. […] awansowaną sumkę w dwójnasób odbierzesz, będziemy mieli potem za co dobry zjeść obiadek”. Chopin uczestniczył w takich „obiadkach” polskich, o czym pisze Słowacki w liście do matki 3 września 1832 roku: „Był to wieczór z mężczyzn samych złożony […]. Szopen, sławny fortepianista, grał nam”. A kilka dni potem: „był drugi taki wieczór, nudziliśmy się śmiertelnie – pod koniec jednak Szopen upił się i prześliczne rzeczy improwizował na fortepiano”. Jest to jedyna plotka na temat spożywania przez Fryderyka napojów wyskokowych. Wiemy, że poświęcał wiele czasu i zadawał sobie sporo trudu, by pomóc biednym rodakom. Zorganizował między innymi wielki koncert na rzecz polskich uchodźców w kwietniu 1835 roku, który przyniósł wielki dochód i przyczynił się do poprawy losu niejednej ubogiej rodziny polskich emigrantów.
W naszej telewizji uczczono Rok Chopina wątpliwymi dowcipasami, jak na przykład w audycji Programu 1 TVP, gdzie prowadzący dywagują na temat, czy Chopin był, czy nie był agentem moskiewskim.
W roku 1834 car wydał rozporządzenie, żeby wszyscy Polacy przebywający we Francji zgłosili się do ambasady rosyjskiej i przedłużali paszporty. Chopin – jak wielu jego rodaków – nie uczynił tego. Mimo to, gdy stał się już wielką sławą grywającą także na dworze króla Ludwika Filipa, car za pośrednictwem swego ambasadora w Paryżu zaproponował Fryderykowi tytuł „Prèmier pianiste de sa Majesté L’Empereure de Russia” – pierwszego pianisty imperatora Rosji, z czym łączyły się ogromne wynagrodzenie i zaszczyty. Chopin odmówił następującymi słowy: „Jakkolwiek nie brałem udziału w rewolucji 1831 roku, gdyż byłem jeszcze na to za młody, to jednak sercem byłem z tymi, co ją robili. Dlatego uważam się za emigranta, który to tytuł nie pozwala mi przyjąć innego”.
Pierwsze lata pobytu Fryderyka w Paryżu to epoka narodzin „Pana Tadeusza". Nie ocalała niestety korespondencja Chopina z Mickiewiczem. Mamy tylko garść wspomnień, z których wynika, że krewki poeta karcił pianistę za „łaskotanie nerwów arystokracji” zamiast pisania wielkich oper narodowych. Ale Chopin podobno zawsze potrafił ukoić rozsierdzonego Mickiewicza, grając mu swoją Fantazję alla polacca z ulubionym motywem pieśni Laura i Filon. George Sand wspomina o wieczorze, gdy Mickiewicz słuchał z nimi koncertu Chopina. Nagle wpadł przerażony służący, wołając, że w domu wybuchł pożar. Wszyscy wybiegli. Po ugaszeniu pożaru szukają Mickiewicza. „Siedział w tym samym kąciku […], nie spostrzegł całego zamętu. Słuchał Chopina”…
Wielką radością staje się dla Fryderyka przyjazd do Paryża Jasia Matuszyńskiego. Udało mu się szczęśliwie umknąć z kraju i ukończyć medycynę w Niemczech. Zaoferowano mu posadę profesora w paryskiej l’École de Médecine i w 1834 roku przyjaciele padli sobie w ramiona. Matuszyński pisał bliskim:
„W Paryżu pierwszym zatrudnieniem moim było odszukać Chopina, nie zdołałbym wyrazić szczęścia, któregośmy obopólnie doznali po pięcioletnim niewidzeniu się. Utył on, wyrósł, zaledwiem go poznał.
Chopin jest pierwszym artystą na fortepianie, lekcyj daje mnóstwo, a wszystko po 20 franków. Kompozycje jego najczęściej są teraz pokupne, napisał ich też niemało. Mieszkam wraz z Chopinem na rue Chaussée d’Antin. Jest to wprawdzie oddalone od École de Médecine i szpitali, lecz mam do tego ważny powód, ażeby być z nim razem, gdyż on mi jest wszystkim."
W życiu Chopina pojawili się jeszcze dwaj rodacy, którzy będą mu towarzyszyli wiernie do końca życia. Pierwszy z nich to starszy odeń o lat 17 Wojciech Grzymała, adiutant księcia Józefa Poniatowskiego, działacz Towarzystwa Patriotycznego, przyjaciel i sojusznik Waleriana Łukasińskiego. W czasie powstania został wysłany do Francji i Anglii z misją zdobycia pomocy. W Paryżu stanie się jednym z najbliższych przyjaciół Chopina i będzie go uwielbiała nawet George Sand. Drugi przyjaciel to Julian Fontana, rówieśnik Fryderyka, jego kolega z Konserwatorium Elsnera. W powstaniu walczył na Litwie – w randze porucznika artylerii. Chopina odnalazł w Paryżu już w 1832 roku i po podróżach do Anglii i Ameryki stał się prawdziwą podporą dla Fryderyka. Przepisywał rękopisy, załatwiał sprawy wydawnicze, a nawet robił zakupy eleganckich strojów.
Niezmiennie towarzyszyli Fryderykowi też Bohdan Zaleski i Stefan Witwicki. Stefan będzie go tytułował „Kochany mój malutki i bladziutki”. Chopin grywał im obu w swoim salonie. Bohdan zapisze:
„Pierwszy raz w życiu uczułem tak silnie piękność muzyki, że uderzyłem w płacz. […] Grał cudowne preludium, potem kołysankę, potem mazurka, […] potem wspaniały polonez i nareszcie na cześć moją improwizację, w której zawodził płacz dumek, i nareszcie zakończył Jeszcze Polska nie zginęła na wszystkie tony, od bojowego – aż do dzieci i aniołków."
Nasi emigranci niby czuli się bezpieczni nad Sekwaną, ale z kraju ciągle docierały wieści tragiczne – o zesłaniach, więzieniach. „Oto nasze polskie Zapusty – pisze gorzko Witwicki – rozkoszne nowinki! Pojedziemy do Kamczatki, hulać na ostatki, jak mówi piosenka, ach, mój Boże, wielki Boże! Co to się z nami i z narodem naszym wyrabia”.
Mickiewicz przemycił na Sybir list do jednego z zesłanych przyjaciół wileńskich. Pisze szyderczo:
„Dawniej udawano się do Włoch dla poratowania zdrowia, może nastanie moda brania paszportów do Syberii, aby uzdrowić głowę i charakter. Co byś powiedział, daleki samotniku, gdybyś usłyszał, jak my narzekamy, płaczemy, a nawet strzelamy sobie we łby; może dosiadłszy wieloryba, zazdrościsz nam, my zaś tęsknimy do widoku pól, do polowania na zające itd. Może kiedyś będziemy szczęśliwi u siebie."
W 1835 roku ukazuje się w Paryżu tomik „Pieśni Janusza" – powstańcze wiersze porucznika 10. Pułku Ułanów Wincentego Pola, niektóre pisane jeszcze na biwakach.
Do wiersza „Śpiew z mogiły":
„Leci liście z drzewa, co wyrosło wolne,
Na mogile śpiewa jakieś ptasze polne,
Nie było, nie było, Polsko, szczęścia w Tobie,
Wszystko się prześniło, A Twe dzieci w grobie."
skomponuje muzykę Fryderyk Chopin. Będzie ona zakazana przez cenzurę i rosyjską, i pruską. A śpiewać tę pieśń będą Polacy w powstaniu styczniowym i podczas okupacji niemieckiej czasu ostatniej wojny.
W naszym serwisie możecie już przeczytać kolejny fragment publikacji. A jeśli zainteresowała Was książka Sercem Polak. Opowieść o Chopinie, publikację Barbary Wachowicz możecie już kupić w popularnych księgarniach internetowych: