Niektóre małżeństwa z łatwością przetrwają długie lata, niektóre będą się zmagać z pewnymi trudnościami, a niektórym bardzo ciężko będzie przetrwać. Moje małżeństwo cechuje wysoka odmienność. Mój wspaniały mąż, Jody, i ja nie tylko się różnimy – różnimy się ekstremalnie. Jody jest introwertykiem, a ja ekstrawertykiem. On jest myślicielem, we mnie buzują emocje - pisze Linda Dillow w swojej książce Jaką żoną jestem? Warto poznać jej refleksje - czasami szczere do bólu, warto też wraz z nią spróbować zadać sobie ryzykowne pytanie: Co czuje mój mąż, mając mnie za żonę? Zapraszamy do lektury!
Jody nie cierpi planować. Ja z kolei dzięki planowaniu mam poczucie bezpieczeństwa, poza tym uwielbiam porządek.
Pamiętam naszą podróż samochodem z Wiednia do Katowic. Kiedy ja planuję jakąś wyprawę, zaopatruję się w mapy, telefony kontaktowe i wszelkie numery, które mogą się przydać. Jody, planując podróż, „coś” przygotowuje. Kiedy już byliśmy w drodze, zapytałam pana Coś, gdzie włożył mapy. Niestety okazało się, że żadnych map nie zabrał. A trzeba dodać, że nasza podróż odbywała się w czasach, kiedy Polska była jeszcze pod rządami komunistów i tablic informacyjnych albo nie było w ogóle, albo były mało zrozumiałe. Mapa była zatem koniecznością – ale my jej nie mieliśmy.
W środku zaczęłam się już gotować.
Dotarliśmy w końcu do Polski i zapytałam Jody’ego, gdzie ma zanotowane, jak dotrzeć do hotelu. Nie miał zanotowane... Bardzo chciałam powiedzieć mu, co o tym wszystkim myślę.
Byłam jednak pewna, że kiedy nie będzie mógł znaleźć tego hotelu, wreszcie sam się przekona, że planowanie bardzo pomaga w podróży. Jody znalazł hotel w pół godziny... Życie czasem jest niesprawiedliwe.
Z biegiem lat mój mąż nauczył się na szczęście zabierać w podróż mapy i wszelkie informacje, bym mogła czuć się bezpieczniej.
Jody jest przedsiębiorcą i żyje przyszłością. Ja żyję dniem dzisiejszym i skupiam się na tym, jak praktycznie wykonywać codzienne zadania. Za tym mężczyzną, którego poślubiłam, ze Stanów Zjednoczonych podążyłam do Europy. Mieszkaliśmy tam czternaście lat. Z Europy na trzy lata przenieśliśmy się do Azji, a później z powrotem do Stanów. Na każdy dzień Jody ma jakiś nowy plan, a każdy jego odkrywczy pomysł wywołuje u mnie ból żołądka. Który kraj będzie następny w jego podróży po świecie?
Ponieważ jesteśmy z różnych planet, dojrzewanie naszej jedności nie było łatwe. Wymagało od nas sporo akceptacji i wybaczania, uczyliśmy się ustępować i wypracowywać kompromisy. Oznaczało to również, że musiałam zacząć zwracać uwagę, jakich dokonuję wyborów.
W czasie, gdy mieliśmy trójkę dzieci, a najstarsze miało trzy lata, mieszkaliśmy w Dallas, w Teksasie. Bywały dni, że ze zmęczenia nie mogłam nawet myśleć. Nasze najmłodsze dziecko chorowało na astmę i wiele nocy spędziłam na cienkim materacu przy jego łóżeczku. Kiedy budził się o trzeciej w nocy, nie mogąc oddychać, gnaliśmy do łazienki zamienionej w łaźnię parową albo na oddział ratunkowy.
Pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że moje wybory wskazują na to, co jest dla mnie ważne. Zaczęłam pytać samą siebie, jaki sygnał dają one Jody’emu. Jaką informację otrzymywał ode mnie? Na ile był dla mnie ważny? Czy odsuwałam się od niego, mówiąc: „Nawet nie myśl o łóżku ani kolacji przy świecach. Nie widzisz, jaka jestem wykończona?”. A może podchodziłam do niego, obejmowałam go i szeptałam do ucha: „Nie mogę się doczekać, kiedy będzie trochę lżej i cały dzień będziemy się kochać”? Jaka była moja postawa? Jaką tworzyłam atmosferę? Na co wskazywały moje wybory – co najbardziej się dla mnie liczyło? Czasami na pierwszy rzut oka nie widać, co jest dla nas najważniejsze, a ujawnia to dopiero nasz sposób reakcji na męża w życiu codziennym.