Ani pokus, ani nawet nadziei. Fragment książki „Virion. Szermierz Natchniony. Pustynia"

Data: 2022-02-23 12:51:02 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

„Władza to tylko przyzwyczajenie, przekonanie poddanych, że ktoś nimi rządzi. A kto?"

Tego właściwie nie wie już chyba nikt.

Najpotężniejsza służba cesarstwa, Zamek, właściwie przestała istnieć.

Pałac bezradnie patrzy, jak misternie budowane latami podwaliny władzy rozpadają się jak domek z kart.

Dyplomacja? Wolne żarty. Na terenie cesarstwa właśnie zniknęła ambasadorka Królestwa Troy.

Obywatele Luan popadają w zbiorową histerię.

Kometa nadal przemierza nieboskłon, obojętna na całe ziemskie zamieszanie.

Czas Taidy się kończy - nie może liczyć na Zamek, Nervę ani nikogo innego. Nie jest już nawet pewna, czy może ufać samej sobie. A Cesarz żąda wyników. Krwawych wyników.

Virion i jego ludzie robią co mogą, by wyniki były odpowiednio spektakularne, ale gdy na granicy staje Legion Moy, żarty się kończą.

Do lektury powieści Virion. Szermierz Natchniony. Pustynia zaprasza Fabryka Słów. Książka ta stanowi kontynuację świetnie przyjętego cyklu Szermierz Natchniony. – Kim byłby dzisiaj Virion? Stevem Jobsem? Elonem Muskiem? Czy Michaelem Burrym? Myślę, że byłby jednym z nas. Ale nie tym roszczeniowym, któremu „się należy”, nie tym, który by istnieć, potrzebuje ideologii albo wiary. Mam wrażenie, że łatwo go spotkać. Każdy czytelnik, który chciałby go zobaczyć, niech zaczeka na chwilę swojego triumfu i wtedy zerknie w lustro. Zobaczy w nim Viriona – mówił Andrzej Ziemiański, autor powieści, w naszym wywiadzie. Dziś na łamach serwisu Granice.pl przeczytać możecie premierowy fragment książki Virion. Szermierz Natchniony. Pustynia:

Pojawieniu się ludzi, którzy przychodzili od strony pustyni, zawsze towarzyszył strach. Zupełnie jakby przybysze na swych barkach dźwigali echa jakichś mordów, wielkich, gwałtownych rzezi, czyjejś zagłady. A może nawet zwiastowali zdarzenia daleko bardziej złowrogie? Może byli śladem zamierzchłej tajemnicy, nawet gorszej od tej, którą wieszczyła upiorna gwiazda z ogonem widoczna na niebie w nocy i za dnia?

Na widok zakutanych w zwoje cienkich tkanin postaci niezmiennie pojawiały się te same pytania: z czego ci ludzie żyją pośród bezmiaru piasków? Dlaczego zawsze mają przy sobie broń? Czemu mało mówią, unikają patrzenia w oczy, nie potrzebują niczego, co mogłyby zaoferować leżące na obrzeżach pustyni osady, a jedyną rzeczą, która ich interesuje, jest woda? Nie byli ciekawi wiadomości ze świata, o nic nie pytali, nie zaglądali do obejść, warsztatów ani domów. Ale zawsze jakoś tak dziwnie, kilka, czasem kilkanaście dni po ich odjeździe następował jakiś rabunek, napad albo gwałt. Podpalenie, większa grabież albo wręcz naturalne nieszczęście, zawsze jednak kojarzone z niedawną wizytą obcych.

Mieszkańcy tych okolic przywykli do nieszczęść. I do rozbojów, i do poborców podatkowych. Do chorób, nędzy, nieszczęść wszelakich. Prawdziwy strach jednak wzbudzali tylko ci, którzy przybywali tutaj od strony pustyni.

Dziś jednak było inaczej niż zwykle.

Owszem, jeźdźcy przybyli do osady od strony pustyni. Dwie kobiety i kilku mężczyzn. Mieli ze sobą broń, całe mnóstwo, ilość absolutnie przesadną jak na tak mały oddział. Ale też, kiedy tylko zmęczone konie zatrzymały się na środku drogi między domami, jeźdźcy zaczęli odwijać pustynne chusty z twarzy. Ta prosta zdawałoby się czynność w przypadku band nie następowała nigdy dotąd i sprawiła, że zaintrygowany naczelnik postanowił wyjść na ulicę.

– Witajcie, przybysze! – zawołał. – Woda dla zwierząt jest dalej, przy zagrodzie.

– Miło to słyszeć. – Jeden z mężczyzn, rosły i barczysty, z mieczem przy pasie zeskoczył z siodła. – Znajdziemy tu gościnę na kilka dni?

Niebywałe. A może to naprawdę nie bandyci? Nikt z tamtych nigdy o nocleg nie pytał.

– Luksusów u nas nie ma. Ale za drobną opłatą wielu was pod dach przyjmie. I nakarmi.

Przybysz skrzywił się nieco. To, co usłyszał, świadczyło, że w tej osadzie nie było karczmy ani niczego w tym stylu. No trudno.

– Wyglądasz na speszonego, naczelniku – powiedział po chwili. – Czy nasza wizyta jest tego powodem?

Starzec nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Po chwili wahania postawił na szczerość.

– Jeźdźcy od strony pustyni. Trzeba się szykować na nieszczęście za kilka dni.

– My was nie napadniemy.

– Wy chyba nie. Ale niedawno byli tu tacy... – Nie umiał wyrazić tego, co chciał powiedzieć. – Przepatrywali tylko. I być może wrócą. Już nie za dnia.

– Napadają was i nie macie żadnych instalacji obronnych? – zainteresował się obcy.

Czego się spodziewał? Murów okalających wieś? A kim je obsadzić? Więc może chodziło mu o wilcze doły na podjazdach. Hm. Pomysł dobry. No tyle tylko, że wiedzieliby o nich wszyscy ludzie w bliższej i dalszej okolicy. Wpadaliby do nich pewnie pijani mieszkańcy, co to ich żony wypędziły w nocy z chałup za zbyt głośne awantury. A wbicie na ukryty pal to chyba jednak zbyt dosadna kara za nawet za uporczywe pijaństwo.

Starzec powoli podniósł głowę.

– My nie z tych, co walczą, panie – powiedział cicho. – My z tych, co błagają o życie.

Obcy żachnął się wyraźnie. Pewnie zmełł jakieś przekleństwo, bo zapewne oparcie życia na błaganiu nie leżało w jego naturze.

– My inni ludzie, panie – ciągnął starzec. – Tu nie ma o co się starać. Nie ma ani pokus, ani nadziei. Ani przyszłości, ani nawet przeszłości. Tak jakby ci sami ludzie mieszkali tu od zarania osady i nie starzeli się, tylko trwali. Tu nawet młodych nie ma. Brak uczuć, brak porywów serca, ale też i nieszczęścia takie jakieś mało nieszczęśliwe. Tu mali bandyci przychodzą po swój mały łup. A nam wystarczy życie zachować. Można i o nie błagać.

fot. Ewelina Kania

W naszym serwisie możecie już przeczytać kolejny fragment książki Virion. Szermierz Natchniony. Pustynia. Powieść Andrzeja Ziemiańskiego kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Virion. Szermierz Natchniony. Pustynia
Andrzej Ziemiański 3
Okładka książki - Virion. Szermierz Natchniony. Pustynia

"Władza to tylko przyzwyczajenie, przekonanie poddanych, że ktoś nimi rządzi. A kto?" Tego właściwie nie wie już chyba nikt.Najpotężniejsza służba cesarstwa...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo