Przybysz z niebios? Zbawiciel Żydów i pogan?
Charyzmatyczny prorok i głosiciel Królestwa Bożego? Pan i Mesjasz? Galilejski uzdrowiciel i egzorcysta? Czy pod warstwą ewangelijnej tradycji i doktrynalnych naleciałości, których rezultatem stał się pozaziemski obraz Chrystusa chrześcijaństwa, kryje się oblicze „autentycznego” Jezusa z Nazaretu?
GEZA VERMES zaprasza w pasjonującą naukową podróż po prawdziwym świecie palestyńskiego judaizmu pierwszego stulecia naszej ery, ucząc krytycznej lektury zarówno Nowego Testamentu, jak i rękopisów znad Morza Martwego, relacji Józefa Flawiusza czy żydowskiej literatury rabinicznej.
W dniach od 8 do 10 grudnia będą mieli Państwo okazję wysłuchać wykładu Gezy Vermesa i dyskusji z jego udziałem. Bezpośrednim powodem przyjazdu uczonego jest promocja polskiego wydania jego książki TWARZE JEZUSA.
Sam autor pisze:
„Twarze Jezusa łączą w sobie cztery ulubione motywy przewodnie mej pięćdziesięcioletniej działalności naukowej. Patrząc wstecz, widzę swoje życie nauczyciela, badacza i pisarza jako jedną całość. Moja kariera pisarska rozpoczęła się w 1949 roku artykułem poświęconym – wówczas świeżo odkrytym – zwojom znad Morza Martwego. Przygoda nowicjusza rozwinęła się w akademicką pasję miłosną, która przetrwała przez dziesięciolecia aż do opublikowania w roku 1997 The Complete Dead Sea Scrolls in English.
Studia nad pismami z Qumran doprowadziły mnie do wzrastającego zaangażowania w starożytną żydowską interpretację Biblii; po kilku latach pracy, w 1961 roku, dojrzało ono w książce Scripture and Tradition in Judaism, która już wówczas sygnalizowała moje budzące się zainteresowanie studiami nad Nowym Testamentem.
Potem nastąpiło moje pierwsze bliskie spotkanie z pobiblijnym i rabinicznym podejściem do Pisma, począwszy od połowy lat sześćdziesiątych, gdy przez dwadzieścia lat zajmowałem się badaniem historii żydowskiej w aspekcie politycznym, instytucjonalnym, religijnym i literackim. Celem podjętej pracy było powtórne wydanie i w zasadzie napisanie od nowa – w towarzystwie dwóch współpracowników i przyjaciół, Fergusa Millara i Martina Goodmana – nowożytnego klasycznego już dzieła Emila Schürera, The History of the Jewish People in the Age of Jesus Christ (t. I–III, 1973–87).
Moje poważne akademickie zainteresowanie Jezusem wyrosło z tych właśnie historycznych dociekań. Jego owocem była, wydana w przeciągu następnych dwudziestu lat (1973–1993), trylogia Jesus the Jew, Jesus and the World of Judaism i The Religion of Jesus the Jew. Twarze Jezusa są naturalną kontynuacją tej trylogii i często do niej nawiązują, lecz również rozwijają temat, opierają się bowiem nie tylko na Ewangeliach synoptycznych (Mateusza, Marka i Łukasza), lecz także odwołują się do Ewangelii Jana, listów Pawłowych i pozostałych pism Nowego Testamentu.
Moje podejście do studiów nad Jezusem cechuje konkretny punkt widzenia: wyobrażam sobie Nowy Testament nie jako niezależną i autonomiczną kompozycję literacką stojącą poza światem żydowskim, lecz spoglądam na niego poprzez pryzmat ówczesnej cywilizacji judaistycznej, która stanowi równocześnie kontekst pierwotnego Kościoła chrześcijańskiego. Idea wykorzystania pism żydowskich do interpretacji Ewangelii, począwszy od Biblii hebrajskiej (ok. 1000 do 200 r. p.n.e.), poprzez literaturę międzytestamentalną (200 r. p.n.e. do 100 r. n.e.), aż po Misznę i Talmud rabinów (200 do 500 r. n.e.), nie jest oczywiście bardzo nowa; narzędzia tego używano w badaniach naukowych nad Nowym Testamentem przez ponad trzy ostatnie wieki, a zwłaszcza przez ostatnie sto lat. Ponieważ jednak tak się złożyło, że ogromna większość uczonych zajmujących się tym tematem była jednocześnie duchownymi chrześcijańskimi, wprowadzali oni, otwarcie bądź w domyśle, jakościowe rozróżnienie pomiędzy Nowym Testamentem a niebiblijnymi pismami żydowskimi. Literatura żydowska stanowiła dla nich tło, na którym Nowy Testament wyróżniał się swą domniemaną wyższością i dostojeństwem. Mówiąc nieco inaczej, postrzegali Ewangelię jako panią, a księgi żydowskie jako jej służące i pomocnice, którym nie wolno mówić nie pytanym: porządek rozmowy ustalała zaś sama pani, czyniąc to we własnym interesie.
Postępowanie, jakie proponuję, jest o wiele bardziej demokratyczne. Obu stronnictwom został przyznany głos, i to głos równy. Ujmując rzecz inaczej: jako historyk rozpatruję Jezusa, pierwotny Kościół i Nowy Testament jako nieodłączne części judaizmu pierwszego stulecia i usiłuję czytać je jako takie, nie zaś oczami teologów, którzy często bywają uwarunkowani i podświadomie znajdują się pod wpływem dwóch tysiącleci wiary chrześcijańskiej i kościelnych dyrektyw.
Głównym celem mojego podejścia historycznego jest odkrycie znaczenia słów i idei w ich pierwotnym języku; tego, co pierwotni mówcy zamierzali wyrazić za ich pomocą tak, by być zrozumianymi przez swych słuchaczy. Jezus i jego galilejscy uczniowie, podobnie jak większość ówczesnych palestyńskich Żydów, posługiwali się językiem aramejskim, a więc językiem semickim podobnym do hebrajskiego. Jezus nauczał oraz spierał się ze swymi przyjaciółmi i wrogami po aramejsku. Oryginalna pod względem językowym postać jego nauczania, z wyjątkiem tuzina lub więcej słów aramejskich zachowanych w Ewangeliach, wkrótce przepadła. Jeśli kiedykolwiek istniała spisana Ewangelia aramejska, nie przetrwała długo; z pewnością my już jej nie mamy. W wyniku powodzenia pierwotnego Kościoła w greckojęzycznym świecie pogan (tj. nie-Żydów), całe orędzie przekazane przez apostołów, a więc Ewangelie, listy i pozostałe pisma Nowego Testamentu spisano równocześnie w języku greckim, i jest to najwcześniejsza wersja Nowego Testamentu, jaką posiadamy. Lecz ten grecki Nowy Testament jest „przekładem” oryginalnych słów i idei myślącego i mówiącego po aramejsku Jezusa i jego najbliższych uczniów, przekładem nie tylko na całkowicie odmienny język, lecz także przeszczepieniem ideologii Ewangelii na zupełnie obcy pod względem kulturowym i religijnym grunt pogańskiego świata grecko-rzymskiego. Dlatego też zadanie, które sobie wyznaczam jako historyk i egzegeta, polega po pierwsze na odnalezieniu drogi powrotnej do żydowskiego Jezusa, który zwracał się do swych żydowskich zwolenników posługując się dobrze mu znanym językiem semickim i stosownym do tego semickim sposobem porozumiewania się. Następnym krokiem jest analiza słów przypisanych Jezusowi i nauczania o Jezusie w greckim Nowym Testamencie, której dokonamy po to, żeby odkryć zmiany lub wieloraki rozwój znaczeniowy, a nawet potencjalne deformacje, wynikłe z przekazu idei poprzez kanał cywilizacji hellenistycznej.
Weźmy, na przykład, fundamentalne dla Nowego Testamentu wyrażenie „syn Boży”, które będziemy często omawiać na najbliższych stronach. W języku hebrajskim lub aramejskim wyrażenia „syn Boży” używa się przenośnie jako metafory na oznaczenie dziecka Boga, podczas gdy w języku greckim skierowanym do chrześcijan wywodzących się spośród pogan, wyrosłych w kulturze religijnej pełnej bogów, bożych synów i półbogów, wyrażenie nowotestamentalne skłaniało, by rozumieć je w sposób dosłowny, jako „Syn Boży”, jakby oba słowa zapisano wielkimi literami, to znaczy jakby oznaczało kogoś, kto posiada tę samą naturę co Bóg.
Dzisiaj, dzięki odkryciu wielu rękopisów w XIX i XX wieku, żydowski kontekst literacki i religijno-kulturowy, do którego należy Nowy Testament, stał się o wiele obszerniejszy i bardziej zróżnicowany niż kiedykolwiek przedtem. Naturalnym poprzednikiem Nowego Testamentu jest Stary Testament spisany w języku hebrajskim i aramejskim oraz te księgi Starego Testamentu, które przetrwały jedynie w greckiej wersji Biblii, czyli tzw. apokryfy. One, jak również większość tak zwanych pseudepigrafów (pism religijnych, które nie weszły w skład ani hebrajskiego, ani greckiego Starego Testamentu), zwoje znad Morza Martwego odnalezione pomiędzy rokiem 1947 a 1956, pisma filozofa Filona Aleksandryjskiego i historyka Józefa Flawiusza, są wcześniejsze od ksiąg Nowego Testamentu lub im współczesne. Do tego już i tak bogatego materiału, jako tło porównawcze pod względem literackim i doktrynalnym, musimy dodać ogromny monument literatury rabinicznej, czyli dzieła napisane przeważnie we wczesnych wiekach ery chrześcijańskiej, lecz często odzwierciedlające tradycyjne nauczanie, które pozostawało w obiegu na długo przed jego pisemną redakcją. Wykorzystanie literatury rabinicznej do interpretacji Nowego Testamentu wymaga jej dobrej znajomości i zmysłu krytycznego, lecz przy kompetentnym podejściu może rzucić bezcenne światło zarówno na Jezusa, jak i na pierwotne chrześcijaństwo”.
(fragment książki)