Daria młoda dziewczyna, która całe życie poświęca na zemstę. Jej celem jest pogoń za mordercami matki. Dociera do Bytomia, gdzie na imprezie poznaje Dawida. Chłopak czuje się zagubiony, przez wszystkich odrzucany i niekochany. Gdy w jego życiu pojawia się Daria, czuje, że jego życie nareszcie nabiera sensu.
Czy Daria złamie serce Dawidowi? Ile chłopak jest w stanie poświęcić dla miłości?
Królewska rozgrywka to historia miłosna, w której nie zabraknie uczucia, poświęcenia i pragnień. Tym razem to kobieta łamie męskie serca, a mężczyzna stara się walczyć z demonami swojej wybranki. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Dlaczemu. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Królewska rozgrywka. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
2.
Mam jedną chwilę, może dwie
W mojej głowie, w mojej głowie THC
Odgania stres, nic mnie już nie zestresuje
Puszczam białą chmurę w górę, odlatuję.
Z.B.U.K.U. – „Medykament”
Daria
Sobota wieczór, początek weekendu. Od poniedziałku rozpoczynam pracę w nowym miejscu, jestem mocno podekscytowana. Będę miała możliwość współpracy z osobami, które do tej pory widziałam jedynie na koncertach lub słuchałam na słuchawkach. To dla mnie wielka szansa i mam zamiar ją wykorzystać. Harowałam latami na swoją opinię. Dniami i nocami tworzyłam, by pokazać, że nie jestem od nich gorsza. Nadszedł moment, w którym to ja zacznę rozdawać karty.
Ale nie dziś… Dziś mam zamiar się zabawić. Gdy Marcin, kumpel z dzieciństwa, zaprosił mnie na after po koncercie Prostego, pomyślałam, że warto zapoznać się z nimi przed wkroczeniem do wytwórni. Zgodziłam się więc od razu, ale nie pojawiłam się o umówionej godzinie, bo, jak zawsze, chciałam zrobić wielkie wejście.
Na osiedle, na którym spędziłam najlepsze lata swojego życia, docieram dwie godziny spóźniona. Kto by się przejmował? Na pewno nie ja. Wiem, że chłopaki, nawet jeśli dadzą w palnik, to będą siedzieć do rana, a mnie to odpowiada, bo chcę się totalnie zresetować, poczuć klimat i zobaczyć, jakimi ludźmi są prywatnie. Interesuje mnie przede wszystkim to ostatnie.
Najgorzej, gdy musisz pracować z chamami. Ale nawet jeśli okażą się aroganccy i podli, ja również mam pazurki i nie dam sobie wejść na głowę kilku dresom. Ani żadnym osobnikom płci męskiej, tak uściślając.
Wchodzę do jak zwykle otwartej klatki i schodami udaję się na odpowiednie piętro. Im bardziej zbliżam się do celu, tym głośniejsza jest muzyka. Współczuję jego sąsiadom, choć chyba każdy, kto postanawia zamieszkać w bloku, zdaje sobie sprawę, że może natknąć się na hałaśliwego sąsiada. Nie on pierwszy i nie ostatni robi imprezy.
Puszczam Marcinowi sygnał i dość głośno pukam w drzwi. Po dłuższej chwili otwiera je sam gospodarz. Widzę jego szeroki uśmiech i zamglony przez alkohol wzrok i od razu czuję imprezowy nastrój. Wchodzę do mieszkania, całując go w policzek, i mówię:
– Mam nadzieję, że nie zabalowaliście beze mnie na maksa, bo się poczuję urażona.
– Wbijaj. Spokojnie, jeszcze wszyscy kontaktują, nadrobisz. Swoją drogą, studencki kwadrans minął wieki temu – rzuca ze śmiechem, ostentacyjnie spoglądając na ekran telefonu, a ja wzruszam ramionami, bo oboje wiemy, że nie przejmuję się takimi pierdołami.
– Ja działam według własnego zegarka, a zrobienie make-upu trochę trwa. Znasz zasady: albo na mnie czekasz, albo nie jesteś wart mojego czasu. – Uśmiecham się i ściągam buty oraz kurtkę. Słysząc jęki zza ściany, patrzę sugestywnie na kumpla. Ten nie komentuje, tylko wskazuje mi salon, a sam idzie w stronę łazienki.
Ruszam przed siebie, domyślając się, że mam się sama obsłużyć. Wchodzę do salonu, który wypełniają dźwięki muzyki, słodki dym marihuany oraz męski śmiech. Rozglądam się i zauważam Sebę oraz Kamila, dwóch kumpli Marcina, pogrążonych w rozmowie, oraz jego. Dawid „Prosty” Sanicki siedzi z głową odchyloną na oparciu kanapy, z ust ucieka mu siwy dym. W jego palcach dostrzegam blanta. Uśmiecha się delikatnie. Kilkucentymetrowe ciemne włosy sterczą w każdą stronę, jakby przeczesywał je tego wieczoru milion razy, a twarz pokryta delikatnym ciemnym zarostem pokazuje, że jej właściciel właśnie pogrążył się we własnym świecie. W tle rozbrzmiewa „Medykament” Zbuka, a ja nabieram ochoty na małą zabawę. Nie byłabym sobą, gdybym swoje wielkie wejście ograniczyła wyłącznie do tego „malutkiego” spóźnienia. Nie witając się, podchodzę od razu do celu, zabieram z palców mężczyzny blanta i obserwuję, jak w jednej chwili wybudza się z transu. Patrzy na mnie zaskoczony i wkurzony, przez co mogę sądzić, że stałam się właśnie jego wrogiem numer jeden. Widząc to, mam wielką ochotę się roześmiać. Nie robię tego jednak, tylko zaciągam się głęboko, patrząc mu w oczy, po czym odchylam głowę, przymykam powieki i delektuję się dymem w płucach.
– Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz? Kim ty w ogóle jesteś? odzywa się Dawid, przerywając moją chwilę sam na sam z mary. Patrzę na niego i uśmiecham się szeroko. Już mam odpowiedzieć, gdy do pokoju wchodzi Marcin, który mnie wyręcza.
– Widzę, że już się poznaliście. Co tym razem zbroiłaś, Daria? Spogląda na mnie podejrzliwie, przenosi wzrok na swojego kolegę i kręci głową, jakby zastanawiał się, dlaczego to on musi się z nami użerać.
– Też bym chciał wiedzieć, dlaczego się tak szarogęsi i dotyka tego, co moje – odpowiada mu Dawid, wskazując skręta w mojej dłoni.
Z każdą chwilą jestem tą sytuacją coraz bardziej rozbawiona. Przysiadam na oparciu fotela, w którym usadawia się Marcin, zaciągam się jeszcze raz blantem i patrząc w oczy Prostego, odpowiadam:
– Sprawdzam, czy masz jaja, czy jedyne, co potrafisz, to szczekać.
Widzę w jego niebieskich oczach narastający wkurw i wiem, że od wybuchu dzielą nas sekundy. Nie tracąc dobrego humoru, podnoszę się z oparcia, odwracam na pięcie i odchodzę w stronę okna.
– Robi się ciekawie – mruczę sama do siebie.
Biorąc kolejnego bucha i obserwując nocne życie za oknem, zastanawiam się, czy podejdzie, czy pokaże, że z nim się nie zadziera. Tego właśnie chcę, o to w tym wszystkim chodzi. Każdy zna go właśnie z takiej strony, jako nieustępliwego, aroganckiego i pewnego siebie chłopaka z ulicy. Chłopaka, który wie, jak użyć pięści, i nie daje sobie wejść na głowę. Gdy czuję za sobą jego obecność, uśmiecham się zadowolona, bo robi dokładnie to, czego się po nim spodziewałam. Chciałam go sprowokować, zobaczyć jego prawdziwą twarz. Najpierw owiewa mnie jego zapach, coś jak mieszanka lasu, potu i dymu. Sekundę później czuję jego oddech na karku, jego ręka owija się wokół mojego kucyka, dzięki czemu może odchylić mi głowę do tyłu. Miednicą przyciska mnie do parapetu, na plecach czuję jego penisa. Zabiera z moich palców blanta, zaciąga się i odwróciwszy moją twarz w swoją stronę, wydmuchuje dym prosto na mnie. Patrzy mi w oczy i dociska miednicą raz jeszcze, pytając:
– Takie ci wystarczą?
Puszcza mnie i odchodzi zadowolony, a mnie przez kilka sekund brakuje tchu. Wiem, że to chwilowa słabość i zaraz wszystko wróci do normy, ale też nie mogę zaprzeczyć, że ten facet na mnie działa. Jego dotyk wypala na moim ciele ogniste znamiona. Mam wrażenie, że gdyby dotykał mnie dłużej, zmieniłabym się w płonącą kulkę ognia.
Nie ze mną te numery. Wygrał bitwę, ale tak łatwo się nie poddam. Biorę głęboki oddech i wracam do towarzystwa. Mam przecież plan do wykonania…
Siadam na kolanach Marcina, który patrzy na mnie zdziwiony, zapobiegawczo nie komentując niczego. Do pokoju wraca Lukas ze swoją dziewczyną, więc zostaję przedstawiona wszystkim oficjalnie. Alkohol płynie strumieniami, z każdą chwilą jestem coraz bardziej rozluźniona. Dziś mogę sobie pofolgować, poczuć się jak normalna, młoda singielka bawiąca się ze znajomymi. Co jakiś czas zerkam na Prostego, który po naszej małej potyczce wydaje się jakiś wyciszony. Tak jakby całą swoją siłę wykorzystał na to, by pokazać mi, gdzie moje miejsce. Tyle że to niemożliwe, mnie nie można sobie ustawić według swojego widzimisię. Mam dwadzieścia siedem lat i już od dawna sama wyznaczam sobie ścieżki, robię tylko to, na co mam ochotę. Mnie nie da się usidlić, ustawić, zmienić. Ale on tego nie wie i podejrzewam, że jeszcze nie raz spróbuje dokonać tego cudu. Ostrzegłabym go, ale po co? Tak jest zabawniej, a ja lubię się bawić. Bardzo lubię się bawić, zwłaszcza ludźmi.
– Daria, a… a czym ty się, kochanie, zajmujesz? – pyta Sebastian, patrząc na mnie, a przynajmniej próbując, bo wypity alkohol sprawia, że ma problem nie tylko z mową, ale i ze wzrokiem.
– A ja się zajmuję sprawianiem ludziom przyjemności – odpowiadam tajemniczo, udając słodką idiotkę. Jestem już trochę pobudzona, kręcę się na kolanach Marcina, za co ten klepie mnie ostrzegawczo w pośladek. Widzę, jak całe towarzystwo analizuje moje słowa, i szczerze, chciałabym wiedzieć, o czym myślą. W sumie nie skłamałam, robienie muzyki to w końcu dawanie ludziom przyjemności, prawda?
Dawid obserwuje mnie uważnie, pewnie próbując mnie rozgryźć. Powodzenia, tygrysie, jeszcze żadnemu się nie udało. Puszczam mu oczko i biorę do ręki kieliszek z nalaną wódką. Wlewam alkohol do gardła, krzywię się i patrząc na Marcina, pytam:
– Zajaramy?
– Jasne, jak się bawić, to na grubo, co nie?
Nie odpowiadam, uśmiecham się tylko i idę do przedpokoju. Po chwili wracam z towarem, siadam na swoim miejscu, na kolanach Marcina, i zabieram się za kręcenie lolka.
– Ej, w ogóle to słyszałam ostatnio na osiedlu, że ktoś sypie na miejskich dilerów – dzieli się swoją wiedzą Amanda, dziewczyna Lukasa.
– Co ty pieprzysz? Nic nie słyszałem. – Kamil wydaje się zdziwiony. Pozostali również, nawet tego nie ukrywają. Wszyscy są w szoku, poza mną…
– Stasiak mi powiedział, podobno kazali im się pilnować i sprzedawać tylko stałym, sprawdzonym klientom. Szykuje się chyba coś grubszego – relacjonuje Ama.
– No to faktycznie może być z tego afera. Dlatego zawsze biorę od naszych, nowi niech sobie szukają jeleni gdzie indziej – rzuca od niechcenia Dawid i ponownie rozlewa dla wszystkich alkohol. Gdyby tylko wiedział…
Wypijam moją porcję, odpalam jointa i zaciągam się głęboko. Jak się bawić, to na grubo, zawsze miałam takie zdanie i go nie zmienię. Mogę nie pić rok, nie palić pięć lat, ale jak jest impreza, to chcę się naprawdę zabawić, bycie zakonnicą nie jest w moim stylu. Nagle do głowy wpada mi dosyć głupi, ale jakże ekscytujący pomysł, który z entuzjazmem wcielam w życie. Nachylam się do Marcina i pytam:
– Mam ochotę się zabawić, pomożesz?
Ten patrzy na mnie jakoś dziwnie, ale wiem, że mi nie odmówi, zawsze miał do mnie słabość. Kiwa głową i pyta:
– Co chcesz zrobić, diablico?
Nie odpowiadam, biorę dużego bucha i nachylam się do Marcina, przykładając swoje usta do jego. Zamykam powieki, wypuszczam dym prosto między jego rozchylone wargi, przy okazji muskając je językiem. To nie pierwszy raz, od zawsze czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie. Do łóżka nie poszliśmy, chyba tylko z obawy o naszą przyjaźń, ale całowanie się to co innego. Robiliśmy to już niejednokrotnie i zawsze było tak samo zajebiście. Marcin wsuwa język w moje usta, dłoń zaciska na moim biodrze. Alkohol, marihuana i jego bliskość sprawiają, że czuję, jak robi mi się przyjemnie. Wplatam dłonie w jego blond włosy i ciągnę, na co z jego ust ucieka ostry jęk. Budzi się we mnie dawno uśpione pragnienie. Mam w życiu wszystko: władzę, pieniądze i zainteresowanie płci przeciwnej. Ale to dla mnie nadal za mało. Ja od zawsze chciałam więcej, zostałam zresztą wychowana w poczuciu, że to więcej mi się po prostu należy. Odwracam się na jego kolanach i pogłębiając pocałunek, zaczynam ocierać się o rosnące w jego spodniach wybrzuszenie. Czuję zaciskające się na pośladkach wielkie dłonie.
I może zatraciłabym się w tym na dłużej, gdyby nie huk tłuczonego szkła. Otwieram oczy, odwracając głowę w stronę hałasu, ale jedyne, co widzę, to znikająca w przedpokoju sylwetka Prostego. Ups…
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Królewska rozgrywka. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych: