Po zakończeniu drugiej wojny światowej trzy dziewczyny z 1. Samodzielnego Batalionu Kobiecego przemierzają na ciężarówkach, furmankach, konno i piechotą miasta i wsie Dolnego Śląska. Celem wyprawy jest Zalipie Dolne koło Lubania, gdzie platerówki mają się osiedlić. Podróż obfituje w przygody i niebezpieczeństwa.
Trwa akcja przesiedleńcza. Na Ziemie Odzyskane napływają osadnicy z Kresów, szukając nowego miejsca do zamieszkania. W tych niespokojnych czasach trudno uniknąć spotkania z niemieckimi partyzantami i maruderami, bandami szabrowników i sołdatami z Armii Czerwonej. Pomimo wielu przeszkód nowo przybyli mieszkańcy próbują powrócić do normalności.
Po nowe życie to powieść przygodowo-obyczajowa rozgrywająca się na polskim Dzikim Zachodzie w 1945 roku. Realia Polski powojennej zostały opisane z dbałością o szczegóły historyczne i tło obyczajowe. Warto poznać bohaterki, które nie dają sobie w kaszę dmuchać! Do lektury nowej książki Weroniki Wierzchowskiej zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment książki Po nowe życie. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Nagle Detlef przystanął. Wydawało mu się, że coś słyszał, a gdy spojrzał w kierunku otwartej bramy, zauważył, że do gospodarstwa wtargnęło właśnie jakichś dwóch intruzów w mundurach. Dopiero po chwili spostrzegł, że to tylko dziewczyny: jedna – mała i ładna jak laleczka, druga – duża, o urodzie podobnej do urody jego Adeli.
Detlef aż poczuł ukłucie w sercu! Obie kobiety miały przewieszone przez plecy pepesze i czarne berety z orzełkami na głowach. Polki! – pomyślał. Tyle dobrego, że nie Rosjanki, bo z Polakami łatwiej można się dogadać. W czasie wojny w pobliskich oborach krowami zajmowali się robotnicy przymusowi z Polski. Detlef był wynajmowany przez właściciela hodowli do opieki medycznej nad zwierzętami i siłą rzeczy musiał jakoś się dogadać z pasterzami i ludźmi pracującymi przy krowach. Od dziecka miał łatwość uczenia się języków obcych: znał francuski, angielski i trochę czeski, a i z polskim szło mu całkiem gładko. Kaleczył go co prawda okropnie i nie panował nad akcentem, jednak porozumieć się mógł z powodzeniem. Przynajmniej tak mu się wydawało.
– Dzień dobry! – zawołał z tym swoim twardym, niemieckim „r” i uśmiechnął się szeroko. Nie był chyba świadomy, że niemiecki akcent w polskiej mowie budzi wśród Polaków wstręt.
Dziewczyny nie odpowiedziały uśmiechem, a Janka zrobiła taki gest, jakby chciała sięgnąć po automat, jednak w porę się powstrzymała. Obie patrzyły na niego raczej ze srogimi minami. Do Detlefa dotarło, że nie wygląda chyba zachęcająco: nieogolony,w ubraniu wyświechtanym i wymiętym, a do tego z podkrążonymi i przekrwionymi oczami pijaka. Zaniedbał także mycie głowy i czesanie, więc zapewne kobiety widziały w nim teraz jakiegoś degenerata.
– Obywatel rozumie po polsku?! – zapytała dla pewności Anna.
– Jestem podporucznik Hartman! Szukamy weterynarza! Podobno mieszka tu niejaki doktor Polle?
Kobiety w końcu podeszły do mężczyzny. Stanęły przed nim twarzą w twarz.
– Gadaj, ochlaptusie, co zrobiłeś z doktorem! – wrzasnęła Janka, przeciągając pasek z pepeszką, tak że broń miała teraz nie na plecach, a pod ręką. – Co zrobiłeś z doktorem, a?!
– Zjadłem – palnął bez zastanowienia Detlef, poirytowany tym, że wzięły go za jakiegoś szabrownika.
Książkę Po nowe życie kupicie w popularnych księgarniach internetowych: