Mija miesiąc za miesiącem, zmieniają się pory roku, ale życie Ellen utknęło w martwym punkcie.
Jej małżeństwo przechodzi kolejny kryzys, a dom pogrąża się w chaosie. Syn Peter jest połączony z iPadem jak pępowiną, córka Jane planuje zostać influencerką na Instagramie, a mąż podejrzanie często odwiedza w interesach egzotyczne kraje.
Ellen jednak nie poddaje się beznadziei, podejmuje pracę i jako świetna programistka szybko robi karierę. Już nie martwi się, jak wygląda w spodniach do jogi oraz czy zdoła zgrabnie się podnieść z pufy sako, ma o wiele poważniejszy problem. Nikt nie może odkryć, że wcale nie jest czterdziestoletnią bezdzietną singielką, a matką dwojga nieletnich potworów i żoną faceta, który żyje, by pracować.
Jeśli po lekturze pierwszej części nie porzuciliście myśli o 500+, na pewno stanie się to po przeczytaniu książki Dlaczego mamusia przeklina. Dziś w naszym serwisie prezentujemy jej fragmenty:
PONIEDZIAŁEK, 18 LIPCA
Do wakacji jeszcze tydzień. Zazdroszczę rodzicom słynnej Piątki Detektywów z powieści Enid Blyton. Nie dość, że rodzice Juliana, Dicka i Anne bez żadnych skrupułów wysłali dzieci na wakacje do cioci Fanny i wujka Quentina, to jeszcze ciocia Fanny puszczała ich na wyspy, wrzosowiska i do jaskiń pełnych przestępców, rabusiów i przemytników, byleby tylko nie przeszkadzały wujkowi w myśleniu i pisaniu.
Niejeden raz zastanawiałam się, czy nie zrobić czegoś podobnego. Przecież kiedyś wymyśliłam fantastyczną aplikację, na której przez jakiś czas zarabiałam mnóstwo pieniędzy. To nie moja wina, że świat aplikacji jest kapryśny, moje dzieło odeszło w zapomnienie i nikt już go nie kupuje. Jestem przekonana, że byłabym zdolna powtórzyć ten sukces, gdybym tylko mogła wysłać dzieci na wakacje daleko stąd (i gdybym przestała się obijać i objadać ciasteczkami).
O ile dobrze pamiętam, wujek Quentin niewiele zarabiał na swoich wynalazkach, dlatego byli biedni i musieli opiekować się nieznośnymi kuzynami. To niesprawiedliwe, że w dzisiejszych czasach nie można już wcisnąć dziecku śniadaniówki z kanapkami i wysłać je na rower z zastrzeżeniem, żeby nie wracało, dopóki wakacje się nie skończą. Jane ma już jedenaście lat, więc jest w idealnym wieku, żeby pobawić się w detektywa. Zasugerowałam jej to podczas jednej z naszych regularnych kłótni o to, dlaczego nie pozwalam jej założyć konta na Instagramie. W odpowiedzi wypunktowała wszystkie wiążące się z realizacją tego planu wykroczenia i zagroziła, że jeśli jeszcze raz o tym wspomnę, zadzwoni do opieki społecznej.
Perspektywa związanych z wakacjami wydatków jest o wiele bardziej przygnębiająca niż w przygodach Piątki Detektywów. Czytam tę książę Peterowi, chociaż obawiam się, że robię to wbrew jego woli, bo co wieczór mówi, że wolałby oglądać gameplaye Minecrafta na YouTubie, niż znosić kolejny rozdział przygód, żartów, zabaw i unieszkodliwiania złoczyńców w blytonowskim stylu. Jane oczywiście odmówiła udziału w tak dziecinnej rozrywce, jaką jest czytanie z mamusią do poduszki, więc musiałyśmy pójść na kompromis. Zwolniłam ją z tego obowiązku, ale pod warunkiem, że będzie czytać sama. Myślałam, że to dobry pomysł, ale po dwóch rozdziałach dowiedziałam się, że Ania z Zielonego Wzgórza jest „głupia, nudna i cały czas ględzi o jakiejś wyobraźni”. Przekazałam więc Jane, że nie ma duszy i musiała zostać podmieniona w szpitalu, bo MOJE dziecko w życiu nie powiedziałoby czegoś takiego o Ani Shirley. Teraz udaję, że nie wiem, że Jane ogląda na YouTubie filmiki o tym, jak zrobić makijaż, zamiast wędrować urokliwymi alejkami Avonlea z Gilbertem Blythe’em (ja dalej uwielbiam Gilberta).
Peterowi nie uda się mnie zniechęcić, więc wytrwale zmuszam go do wspólnych literackich wycieczek na wyspę Kirrin, chociaż mam nieśmiałe przypuszczenia, że poszedł ze mną na utajnioną wojnę gazową, bo kiedy tylko zasiadamy do czytania, puszcza jeszcze więcej bąków niż zwykle (a mówi to osoba, której dziecko z dumą kiedyś obwieściło, że nauczycielkę zemdliło od jego gazów). Kilka razy musiałam przerwać przed końcem rozdziału, bo łzawiły mi oczy.
Teoretycznie te wakacje powinny być dla mnie mniej stresujące niż poprzednie w związku z podjętą przeze mnie trzy miesiące temu wątpliwie rozsądną decyzją o dobrowolnym odejściu z pracy. Zaczęłam snuć wielkie plany, że zostanę projektantką gier i aplikacji, bo dwa lata wcześniej napisałam apkę Dlaczego mamusia pije?. Myślałam, że odprawa będzie dobrym zabezpieczeniem finansowym, dopóki nie wymyślę kolejnego sprzedażowego hitu. Kiedy odchodziłam z pracy, miałam mnóstwo świetnych pomysłów, które zamierzałam błyskawicznie zmienić w żyłę złota.
Niestety, gdy tylko zaczęłam przekładać swoje pomysły na język gier, szybko okazało się, że są… cóż, do dupy. Nie pomogło też to, że kiepsko mi wychodzi pracowanie z domu i nie umiem odpowiednio zarządzać czasem. Latami marzyłam, żeby uciec z biura, a teraz uświadomiłam sobie, że kiedy siedzę sama w domu i nie mam się do kogo odezwać, czuję się samotna. Zaczęłam nawet tęsknić za Jean z działu dostaw, której ulubionym zajęciem było snucie długich i szczegółowych opowieści o stanie swojego pęcherzyka żółciowego. Co gorsza, okazało się, że samotne siedzenie w domu jest równoznaczne z pochłanianiem olbrzymiej ilości ciasteczek, przez co nie dość, że nie stworzyłam wiekopomnego dzieła, to jeszcze przytyłam sześć kilogramów i za każdym razem, kiedy ukradkiem zobaczę w lustrze swój wielki tyłek, zamieram z przerażenia. Czuję się, jakbym była ilustracją wieloryba z książeczki edukacyjnej dla dzieci.
Tak czy inaczej, wakacje wiszą w powietrzu, a ja rezerwuję miejsca w szkółkach sportowych, szukam nianiek i zawieram skomplikowane umowy z przyjaciółmi na wymianę dzieci. A wszystko po to, żeby bez wydawania horrendalnej kasy stworzyć chociaż pozory tego, że mam jakiś plan na dni, podczas których sama będę próbowała pracować. W ostatecznym rozrachunku oczywiście i tak wydamy horrendalną kasę, bo dzieci potrzebują wielu rozrywek i wymagają karmienia w niebezpiecznie małych odstępach czasu. Zawsze mnie zastanawia, jak sobie radzą w szkole, w której nie mogą, niczym stado wygłodzonych szpaków, co pięć minut piszczeć o przekąski z otwartymi dziobami, aż mamusia coś w nie wrzuci.
W naszym serwisie możecie już przeczytać kolejny fragment powieści Gill Sims. Książkę Dlaczego mamusia przeklina kupicie w popularnych księgarniach internetowych: