Duża dawka czarnego humoru prosto z poznańskich Jeżyc. „Czarne piwo grabarza" Anny Kapczyńskiej

Data: 2023-07-12 10:54:54 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 15 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Gośka, Danka i Renata - sąsiadki z poznańskich Jeżyc. Uzbrojone jedynie we własną intuicję i dobre chęci podejmują się rozwiązania zagadki nagłej śmierci dalekiej znajomej.

Olga była w kwiecie wieku i w dobrej formie, więc jest mało prawdopodobne, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych. Gośka bierze udział w pogrzebie, gdzie poznaje byłego Olgi, któremu zamierza się bliżej przyjrzeć.

Pozostałe dziewczyny dostają inne misje, mające je nakierować na właściwy trop. Danka zatrudnia się w korporacji, w której pracowała zmarła, a Renata umawia się na randkę z Tindera z irytującym Pawełkiem.

W tle cały czas przewija się niezwykle pociągający Brodacz. Lista podejrzanych rośnie, a przyjaciółki pakują się w kolejne skomplikowane sytuacje towarzyskie i zawodowe.

Wartka akcja, zagadka, płynne dialogi, czarny humor i poznańskie zakamarki, a w tle dużo barwnych postaci. Wśród nich grabarz z Garbar i Grabaż z Pidżamy Porno. Zakończenie zaskakuje i jednocześnie sugeruje, że to jeszcze nie koniec kryminalnych przygód agentek bez licencji, czyli samozwańczych Czyścicielek z Jeżyc.

Czarne piwo grabarza grafika promująca książkę

Do lektury książki Anny Kapczyńskiej Czarne piwo grabarza zaprasza Wydawnictwo Replika.

Właśnie takich książek więcej nam potrzeba na rynku. Świetnie napisanych, pełnych humoru, ale też naprawdę przemyślanych.

- recenzja książki „Czarne piwo grabarza"

Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Czarne piwo grabarza:

Trzy tygodnie przed świętami

Byli u niego w mieszkaniu, na Starym Mieście. Gośka lubiła tu przebywać. Wychowała się w blokach, ale odkąd zamieszkała w kamienicy na  Jeżycach, już nie wyobrażała sobie mieszkać w małych klitkach z wielkiej płyty. Na Garbarach kamienice też były zacne. Ten specyficzny zapach starych mieszkań, wspomnienie tych wszystkich ludzi, którzy mieszkali tu przed Romanem, opowieści, wydarzenia i tajemnice, które zostały zabrane do grobu. Kiedyś po tej drewnianej podłodze pewnie biegały małe dzieci bosymi stópkami, kobiety wyszywały, cerowały, mężczyźni grali w karty. 

Historia, ta szkolna, nigdy jej specjalnie nie interesowała, te wszystkie daty, przegrane i wygrane bitwy, rodzaj uzbrojenia, krój mundurów i ilość żołnierzy poległych podczas wojny. Co innego historie dotyczące konkretnych ludzi. 

Przecież sama była jakimś ciągiem dalszym, ogniwem w łańcuchu pokoleń; też dorzuciła swoje trzy grosze do historii kobiet, które zawalczyły o swoje. Swoją tajemnicę zabierze do grobu. Tajemnicę, którą znali tylko nieliczni. W jej interesie było, aby nikt więcej się o tym nie  dowiedział. Nie rozpamiętywała, nie żałowała, nie zastanawiała się, jakby to było, gdyby to wszystko się nie wydarzyło. Poniekąd cieszyła się z owych mrocznych doświadczeń, które wzmocniły ją i uczyniły niezniszczalną emocjonalnie. Przynajmniej taką miała nadzieję.

Pili kawę w łóżku i czytali gazetę. Oczywiście każde swoją, chociaż właściwie jedną, tylko różne jej części. Gośkę wciągnął artykuł o wystroju wnętrz. Odkąd została właścicielką kamienicy, coraz bardziej interesowały ją takie rzeczy. Roman czytał nekrologi.

– A ty w pracy? – zaśmiała się, zerkając mu przez ramię.

–Ta… ciekawy jestem, ilu klientów poszło do konkurencji.

– Hmm, nie bardzo mieli okazję dokądkolwiek pójść, chyba że  wkraczamy w sferę metafizyczną.

– Nie, nie, nie dam się wciągnąć w taką rozmowę, wiesz, że ja jestem przyziemnym, prostym facetem – zastrzegł.

– Oczywiście – skwitowała z przekąsem.

–A jeśli już jesteśmy przy przyziemności, jakie masz plany na Wigilię?

Zaskoczył ją tym pytaniem, ale nie dała niczego po sobie poznać. 

Spotykali się już jakiś czas, on nie miał żony ani dzieci (z tego, co wiedziała), ona nie miała męża ani dzieci (tego była pewna), wydawało jej się więc logiczne, że to będzie ich pierwsza wspólna Wigilia. A on ją pyta o plany jak dobrą znajomą? Widocznie ich związek był w innym miejscu, niż do tej chwili sądziła.

– A nie wiem, nie zastanawiałam się jeszcze nad tym – skłamała. 

Przecież wyobrażała sobie ich razem, szczęśliwych jak na amerykańskim obrazku. Ona przygotowałaby karpie, kapustę z grzybami, pierogi, makowiec, sernik… Obżarliby się niemiłosiernie, zalegliby później na kanapie, oglądając To właśnie miłość, Holiday albo coś innego romantyczno-świątecznego. Pytanie, jak on sobie to wyobrażał. 

– A ty? Masz już jakieś plany? – zapytała, czując, że odpowiedź jej nie ucieszy.

–Ta – potwierdził jej obawy.

– A ja może wyjadę – wypaliła, żeby sobie nie myślał, że na coś liczyła. Chociaż przecież liczyła. 

– Dokąd?

– Nie wiem, gdzieś w góry może. Marzy mi się jakiś krótki wypad, zmiana otoczenia, trochę świeżego zimowego powietrza – improwizowała.

– Szkoda, pomyślałem, że może chciałabyś spędzić święta ze mną – westchnął.

Oczywiście, że by chciała! To była jej wymarzona wizja świąt!

– Byłoby miło, ale jak mówiłam, nie zastanawiałam się jeszcze nad tym. A co ty zamierzasz robić? – zapytała od niechcenia.

– Siostra zaprosiła mnie na kolację wigilijną i pomyślałem, że może… poszłabyś ze mną? – zaproponował, uśmiechając się rozbrajająco.

Siostra! Tajemnicza Zocha, której nie miała jeszcze okazji poznać, bo jakoś się nie składało. Kilka miesięcy temu zaproponował, żeby wykorzystała swoją detektywistyczną smykałkę i przyjrzała się jej nieoczywistemu związkowi, a kiedy z dziewczynami zdecydowały się podjąć temat, on zmienił zdanie. Stwierdził, że nie będzie się wtrącał ani ingerował w sprawy siostry, to jej życie. Gośka była rozczarowana, ale nie dała tego po sobie poznać. Tak zdecydował i nic z tym nie mogła zrobić. A teraz nieoczekiwanie zaprasza ją do siostry na Wigilię? Pytanie, z jakiego powodu? Czy po prostu chce ją przedstawić swojej rodzinie, czy jednak liczy na to, że Gośka przyjrzy się dokładnie związkowi  Zochy? Może oficjalnie nie chce mieć ze „śledztwem” nic wspólnego, a jednocześnie zakłada, że Gocha coś wywęszy? Była ciekawa, skąd to nieoczekiwane zaproszenie, ale przecież nie mogła go o to zapytać.

– Jasne, z przyjemnością. – Uśmiechnęła się, zastanawiając nad jego prawdziwymi intencjami. Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane? I czy to normalne, że wszędzie wietrzy spisek? A może to efekt jej toksycznego, tragicznie zakończonego związku z Jachem? Czy już zawsze tak będzie? Zawsze pozostanie taka podejrzliwa? – A kto tam będzie? – Ziewnęła, starając się, żeby pytanie zabrzmiało jak najbardziej od niechcenia. 

– No Zocha i ta cała jej Olga. Oprócz tego rodzina Olgi, chyba siostra z mężem i dzieciakami, moja matka… i to chyba tyle. 

Jego odpowiedź zabrzmiała jeszcze bardziej od niechcenia niż jej pytanie. Tylko że on nie musiał się starać. Właśnie poinformował ją, że zostanie przedstawiona jego matce! Przecież to ważny moment! I to w dodatku w Wigilię! Być może to dla niego faktycznie nic nie znaczyło, ale dla niej było bardzo istotne. Zwłaszcza po jej nikłych kontaktach z rodzicami Jacha. 

– Spoko, chętnie „zauczestniczę” w rodzinnej Wigilii – kontynuowała ton „od niechcenia”. – Wyjechać zawsze zdążę. 

– Pewnie, można pomyśleć, może później pojechałbym z tobą? – Przyciągnął ją mocno do siebie. 

Jeśli cię zabiorę – zażartowałaby, gdyby nie zatkał jej ust pocałunkiem. 

I znów wszystko było na swoim miejscu. 

2

Tydzień przed świętami

W ramach przedświątecznego relaksu zapychały się pachnącym, gorącym chaczapuri z serem, które popijały gruzińskim zimnym winem w Panu Garze. 

– Za święta! – Danusia wzniosła toast.

– Żeby szybko się skończyły! – mruknęła Renata, podnosząc swój kieliszek. 

– Nie lubisz świąt? – zdziwiła się Gocha. 

– Jakoś nie bardzo. – Renata wypiła do dna.

– A to dlaczego? 

– Święta nie kojarzą mi się z niczym przyjemnym. Z dzieciństwa  pamiętam tylko nerwowe napięcie, pretensje matki i jej kłótnie z dziadkami. Oczywiście naoglądałam się amerykańskich filmów bożonarodzeniowych i długo marzyłam o takich świętach: wielka rodzina, choinka, światełka, pierniczki i wszystkie te świąteczne bzdety… Ale faceta miałam, jakiego miałam, same wiecie… Dawno pożegnałam się z tymi mrzonkami. Życie to nie film, niestety. 

– Nooo, szkoda, co nie? Ja co roku oglądam To właśnie miłość i wyobrażam sobie, że jestem Natalie, a premier uzmysławia sobie, że się we mnie zakochał i szuka mnie po całym mieście! – Danusia  się rozmarzyła. Gocha się zaśmiała.

– Nasz premier?

– Pojebało cię? Fuj!

– I po świątecznym romantycznym nastroju – skwitowała Renata. 

– Aleś ty dziś marudna. Nie ma co się tak nastawiać. Skończyłaś paskudny rozdział w swoim życiu, możesz być z siebie dumna. Na Wigilię idziesz do ojca?

– Nie, Wigilię spędzam z matką, niestety. Do ojca idę w pierwszy dzień świąt na obiad. Zaprosili mnie z Wandą.

– Ooo, gołąbeczki! 

– No, biedna kobieta całe życie na niego czekała. Nie mam pojęcia, dlaczego. – Renata pokiwała głową z dezaprobatą. 

– Daj im spokój, niech się cieszą życiem.

– Pewnie, niech wszyscy się cieszą, a ja będę się cieszyć ich szczęściem. 

– A założyłaś sobie wreszcie konto na Tinderze? – zapytała Danusia, dolewając wszystkim wina. 

– Daj mi spokój. – Renata machnęła ręką. 

– No bo jęczysz, że jesteś sama, a nic nie robisz, żeby to zmienić. Bierz przykład ze mnie. 

– Z ciebie? Mam wskakiwać żonatym facetom do łóżka?

– Nie muszą być żonaci. To, że ja akurat mam takiego pecha, nie znaczy, że ty też tak musisz trafić.

– To nie pech, tylko twój wybór! Ten twój aktualny… jak mu tam… Rafał! Spędzacie razem święta, czy on jednak z żoną?

– Z żoną niestety, ale powiedziałam mu, że jak do Wielkanocy jej nie zostawi, to koniec z nami. – Dance zaczął już plątać się język.

– Znajdzie się następny amator przygód. 

– Jesteś okrutna – zganiła ją Gocha. 

– Ale szczera. Nie jest tak? – Renata zwróciła się do Danki, ale ta w milczeniu popijała wino. 

– Nie każdy ma tyle szczęścia, co ty Gocha – kontynuowała pijacki wywód Renata. 

– Co ja? Że co ja niby? 

– No rzadko się zdarza, żeby poznać miłość swojego życia, ukrywając się w szafie zmarłej sąsiadki.

Wszystkie się zaśmiały. Atmosfera została rozładowana. Zaczepiły przechodzącego obok Szymona i poprosiły o jeszcze jedną karafkę wina. 

– No bo to miłość, nie? – Renata szturchnęła Gochę. 

– Ach tam, zaraz miłość. 

– No a czego mu brakuje? Całkiem niczego sobie, zaradny, przedsiębiorca – wyraziła swoje uznanie Danka.

– Pogrzebowy – dokończyła Gocha. 

– Przedsiębiorca to przedsiębiorca. Źle ci z nim? To się podziel!

– Mało ci cudzych mężów? Gocha, uważaj, uważaj…

Gośce coraz mniej się podobały te żarty. Wiedziała, że nie istnieje żadne zagrożenia ze strony Danki, ale pewności ze strony Romana też nie było żadnej. Nie miała do niego pretensji o to, że się nie deklaruje. Była zła na siebie, że po tym, co ją spotkało, wciąż podskórnie oczekuje deklaracji. 

Przecież obiecała sobie być samodzielną i nie angażować się tak bardzo. 

Ale wiedziała, że sama się oszukuje. Była zaangażowana uczuciowo po cebulki włosów i nic nie można było z tym zrobić. Cały czas musiała panować nad sobą, żeby tego nie dostrzegł. Faceci to myśliwi. Jeśli będzie jej zbyt pewny, to szybko mu się znudzi i zacznie polowanie gdzie indziej. 

Gocha wyłączyła się na chwilę, rozmyślając o tym, jakie to jednak głupie. Czy te gierki nigdy się nie skończą? Co jeszcze będzie musiała przeżyć, żeby osiągnąć święty spokój? Może powinna zostać singielką? Sama ze sobą nie będzie przecież grała w żadne podchody. Jest silna, niezależna, ma swoje przyjaciółki, zainteresowania, plany, pieniądze, nie musi przecież w to się bawić… 

Nie musiałaby, gdyby chodziło o kogoś innego. Ale to był Roman. Cholernie przystojny, męski, władczy gdy trzeba było i czuły kiedy indziej. Uwielbiała się do niego przytulać po seksie, a sam seks z nim! Bez wątpienia był najlepszym facetem, z jakim kiedykolwiek była w łóżku. Nie miała ich znowu aż tak wielu, a sądząc po tym, z jaką wprawą jej dotykał, Roman musiał mieć wiele korepetytorek. Nic jej to nie obchodziło. Jego przeszłość nie była ważna, za to przyszłość jak najbardziej ją interesowała. Ale nie mogła przyznać się do tego przed nikim. Nie mogła się odsłaniać. Nawet przednim. Zwłaszcza przed nim. 

Rozejrzała się niepewnie po sali Pana Gara, jakby chciała, by stali bywalcy rozwiali jej obawy. Ale nikt niczego nie rozwiewał, nikt nie patrzył w jej kierunku, każdy był czymś zajęty. Albo rozmową z tym, z kim przyszedł albo z tym, kogo tu poznał, jedzeniem chaczapuri, piciem piwa albo wsłuchiwaniem się w dźwięki muzyki dobiegającej ze sceny. Jak w każdy wtorek trwał jam session. Każdy mógł przyjść ze swoim instrumentem i dołączyć do improwizowanej orkiestry. Dziewczyny nie były zainteresowane ani graniem, ani słuchaniem. Przyszły się nagadać, nacieszyć smakiem i upoić gruzińskim winem. 

– A święta spędzacie razem czy osobno? – zagaiła Gochę Renata. 

– Bo nie wiem, czy to już ten etap związku. Gdy mowa o Romanie, robisz się dość tajemnicza.

– Ja? Nieee, czemu? – Gocha nieudolnie zaprzeczyła. – Spędzamy razem wigilię. Jego siostra nas zaprosiła. 

– Siostra! – Danka się ożywiła. – Poznałaś wreszcie jego siostrę?!

– No właśnie sęk w tym, że nie poznałam. Dopiero mam ją poznać na tej wigilii. I jego matkę też. 

– Uuuu, grubo! – Danka gwizdnęła. – Robi się poważnie. 

Mam nadzieję – pomyślała Gocha, ale głośno dała upust swoim wątpliwościom. 

– No właśnie tu wcale nie musi o to chodzić. Wiecie, jacy są faceci. My sobie wyobrażamy Bóg wie co, a oni myślą raczej prostolinijnie, zadaniowo. Pamiętacie tę sprawę, którą się miałyśmy zająć? Siostry Romana?

No raczej! Miałyśmy sprawdzić, o co chodzi z jej nową laską, która zanim ją poznała, wolała facetów. Ja już się wtedy napaliłam na konkretne śledztwo, ale ty się wycofałaś.

– Nie ja, tylko Roman. Nagle zmienił zdanie, stwierdził, że nie chce się wtrącać w życie siostry. 

– No i co, teraz cię do niej zaprasza, żebyś jednak coś wywęszyła? –  Renata wyartykułowała największe obawy Gochy. 

–Tak myślisz?!

–Tak mi przyszło do głowy, ale nie twierdzę…

– No właśnie ja sama nie wiem. Czy ta wigilia to nie tylko pretekst, że on ma jakieś podejrzenia, ale nie chce się nimi ze mną dzielić. Jest zbyt dumny, nie przyzna się, że chciałby się czegoś o tej lasce siostry dowiedzieć. Ale jednak liczy, że sama coś zauważę i się tym zajmę… Nie wiem, może popadam w paranoję.

– Stara, po tym co przeszłaś, każdy by popadał – westchnęła Danka.

– Po tym, co wszystkie przeszłyśmy. Ale nie wracajmy do tego – ucięła Gocha. – Jest jeszcze coś w tej karafce?

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Czarne piwo grabarza. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Czarne piwo grabarza
Anna Kapczyńska3
Okładka książki - Czarne piwo grabarza

Gośka, Danka i Renata - sąsiadki z poznańskich Jeżyc. Uzbrojone jedynie we własną intuicję i dobre chęci podejmują się rozwiązania zagadki nagłej śmierci...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje