Jeden z najsłynniejszych na świecie instrumentalistów, szwajcarski wirtuoz harfy Andreas Vollenweider, już w niedzielę wystąpi w Gdańsku. Da dwa koncerty karnawałowe - o godz. 17.30 i 20.30 - w sali Polskiej Filharmonii Bałtyckiej.
Już teraz można kupować bilety w cenie 50, 90 i 120 zł. Andreas, kończący w tym roku 55 lat, przyszedł na świat w Zurychu, w rodzinie słynnego kompozytora i organisty Hansa Vollenweidera, więc muzyką był otoczony od samego początku. Właśnie ojciec rozbudził w nim pasję grania na najróżniejszych instrumentach i komponowania. Przyszły harfista nie odebrał formalnego wykształcenia muzycznego, ale imponujące kompetencje - gra biegle praktycznie na wszystkich instrumentach dętych, szarpanych i smyczkowych, a jako kompozytor porusza się swobodnie w muzyce od symfoniki przez jazz, aż do folku.
Przełom w jego karierze i całym życiu nastąpił w 1975 r., gdy Vollenweider przekonstruował i zelektryfikował harfę, która od tego czasu stała się jego koronnym instrumentem i przepustką do światowej sławy. Pierwszy album studyjny wydał w 1978 r., a w dwa lata później zdecydował się założyć zespół i podjąć działalność koncertową. Zadebiutował w ojczyźnie, na słynnym festiwalu jazzowym w Montreux w 1980 r. i jego koncert został przyjęty z zachwytem przez publiczność. Posypały się propozycje koncertowe, a słuchacze zaczęli wyczekiwać na kolejne płyty. Wielkim sukcesem i jego fonograficzną wizytówką był nagrany w 1982 r. album "Caverna Magica", który do dzisiaj należy do wzorców współczesnej muzyki instrumentalnej. To jeden z pierwszych manifestów New Age. Od połowy lat 80. datuje się jego wielka popularność w USA, której uwieńczeniem była nagroda Grammy, przyznana mu w 1987 r. Był pierwszym szwajcarskim laureatem tej prestiżowej statuetki, zresztą przed rokiem został do niej nominowany ponownie.
Muzyka Vollenweidera jest melodyjna i przyjemna w odbiorze, ale uduchowiona i przeniknięta tajemnicą. Zdarzają się sceptycy twierdzący, że za ową mistyczną otoczką niewiele się kryje, ale entuzjaści przeważają. Pewne natomiast jest, że zasługi Szwajcara w propagowaniu muzyki kontemplacyjnej są trudne do przecenienia - po prostu udało mu się udowodnić, że publiczność potrzebuje także wzruszeń i zadumy, które trudno znaleźć w muzyce popowej czy rocku. Polskę zaczął odwiedzać z koncertami już na początku lat 90., w połowie tamtej dekady dał m.in. koncert w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a w 2006 r. występował z najsłynniejszym polskim trębaczem - Tomaszem Stańką w warszawskiej Królikarni. Ma w naszym kraju wiernych wyznawców, ale na gdańskie koncerty zapraszamy również poszukiwaczy głębokich wzruszeń. Są one gwarantowane.
Źródło: IAR