24.07: spotkanie z twórczością Doroty Płoszczyńskiej w Warszawie

Data: 2008-07-18 00:33:14 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: zorza
udostępnij Tweet
News - 24.07: spotkanie z twórczością Doroty Płoszczyńskiej w Warszawie Lato jest doskonałym czasem na miłość. A jeśli miłość – to i wiersze.

Miło jest nam poinformować, że w czwartek, 24 lipca, odbędzie się w  warszawskiej Kluboksięgarni Serenissima spotkanie z twórczością Doroty Płoszczyńskiej, autorki zbioru poezji „Światło Cień”.

Zapraszamy o godz. 18.00 - na wernisaż wystawy fotogramów /Poezja wizualna/ do Kluboksięgarni Serenissima, ul Chmielna 16/2 w Warszawie.
Teksty: Dorota Płoszczyńska
Oprawa wizualna: Olena Pianovska, Joanna Janiak

oraz na spotkanie poetyckie Światło Cień
Poezja: Dorota Płoszczyńska
Interpretacja: Dawid Szurmiej

Wstęp wolny.

------------  

Dorota Płoszczyńska
Socjolog, kobieta przedsiębiorcza, malarka, poetka, autorka piosenek. Matka dwóch wspaniałych synów. Właścicielka tchórzofretki i dwóch psów.
Gdy miała 6 lat los zetknął ją ze słynną wówczas poetką Małgorzatą Hillar, której osobowość odcisnęła na Dorocie Płoszczyńskiej poetyckie piętno. Zrozumiała, że poezja będzie odtąd obecna w jej życiu.
Dorota Płoszczyńska czuje się też duchową dziedziczką intelektualnej spuścizny po swojej matce –  tłumaczce literatury japońskiej, prawej ręce profesora Wiesława Kotańskiego – wielkiego uczonego i wybitnego japonisty.
Literacka droga Doroty Płoszczyńskiej zaczęła się od pierwszych publikacji w Merkuriuszu, potem był Nowy Wyraz, Miesięcznik Literacki i Poezja. Pierwszy tomik pod tytułem „Wejść w inny wymiar” wydała w 1981 roku, w Młodzieżowej Agencji Wydawniczej (MAW). Do Koła Młodych Związku Literatów Polskich przyjmował ją legendarny Krzysztof Karasek – tam z radością weszła w twórczy zamęt, bardzo potrzebny na tym etapie doświadczeń literackich, wspólnie z, m.in., Piotrem Bratkowskim, Leszkiem Szarugą, Katarzyną Boruń, Wojciechem Kaliszewskim.

Dorota Płoszczyńska: - Na sposób przetwarzania rzeczywistości miały wpływ traumatyczne przejścia, czyli oswajanie się z pojęciem śmierci. Kiedy umarła mama, miałam pięć lat. Wychowywali mnie dziadkowie, z wykształcenia nauczyciele, także atmosfera rodzinna była prawie szkolna. Duże wymagania, wysokie poprzeczki i dystans emocjonalny. Z racji wieku też musieli odejść, zostało patrzenie na to, jak odchodzą. Dyktat twórczości był dla mnie od dziecka najważniejszym motorem egzystencji. Zarówno w literaturze, jak i w malarstwie oraz innych formach twórczości staram się znaleźć dla siebie jakiś skrawek działania, realizacji.

Po latach przerwy, w drukowaniu, nie w pisaniu – debiutuje po raz drugi. Tym razem zbiorem wierszy z ostatnich trzydziestu lat pod tytułem „Światło Cień”. – Jest w tej książce wielka miłość i straszliwy lęk, samotność i tęsknoty. Rozmowa z Bogiem i cielesność nieujarzmiona – wyznaje Autorka. Wątki religijne i żydowskie w tej twórczości, to silna potrzeba powrotu do korzeni.
Ale nade wszystko jest to książka o miłości.
Na pytanie: co jest w życiu najważniejsze, Dorota Płoszczyńska odpowiada: miłość uniwersalna i wierność – sobie i innym.
Marzenia? To najbardziej intymna sfera zasygnalizowana jedynie w wierszach.
Ulubiona muzyka: klasyczna – przede wszystkim Beethoven i Mozart. Ale także jazz, Enya i Cohen.

----------------------------   
Starówka

W okno wtopiłam usta nieruchome
Czekam
Potykają się o bruk bezpańskie kobiety
I psy z chorobą sierocą
Znaczą teren
Fruwają frywolni święci
Niedorzecznie boli
Życie bez czasu i dotyku

Dorota Płoszczyńska


Oczekiwanie

Płód zwinięty we mnie
Domaga się praw świata
Więc tworzę nawias
Na jego istnienie
Powoli nabiera kształtów
Jeszcze nagi
Już strachem i radością
Napięcie doskonałej linii
Żadnej namiastki
Rzetelne uwypuklenie
Pełne szczęścia

Dorota Płoszczyńska

----------  

O Światło Cieniu Doroty Płoszczyńskiej – recenzja

Pisanie poezji jest łaską, (podobnie jak pisanie o poezji, jeśli nie jest się akurat teoretykiem literatury), układanie wierszy jest darem. To prastare zajęcie przenosi wiersz i poetę – nawet poetę najbardziej konkretnego i obiektywizującego akt twórczy – w dziedzinę metafizyki, a czasem mistyki. Zamknięte w wierszu doświadczenie jednostkowe nabiera cech uniwersalnych za sprawą tajemnej mocy, która rządzi takim, a nie innym ułożeniem morfemów, sylab, wyrazów, wersów i zwrotek. Za sprawą akcentu, rytmu i rymu. Pisanie poezji pod dyktando owej tajemnej mocy jest więc prawdziwą, trwającą życie całe alchemią, poszukiwaniem rebisu, z którego może, choć nie musi płynąć mądrość.
Wiersze zebrane w tomie Doroty Wiśniewskiej-Płoszczyńskiej Światłocień, są jeden po drugim stopniami trwającego przez całe życie – liczące „osiemnaście tysięcy trzysta nieusprawiedliwionych dni” – wtajemniczenia, które bardzo stosownie rozpoczyna się inwokacją-pokłonem dla Jahwe-Adonai. Każdy z nas mógłby powtórzyć za poetką słowa natchnionej modlitwy, którą przytoczę w całości ze względu na jej uniwersalny charakter: „Boże mój wielki/Zanim się dopełni/Jest głód/Straszny głód/Słodkiego zbawienia”. Wiersz ten i modlitwa już na samym początku przenosi czytelnika w wymiar, w którym doświadczenie poetki, przefiltrowane przez lirykę i uwznioślone przez bliskość Boga, jest czymś więcej, jest czymś ponadto, niż niemal kliniczny obraz tego, który „włosy ma tłuste skręcone/usta bez powietrza/i nie czuje miłości” – i co mówiąc inaczej, jest obrazem każdego z nas. Ale ponieważ obraz ten jest czymś więcej i czymś ponadto, dokonuje się w nim – dzięki poetce i jej wierszom pisanym pod dyktando tajemnej mocy – transcendencja tego, co jednostkowe, w to, co uniwersalne.

Chcąc pojąć własne doświadczenie wewnętrzne, poetka cofa się ku początkom, pisząc „Płód zwinięty we mnie/Domaga się praw świata/Więc tworzę nawias/Na jego istnienie”. To bardzo interesująca, Husserlowska wręcz metoda poznawcza, która pozwala poetce cofnąć się z pomocą wiersza do opisywanej przez Quignarda sceny, która jest nam niedostępna, a podczas której powstaliśmy w „Napięciu doskonałej linii/Żadnej namiastki/Rzetelne uwypuklenie/Pełne szczęścia”. Wszystko, co wydarza się później i wszystko co boli jest już tylko starzeniem się „z prędkością/20 kroków na minutę” wśród „Sprzedawców pamiątek/[Którzy] Drogo sobie cenią rekwizyty”. Zostaje z tego tylko „Stara fotografia/Na której dziewczyna z chłopięcą czupryną/Wybiega prosto donikąd” i „chwila między szpitalem a cmentarzem/[…] ulica daremna i znieruchomiała”.

Najbardziej poruszającą częścią zbioru poetyckiego Doroty Wiśniewskiej-Płoszczyńskiej są wiersze zgromadzone w tomie „Chora na miłość”. Wiersze te znamionuje niezwykła dojrzałość, by nie rzec mądrość, która każe poetce nawet na miłość patrzeć jak na „[…]wypadkową szczęścia/W wyniku przemieszczenia planet/Odsłoniętą/Może w rozwidleniach anemonów/(by było ciekawiej/[Która] Oddala się/[Jak] Tożsamość”. Miłość, jak wszystko w tym wszechświecie, ulega entropii i rządzi się teorią chaosu (stąd widać ją w „rozwidleniach anemonów”), ale póki trwa „w niszy pragnienia”, potrafi być „głęboka i dzika” i „otwarta na żywioł”, choć wiemy przecież dzięki poetce (której kłaniam się w tym miejscu do samej ziemi), że „Zwykli ludzie/Kochają się prosto/Niemal racjonalnie/Powiedzmy na 7 sposobów/Plus wariant świąteczny/I według tych schematów/Rodzi się tradycja”. Niesłychana kobiecość tej poezji (mam nadzieję, że poetka nie jest feministką i nie rozszarpie mnie za ten przymiotnik; na swoją obronę powiem tylko, że w moim zasobie leksykalnym termin „kobiecość” jest prawie synonimem „mądrości”) uwidacznia się bardzo zmysłowo – parafrazując autorkę: „po kobiecemu na wskroś” – w słowach, które mogłyby służyć jako motto mistycznego niemal niespełnienia – niemożności stopienia się w Jedno, z tym, który „Raz daje/Raz się oddala” (to może być kochanek, to może być Bóg…) – a które brzmią tak: „Wilgoć/Której nie sprosta/Dotyk”. Czytając te słowa otarłem się o Tajemnicę…
Światłocień Doroty Wiśniewskiej-Płoszczyńskiej to z jednej strony Stendhalowska „krystalizacja” doświadczenia wewnętrznego, a z drugiej bliska Quignardowi próba „utulenia pisania w milczenie” (poetka pisze: „Bez widzenia bez głosu/Ktoś przygotował niczyje słowa/W łańcuchu innych słów”), inaczej mówiąc, próba transcendencji samej poezji w jej formę najczystszą, w której niepotrzebny staje się Głos, gdyż tam Logos komunikuje się już z Logosem. Wiarę, że jest to możliwe żywią wszyscy poeci, choć nie wszystkim udaje się przekuć ją w słowa. I w Mądrość – która pewnemu staremu poecie kazała pisać w swym ostatnim poetyckim zbiorze:
I wszystko będzie dobrze
I wszelka rzecz skończy się dobrze
Kiedy języki płomienia się splotą
W węzeł ognia ukoronowany
A ogień i róża staną się Jedno.
Wierzę, że dla Doroty Wiśniewskiej-Płoszczyńskiej słowa te będą ukojeniem, choć to – jak wiadomo – nigdy w życiu poety, ani poetki nie nadchodzi.

Jędrzej Polak

-----------  
O Kluboksięgarni Serenissima

Wypowiedź właścicieli Klubu, w opublikowanej w Brie rozmowie:
- Profesorowie przychodzą prowadzić wykłady, pisarze organizują promocje książek naukowych. Gościmy profesorów, którzy zajmują się poezją. Ostatnio prezentował się profesor Taborski [Bolesław Taborski, polski poeta, teatrolog, tłumacz i krytyk literacki - przy. red.]. Jesteśmy otwarci na wysoką kulturę oraz na ludzi, którzy mają coś do powiedzenia i chcą przekazać tę wiedzę.
- U nas ludzie są rozpoznawani. Wystrój lokalu jest domowy, dzięki czemu nie ogranicza gości, czują się swobodnie. Nas odwiedzają ci, którzy mają dość tłoku i przepychania się w innych księgarniach czy kawiarniach.
- Do zwykłej kawiarni można wejść po prostu z ulicy, natomiast w naszym przypadku bariera wejścia powoduje, że nie każdy tu trafi lub poczuje szczególny charakter tego miejsca.

Więcej na: http://www.brief.pl/ludzie/wywiady/art46,nie-ma-jak-w-domu.html

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje