Katowice, koniec dwudziestego pierwszego wieku. Haruki, japoński doktor informatyki pracujący w hodowli sztucznej świadomości, spotyka Natalię, uzdolnioną studentkę ostatniego roku fizyki…
Baza zlokalizowana na niewidocznej stronie Księżyca. W ciszy kosmicznej próżni przeprowadzony zostaje wyjątkowy eksperyment między parą ludzi a Luną – „księżycowym dzieckiem” superinteligencji Gai…
Mars w odległej przyszłości. Losy Proteusza, androida uczestniczącego w ekspedycji w głąb szybów kopalnianych, splatają się z losami Ady, kobiety-androida, przypisanej do izolowanej części marsjańskiego Miasta…
Dzieje ludzi, syntetycznych świadomości i bytów postludzkich stawiają przed nami frapujące pytania: jak może potoczyć się rozwój interakcji człowieka z inteligentnymi systemami, które tworzy? Czym się staniemy w wyniku konfrontacji ze sztuczną inteligencją? Co definiuje ludzkość w obliczu technologicznej rewolucji?
Przyszłość, która zmieni wszystko, jest bliżej niż myślisz...
Do lektury powieści Cień wysokiej przestrzeni zaprasza Wydawnictwo Lira. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Cień wysokiej przestrzeni.
Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
— Ada… Ada! Mówię do ciebie! To jest niedopuszczalne. Masz reagować od razu, kiedy się do ciebie zwracam! Co się z tobą dzieje? — Poirytowany głos w jej głowie zagłuszał wszystkie inne myśli. Ada otrząsnęła się z chwilowego letargu i posłusznie sprzęgła się z zewnętrzną wolą, dając tym samym znać, że wszystko słyszy. — Wyjdź ze strefy izolowanej i poszukaj klientów. Wyczuwam ślady osób, które nigdy wcześniej u nas nie były. Nie można zaprzepaścić takiej okazji! Koniecznie musisz pojawić się w pubie. Natychmiast!
Gdy głos zamilkł, Ada poczuła ukłucie w piersi, ostre niczym uderzenie ostrogami. Ledwie zdołała ustać na nogach. Nieprzyjemne uczucie szybko minęło, ale musiała wesprzeć się dłonią o ścianę. To było krótkie przypomnienie, kto tu rządzi, i przywołanie do porządku. Potrzebowała chwili, żeby dojść do siebie. Nie było jednak na to czasu, nie chciała denerwować Matki. Westchnęła i stwierdziła, że pora brać się do pracy. To nie miejsce ani czas na okazywanie słabości. W lustrzanej ścianie korytarza dostrzegła odbicie swojej sylwetki. Na kilka sekund zatrzymała na nim wzrok. Widok niezmiennie doskonałego ciała uspokajał ją — zawsze dodawał jej otuchy. Z niewielu rzeczy mogła być tak dumna, jak ze swojej zewnętrznej powłoki. To uczucie wywołało uśmiech na jej twarzy. Poprawiła krótką spódniczkę i podciągnęła pończochę, która zsunęła się na udzie.
Znów śniłam na jawie… Myślałam, że to już za mną… Mam nadzieję, że Matka się o tym nie dowie. Muszę nad tym zapanować, w przeciwnym razie będę w niezłych tarapatach, pomyślała, ruszając w kierunku strefy publicznej Klatki F.
Zbliżała się do granicy strefy izolowanej. Wraz z nasilającym się dudnieniem basów i dobiegającą z pubu dynamiczną muzyką, wyczuwała w Eterze ślady nieznajomych bytów. Miała szczęście. Potencjalnych klientów było dziś wyjątkowo dużo. Poczuła ekscytację. Gdy wchodziła do przestronnego pomieszczenia, tuż pod jej nogi potoczył się, niczym ścięty, jakiś pijany typ. Całkowicie go zignorowała. Zanim zdołał podnieść się z podłogi, usiłując niezdarnie zapanować nad upojonym ciałem, Ada zdążyła już go ominąć i wtopić się w tłum. Po chwili znajdowała się w miejscu najlepszym do obserwacji — centralnym punkcie klubu. Objęła wzrokiem salę i zestroiła się z Eterem. Poczekała, aż z wewnętrznej sieci spłyną dane o dzisiejszych gościach.
Eter jest dzisiaj pełen ciekawych smaków…, analizowała, zamykając oczy i szukając najbardziej interesujących obiektów.
W Eterze żaden ślad się nie zacierał, a wszystkie poczynania bytów pozostawały na zawsze w pamięci wszystkowidzącego Miasta. Jak w każdym świecie dążącym do równowagi, także tutaj musiał istnieć wentyl bezpieczeństwa. Przestrzeń, gdzie nagromadzone pragnienia i emocje znajdowały swoje ujście. Klatka F. Ta nazwa rzadko była wypowiadana na głos, choć wielu nieustannie o niej myślało. To tutaj, w rzeczywistości zamkniętej w mydlanej bańce, odciętej i izolowanej od reszty Miasta, na powierzchnię wypływały duszone na co dzień potrzeby. Mieniąca się setkami barw holościana wyznaczała granicę między wewnętrznym, anonimowym Eterem Klatki, a siecią uniwersalną — jego globalnym, zewnętrznym odpowiednikiem. Dzięki zamierzonemu usunięciu kompatybilności między obiema sieciami, goście mogli tu liczyć na odrobinę, tak pożądanej, prywatności.
W centralnej części klubu, otwartej dla wszystkich, znajdowały się bary zaopatrzone w ekskluzywny asortyment, losowo rozsiane stoliki oraz loże. Z każdego kąta wyłaniały się ekrany kuszące rozmaitymi atrakcjami i sprzedające mniej lub bardziej wyszukaną rozrywkę. Całość pomieszczenia zalewało sztuczne neonowe światło. Z wysokiego, w zasadzie niedostrzegalnego sufitu, zwisały zwoje wirtuala. To za ich pomocą skorupiaki, jak zwykło się nazywać tych ograniczonych fizycznym ciałem, mogły łączyć się z Klatką i wpływać do jej nieskończonych wirtualnych światów. To miejsce przyciągało wielu, tworząc tygiel rozmaitych bytów. Tylko dzięki subtelnym śladom — smakom pozostawianym w Eterze Klatki, możliwe było dostrzeżenie różnicy między nimi. Twarde emulacje, fizyczne jednostki posiadające swoją skorupę, mieszały się tu z miękkimi, holograficznymi manifestacjami bytów wirtualnych, nieposiadających fizycznej powłoki. W świecie, w którym już dawno rozmyła się granica między naturą a technologią, między tym, co biologiczne, a jego syntetycznymi odpowiednikami, nikogo nie dziwiła ta różnorodność. Po co miałoby się odróżniać oryginał od symulacji, skoro przyjemność smakowała tak samo?
Wśród gości przewijały się też wydmuszki. Zwano tak puste twory bez woli, jaźni i pamięci. Prosty dodatek do zabawy i dość prymitywne automatony wykonujące nieskomplikowane zadania. Wszystko, co skrywała Klatka F, znajdowało się pod kontrolą i czujnym okiem Matki. W praktyce wolna, jednak scalona z Eterem swojego królestwa, wybrała niegdyś wieczne życie w hedonistycznym więzieniu. By egzekwować swoją władzę, narzucała wolę bytom na stałe przypisanym do Klatki, jej rezydentom, zamkniętym w kontrolowanym środowisku, ograniczając tym samym ich prawa do potrzeb, które były częścią jej istoty i w przeszłości sprawiły, że zaistniała.
Po krótkiej chwili obserwacji Ada dostrzegła siedzącego przy barze barczystego ciemnoskórego mężczyznę. Krępa budowa ciała i średni wzrost zdradzały, że często musiał mieć do czynienia z bliższą człowiekowi siłą oddziaływania grawitacyjnego.
Charakterystyczny lekki, ciemnozielony płaszcz z kapturem, który miał na sobie, był wykorzystywany w biologicznych habitatach o dużej wilgotności, czyli w warunkach zgoła odmiennych od klimatu Miasta. Mimo że mężczyzna najwidoczniej nie zamierzał zwracać na siebie uwagi, wyróżniał się wśród innych gości. Nie odrywał wzroku od swojego drinka i wyglądało na to, że nie miał dziś wieczorem towarzystwa. Ada skupiła się na jego smaku, by wydobyć z niego jak najwięcej detali, ale Eter zwracał tylko strzępy informacji. Reszta była zaszyfrowana lub zupełnie wymazana. Imię, numer identyfikacyjny gościa, szereg aktualnych przepustek i uprawnień. Był tu pierwszy raz. Nic poza tym. Nie dzielił się swoimi preferencjami ani nie zdradzał celu swojej wizyty. Tak jakby nie chciał, by którykolwiek z rezydentów mógł się do niego zbliżyć. A może oczekiwał niespodzianki, spontanicznego zrządzenia losu?
Słodki kąsek, pomyślała. Zaintrygowana niecodziennym gościem, zdecydowała się do niego podejść.
— Jesteś Yutris, prawda? — rzuciła wesoło.
— Tak… — odparł, wciąż nie odrywając wzroku od szklanki.
— Ciekawe imię. Nigdy takiego nie słyszałam. Uśmiechnęła się.
— Jest rzadkie — stwierdził bez entuzjazmu.
— To interesujące. Opowiesz mi o sobie trochę więcej? — Oparła się o bar, próbując ściągnąć na siebie jego spojrzenie.
— A ty, masz na imię Ada, mam rację? — odrzekł. Szybko zdał sobie sprawę, że łatwo się jej nie pozbędzie i zerknął w stronę androida.
Przytaknęła, opierając się dłońmi o blat baru i pochylając w jego kierunku, jednocześnie spontanicznie kokietując go ugiętą, zgrabną łydką. Ada miała unikatową i nieczęsto spotykaną, nawet u przedstawicielek jej gatunku, różową skórę, która była wyjątkowo gładka i miła dla oka. Delikatne, dziewczęce wręcz rysy twarzy i nieskazitelnie białe, długie i gęste włosy sprawiały, że przyciągała niemal wszystkie spojrzenia. Gęste pukle spływały na jej ramiona i plecy, błyszcząc jak porcelana i promieniejąc witalnością. Subtelnie potrząsała głową, co sprawiało, że włosy lekko falowały, a ich perłowy blask nabierał intensywności. Działało niezawodnie za każdym razem. Najczęściej ozdabiała je turkusową opaską, dobraną idealnie pod kolor jej nienaturalnie magnetycznych, równie turkusowych oczu. Wpatrywała się teraz nimi w Yutrisa, stopniowo coraz bardziej bezradnego wobec jej niezaprzeczalnego uroku. Fizyczność Ady potrafiła zainteresować nawet najbardziej oziębłe obiekty, wiedziała o tym doskonale. Tymczasem mężczyzna pobrał dane na jej temat z Eteru.
Znacząco podwyższony standard. Wiek: niecałe dwa cykle. Zawartość materiału genetycznego człowieka… dziewiętnaście procent. To dużo… Wystarczająco, by móc emulować podstawowe funkcje życiowe homo sapiens, rozważał przez chwilę w myślach, nim zdecydował się kontynuować konwersację.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Cień wysokiej przestrzeni. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych: