Fantastyczna podróż w czasie na Ziemię, Księżyc i Marsa. „Cień wysokiej przestrzeni"

Data: 2020-11-04 14:23:59 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Katowice, koniec dwudziestego pierwszego wieku. Haruki, japoński doktor informatyki pracujący w hodowli sztucznej świadomości, spotyka Natalię, uzdolnioną studentkę ostatniego roku fizyki…

Baza zlokalizowana na niewidocznej stronie Księżyca. W ciszy kosmicznej próżni przeprowadzony zostaje wyjątkowy eksperyment między parą ludzi a Luną – „księżycowym dzieckiem” superinteligencji Gai…

Mars w odległej przyszłości. Losy Proteusza, androida uczestniczącego w ekspedycji w głąb szybów kopalnianych, splatają się z losami Ady, kobiety-androida, przypisanej do izolowanej części marsjańskiego Miasta…

Dzieje ludzi, syntetycznych świadomości i bytów postludzkich stawiają przed nami frapujące pytania: jak może potoczyć się rozwój interakcji człowieka z inteligentnymi systemami, które tworzy? Czym się staniemy w wyniku konfrontacji ze sztuczną inteligencją? Co definiuje ludzkość w obliczu technologicznej rewolucji?

Przyszłość, która zmieni wszystko, jest bliżej niż myślisz...

Obrazek w treści Fantastyczna podróż w czasie na Ziemię, Księżyc i Marsa. „Cień wysokiej przestrzeni" [jpg]

Do lektury powieści Cień wysokiej przestrzeni zaprasza Wydawnictwo Lira. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki: 

1.

W zamkniętej, dusznej przestrzeni kapsuły zatapiam się we własnych myślach. Ograniczam aktywność do minimum i staram się przeczekać okoliczność nadmiernej fizycznej bliskości z ludźmi. Wsłuchuję się we własne ciało, które poddaje się delikatnym wibracjom. Moje serce bije powoli i rytmicznie. By zająć czymś głowę i uporządkować bieg myśli, odliczam każde uderzenie. Jeden. Ciemność. Jedyne źródło światła pochodzi tu z pomarańczowo brudnych lamp, słabe, rzucające tylko niewielką poświatę. Zamiast odpędzać mrok, swoim niespokojnym migotaniem wzmaga poczucie niepokoju. Który to już raz zjeżdżamy w dół? Kapsuła przebija ciało planety nagłym i mocnym cięciem. Szybko, co nie zmienia faktu, że niecierpliwie wyczekuję końca tej podróży. Dwa. Wyłączam zdolność antycypacji i dryfuję w stanie półsnu, zachowując czujność i czucie otoczenia. Pewnie można by nazwać to medytacją, ja jednak jestem daleki od wszelkich praktyk duchowych. Czuję pod stopami lekkie przyspieszenie i najmniejsze drgania pojazdu. Żółtodzioby przed pierwszym zjazdem zawsze pytają, jakie to uczucie. Nietrudno wyczuć, że wpadają w panikę, nawet jeśli bardzo starają się to ukryć. Trzy. Ciągle tego nie rozumiem. Prawidłowe przygotowanie, długi i wyczerpujący trening. Najwidoczniej czegoś w nim brakuje. Reakcje chemiczne w ludzkich organizmach są blokadą, choć powinny pomagać. Stale odpowiadam na pytania. Cztery. Mówię, że za każdym razem jest trochę inaczej. Spadasz szybciej lub wolniej, mniej lub bardziej trzęsie, ale zawsze czujesz siłę przeciwstawną do i tak nikłej grawitacji. Czasem nawet twój tyłek wypycha tak mocno, że tylko pasy trzymają cię w fotelu. Pięć. Szybko można się przyzwyczaić. Tutejsi weterani stale śmieją się ze szczeniaków, którzy nie potrafią utrzymać równowagi. Sześć. Jakby to było coś niezwykłego. Chociaż rzeczywiście wygląda to bardzo niezdarnie. Po prostu trzeba czasu. Jak do wszystkiego tutaj. Siedem. Adaptacja. Ewolucja. Cudowna siła manifestująca się w każdym aspekcie naszej egzystencji. Osiem. Coraz mniej myśli między uderzeniami serca. Nieustannie zadziwia mnie, jak niewiele trzeba, by dostosować się do zmieniających się warunków. Dziewięć. W końcu ogarnia mnie cisza. Pustka… Brak myśli. Dziesięć. Wreszcie mogę wrócić do pełnej świadomości. Spokojny i skupiony. Jestem gotowy.

Słychać zgrzyt i tępy, buczący dźwięk silników. Wyraźnie odczuwam wibracje. Kapsuła zatrzymuje się gwałtownie. Zanim to nastąpi, w jej ciasnym pomieszczeniu na parę sekund gaśnie światło. To efekt chwilowego przeciążenia systemu hamującego. Każdy gram energii jest automatycznie magazynowany, na wypadek nierzadkich problemów przy „lądowaniu”. Tak zwykli nazywać ten moment górnicy zjeżdżający do najgłębszych szybów. Wraz z doświadczeniem ludzie uczą się powstrzymać naturalne reakcje i odpędzają od siebie niepokój pojawiający się w obliczu przytłaczającej ich nagle czerni. Cierpliwie czekam na czerwone światło sygnalizujące moment, w którym można opuścić kapsułę. Te kilka sekund ciągnie się w nieskończoność. Czuję upływ każdej z nich.

Śluza otwiera się, ukazując oznaczone wątłym światłem wejście do kopalni. Z wnętrza straszy smolista czerń. Nie wygląda zachęcająco, a co gorsza, kryje w sobie nieznane — nowe przejścia i jaskinie, w których nie stanęła jeszcze ludzka stopa. Wcześniej mogły być tu tylko maszyny. Pierwsza, jak zwykle, wychodzi Eion, liderka grupy. Rozgląda się przez chwilę i wpatruje w gardziel nowo utworzonego szybu. Chociaż rzadko się uśmiecha i nie rozumie żartów, mam pewność, że kiedy będzie trzeba, podejmie dobrą decyzję i nie zapomni o dobru zespołu. Nadaje się do swojej roli. Ludzie ją szanują. Jest wysoka i muskularna i — jak na tutejsze standardy — imponuje swoją naturalną fizycznością. Za nią wychodzi nierozłączna para wesołków — Kietil i Roy. Ciężko odróżnić jednego od drugiego. Obaj wysocy i szczupli, brodaci, o szybkich, lecz pewnych ruchach. Bracia z różnych matek. Znam ich od samego początku, towarzyszyliśmy sobie we wszystkich zjazdach. Mają dość specyficzne poczucie humoru, ale są profesjonalistami i kiedy trzeba, swoją pracę traktują poważnie. W końcu z kapsuły wychodzi ta nowa — Uta. Dość drobna i niepozorna blondynka. Ma w sobie dziwny spokój i opanowanie. Intryguje mnie. Nie przekazano mi o niej prawie żadnych informacji. Większość utajniona. Sama o sobie nie mówi w zasadzie nic. Cicha i wycofana. Wiem tylko, że jest utalentowaną absolwentką Akademii i jeśli się sprawdzi, będzie wartościowym nabytkiem dla zespołu. Na jej twarzy nie dostrzegam żadnych oznak stresu. To się w zasadzie nie zdarza. Albo potrafi bezbłędnie panować nad emocjami, albo nie jest to jej pierwszy zjazd.

— Roy, ale bym sobie golnął tego twojego wywaru! Tak bardzo nie chce mi się tu dzisiaj być! rzuca Kietil, kręcąc głową. Gdyby nie maska hełmu, pewnie splunąłby tabaką i skrzywił się jak w starym filmie. W końcu ciągle coś przeżuwa.

— Ogarnij się, stary! Robota to robota — mówi zniecierpliwiony Roy. — Poza tym trochę martwię się twoim entuzjastycznym podejściem do mojej nalewki. Wątpię, żeby było cię stać na kolejne łatanie wątroby!

— Bardzo zabawne. Gadasz, jakbyś sam sobie żałował!

— Cicho, panowie! Zadanie jest gotowe do odtworzenia. — Eion wstukuje kod na naramiennym panelu. — Zaszyfrowana wiadomość… Dodatkowo dostałam polecenie, żeby otworzyć ją, kiedy już będziemy na dole. Ciekawe… Może ktoś obawia się przecieków?

— W końcu nie spuszczają nas w tę otchłań z byle jakiego powodu! Co tam masz, Eion? — ekscytuje się Roy.

— Dajcie chwilę… — Eion otwiera kanał i wysyła szczegóły wiadomości do neurokerneli załogi.

Otrzymuję komunikat. Ładuje się w ułamku sekundy. W panelu AR widzę dane geologiczne eksplorowanego obszaru — standardowe złoża, stężenia dominujących pierwiastków, lokalizację gazów i trójwymiarową siatkę rozkładu jaskiń. Poza tą ostatnią, wszystko wygląda zupełnie zwyczajnie. Mam wrażenie, że na razie nikt, oprócz mnie, nie dostrzega specyficznej struktury korytarzy. Jest unikatowa, niepodobna do tych występujących zazwyczaj na podobnej głębokości. Gdy jednak dłużej się jej przyglądam, wydaje mi się, że odchylenia od normy są nieznaczne. Zignoruję to.

Trójwymiarowa mapa, oprócz skomplikowanej sieci tuneli, pokazuje też puste rejony z charakterystycznymi pulsującymi znakami zapytania. To obszary, o których brakuje nam danych lub takie, gdzie najprawdopodobniej dzieje się coś nietypo wego. Takie sytuacje występują niezwykle rzadko. Rozwiązania, które stosujemy, począwszy od analizy całego spektrum częstotliwości radiowych, a skończywszy na badaniu poziomu radioaktywności, w praktyce nigdy nie zawodzą. Analizując bezpośrednie okolice oznaczonych miejsc, można dojść do wniosku, że nie powinno tam być nic, co blokowałoby sygnał sond. A jednak tak się dzieje… Ciekawe.

Jak wynika z załączonej do mapy instrukcji, naszym zadaniem jest dotarcie do sond wysłanych tutaj wcześniej w celu dokonania pomiarów i analiz. Okazuje się, że w obu przypadkach centrala straciła łączność z dronami i kontrolę nad nimi w momencie, kiedy zbliżyły się do rejonów zaznaczonych pytajnikami. Coś blokuje wszystkie częstotliwości sterujące i zakłóca pracę elektroniki. Funkcje autonomiczne również zawiodły. Niezwykle interesujące. Nie przypominam sobie, żeby coś takiego wcześniej miało miejsce. Podobnych obszarów jest prawdopodobnie więcej, jednak sondy zostały wysłane tylko do dwóch z nich. Na szczęście wielkość i kształt korytarzy pozwalają nam na dotarcie do problematycznych miejsc na własnych nogach. Klasyczna ekspedycja badawcza. Sama przyjemność. Po tym, jak się do nich zbliżymy, zbierzemy wszystkie możliwe informacje i spróbujemy ustalić plan działań. Tyle. Tu wiadomość się urywa.

— No dobrze. Jest robota. — Eion nie wydaje się zaniepokojona komunikatem. Zresztą, rzadko cokolwiek wywołuje u niej lęk. Lubi wyzwania. Podsumowuje krótko i stanowczo: — Chyba wszyscy wiemy, co mamy zrobić. Roy, wyznacz najkrótszą drogę do najbliższej sondy.

— Tak jest, szefowo.

— Uta, pierwsze zadanie dla ciebie. Na podstawie zgromadzonych danych przestrzennych powiedz mi, jakie są potencjalne analizy, które powinniśmy wykonać po drodze…

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Cień wysokiej przestrzeni. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Cień wysokiej przestrzeni
Aleksandra Zelek, Tomasz Zelek0
Okładka książki - Cień wysokiej przestrzeni

Katowice, koniec dwudziestego pierwszego wieku. Haruki, japoński doktor informatyki pracujący w hodowli sztucznej świadomości, spotyka Natalię, uzdolnioną...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje