Joanna, po zdradzie partnera i zakończeniu trudnego związku, postanawia wyjechać. Praca w luksusowym domu z bajecznym ogrodem i opieka nad rezolutną pięciolatką wydają się tym, czego teraz potrzebuje. Serdeczność właściciela willi, Leona, szybko pomoże zaaklimatyzować się jej w nowym miejscu.
Tylko dlaczego żona gospodarza, jego matka i siostra nigdy nie jedzą razem posiłków? Dlaczego żona jest z nim, choć go nie kocha? I dlaczego matka i siostra, gdy na niego patrzą, mają w oczach strach? Co dzieje się tak naprawdę za zamkniętymi drzwiami wielkiego domu?
Do lektury najnowszej książki Nataszy Sochy Dom marionetek zaprasza Wydawnictwo Literackie. Ostatnio zachęcaliśmy do przeczytania pierwszego i drugiego fragmentu książki, tymczasem już teraz prezentujemy Wam kolejną część fragmentu:
— Spokojnie, to tylko złudzenie — podszedł do niej blisko i zaczął szeptać jej do ucha. — Kiedy żyjesz jak w bajce, szybko zapominasz, że nie da się tylko tańczyć i uśmiechać się do swojego odbicia w lustrze. Człowiek czasem potrzebuje silnych bodźców, żeby coś do niego dotarło. Potrzebuje równowagi. Bólu, żeby docenić zdrowe ciało. Potrzebuje łez, żeby wiedzieć, co to śmiech.
Potrzebuje goryczy, żeby go nie zemdliło od nadmiaru cukru. No chyba nie powiesz, że się ze mną nie zgadzasz?
Magdalena przyłożyła dłonie do twarzy. Zapach stawał się coraz bardziej męczący, natrętny, zupełnie jakby chciał zdominować cały dom. Wiedziała, że to wyolbrzymia, że to tylko trzy doniczki z trzema pąkami, a jednak chciało jej się wyć.
— Wyrzuć je — poprosiła raz jeszcze.
Leon przecząco pokręcił głową.
— Zostaw go. Zostaw go. Zostaw go — pamiętasz, ile razy prosiłem?
Magdalena przykucnęła.
— Jak długo jeszcze?
— Nie wiem. Aż się nasycę. Albo znudzę. Do tego czasu będziesz dostawać ode mnie hiacynty. Żeby ich zapach bolał cię tak bardzo, jak wtedy bolało mnie.
— Przeprosiłam.
Pokiwał wolno głową.
— A ja przepraszam, że kupiłem te kwiaty. Ale to niczego nie zmienia, wiesz? To tylko słowo, a słowa mają to do siebie, że można się nimi bawić. I że nie zawsze oznaczają to, co mówimy. Czasem to tylko litery, ułożone w coś, co chcemy usłyszeć. A one i tak robią z nami, co chcą. Powiedziałem „przepraszam”, ale to bez znaczenia. Bo znowu przyniosę hiacynty do domu. W ten sposób ci pomagam. Pozwalam przezwyciężyć wyimaginowane lęki.
Magdalena skuliła się we własnych ramionach.
— Ja też się tak chowałem. Ale już nigdy więcej nikt mnie do tego nie zmusi. Podlej je, może wtedy bardziej się z nimi oswoisz — rzucił jeszcze, a potem wyszedł z kuchni.
Książkę Dom marionetek kupić można w popularnych księgarniach internetowych: