Przeciwko światu, który nie wybacza słabości, staje młody wynalazca… "Bóg Maszyna"

Data: 2021-09-08 11:45:08 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Przeciwko światu, który nie wybacza słabości, staje młody wynalazca…

W królestwie Antianu, położonym na nieskończonym oceanie, istnieje siła zwana Wolą, z której mogą korzystać wyłącznie bogowie. Życie mieszkańców królestwa podporządkowane jest surowym prawom. Tagard Logor Szalan, młody szlachcic zamiłowany w maszynach, pragnie rewolucyjnych zmian. W trakcie eksperymentów dokonuje niesamowitego odkrycia, które może zmienić bieg historii: uczy się, jak zasilać maszyny Wolą. Czy będzie jednak w stanie pogodzić ambicje inżyniera ze szlacheckimi obowiązkami oraz pragnieniem położenia kresu okrutnemu porządkowi, który reguluje życie w Antianie?

Młodzieńcze pragnienia, wielkie odkrycia i jeszcze większe ambicje… W świecie ścierających się ze sobą sił, zakazanych sztuk oraz wielkiej polityki młody wynalazca stara się zaprowadzić mechaniczny ład. Tak rodzi się Bóg Maszyna…

Obrazek w treści Przeciwko światu, który nie wybacza słabości, staje młody wynalazca… "Bóg Maszyna" [jpg]

Do lektury książki Bóg Maszyna zaprasza Joanna W. Gajzler oraz Wydawnictwo Lira. Tymczasem już teraz zachęcamy do lektury premierowego fragmentu powieści:

Rozdział I

Gawier

„Ten, kto urodził się, nie będąc w pełni człowiekiem, jakiego stworzył Dziewiąty z Trzynastu, bóg Landelion, a więc pozbawiony stygmatu, jednej lub więcej kończyn czy organów, niezdolny do właściwego władania swoim ciałem, ślepy, głuchy, niemy czy o niesprawnym umyśle, a także każdy, kto stał się taki za życia, nie może być godnym reprezentantem ludzkości. Jego prawa zanikają, jego majątek przepada, a dotychczasowa pozycja traci znaczenie. Jego jedyną drogą do zbawienia jest pokorna służba tym, których Landelion stworzył na swe podobieństwo”. 

edykt Arenaia Rahnesa I o nieludziach, rok 980 przed Srebrną Erą

Pyroskaf kołysał się na falach. Z kotła buchał nieznośny żar, a od oceanu wiała chłodna bryza. Chłopak siedział skulony, z jednym policzkiem gorącym, drugim zaś zmarzniętym, wpatrzony w jednostajny ruch młócących wodę kół. Stojąca nieopodal opiekunka zerkała na niego z ukosa i zagryzała wargi, dając do zrozumienia światu, z jakim trudem znosi to wszystko. Nie zwracał na nią uwagi. Na nic nie zwracał uwagi.

Statek wpłynął do bogatszej dzielnicy w zatoce Tarren, zostawiając za sobą pordzewiałe hulki z wymyślnymi przybudówkami. Zamiast nich na wodach zatoki stanęły murowane domy i rezydencje, wąskie, lecz wysokie, w białawych i gołębioszarych barwach. Spowite mgłą miasto na wodzie sprawiało wrażenie uśpionego. Mżyło i niewielu wychodziło na taką pogodę z domów. Najgłośniejszym dźwiękiem był szum oceanu i odległe nawoływanie gryfów; w ich obecności milczały nawet mewy. Niewielkie fale łagodnie obmywały mola.

Z otępienia wyrwało chłopaka gwałtowne kołysanie, gdy szyper przycumował i łódź się zatrzymała.

— Chodź — rzuciła opiekunka, schodząc po trapie.

Wstał i podreptał za nią, wpatrzony w szczyty strzelistych wieżyczek o błękitnych dachówkach. Posiadłość zdawała się rosnąć, im bardziej się do niej zbliżał.

Mrucząc pod nosem, kobieta próbowała złożyć zacinającą się nocalitową parasolkę, a gdy wreszcie teleskopowa pałeczka poddała się jej, zastukała do drzwi elegancką kołatką w kształcie wijącego się draklifa. Mosiężny jaszczur obojętnie przyglądał się przybyszom.

Opiekunka obrzuciła młodziana krytycznym spojrzeniem.

— Popraw kołnierzyk. I wyprostuj się!

Wyprężył się, na ile pozwalał mu niewiarygodny jak na tak młody wiek garb, i przepisowo schował lewą dłoń za plecami. Dopiero teraz serce zaczęło mu bić mocniej. Może im się nie spodoba i odeślą go do domu kalek?

Drzwi otworzył straszliwie znudzony lokaj o dwóch bardzo ładnych, długich i cienkich piórach wyrastających znad brwi. Delikatnym łukiem okalały mu twarz i spływały na plecy.

— W czym mogę pomóc? — Jego głos był równie znudzony jak oblicze.

— Zgodnie z życzeniem przyprowadziłam chłopaka na służbę — odparła opiekunka.

Lokaj spojrzał na jej towarzysza. Chyba nawet się uśmiechnął.

— Oczywiście. Proszę wejść i zaczekać.

Zostawił gości w holu i ruszył po schodach na piętro.

Młodzieniec wbił spojrzenie w stopy, nie chcąc przyglądać się bogatemu wystrojowi. Wspomnienia poprzedniego życia, choć odległe, wciąż były żywe.

Podniósł wzrok, gdy usłyszał stukot obcasów. Wraz z lokajem zeszła do nich dostojna dama ubrana zaskakująco skromnie jak na szlachciankę. Włosy upięła w dwa ciasne koki, jej zieloną suknię ze stójką spinał pod szyją kanciasty złoty guziczek, a jedyną ozdobą był pierścień ze szmaragdem, który niezbyt skutecznie odwracał uwagę od zakrzywionych szponów. Spojrzała z góry na chłopaka i powiedziała rozmarzonym głosem:

— Już się bałam, że nie przyjdzie na czas.

Opiekunka dygnęła uroczyście i popchnęła go naprzód, starając się nie dotknąć długich kolców sterczących z garbu.

— Najmocniej przepraszam za opóźnienie. Oto on, pani. Jest posłuszny i dokładny, nie będzie sprawiać problemów. Spełni wszelkie wymagania.

— Jak ma na imię?

— Gawier, pani — rzekł chłopak.

Kobieta popatrzyła na niego z oburzeniem.

— Cicho! — Opiekunka trzepnęła chłopaka w głowę i spojrzała przepraszająco na szlachciankę. — Przepraszam, pani. On n a p r a w d ę jest posłuszny. Nie wiem, co

w niego wstąpiło…

Dama w zieleni tylko mruknęła z dezaprobatą.

— Dziękuję za przyprowadzenie go — powiedziała po chwili. — Sekamerze, zapłać i zaprowadź Gawiera do kuchni.

Lokaj sięgnął do kieszeni i wyjął trzy zakrzywione w kształt łzy druciki, każdy z nawleczonymi na niego monetami w innym kolorze. Rozplótł jeden z drutów, odliczył cztery krążki w odcieniu matowego srebra i wręczył stojącej w holu kobiecie. Chłopak odprowadził wzrokiem pieniądze. Więc tyle kosztował garbaty niewolnik: cztery gwiazdki. Równowartość pół funta makreli.

Gawier obserwował wychodzącą opiekunkę z obojętnością, której się po sobie nie spodziewał. Parę lat wcześniej myślał, że ten moment, gdy zostanie komuś sprzedany i gdy dobiegnie końca jego ciężka dola w domu kalek, przyjmie z ulgą. Sądził też, że powrót do życia wśród szlachty — lecz już nie jako jeden z nich — będzie bolesny, pełen żalu i bezsilnej złości. Tymczasem nie czuł nic.

Kobieta bez słowa wróciła na górę, a Sekamer skinął na chłopaka i podążyli na dół.

Pomieszczenie kuchenne nie należało do małych, ale ogrom mebli i przyrządów oraz jedynie dwa lufciki zamiast okien sprawiały, że było w nim ciasno i duszno. W powietrzu unosił się zapach ryb. Przy bufecie stały dwie kobiety — jedna młoda, druga w średnim wieku — i energicznie przygotowywały posiłek. Na odgłos kroków starsza odwróciła się z nożem w ręku, aż płetwy na jej policzkach zafalowały.

— No i co, kogo tam… Ooo! — mruknęła, zauważywszy drepczącego za lokajem drobnego chłopaka. — Przesyłka doszła, co? Siadaj, mały, zaraz ci dam zupy. Sek, zawołaj Merawiego. Destylator znowu walnął, a ja mam pełne ręce roboty.

Książkę Bóg Maszyna kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Bóg Maszyna
Joanna W. Gajzler3
Okładka książki - Bóg Maszyna

W królestwie Antianu, położonym na nieskończonym oceanie, istnieje siła zwana Wolą, z której mogą korzystać wyłącznie bogowie. Życie mieszkańców królestwa...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje