Szokująca zbrodnia w świecie ludzi bez skrupułów. Czy któryś z tropów doprowadzi do mordercy?
Na tyłach budynku kina znalezione zostają zwłoki Oliwii Wajdzik. Młodą, luksusową prostytutkę zamordowano w wyjątkowo brutalny sposób. Śledztwo prowadzi troje policjantów: Monika Kijowska, Oskar Opala i Marcin Krawczyk, którzy mimo dzielących ich różnic okazują się wyjątkowo sprawnie funkcjonującym zespołem. Czy zdołają odkryć wszystkie elementy układanki i znaleźć sprawcę zbrodni?
Zabójstwo Oliwii Wajdzik uruchamia ciąg wydarzeń i wiedzie policjantów przez sieć powiązań, które sięgają głęboko: przez tajemniczego stalkera i narkotykowych dilerów po księży, polityków oraz artystów. Podejrzanych przybywa, wątki w dochodzeniu się mnożą, a śledczy dokonują kolejnego makabrycznego odkrycia...
Do lektury książki Anioł Łukasza Jarosza zaprasza Wydawnictwo Lira. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy rozdział powieści, tymczasem już teraz zachęcamy do przeczytania drugiego rozdziału:
Rozdział 2
Monika Kijowska siedziała w niemal ciemnej kuchni, skąpo ubrana, z papierosem w ręku oraz ze szklanką jamesona i pepsi na stole, patrząc na deszcz za oknem.
Stąd miała widok na tę ponoć gorszą część miasta, choć nie była pewna, czy są jakieś gorsze, bo w jej odczuciu wszystkie były podłe. Z pokoju na dziewiątym piętrze widziała część uznawaną za lepszą, lecz wolała patrzeć na tę drugą. Deszcz wszędzie był taki sam, ale wydawało jej się, że tu pada bardziej realnie.
Położyła się wcześnie i nie mogła zasnąć, a jak już jej się udało, to po godzinie i tak się obudziła, bo znów miała sen o mężczyźnie w białej masce jakby rozlewającej się mu po głowie, ubranym w brązowozłotą marynarkę, białą koszulę zakrwawioną od kołnierzyka, gumowe białe rękawiczki oraz czarny krawat i spodnie.
Jak goście na okładce jednej z płyt Virgin Snatch; tam pewnie go zobaczyła i zapamiętała. Śnił się jej od czasu do czasu, przez kilka miesięcy, ale nie wiedziała, kim był. Ani raczej czym, bo jeśli już szukać jakiejś logiki w podświadomości, to należałoby ów sen zinterpretować jako projekcję jakiegoś uczucia bądź symbol. Często, tak jak tej nocy, ów mężczyzna pojawiał się na cmentarzu, w deszczu, bądź — jak dzisiaj — we mgle pełnej białych drobinek tańczących w powietrzu. Wyłonił się zza mgielnej zasłony. Rzadko cokolwiek pokazywał, w ogóle nie mówił. Po prostu był. To dziecinne, ale bała się człowieka ze snów przywdziewającego białą maskę, ubranego jak modele na okładce krążka kapeli thrashmetalowej.
Budziła się spocona i z nierównym oddechem. Zwykle potem nie mogła już zasnąć i kończyła z przyjaciółmi, jamesonem i camelem, tkwiąc w milczeniu ciemności i obserwując, co się dzieje za oknem, a ostatnio — tak się złożyło — dział się głównie deszcz. Chyba że trafił się jej dyżur, lecz wtedy zwykle robiła to samo, tylko w fabryce*, przy lepszym oświetleniu, bez alkoholu, jeśli nie wydarzyło się coś smutnego lub nie pochłonęły jej akta jakiejś równie smutnej sprawy.
Nie znalazła niczego przyjemnego, o czym mogłaby pomyśleć. Zgasiła papierosa w popielniczce. Wybawił ją dzwoniący w pokoju telefon. Idąc go odebrać, zastanawiała się, kto to. Własnej rodziny nie miała. Jej rodzice już nie żyli, z siostrą widziała się rano. Telefon mógł zatem oznaczać tylko jedno. Firma. Ktoś chciał się pewnie z nią spotkać i bardzo prawdopodobne, że był to trup, bo tak się złożyło, że nadkomisarz Kijowska od piętnastu lat zajmowała się głównie nimi. Oni, tak jak jameson i camel, też potrafili się z nią zaprzyjaźnić.
Smartfon leżał przy łóżku. Sięgnęła po niego. Dzwonił Marcin Krawczyk, jeden z dwóch jej najbliższych współpracowników. Odebrała.
— Coś się stało? — zapytała zmęczonym, cichym głosem pełnym emocji, lecz subtelnie ukrytych.
— Sorry, że tak późno — odezwał się prędko Marcin. Brzmiał, jakby był czymś poruszony, co modulowało jego niski, seksowny i przyjemny dla ucha tembr. — Mam coś porypanego i uważam, że powinnaś to zobaczyć.
Wiedziała, że przeczucia Marcina rzadko bywają mylące, więc długo się nie zastanawiała. Podprogowo czuła też, że stara się go nie zawieść, bo gdyby nie on, nie chodziłaby już po ziemi.
Zgodziła się i zapytała o adres. Kojarzyła to miejsce, przychodziła tam, kiedy odbywała swe rytualne, instynktowne, prywatne przechadzki po mieście. Skończyła rozmowę i ubrała się. Zadbała o makijaż automatycznie, precyzyjnie i w miarę szybko. Widziała w lustrze swoją twarz: inteligentną, smutną i oryginalną. Dzisiaj nie zamierzała nic odczytywać z szarozielonych oczu, tylko wyspać się po kilku męczących dniach. Na razie jednak to nie było możliwe. Na szczęście nauczyła się nie oczekiwać wiele, dzięki czemu nie czuła ciągłego zawodu. Chociaż przyjemnych zaskoczeń też nie doświadczała.
Whisky została na stole w kuchni. Fajki zabrała. Szmatę leżącą obok smartfona też. Glock został w sejfie w pokoju w komendzie, ale miała w mieszkaniu prywatną berettę schowaną w etażerce. Solidny automat. Nie zamontowała w domu zabezpieczonej skrytki, bo nie odwiedzały jej dzieci, w zasadzie poza siostrą nikt jej nie odwiedzał.
Z mężczyznami nigdy nie spotykała się u siebie, a w ogóle ostatnio rzadko kiedy to czyniła. Pogładziła broń, jakby ta dziewiątka była psem.
Nie zabrała parasola, ale jeśli się nie myliła, to jakiś leżał na tylnym siedzeniu w samochodzie. Z wieszaka przy drzwiach wzięła dwie pary kluczy. Jeden do ołowianego V40, auta, które lubiła i z którym niechętnie się rozstawała, gdy zostawiała je pod fabryką, by przesiąść się do służbowego. Opuściła mieszkanie.
Czekały ją jeszcze korytarz, winda, drugi korytarz i będzie mogła się przywitać z deszczem.
Książkę Anioł kupić można w popularnych księgarniach internetowych: