Edward Stachura. W pogardzie dla mamony

Data: 2020-01-23 12:20:01 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Kim był Edward Stachura? Wydaje się, że tak ważnej postaci polskiej kultury nie da się opisać w kilku słowach. Trudnego zadania przybliżenia czytelnikom postaci Stachury podjął się Jakub Beczek w nowej książce Wydawnictwa BellonaTeraz oto jestem. Edward Stachura we wspomnieniach. „Steda" wspomina w niej między innymi Bohdan Dzitko, pisarz, który studiował prawo na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. W latach 70. i 80. był zastępcą redaktora naczelnego olsztyńskiego pisma „Warmia i Mazury”. Przeczytajcie jego wspomnienie o Edwardzie Stachurze:

Edward Stachura: w pogardzie dla mamony

Studiowałem w Toruniu, gdzie Sted często bywał, ponieważ pochodził z nieodległego Aleksandrowa Kujawskiego. W Toruniu spotykał się z mieszkającym w Grudziądzu Ryszardem Milczewskim-Brunem. Znałem wcześniej twórczość Steda, ale nie jego osobiście. Byłem prezesem klubu „Od Nowa” w Dworze Artusa w Toruniu, sam też już pisałem. Któregoś dnia w klubie pojawił się Sted. To był 1963 rok.

Obrazek w treści Edward Stachura. W pogardzie dla mamony [jpg]

Nasze spotkania miały różny charakter. Chodziliśmy do kawiarenki na pięterko przy Rynku Nowomiejskim. Kawiarnia nazywała się „Pod Modrym Fartuchem”. Pamiętam, że przy różnych stolikach przed południem pisaliśmy ze Stedem swoje rzeczy. Rezultat był taki, że ja napisałem pięć stron, a Sted pół strony. Z tą różnicą, że w jego tekście nie można już było ani niczego dodać, ani zmienić, bo wszystko miało formę skończoną, do druku, a u mnie trzeba było bardzo dużo poprawiać.

W Toruniu Sted często grał w pokera, ogrywał zawodowców. Ja umiałem grać w pokera, ale nie byłem dla grających partnerem, ponieważ nie miałem takich sum pieniędzy. Pewnej nocy, po wygraniu nieprawdopodobnej ilości pieniędzy, a były to banknoty i było ich naprawdę dużo – Sted wszedł na trzecie piętro w akademiku, wyjął te pieniądze zza bluzy i zaczął je kopać. Leciały w dół przez dziurę między schodami. Studenci zaczęli to zbierać, a Sted pokazał, że wygrał dla sportu i pieniądze tak naprawdę go nie interesują.

Czytaj także: Edward Stachura – biografia, życie, twórczość

Później wprawdzie mówili o nim, że taki abnegat, a do mieszkania gości nie wpuszcza w butach. Wynikało to stąd, że wcześniej Sted mieszkania nie miał, więc chciał, żeby było w nim czysto. Stachura był pedantycznym człowiekiem, dbał o higienę. Gdy przyjeżdżał do mojego mieszkania do Olsztyna, to pierwszą rzeczą, którą robił, to pytał moją żonę, czy może się wykąpać. Szedł do łazienki i się kąpał. On naprawdę taki był. Przy okazji – jest taka historia, że Sted nigdy nie kupował pianki do golenia, która wtedy już się pokazywała w kioskach. Preferował mydełko za złoty piętnaście. Na swym wyposażeniu posiadali je żołnierze w czynnej służbie. Kiedy zachęcałem go, żeby kupił sobie krem, odpowiadał, że mydełko mu wystarczy.

W Toruniu Stachura spotykał się z filmowcami, m.in. z Józefem Robakowskim, dziś profesorem Szkoły Filmowej w Łodzi.

Potem przeniosłem się do Olsztyna, gdzie zaproponowano mi stanowisko kierownika literackiego w olsztyńskim teatrze. Stachura przyjeżdżał do mnie do Olsztyna, więc siłą rzeczy stykał się z tymi samymi ludźmi co ja, między innymi z osobami z „Pracowni”. Sted drukował w piśmie „Warmia i Mazury”, w którym byłem zastępcą redaktora naczelnego. Przynosił teksty do mnie, a ja dawałem je do publikacji. Miał też w tym piśmie wkładkę z utworami ze znakomitą stroną tytułową Burniewicza. Te wkładki miały charakter pisma w piśmie. Kierownikiem wydziału był nieżyjący już Piotr Sokołowski. Pochodził z Torunia, skończył filozofię, więc do naszych poczynań miał pewną słabość i dawał nam na to pieniądze. Sted często przychodził do redakcji (dzisiaj w tym budynku znajduje się bank). Poznał tam Burniewicza – przepadali za sobą.

Gdy Sted przyjeżdżał do Olsztyna w ostatnim okresie, czyli pod koniec lat 70., kiedy już pisał Fabula rasa, to nie widziałem w nim innego człowieka niż tego, którego znałem z Torunia. Dla mnie był zawsze sobą. Może to kwestia wrażliwości, być może inni coś zauważyli, ale ja nie widziałem żadnej przemiany. Może dlatego, że przez cały czas miałem do czynienia z ludźmi podobnego formatu, na przykład w „Pracowni”, która potem przeniosła się na wieś i funkcjonuje jako Teatr Węgajty. Gdy dowiedziałem się o zdarzeniu w Bednarach, myślałem, że to zwykły wypadek. Podobno jednak Sted wiedział, że zmieniając tor, wchodzi pod koła pociągu. Pamiętam, że zadzwonił do mnie do redakcji dzień przed śmiercią lub w dniu śmierci, w poniedziałek lub we wtorek. Moja gruboskórność jest przerażająca, ponieważ niczego wtedy nie wyczułem. To był pożegnalny telefon. Rozmawialiśmy bardzo długo. Mówił mi, że kiedyś było fajnie, pytał o moją córkę Agatę, która miała wtedy trzy lata i jako mała dziewczynka była przez niego uwielbiana. W pewnym momencie powiedział, żebym ją pozdrowił. Ja odparłem, że gdy przyjedzie, to sam jej to powie, a on powtórzył: „Pozdrów ją”. Może jest to jakiś znak, że moja córka została psychiatrą.

Gdybym podczas tej rozmowy odnotował coś niepokojącego, to mógłbym od razu pojechać do Warszawy czy zrobić cokolwiek innego. Zawsze miałem z nim bardzo dobre relacje, nigdy nie było między nami trudniejszych momentów. O śmierci dowiedziałem się od Wiesława Niesiobędzkiego. Absolutnie się tego nie spodziewałem. Sted zabił się po trzykroć: najadł się środków psychotropowych, podciął się i powiesił. Zrobił to tak, żeby nie było cienia wątpliwości. Po jego śmierci wydaliśmy bibliofilską publikację Naprzód niebiescy. Wysłaliśmy sto numerowanych egzemplarzy do jego różnych znajomych.

Jeśli chodzi o pisarstwo, to myślę, że po powrocie z Meksyku w 1975 roku Stachura stopniowo przygotowywał się do tego, co nastąpiło cztery lata później – miał przeczucie śmierci. Chciał opublikować wszystko, co napisał. Uważam, że zbiór Się jest książką nieukończoną, ale opublikowaną właśnie w tym duchu – by za wszelką cenę powiedzieć coś od siebie. Fabula rasa stanowi natomiast przejaw ewolucji twórczej. Co ciekawe, w wydawnictwie Pojezierze nie wszyscy chcieli wydać tę książkę. Był tam opór, ale wreszcie się zgodzili, ponieważ liczyło się budowanie prestiżu – w końcu drukowali Stachurę. Myślę, że boom na Stachurę z lat 80. był w większości przypadków sztuczny, natomiast sama twórczość przetrwała próbę czasu, w dalszym ciągu jest autentyczna i wciąż świeża.

Książkę Teraz oto jestem. Edward Stachura we wspomnieniach kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Teraz oto jestem. Edward Stachura we wspomnieniach
Jakub Beczek0
Okładka książki - Teraz oto jestem. Edward Stachura we wspomnieniach

Ponad 30 wspomnień o Stachurze – ludzi dobrze go znających i takich, którzy zetknęli się z nim raz lub dwa razy. Ulotne wrażenia, głębsze...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Autor
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje