Dilerka Emocji przyzwyczaiła nas do historii o miłości rodem z filmów. Ale co, gdy uczucie jak z ekranu spotyka prawdziwe życie?
Gdzie moje love story to zjawiskowa opowieść o dwojgu zranionych ludzi w świecie blichtru i pozoru, w którym nic nie jest takie, jak się wydaje!
Życie to nie film - happy end nie jest dla wszystkich. Wie o tym dobrze Miron, gwiazda kina i znakomity aktor. Ma za sobą dramatyczne przeżycia, a od kilkunastu lat ukrywa przed światem tajemnicę.
Tyle że miłość nie wybiera i za nic ma nasze postanowienia.
Nina, ceniona charakteryzatorka, widziała niejedno. Ale takiego nieuprzejmego aroganta jeszcze nie spotkała! Nawet jej zdradziecki eks bywał sympatyczniejszy. Ale to dobrze – Nina ma już dość mężczyzn. Zwłaszcza tych aktorów.
Tylko... żadne z nich nie może zaprzeczyć, że między nimi iskrzy, i to w sposób jak z najlepszego romansu. Czy to wystarczy, by pokonać dumę i uprzedzenia?
Może to miłość wszech czasów – ale czy to w ogóle możliwe poza ekranem?
Do lektury nowej książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej zaprasza Wydawnictwo Słowne z uczuciem. Zachęcamy Was również do udziału w premierowym spotkaniu live, który odbędzie się w środę, 12 października 2022 o godzinie 19:00 na fanpage'u serwisu Granice.pl
Dziś na naszych łamach możecie również przeczytać premierowy fragment książki Gdzie moje love story:
Prolog
Gdy dotarłam do małej, urokliwej chatki, zdawałoby się: na końcu świata, miałam ochotę zamordować moją przyjaciółkę Agnieszkę. „Wypoczniesz – mówiła. – Pooddychasz wiejskim powietrzem”. Jasne… Na razie ledwie byłam w stanie złapać oddech. Nie miałam pojęcia, czy znajdę ten cholerny klucz, byłam bez samochodu, a do najbliższego przystanku PKS miałam dobry kilometr. Co też mi strzeliło do głowy, że zgodziłam się na przyjazd tutaj?
Ech, tak naprawdę doskonale zdawałam sobie sprawę, co to takiego. Agnieszka wiedziała, że bardzo cierpię i muszę wyjechać z Warszawy, żeby się zdystansować i poukładać sobie wszystko na spokojnie. Ale mogłam to przecież zrobić w moim ukochanym Wrocławiu, a nie jechać na koniec świata.
Nagle doszedł mnie dźwięk otwieranych drzwi.
– Co do diabła? – mruknęłam, bo przecież w domku miało być pusto.
Pociągnęłam za sobą walizkę na jednym już kółku i poprawiłam spadające okulary przeciwsłoneczne.
Kiedy zobaczyłam, kto stoi na ganku, stanęłam jak wryta, nic nie rozumiejąc. Po chwili dotarła do mnie oczywistość sytuacji i w tym momencie zapałałam chęcią zamordowania przyjaciółki.
On patrzył na mnie wzrokiem, w którym widziałam mnóstwo uczuć. To mnie znokautowało. A potem dostrzegłam za nim… ją.
I wówczas już zupełnie przestałam cokolwiek rozumieć i się kontrolować. Usiadłam na walizce i najzwyczajniej w świecie… wybuchłam donośnym płaczem.
Rozdział 1
Twoje zdrowie, mała (Casablanca, Humphrey Bogart jako Rick Blain, 1942).
Padałam na twarz. Byłam na nogach od szóstej, dochodziła osiemnasta i nic nie wskazywało na to, że będę mogła pójść do domu. Na planie wciąż trwało wielkie zamieszanie, aktor, który grał jedną z głównych ról, ciągle się spóźniał, przez co nie można było dograć pewnych scen, w których brał udział. Rafał chodził wkurzony, bo musiał czekać na swojego kolegę z planu, który – jak się okazało – utknął gdzieś pod Warszawą i próbował się przebić przez popołudniowe korki. Westchnęłam zrezygnowana, wytarłam mokrą chusteczką czoło i usiadłam przed oświetlonym lustrem w garderobie, czując, że bolą mnie nogi.
Od roku pracowałam jako makijażystka i charakteryzatorka przy produkcji tasiemcowego serialu Przy Lipowej, w którym jedną z głównych ról grał Rafał Leja. Był w obsadzie od sześciu lat, czyli od momentu, kiedy skończył trzydziestkę. Natomiast ja od pięciu lat byłam jego dziewczyną. Wcześniej pracowałam w teatrze w rodzinnym mieście, Wrocławiu. Stamtąd dostałam się do programu rozrywkowego, w którym ludzie prezentowali różnorakie talenty. Zajmowałam się tam charakteryzacją. Ktoś mnie dostrzegł i dostałam pracę przy tym lubianym serialu. Ta posada może i nie dawała szans, by w pełni pokazać swój talent, ale była stała i pewna. Jak na tę branżę. Mieszkałam w Warszawie w wynajętym mieszkaniu, więc liczył się dla mnie każdy grosz.
Rafał nie był szczęśliwy, że pracujemy przy jednej produkcji.
– Nie chcę, żeby ktoś posądził mnie o to, że wciskam swoją dziewczynę do branży – mówił.
– Spokojnie, jestem w branży od lat, a tę pracę dostałam tylko dzięki sobie samej.
– Niby tak. – Krzywił się i wówczas wcale nie wyglądał jak przystojniak.
Raczej jak rozkapryszone dziecko.
Byłam zmęczona. Nie pracą, bo naprawdę kochałam to, co robię. Byłam zmęczona związkiem z Rafałem. Kiedyś myślałam, że wszystko, co wspaniałe, jeszcze przed nami, że mamy wspólne cele, chcemy stabilizacji i pewności, że tworzymy prawdziwy związek. Ale on chyba patrzył na to wszystko inaczej. A w ostatnim czasie znacznie się ode mnie oddalił. I sama już nie wiedziałam, czy powinno mnie to martwić, czy raczej cieszyć. W sumie można by powiedzieć, że miałam do tego stosunek ambiwalentny. Co zdecydowanie powinno mnie martwić. Ale w tej chwili bardziej zajmowały mnie praca i nowy projekt, który rysował się na horyzoncie. Jeśli udałoby mi się tam dostać, to byłby krok milowy w mojej karierze. Wszystko miało się okazać już na dniach, dlatego wykazywałam się pewną nerwowością i niecierpliwością.
Teraz czekałam na koniec zdjęć, zamierzałam wsiąść do auta i pojechać do Wrocławia, do rodziców. Nie byłam już u nich trzy miesiące, a wiedziałam, że jeśli uda mi się dostać to duże zlecenie, nie zdołam wyrwać się z Warszawy przez kolejne trzy, nawet na weekend.
Wreszcie dostaliśmy info o zakończeniu zdjęć na dzisiaj, poszłam więc do garderoby, żeby pozbierać swoje rzeczy i spakować kosmetyki. Rafał rozmawiał z reżyserem i ze swoją partnerką z planu, Karolą Paskowską, gwiazdą naszego serialu. Po chwili poczułam, że ktoś za mną stoi.
– Zmęczona? – Rafał patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
– Trochę.
– Jedziesz do Wrocławia? Tak po nocy?
– Lubię jeździć w nocy, na S8 będzie mały ruch. – Chowałam pędzelki do pojemników.
– To kiedy wrócisz? – zapytał.
– Zostanę na weekend i może jeszcze poniedziałek. We wtorek rano będę na planie. – Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
– Okej, daj znać, jak dojedziesz.
– A co, martwisz się?
– Oczywiście. Kto będzie mi robił taki świetny make-up? Mrugnął, pocałował mnie w policzek i poszedł do swojej garderoby.
Wzruszyłam ramionami, pozbierałam kuferki z kosmetykami i opuściłam plan. Kiedy dotarłam do samochodu, byłam nieco podminowana, zarówno czekającą mnie jazdą, jak i głupimi tekstami Rafała. Już dawno przestałam oczekiwać, że wyzna mi coś więcej niż tylko: „Jesteś fajna, dobrze mi z tobą”. Romantyczne happy endy zdarzały się chyba tylko w filmach, w rzeczywistości trzeba się zadowolić „byciem fajną” i tyle. To nie żadne love story, to proza życia.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Gdzie moje love story. Nową powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej kupicie w popularnych księgarniach internetowych: