Finał cyklu „Droga Samotnego Psa"! „Szczerbata śmierć" Arkadego Saulskiego

Data: 2024-07-12 10:31:19 | aktualizacja: 2024-07-12 10:48:45 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Najlepszym wojownikiem jest ten, kto potrafi ocenić, z którego starcia wyjdzie zwycięsko, a z którego nie.

Pożoga ogarnęła ziemię. Za armią Manduków zostaje tylko spalona ziemia, ruiny i włóczone przez zwierzęta trupy. Ostatnią bramą do wykrwawiającego się Nipponu jest twierdza Ichizoku Sekai. W oblężonej twierdzy broni się ostatni pan Ducha. Człowiek, do którego Inu musi dołączyć za wszelką cenę.

Pomiędzy Tonodoro a jego strażnikiem stoi jednak nie tylko armia Manduków, ale przede wszystkim - wola Bogów. Bogów, którzy spletli los Ducha z losem niewolnicy Wielkiego Chana, potężnej szamanki. Oboje mają do wypełnienia misję, której jeszcze nie rozumieją. Której kosztów jeszcze nie pojmują. Której wynik zmieni oblicze świata.

Szczerbata śmierć grafika promująca książkę

Do przeczytania książki Arkadego Saulskiego Szczerbata śmierć zaprasza Fabryka Słów. To finał trylogii Droga Samotnego Psa. Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowy fragment książki Szczerbata śmierć:

            To czego nie udało się zabrać zostało zniszczone. Ludzie, których nie wzięto w niewolę zostali zabici. Mandukowie zostawiali za sobą jedynie zgliszcza.

            Wierzchowiec, którego dosiadał Inu był równie zmęczony jak jego jeździec. Ile to już dni przemierzali tę zrujnowaną krainę? Trzy? Cztery? Bez odpoczynku, bez pożywienia. To cud, że zwierzę w ogóle było w stanie utrzymać się na nogach, a co dopiero nieść na swym grzbiecie obleczonego w zbroję jeźdźca. A musieli jeszcze dojechać… gdzieś, dokądś?

            Duch poklepał wierne, odważne zwierzę po karku. Czego Inu szukał na tych okaleczonych ziemiach? Tłumił w sobie tę myśl, bo wydawała się zbyt desperacka, ale chyba poszukiwał nadziei.

            Mandukowie przewalali się przez Nippon niczym tsunami. Ci, którzy stawiali opór szli pod miecz, ci, którzy oporu nie stawiali – częstokroć także byli mordowani. Dzicy tchórzami gardzili nawet bardziej niż tymi, którzy się im otwarcie opierali.

            Jednak, jak się zdawało, opierających się było coraz mniej.

            Inu widział miejsca bitew. Wystające z ziemi, zniszczone chorągwie sashimono, sięgające niebios stosy posiekanych ciał. Samurajowie i ashigaru nareszcie byli sobie równi, ginąc tysiącami. Duch miał wrażenie, że na Nipponie nie został już ani jeden wojownik. Nikt nie sprzeciwiał się dzikim. Wielu z tych, którzy mieli broń zamieniało się w szabrowników, bandyci i dezerterzy nękali lud, niejednokrotnie prześcigając się w okrucieństwie z najeźdźcami.

            „A może umarłem?” – rozważał czasem Duch. – „Zginąłem w bitwie, o tak, musiałem zginąć. A to wokół to nie rzeczywistość, tylko piekło, do którego zesłali mnie bogowie. Za karę. Za słabości. Za wszystkie przewiny.”

            Otrząsnął się. Rozejrzał wokół – teren był niemal jednolicie szary. Spalone ziemie ciągnęły się w nieskończoność, ale gdzieś tam w oddali wyostrzony wzrok Ducha dostrzegł postawione jeden obok drugiego pale. Pale? Nie! To były drzewa, las – zwęglony, pozbawiony zieleni liści, składający się jedynie z czarnych pni. Ale wciąż dający nadzieję na to, że może gdzieś tam coś ocalało. Jakaś zwierzyna, garść orzechów, cokolwiek, co napełniłoby brzuch.

            Duch nie musiał spać i nie spał od wielu tygodni. Nie pogrążał się też w kojącej umysł i ciało medytacji, ale pożywienie, o – to była inna sprawa! Jego ciało wymagało pokarmu i choć wyuczona dyscyplina pozwalała mu obywać się bez niego całe dnie, ba – nawet tygodnie, to Inu wiedział, że jego organizm w pewnym momencie może po prostu odmówić posłuszeństwa, wyłączyć się, pogrążając w letargu.

            Ostatnie czego potrzebował to paść na twarz w tej krainie śmierci.

- Jak ty się właściwie nazywasz? – zapytał konia. Rumak, rzecz jasna, nie odpowiedział. Inu znalazł go na jednym z owych opuszczonych pól bitewnych. Zwierzę nosiło na grzbiecie bogaty rząd, musiało wcześniej należeć do jakiegoś samuraja. Jakim cudem nie zostało zabrane przez Manduków bądź zabite? Inu nie miał pojęcia ale dziękował bogom za ten dar.

            Biały koń parsknął.

- Tak sądziłem – odparł Duch.

            Trącił zwierzę piętami popędzając je ku spalonej puszczy.

            Musieli znaleźć… cokolwiek! Broniącą się nadal twierdzę albo miasto, oddział jakiegoś ocalałego daimyo, niechby nawet rozbity oddział, który Inu mógłby przeformować, wziąć pod komendę. A dalej? Duch nie wiedział, obiecywał sobie, że coś wymyśli po drodze.

            Manduków dostrzegł gdy las był, jak się zdawało, w zasięgu ręki.

            Patrol wyrósł jak spod ziemi. Pięciu ludzi, dwóch na koniach, trzech pieszo. Nie było szans by na tej równinie śmierci obleczony w czerwoną zbroję wojownik dosiadający białego jak śnieg konia pozostał niezauważony. Dzicy wskazywali go palcami, wołali do siebie.

            Inu syknął przez zęby, spojrzał na dzikusów, potem w kierunku lasu, szybko analizując swoje szanse.

            Podjął decyzję.

            Spiął konia, kierując się ku patrolowi. Widząc szarżującego na nich, samotnego wojownika Mandukowie osłupieli. Spodziewali się, że ten będzie uciekał, a nie ruszał wprost na nich.

            Gdy dostrzegli pokrywającą oblicze Inu maskę przerazili się. Trudno było im się dziwić: menpo miała barwę kości. Uformowano ją tak by przedstawiała wykrzywione w upiornym uśmiechu usta demona. Usta, w których brakowało co drugiego zęba.

            Nosiła nazwę adekwatną do wyglądu: Gizagiza no shi.

            Szczerbata Śmierć.

            Inu dobył miecza, katana błysnęła. Mandukowie ryknęli.

            Chlusnęła krew.

Książkę Szczerbata śmierć kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Szczerbata śmierć
Arkady Saulski1
Okładka książki - Szczerbata śmierć

Najlepszym wojownikiem jest ten, kto potrafi ocenić, z którego starcia wyjdzie zwycięsko, a z którego nie. Pożoga ogarnęła ziemię. Za armią Manduków zostaje...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje